Kongo w Warszawie. Na marginesie wystawy Christine Meisner

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Christine Meisner, "luminous with another than a professional light", wideostil
Christine Meisner, "luminous with another than a professional light", wideostil

Już od pierwszej chwili wszystko jest jasne: znajdujemy się w strefie mroku. "Conrad zadbał o to, byśmy odczuli, że opowieść Marlowa, która wypełnia pozostałe strony Jądra ciemności, rodzi się z mroku i mrokiem zostaje naznaczona. W ciemnościach nocy, gdy słuchacze nie widzą gawędziarza, bo jego twarz wyłania się z czerni tylko w chwilowym błysku zapałki, by zaraz potem zanurzyć się ponownie w dookolną ciemność, opowieść przybiera postać bezosobowego, nieuchwytnego głosu. (...) Sens opowieści Marlowa, która, jak dobrze o tym wiedzą jego słuchacze, nie doprowadzi do żadnej konkluzji, jest rozproszoną mgławicą. (...) Nie jest nieruchomym punktem opowiadanych historii, który wyznaczałby hierarchię epizodów i postaci, ani trwałym gwarantem znaczenia wypowiadanych słów, ale ciemnością, którą podświetla widmowa pustka. Piszę pustka, bo choć w cytowanej tu Conradowskiej metaforze opowieść porównana zostaje do blasku, trudno zapomnieć, że wyłania się ona z głębokiej ciemności, a sam blask jest światłem jedynie odbitym"1. Wystawa Christine Meisner w warszawskim CSW doskonale oddaje ową ambiwalencję czerni i bieli, mroku i rozbłysku, która - jak celnie zauważa Jerzy Jarniewicz - cechuje Jądro ciemności.

Ekspozycja składa się z trzech sal (trzech epizodów) i podobnie jak opowieść Marlowa jest "rozproszoną mgławicą": nie prowadzi do finalnej konkluzji, nie tworzy trwałej hierarchii obrazów i epizodów. Widz podąża za artystką i krąży wokół głównego tematu - poszukuje prawdy, lecz nie dostaje jednoznacznej odpowiedzi. Prawda bowiem przybiera tu kształty rzeczywistości postkolonialnej: jest zbyt skomplikowana, by poddać ją jednoznacznej ocenie, podlega nieustającej przemianie. Niczym rozbłysk, błyskawica wyłania się na moment z mroku, by po ułamku sekundy zniknąć.

W pierwszej sali zaprezentowana została praca wideo nosząca tytuł będący cytatem z Josepha Conrada: "...luminous with another than a professional light". Składa się z serii luźno powiązanych epizodów, których przewodnim tematem są archiwa; wyraźny jest także trop conradowski. Jesteśmy więc w Kinszasie w Archives National du Congo, w belgijskim Tervuren (gdzie mieści się Królewskie Muzeum Afryki Centralnej, wzniesione w latach 1897-1909 przez belgijskiego króla Leopolda II jako instytucja reprezentująca jego prywatną kolonię, czyli Kongo), dwukrotnie w Brukseli (m.in. na Rue Brederode, w monumentalnej i prawdziwie mrocznej siedzibie Banque Congo Belge - miejscu opisanym w Jądrze ciemności i przypominającym biurowe labirynty Kafki: "Wąska, pogrążona w głębokim cieniu, opuszczona uliczka, wysokie budynki, niezliczone okna z żaluzjami, martwa cisza, źdźbła trawy wyrastające spomiędzy kamiennych płyt, z prawa i z lewa imponujące arkady wjazdowe, tajemniczo uchylone potężne podwoje"2, w Warszawie (w BUW-ie i w ośrodku dla uchodźców na Siekierkach), znowu w Kongo... Kamera, niczym działający w nocy złodziej, rejestruje puste sale muzealne, pogrążone w mroku archiwa biblioteczne. Poszukuje tego, co skryte: prawda o własnej historii pozostaje dla Kongijczyków zagadką. Dotykając tematyki archiwów, Meisner znalazła sposób, by opowiedzieć o symbolicznej pustce, z jaką zmierzyć się muszą kraje afrykańskie. W Kongo archiwa, które - jak przekonuje Allan Sekula w eseju The Body and the Archive - służyły m.in. po to, by stworzyć będące doskonałym systemem kontroli typologie katalogujące ciała, nie przestały zniewalać. Zmieniły jedynie użytkownika. Leopolda II symbolicznie zastąpił Mobutu. Dyskurs rasowy - "szczytne" idee rozwoju i modernizacji (kamera rejestruje przez moment jedno z rewolucyjnych haseł: Archives - cheval de bataille de tout developments). Archiwa to mrok, który zalewa całe Kongo: dopóki historia pozostanie zafałszowana i "schowana", dopóty tożsamości Kongijczyków pozostaną "ukryte w cieniu"... Błysk latarki rozświetlający ciemności budynków rządowych w Kinszasie czy muzeum w Tevuren niesie jednak odrobinę nadziei. Kryje się ona - raz jeszcze - w potencjale archiwum. W innym eseju3 Sekula zauważa, że zbiory archiwalne są podatne na próby redefinicji, ich sens bowiem jest "uwolniony" od ich kontekstu. Historię Konga być może da się napisać na nowo. Zapełnić pustkę. Tę czarną dziurę na mapie - obiekt westchnień i lęków młodego Conrada i jego literackiego alter-ego, Marlowa.

