Ukryte

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Honza Zamojski, Lay down in light, 2008
Honza Zamojski, Lay down in light, 2008

Honza Zamojski, Lay down in light, 2008
Honza Zamojski, Lay down in light, 2008

Po obejrzeniu wystawy Ukryte w zielonogórskim BWA, lekturze towarzyszących jej tekstów i rozmowie z kuratorem Romanem Bromboszczem, jej cel pozostał dla mnie ukryty. O co dokładnie chodziło? Chyba żadne dokładnie nie było tu ważne. Kurator wskazał dwa pola gry: ulice i galerię miejską; prawdopodobnie w międzypolu miały ujawnić się zakładane cechy różnicujące.

Wojciech Wroński, M i ja w szponach życia, 2006
Wojciech Wroński, M i ja w szponach życia, 2006

Ściany małej sali galerii zostały pomalowane na czarno i czerwono (czyżby anarchistyczno rewolucyjnie?) tak, by odejść od modelu white cube. Na jednej z nich kurator powiesił swoją pracę: duży wykrzyknik oblepiony nieczytelnymi wlepkami i zamalowany na srebrno. Wspomniał ponadto, że nawiązuje on do poezji konkretnej. Pochodzący od kuratora obiekt prawdopodobnie skrywa klucz do całego przedsięwzięcia. Prywatnie uwielbiam wykrzyknik, srebrny kolor i nalepki, zwłaszcza, gdy odchodzą. Tym razem uwielbienie nie wystarcza, przeczuwam skomplikowaną grę znaczeń. Wykrzyknik, w przeciwieństwie do swojego kolegi znaku zapytania, nie jest tak etycznie silny, by można go było przykładać gdziekolwiek. Potrzebuje zdania, które może kończyć lub jakiejś ramy, jak na opakowaniach leków, gdzie w znaku ostrzegawczym denotuje zakaz prowadzenia pojazdów. Rewolucyjne tło, na którym się znajduje i często przywoływane przez kuratora kategorie marksowskie, kierują uwagę oglądającego w stronę hermeneutyki podejrzeń; powodują, że srebrna farba wykrzyknika zdaje się tracić swój blask, nie może już olśniewać, jedynie skrywa pod swoją fałszywą wartością to, co cenniejsze. Po zdarciu farby zostałyby jedynie ślady wlepek i sam znak: taki zestaw przypomina mi pewną pracę z Beautiful Losers - wystawy, z którą musi się zmierzyć każdy kurator wywołujący street art. Praca, o której pomyślałem, to robot zbudowany przez Josha Lazcano i Barrego McGee, figura stereotypowego graficiarza w szerokich spodniach i puszką w ręce, jakby przyłapanego w trakcie malowania na ścianie galerii słowa „amaze" - w tym markowanym geście znika wszystko, co zdumiewające. Amerykańska wystawa, którą gościliśmy w Polsce (Muzeum Sztuki w Łodzi, 1.06-26.07.2007), była dla mnie historycznym raportem zamknięcia, świadectwem końca pokoleniowego momentu. Ukryte w pewnym sensie jest kolejną wystawą poszukującą jakiejś ożywiającej siły street artu; jak poprzednie nie dotyka istotnych wątków, jak zanik undergroundu czy utrata aury zachowań anarchistycznych. Tym razem o twórczość uliczną upomniano się w celu „inwencji sytuacji". Trudno powiedzieć, jaki miał to być sytuacjonizm. Może taki sprzed epoki społeczeństwa naddatku, które wszystko przemienia w handlowalny znak (jak stało się z wizerunkami Andre the Giant z podpisem Obey: początkowo była to subwersywna praktyka wymierzona w rynek), a może po prostu radosna twórczość, w jakiej artyści dążą do danego efektu tylko po to, by zobaczyć jak będzie wyglądał, co nostalgicznie wspominają właściciele promującej street art Alleged Gallery. Jeżeli miałbym pokusić się o rekonstrukcję narracji budowanej przez tę wystawę, to będzie to banał w stylu: ulica jest kopalnią tematów.

