Apel w niefortunnych dekoracjach - o "Marach koszmarach" Yael Bartany

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Dzięki współpracy izraelskiej artystki Yael Bartany (realizacja) oraz Sławomira Sierakowskiego i Kingi Dunin (tekst) powstał film pt. Mary Koszmary, zarejestrowany w ruinach stadionu X-lecia w Warszawie. Rama modalna przyjęta przez Sierakowskiego/Dunin w będącym osią filmu przemówieniu podsuwa psychoanalityczny trop w interpretacji obrazu. Interpretacja ta jednak napotyka na olbrzymi opór analizowanego tekstu. W klasycznym modelu hermeneutycznym marzenia sennego niejasna treść jawna marzenia sennego dzięki odwróceniu pracy tegoż marzenia prowadzi do myśli ukrytej, która narzuca się z nieodpartą siłą, gdy tylko zostanie ujawniona. W przypadku Marów koszmarów mam wrażenie, że zagmatwana treść jawna odsyła do równie zagmatwanej treści ukrytej, której brak siły automatycznego rozpoznania. Zamieszanie zostaje dodatkowo pogłębione na skutek wielopiętrowej różnojęzyczności (w sensie Bachtinowskiej kategorii opisu narracji powieściowej). Dyskursywna wielość języków splata się (by nie powiedzieć plącze) z historyczno-politycznym wymiarem miejsca realizacji filmu oraz konsekwentnie przeprowadzoną stylizacją.

Yael Bartana, Mary koszmary, Fundacja Galerii Foksal
Yael Bartana, Mary koszmary, Fundacja Galerii Foksal

Sierakowski wchodzi na stadion wejściem dla zawodników ucharakteryzowany na socjalistycznego działacza - początkowo jest tylko sylwetką na tle rozświetlonego wylotu tunelu. Staje na mównicy i rozpoczyna dramatycznie wołać Żydzi!, nakłaniając niegdysiejszych mieszkańców Polski do powrotu. Wołaniom towarzyszy echo słów wzmocnionych przez szczekaczki i odbitych od trybun - przywołuje to dwa skojarzenia: po pierwsze, jaką legitymację ma mówiący, aby nawoływać Żydów do powrotu? i po drugie, psychoanalityczne znaczenie echa jako znaku traumy (co sugerowałoby, że Polacy mają traumę wynikającą z utraty swych żydowskich sąsiadów). To rozpoznanie bywa stosowane w charakterze narzędzia diagnostycznego w opisie powojennych polskich reakcji na zagładę Żydów.

Mówca zdradza, że występuje w imieniu starej kobiety, która nadal co nocy zasypia pod żydowską pierzyną. Dziwi przywiązanie do dobra o tak małej wartości, szczególnie gdy wziąć pod uwagę, że w pierzynie prawie nie ma już pierza. Z drugiej strony jednak pierzyna jest podwójnie obciążona semantycznie: to symbol dobra, którego można było pozbawić nawet najbiedniejszych Żydów oraz metonimiczny znak obecności nieobecnych. Pierzyna zastępuje nieobecnych Żydów, lecz ta fantomowa obecność jest nie do zniesienia dla kobiety, w imieniu której mówca prosi, by Żydzi powrócili i uspokoili jej sumienie, udzielając rozgrzeszenia. Niejasne jest jednak, jakich Żydów ma na myśli: czy chodzi o to, aby duchy pomordowanych jej wybaczyły czy też jacyś obecni Żydzi dokonali tego aktu historycznej sprawiedliwości (oczywiście z punktu widzenia kobiety). Skoro mienie przedstawia tak małą wartość, to wieloletnia udręka jest niewspółmierną karą w porównaniu do winy. Być może jednak stara kobieta jest personifikacją szerszej postawy: żądania absolucji dla wszelkich użytkowników pożydowskiego mienia bez względu na jego wartość.

Powrót Żydów ma mieć też zbawienny wpływ na Polaków obecnie żyjących w Polsce (posłużono się fantazmatyczną liczbą 40 milionów) - Żydzi mają im pomóc stać się Europejczykami (po klęsce tożsamości narodowych proponuje się szerszą ponadnarodową tożsamość). W tym miejscu szczególnie wyraźnie objawia się destabilizujący paradoks różnojęzyczności: o ile prośba o zdjęcie klątwy z pożydowskiej pierzyny mieści się w słowniku starej kobiety, to refleksja dotycząca schyłku państw narodowych czy pożądanej tożsamości europejskiej Polaków pochodzi z porządku dyskursu mówcy (choć stoi w sprzeczności z historyczną stylizacją). Dla porządku nazywam przemawiającego mówcą, gdyż nie sposób w precyzyjny sposób określić linię podziału pomiędzy Sierakowskim a postacią, w którą się wciela. Ponadto, z pełnego zapału przemówienia przebijają głosy trudne do pogodzenia ze szlachetnym celem apelu.

