Triennale w Jokohamie: wielkie, ale mało azjatyckie

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Cerith Wyn Evans, “A=P=P=A=R=I=T=I=O=N”, detal
Cerith Wyn Evans, “A=P=P=A=R=I=T=I=O=N”, detal

Do 30 listopada w Jokohamie, największym portowym mieście Japonii a właściwie dzielnicy Tokio, trwała największa wystawa sztuki współczesnej w tym kraju. Wystawa ogromna, przekrojowa i potencjalnie bardzo ciekawa przez jej lokalizację. Jest to przecież świetna okazja do obejrzenia azjatyckiej kreatywności. Japonia jest fascynująca: i w życiu codziennym i sferze doznań artystycznych widać współistnienie skrajności. Najnowocześniejsza technologiczna sterylność spotyka się z najbardziej uniżonym stosunkiem do tradycji. Niestety, ze względu na uwarunkowania marketingowe (konieczność przyciągnięcia publiczności europejskimi i amerykańskimi nazwiskami) lub/i japoński hermetyzm, kuratorzy (w tym Hans Ulrich Obrist - to też chyba decyzja marketingowa) zaproponowali po prostu świetną wystawę zbiorową sztuki światowej (a raczej wystawę świetnych artystów), która równie dobrze mogłaby odbyć się w Wenecji, Paryżu czy Nowym Jorku.

Jokohama
Jokohama

Poprzednie edycje pod tym względem wyglądały nieco inaczej, wszyscy kuratorzy i dyrektorzy artystyczni byli Japończykami, w poprzedniej edycji (2005) przewodniczył artysta, a nie urzędnik, Tadashi Kawamata.

Tegoroczny dyrektor - Tsutomu Misuzawa (urodzony w Jokohamie specjalista od sztuki niemieckiej i japońskiej, pracujący w Muzeum Sztuki Współczesnej w Kamakurze) - zaproponował poetycki temat TIME CREVASSE (SZCZELINA CZASU). To nośny termin, ale właściwie temat-worek. W katalogu kuratorzy wyjaśniają, że chodzi o „prezentację sztuk performatywnych, bardziej niż o konwencjonalną wystawę dzieł w zwykłej przestrzeni galeryjnej, i tym samym o wydobycie upływu czasu". Faktycznie, część prac to zapis performansów, spektakli tańca, spektakli muzycznych i innych wydarzeń live. Wiele było projekcji czy wręcz filmowych zapisów time-based-arts, sztuk zmiennych w czasie.

Jonathan Meese nadal czeka aż sztuka zawładnie światem. „I am waiting for the day when art gains dictatorship".
Jonathan Meese nadal czeka aż sztuka zawładnie światem. „I am waiting for the day when art gains dictatorship".

Pod względem wpisania się w temat wystawy, traktowany jako unaocznienie rozwoju w czasie, najlepiej chyba wypadł Tino Seghal, który od początku swojej działalności nie pozostawia po sobie „dzieł" a jedynie wrażenia w umysłach i pamięci widzów. W ogrodzie Sankeien, jednej z atrakcji turystycznych Jokohamy (gdzie nieco na wzór Skulptur Projekte w Munster umieszczono kilka realizacji przestrzennych) Seghal przeprowadzał akcję w altanie, a właściwie zrujnowanym pawilonie: codziennie przez okres trwania wystawy, można było tam spotkać całującą się parę. Ciekawa koncept, w którego wykonaniu uczestniczyło sześć par tancerzy, a może przypadkowych zakochanych na romantycznym spacerze?

Samo w sobie przeniesienie choreografii w przestrzeń otwartą nie jest oczywiście niczym nowym.