Tajemny zeszyt Wojtusia W.
Tajemny zeszyt Wojtusia W.

Wojciech Wroński, M(lenina) się rozchwiała i odleciała...
Wojciech Wroński

Zielonogórskie poszukiwanie ukrytych wymiarów ratują prace ciekawych artystów. Najlepiej mglistym tematem ścierania się porządków ulicy i galerii posłużył się Honza Zamojski. Potraktował go jako ramę dla prostej, ale ciekawej historii. Badając miasto spotkał małego psa, zwierzę podążało za artystą obszczekując go. Honza podjął wyzwanie i skierował na nieludzkiego mieszkańca miasta obiektyw kamery. Potem krótki, zapętlony film ze szczekającym psem wyświetlił na akwarium z rybkami, stałej dekoracji biura BWA. Sfilmowanie psa jest gestem o pewnych konsekwencjach: zaproszeniem czy raczej odpowiedzią na nie (to czworonóg zainicjował ten swoisty dialog), pozytywną ewaluacją, przekształceniem zwierzęcia w znak, uznaniem go za wystarczająco wartościowe i znaczące, by mogło stać się kompletnym bohaterem sztuki. Zamiast stanąć oko w oko z psem, artysta ukrył się za kamerą, uchylił się od odpowiedzi na pytanie: jak patrzeć na psa? Przekazał je widzom. Podpowiedź, że nie jest to pozorne i całkiem błahe pytanie daje nam akwarium, zestawienie ujawnia komplikacje. Jednocześnie widzimy bezpańskiego psa -zwierze samo w sobie, i rybki w sztucznym środowisku - kulturowy konstrukt zwierzęcia. Obrazy nakładają się na siebie, status zwierząt zostaje ujawniony jako podwójny. Świadomi tego musimy podjąć decyzje, na co patrzymy: na autonomiczny byt czy na coś, co stworzyliśmy i co powinno spełniać nasze oczekiwania - skrajnym przykładem będą tu wystawy zwierząt rasowych. W kontakcie ze zwierzętami doświadczamy rozdwojenia: jednocześnie chcemy traktować je humanitarnie, jako podmiot życia, w istocie takiego, jak ludzkie, z drugiej strony nasz wzrok i działania uprzedmiotawiają je, np. w formie dekoracji lub materiału biologicznego. Gdy hierarchiczna wizja świata straciła swoją legitymację i została zastąpiona przez ekologiczną, nieludzcy mieszkańcy Ziemi winni zostać wyposażeni w swoje prawa, a ich egzekucja zaczyna się w naszym spojrzeniu (instancji władzy). Niezmiennie zaskakujące jest to, jak dzięki intuicji i otwarciu się na wydarzenie można trafić na poważny problem. Wiem, że postmodernistyczna filozofia zwierząt jest Zamojskiemu obca, jednak w małej pracy potrafi wychwycić jej główny węzeł.