Nie neguję słuszności wezwania do powrotu Żydów, nie oczekuję również po artystycznej realizacji akademickiej precyzji wywodu. Pozostaje jednak pytanie, o jaki powrót chodzi? Czy ma być trudnym do zmierzenia powrotem w sferze symbolicznej czy też przerażającym powrotem realnego, powstaniem z martwych, jednakże nie po to, aby Polakom zaszkodzić, lecz pomóc. Fantazmat powrotu Żydów jako formy zemsty na Polakach jest trwale obecny w popularnej wyobraźni - tekst Sierakowskiego usiłuje ten fantazmat obnażyć. Nie usuwa to jednak podstawowego pytania: dlaczego Żydzi mieliby działać w interesie swoich niegdysiejszych sąsiadów (przy całej dwuznaczności tego określenia ujawnionego przez sprawę Jedwabnego)?

Ponadto, puste trybuny stadionu X-lecia nie są neutralnymi dekoracjami dla przemówienia: w czasach PRL-u były widownią propagandowych wieców, lecz także dramatycznego samospalenia. Tym samym stylizacja nie jest neutralnym gestem, lecz odsyła do świetlanej przeszłości miejsca, które popadło w ruinę. Nad realizacją tego zamierzenia unosi się jeszcze jedno widmo: klęski propagandowej radykalnego protestu wyrażonego na trybunach stadionu X-lecia. Film Macieja Drygasa Usłyszcie mój krzyk (1991) pokazuje polityczną daremność czynu Ryszarda Siwca, który we wrześniu 1968 roku chciał zaprotestować przeciwko interwencji w Czechosłowacji.

Yael Bartana, Mary koszmary, Fundacja Galerii Foksal
Yael Bartana, Mary koszmary, Fundacja Galerii Foksal

Mary koszmary za sprawą stylizacji wywołują również wrażenie próby ekspiacji lewicy za marzec 1968 roku. I mimo że podobne wiece odbywały się raczej "spontanicznie" w fabrykach niż na stadionie X-lecia, to podobnie niejasna pozostawała sprawa legitymizacji. Dowodzi to też tego, że wypowiadanie się w sprawach związanych z Zagładą nieuchronnie przywołuje pytania o prawo mówiącego do występowania w tej dyskusji, a także naraża go na zarzut ulegania czyimś wpływom czy reprezentowanie czyichś interesów. Tymczasem, poza warstwą oczywistego odwołania trudno wskazać czyje interesy prezentuje mówca, gdyż rozmaite głosy stapiają się w przemówieniu, zderzając niesprowadzalne do siebie racje. Mary koszmary pokazują także trudność podjęcia tematu we własnym imieniu, gdyż po pierwsze nieuchronnie pojawia się pytanie o uprawomocnienie mówiącego, a po drugie wypowiada się on w przestrzeni dyskursywnej silnie naładowanej znaczeniami. Otwarte pozostaje również pytanie o relację pomiędzy impulsem z zewnątrz (reprezentowanym przez izraelską artystkę) a wewnętrzną potrzebą przeprowadzenia dyskusji o przeszłości. Jak pisałem powyżej, trudno tutaj o jednoznaczność, gdyż bez względu na intencje zwolennicy przepracowania przeszłości i wskazania na ciemne strony polskiej historii postrzegani są jako narzędzia w obcych rękach.

Podsumowując Mary koszmary są wezwaniem wewnętrznie pękniętym, na dodatek wygłoszonym w przestrzeni naznaczonej porażką oraz przy użyciu rekwizytów kojarzonych z klęską. Co więcej, z plątaniny roszczeń, wezwań i próśb przebijających z przemówienia trudno wydobyć jakiś spójny program. Być może jest to odniesienie do faktu, że nie sposób sformułować spójnej wizji dotyczącej pożądanego kształtu relacji z duchami oraz potomkami zamordowanych. Oficjalne przemówienie służy zazwyczaj do prezentacji takiej pozytywnej wizji lub skutecznie maskuje jej brak. Z przemowy na stadionie dowiadujemy się, że dyskusja o przeszłości to pole ścierania się absurdalnych roszczeń oraz pełnych dobrej woli, ale skazanych na porażkę, wezwań.

Yael Bartana, "Mary koszmary" Fundacja Galerii Foksal, Warszawa, 18.01- 29.02.2008

Yael Bartana, Mary koszmary, Fundacja Galerii Foksal
Yael Bartana, Mary koszmary, Fundacja Galerii Foksal