Christine Meisner, "luminous with another than a professional light", wideostil
Christine Meisner, "luminous with another than a professional light", wideostil

Istnieje jeszcze jeden aspekt tego zagadnienia, owej dychotomii "skryte - widzialne", "ciemne - jasne". Jest on bezpośrednio związany z recepcją Jądra ciemności. Jak bowiem zauważył pochodzący z Kinshasy historyk Jean Omasombo-Tschonda, Joseph Conrad był przez długi czas bardzo słabo znany w Kongo. "W Kongo - pisze - to dzieło zostało schowane i jeśli teraz my, Afrykańczycy, w większości moi koledzy z Konga, czerpiemy z niego, to jest to trochę prowokacja: oto autor, który powiedział rzeczy, które przed nami ukryto"4. Sięgnięcie po ponad stu latach po Jądro ciemności można, w pewnym sensie, traktować jako zgodę na wieloznaczność historii, na "wielość prawd". Mało jest bowiem książek tak różnie interpretowanych, wzbudzających tak przeciwstawne emocje: od oburzenia afrykańskiego pisarza Chinuy Achebe, który uznał Jądro za utwór prawdziwie rasistowski, samego zaś Conrada nazwał a bloody racist, po dość rozpowszechniony w Europie pogląd, wedle którego historia Marlowa i Kurtza jest pierwszą wnikliwą krytyką kolonializmu.

Christine Meisner, Ostatnia strona manuskryptu "Jądra ciemności", rysunek
Christine Meisner, Ostatnia strona manuskryptu "Jądra ciemności", rysunek

W drugiej sali zaprezentowany został cykl rysunków. Pozornie nieefektownych, wykonanych ołówkiem i grafitem na papierze. Mamy tam Wspomnienie Kongo, Zniesienie pomnika króla Alberta I za czasów Mobutu, Ostatnią stronę manuskryptu "Jądra ciemności". Dominującym kolorem są tu różne odcienie ciemnej szarości. Jest ona jednoznaczną oznaką nicości, cienia właśnie (tak, szarość, a nie czerń!). To co przedstawione na rysunku jest zaledwie dyskretnie zarysowane, wyłania się z jednolitej szarości: nie sposób pozbyć się wrażenia, że to dopiero szkic właściwego dzieła. Rysunki mówią: "o tym" da się mówić tylko w taki sposób. Meisner oddaje mgławicowy charakter narracji Marlowa. Kluczową dla Jądra ciemności kwestię, "kim był pan Kurtz... kim był jego cień", odnosi jednak do Kongijczyków: życie "bez Historii", życie w nieustającym strachu oznacza bowiem pozostanie w strefie cienia. Oznacza tożsamość, którą można wymazać, tak jak dobra gumka mogłaby wytrzeć (lub przynajmniej zniekształcić) te ołówkowo-grafitowe rysunki...