Wojciech Wroński, Mdtw who are You 2006
Wojciech Wroński, Mdtw who are You, 2006

Instalacje site specific są znakiem firmowym Macieja Kuraka, ulubioną metodą przeskalowanie. Jego prace zwykle nie rzucają się w oczy, spokojnie czekają na reakcje osoby, w której polu widzenia się znajdą. Kurak zdaje się być niezainteresowany robieniem czegoś, co nazywa się sztuką. Przedkłada zabawę z percepcją kogokolwiek nad spełnianie oczekiwań wyrobionej publiczności, wrażenie ponad uzasadnienia, relacje powstające w danej przestrzeni woli zamiast lawiny kontekstów. Jego absurdalne obiekty wskazują na równie absurdalny charakter rzeczywistości, w jakiej się pojawiają. Zmniejszony blok udawał, że jest całkiem dobry dla jednej osoby, tak, jak prawdziwe osiedle udaje, że jest dobre dla swoich mieszkańców. W zielonogórskiej realizacji Kuraka pojawia się częsty w jego dotychczasowych działaniach wątek PRL-u: artysta traktuje go jako metonimię dzisiejszej Polski i metaforę niepowodzeń projektu modernistycznego, czego realny socjalizm był parodią. Supernowoczesna racjonalna rzeczywistość, w jakiej żyjemy, jest również koślawym systemem, a jej paradoksy są ulubionym tematem zabaw Macieja Kuraka i Pascale Héliot - współautorki pokazywanej na Ukryte. Akcje miejskie realizacji. W dniu święta 22. lipca w 2008 roku, artyści użyli starej, pokomunistycznej tablicy, by wywiesić na niej nowe kapitalistyczne postulaty: stary nośnik i poetyka partyjnej propagandy obnażały autodestrukcyjną ideologię konsumeryzmu. Tym razem duet zbudował papierowy samolot - olbrzymi model takiego, jakim jeszcze przed pojawieniem się telefonów komórkowych wysyłano sobie krótkie wiadomości tekstowe na nudnych lekcjach. Obie prace pokazują wiarę w możliwość i sens sztuki jako nośnika informacji; oba wehikuły przekazu pochodzą z przeszłości, są tanie, nie próbują nawet konkurować z nowoczesnymi mediami, są wyraźnie nostalgiczne. Samolot z napisem „wszędzie bezgustnie" ląduje na mieszkalnym bloku czy zielonogórskim BWA bądź atakuje te budynki poddane rewitalizującemu zabiegowi ocieplania. Przy okazji tynkowania wielkiej płyty, osiedla przyozdabiane są kolorowymi tynkami, jakość zamieszkiwania zmienia się nieznacznie, jednak wszystko wygląda bajecznie lub „bieliźnianie" jak twierdzą niektórzy. Samolot jest protestem przeciwko mizerii tych działań, powtarzaniu tych samych błędów, równaniu do dołu. Zamiast szarych osiedli mamy teraz równie monotonne, pastelowe i jeśli w czasach PRL-u pojawiały się jeszcze ślady myślenia plastycznego, dzisiaj decyzje podejmowane są bez uwzględniania jakiegokolwiek namysłu estetycznego. Praca w i o przestrzeni publicznej, wzruszająco delikatna i syzyfowa.

Wojciech Gilewicz, Shanghai, 2008
Wojciech Gilewicz, Shanghai, 2008

Kolejnym z biorących udział w projekcie artystów jest stuprocentowy streetowiec Resco. Jego prace zniknęły niemal tak szybko, jak się pojawiły. Na głównej alei miasta pozostawił dziwne obiekty z pianki montażowej: jeden wylewał się z automatu z napojami, drugi, przypominający worki mosznowe ściskane przez dłoń manekina, wychodził z pnia najbrzydszego drzewa na ulicy. Pianki zostały pomalowane na intensywny różowy kolor, nie taki dla dziewczynek, taki dla amatorów rave`u, mocno podbijający doznanie. Przestrzeń publiczna i jej nadzorcy nie przepadają za tym kolorem, zwłaszcza, gdy przybiera niepokojące formy. Podobnie brzydką pracę nieznanego artysty/wandala pamiętam ze Sculpture Park na ostatnim biennale w Berlinie - samozwańcza rzeźba została wtedy szybko usunięta w asyście policji; obiekty Resco zniknęły w tajemniczych okolicznościach. Jeszcze mocniejszą pracą tego artysty ulicy było przemalowywanie psich odchodów na ten sam różowy kolor: szyderstwo i bezpardonowy atak na brzydotę naszych miast, w jakże radosnym odcieniu różu.

od lewej prace: GORO, Romana Bromboszcza, Wojciecha Gilewicza
od lewej prace: GORO, Romana Bromboszcza, Wojciecha Gilewicza
GORO,bez tytułu, 2008
GORO, bez tytułu, 2008