Min Tanaka od 2004 roku swoje wystąpienia przeprowadza w scenerii natury, w którą nieomal całkowicie się wtapiają, stąd jego realizacje przypominają szamańskie rytuały zaklinania sił przyrody (lub próby lotu Ikara). W czasie tegorocznego Triennale swoje taneczne gesty Tanaka wykonywał w okolicach jednego z budynków wystawowych, ale jego performanse miały miejsce nieregularnie i były niezapowiedziane. Kontekst dla tych działań stanowiły filmowe, archiwalne zapisy japońskich teatrów eksperymentalnych prezentowane w Red Brick Warehouse, jednej z czterech głównych lokalizacji Triennale, odrestaurowanego budynku magazynowego na promenadzie portowej. Jednak dokumentacja nawet tak słynnych spektakli i happeningów jak „Rebellion of the Body" - ojca tańca butoh Tatsumi Hijikaty czy odwiedziny Taj Mahal Travellers w komunach hippisowskich nie mogą równać się z występami na żywo.

Niedźwiedź i Szczur Fischli’ego i Weissa odpoczywają (głęboko oddychając) po długiej transkontynentalnej podróży
Niedźwiedź i Szczur Fischli’ego i Weissa odpoczywają (głęboko oddychając) po długiej transkontynentalnej podróży

Idealnym przykładem azjatycko-europejskiego dialogu, który mógłby stać się znakiem rozpoznawczym Triennale w Jokohamie (gdyby więcej jego przejawów znalazło się w programie) był spektakl Jerome'a Bela „Pitchet Klunchun i ja", pokazywany w ubiegłym roku w Warszawie przez Fundację Laury Palmer, w którym dokonuje się zderzenie tajskich tradycji tanecznych z postmodernistycznym zachodniocentrycznym podejściem do baletu.

Świetnym performerskim (a może raczej post-performerskim) a na pewno spektakularnym dziełem Triennale było „Seventeen less one" Michelangelo Pistoletto. Lustro, od początku kariery tego artysty stanowiące niemal emblemat jego twórczości, tym razem zaistniało w postaci siedmiu ogromnych, oprawionych w zdobne ramy tafli, zwielokrotnione i ustawione na kształt pałacowej sali zwierciadlanej, zostało brutalnie strzaskane za pomocą kilofa. Narzędzie artysta porzucił przed centralnym, jedynym oszczędzonym lustrem. Widz natychmiast przywoływał w wyobraźni ekscytującą chwilę, gdy ten akt spektakularnej destrukcji miał miejsce i marzył o przyjemności, która została mu niecnie podsunięta na myśl.

Michelangelo Pistoletto, „Seventeen less one”
Michelangelo Pistoletto, „Seventeen less one”

Aktywność widza jest również zasugerowana a nawet narzucona przez Mirandę July, popularną artystkę amerykańską, znaną u nas głównie z filmu fabularnego „Ja, ty i wszyscy których znamy". Jej praca, „The Hallway" to wąski korytarz z umieszczonymi na wysokości oczu tablicami z tekstem rozwijającym się w trakcie przemieszczania i zmuszającym widza do zagłębiania się (slalomem) w gąszcz opowiadania, które dotyczy właśnie podążania wąskim korytarzem (pełnym zaskoczeń i dość pesymistycznych olśnień) jako metaforą życia.

Równie genialny w swojej prostocie zabieg zastosował Cerith Wyn Evans (też zaczynał karierę jako filmowiec) w instalacji reagującej na obecność przemieszczających się widzów. Praca "A=P=P=A=R=I=T=I=O=N"(Zjawa) ma postać dość dużego mobilu, złożonego z zawieszonych na różnej wysokości płaskich głośników o różnej średnicy, obudowanych (dla efektu świetlnego) lustrami. Niemal dyskotekowy efekt skontrastowany został z industrialną, elektroniczną muzyką legendarnej grupy Throbbing Gristle, której dźwięki dochodzą do nas ze zmienną siłą, gdy lustrzane koła odsuwają się i przybliżają.

Cerith Wyn Evans, “A=P=P=A=R=I=T=I=O=N”
Cerith Wyn Evans, “A=P=P=A=R=I=T=I=O=N”

Dość ciekawym w kontekście takiej zeuropeizowanej wystawy przykładem poszukiwań na geograficznych marginesach jest udział w Triennale artysty indonezyjskiego Kuswidananto, który w swych humorystycznych instalacjach interaktywnych stosuje najprzeróżniejsze urządzenia takie jak przestarzałe kamery, komputery i elektryczne instrumenty muzyczne. W pracy „Java's Machine Phantasmagoria" zestawił człekokształtne maszyny poprzebierane za kolonialnych żołnierzy. Na pojawiającego się widza reagują one prezentacją swojego wojskowego rynsztunku low-tech.