Trzecia sala to wideo pt. Narracja rzeki. Jesteśmy w Kisangani, w samym centrum Afryki. W jej jądrze. Zapewne gdzieś w tamtych rejonach rezydował Kurtz, gdzieś tam miał również swą siedzibę Robinson, jeden z bohaterów Podróży do kresu nocy Celine'a. Nieruchoma kamera rejestruje nurt rzeki, która jest nie tylko symbolicznym łącznikiem ze światem Leopolda II i Conrada, ale także świadkiem. Monotonny głos opowiada o trudnej sytuacji w Kongo i niewesołym losie jego mieszkańców. Możemy wsłuchać się w ich indywidualne historie - takie, które rzadko kiedy trafiają do archiwów. To, w pewnym sensie, odwrócenie sytuacji z Jądra ciemności: tam Afrykanie nie mają swoich historii (w przeciwieństwie do Europejczyków, z których każdy - również postacie negatywne i drugoplanowe - ma "swoją opowieść"). Są niemi. To zresztą jeden z głównych zarzutów, jakie stawiają afrykańscy intelektualiści: w europejskich wyobrażeniach i narracjach dotyczących Afryki Czarni są uprzedmiotowieni, pozbawieni cech indywidualnych. Są ciałem. W Narracji rzeki nie ma ciał. Jedynie głos. Europejska artystka postanawia opowiedzieć historie Kongijczyków. Nie zawsze prawdziwe (opowieści te są czasem preparowane na użytek europejskich urzędów do spraw uchodźców, co upodabnia je do narracji Marlowa - istnieją na styku fikcji literackiej i rzeczywistych zdarzeń), zawsze jednak dramatyczne i niepowtarzalne.

Christine Meisner, rysunek
Christine Meisner, rysunek

To druga pokazywana ostatnio w Warszawie wystawa (pierwszą była prezentacja fotografii Kazimierza Zagórskiego w Zachęcie w 2005 r.) dotycząca bezpośrednio Konga Belgijskiego, tematyki kolonializmu oraz jego spuścizny. W obu wypadkach Polska okazuje się zaskakującym łącznikiem między Europą Zachodnią i Afryką: "Meandry polskiej myśli są ciekawym terenem dla badań postkolonialnych - zauważa Olga Stanisławska. Historia Polski każe jej oscylować pomiędzy etosem kolonizatorów a etosem kolonizowanych. Historia ta sprawiła zarazem, że polskie spotkanie z dalekimi kulturami rzadko odbywało się w cztery oczy. Jego trzecim ogniwem, rajfurką i przyzwoitką zarazem, pozostawały zwykle instytucje zachodnioeuropejskie. (...) Boniface Mongo-Mboussa, kongijski historyk literatury, i Sami Tchak, pisarz z Togo, zaproszeni przez Instytut Polski do dyskusji o afrykańskich lekturach Jądra ciemności, przywoływali także swoje inspiracje gombrowiczowskie, pomocne we współczesnych rozważaniach o hegemoniach i peryferiach"5. Jeśli wspomnieć jeszcze rolę archiwów w najnowszej historii Polski, wystawa Christine Meisner okaże się właściwą rzeczą we właściwym miejscu.

Christine Meisner, The Present, kurator: Ika Sienkiewicz-Nowacka, Centrum Sztuki Współczesnej, Zamek Ujazdowski, Warszawa, 23.11.07 - 6.01.08. Christine Meisner, rysunek
Christine Meisner, rysunek

  1. 1. Jerzy Jarniewicz, Mgliste aureole Conrada i Coetzee'ego, "Znak" nr 12 (631)/2007, s. 75.
  2. 2. Conrad J., Jądro ciemności, Kraków 2006, s. 11
  3. 3. Reading an Archive: Photography between Labour and Capital
  4. 4. Joseph Conrad i "ciemności" Afryki Środkowej - zapis dyskusji, "Konteksty" 3-4/2007, s. 114.
  5. 5. Olga Stanisławska Na skrzyżowaniu spojrzeń. Polska-Europa-Afryka, "Konteksty" 3-4/2007, s. 107