Najlepiej do tytułu Ukryte pasuje to, co robi Wojciech Gilewicz. W Zielonej Górze rozwija swój cykl iluzjonistycznych płócien powtarzających i zasłaniających płaskie fragmenty w przestrzeni miasta. Tym razem pokazuje film nakręcony w Chinach. Widzimy na nim artystę pracującego ze śmietniskiem. Dostraja on swoją wrażliwość do najniższego przejawu miejskiej obrazowości tak, jak wcześniej na zastane szczegóły nakłada swoje identyczne z nimi obrazy. Ten sam projekt powtarzany w kolejnych miejscach zyskuje wymiar etnograficzny, ujawnia pęknięcia w tkance miejskiej: wcześniej Nowy Jork, teraz Szanghaj. Co ciekawe, na ostatnim filmie pojawia się postać bezdomnego, obywatela trzeciego świata ukrywającego się wewnątrz pierwszego: razem z artystą „żerują" na jednym rumowisku. Zrównanie statusu artysty i osoby zmarginalizowanej było tutaj przypadkowe, naturalne w tym miejscu, nienastawione na efekt pozwalający przypiąć sobie etykietę zaangażowania społecznego, jakże piękniejsze od wszystkich akcji Santiago Sierry i jemu podobnych.

GORO - detal
GORO - detal

Obok filmu, w przestrzeni BWA odnajdziemy zbiory znalezionych obiektów autorstwa Wojciecha Wrońskiego. To hybrydy zbudowane z zabawek: kobaltowy jaszczur-piłkarz wznoszący w górę dwa całujące się ptaszki, skrzynka na listy „czarna skrzynka frakcyjnego miasta", oryginalny pamiętnik artysty z czasów dzieciństwa, stara gazeta streetwear'owa i wydany przez Wrońskiego katalog markowych ubrań ze sklepów z używaną odzieżą „Nowy wspaniały świat". Do tego wszystkiego dołączono obraz, na którym Nam Jun Paik symbolicznie walczy z Batmanem. W sąsiedztwie wiszą płótna Małgorzaty Maciaszek. Na jednym z nich widzimy utrzymaną w brazylijskich żółto-zielonych kolorach, odbitą od szablonu postać Matki Boskiej z twarzą Myszki Miki. Równie krótkie skojarzenie pamiętam ze straganu pod sanktuarium w Licheniu: tam w formie najwulgarniejszej sztuki sakralnej ujawnia się figura Maryi z twarzą Grażyny Torbickiej - przedstawienie subtelniejsze i chyba znacznie celniejsze. W przestrzeni galeryjnej pojawiła się również street'owa GORO - ustawiła tu pokryte farbą patyki, które „zmieniają się w szturmowców infekujących rzeczywistość nieoczekiwanym komunikatem", jak sama o nich pisze. Podobne zagościły na ulicach Zielonej Góry. Jest jeszcze inna realizacja GORO, tym razem namalowana na ścianie galerii, oraz obraz Maciaszek przedstawiający wlepki. Dzięki tym pracom trudno oprzeć się wrażeniu, że między artystą profesjonalnym a niedzielnym jest taka różnica, jak między medalem olimpijskim, a takim z paraolimpiady - zresztą, równie ważnej.

Ukryte. Akcje miejskie, BWA Zielona Góra 7-30.11.2008; artyści: Goro, Wojtek Wroński, Radek Szlaga, Honza Zamojski, Małgorzata Dawidek-Gryglicka, Resco, Małgorzata Maciaszek, Roman Bromboszcz, Wojciech Gilewicz, Pascale Heliot i Maciej Kurak; kurator: Roman Bromboszcz.

 Fotografie dzięki uprzejmości autora, artystów i galerii.

Małgorzata Maciaszek, "Wlepowisko", 2008 i Wojciech Wroński, "Nam Jun Paik vs. Batman"
Małgorzata Maciaszek, Wlepowisko, 2008 i Wojciech Wroński, Nam June Paik vs. Batman

Wojciech Wroński, "Nam Jun Paik vs. Batman"
Wojciech Wroński, Nam June Paik vs. Batman

Pascale Heliot, Maciej Kurak, Kolorolot, 2008
Pascale Heliot, Maciej Kurak, Kolorolot, 2008

Małgorzata Maciaszek, bez tytułu, 2007
Małgorzata Maciaszek, bez tytułu, 2007

Nieznany sprawca, BB5
Nieznany sprawca, BB5