Kuswidananto, „Java’s Machine Phantasmagoria”
Kuswidananto, „Java’s Machine Phantasmagoria”

Interesującą instalację przedstawiła też Marina Abramović. „Soul Operation Table", to wykonane z plexi, stali i jarzeniówek trzy niby-stoły operacyjne, na których dzięki różnicom w elastyczności materiału na blacie i zmienności kolorów światła można poczuć swoją fizyczność i dzięki temu uświadomić sobie działanie zmysłów, a może i uleczyć duszę.

Na takiej ważnej europejskiej wystawie nie mogło zabraknąć również takich artystów jak Douglas Gordon, Matthew Barney, Philippe Parreno i Rikrijt Tiravanija. Mimo fascynacji Barneya Japonią (zwłaszcza widocznego w „Drawing Restraint") jego instalacja „Guardian of the Veil" jest powrotem do Cremastera 3 i inspiracji Normanem Mailerem i nie nawiązuje w żaden sposób do miejsca prezentacji wystawy.

Stalin i Che, kukiełki z filmu „Baby Marx”, Pablo Reyesa
Stalin i Che, kukiełki z filmu „Baby Marx”, Pablo Reyesa
Stalin i Che, kukiełki z filmu „Baby Marx”, Pablo Reyesa
Stalin i Che, kukiełki z filmu „Baby Marx”, Pablo Reyesa

Pojawili się też klasycy jak Joan Jonas czy Herman Nitch z ogromnymi instalacjami wideo. W sumie na 65 zaprezentowanych artystów (bądź zespołów). jedynie 17 pochodziło z Azji, w tym tylko kilku z Japonii - jak choćby Yoko Ono (performance ostatniego dnia wystawy). Właściwie żadna praca artystów azjatyckich nie zachwyciła.

Jedyny polskim akcentem była praca wideo Yael Bartany „Mary Koszmary" (pokazana wśród ośmiu innych) w umieszczonym na dworcu kolejowym X-Boxie, przenośnej galerii w kształcie kapsuły kosmicznej zaprojektowanej przez włoskiego architekta Didier Fiuzę Faustino i wyprodukowanej przez firmę Hermes.

Mike Kelley jak zwykle zanurza się w mroczne klimaty. Tym razem, w „Candle Lighting Ceremony”  odtwarza neonazistowskie rytuały
Mike Kelley jak zwykle zanurza się w mroczne klimaty. Tym razem, w „Candle Lighting Ceremony” odtwarza neonazistowskie rytuały

Właściwie w sytuacji, gdy doborem artystów zajmowały się - obok Misuzawy, Chińczyka Hu Fanga i Japonki Akiko Miyake - największe autorytety kuratorskie naszej części globu (Hans Ulrich Obrist, Daniel Birnbaum, Beatrix Ruf) nic dziwnego, że tegoroczne Triennale w Jokohamie nie różniło się znacznie od wystaw Biennale Weneckiego i królowało na nim kolonialne europocentryczne spojrzenie. Jaki w takim razie ma to sens dla Europejczyka, który przebył tyle kilometrów by nie doświadczyć niczego nowego, żadnego odkrycia z odległego kontynent? Miejmy nadzieję, że taka prezentacja ma sens przynajmniej dla Japończyków, którzy w sumie rzadko opuszczają swoją wyspę. Skoro najwyraźniej nie istnieje między Europą i Azją przepaść geograficzna, to próbowano wykreować szczelinę w czasie. Raczej bezskutecznie.

Fot. Teijo Pellinen

Yokohama Triennale 2008, 13.09 - 30.11. 2008. http://yokohamatriennale.jp/2008/en
Prezentowane m.in w: Shinko Pier Exhibition Hall, NYK Waterfront Warehouse, Red Brick Warehouse No.1, Senkeien Garden.

Organizatorzy: The Japan Foundation, City of Yokohama, NHK Television, Asahi Shimbun

Jokohama
Jokohama