InSPIRACJE granicznych pytań

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

InSPIRACJE rozwijają skrzydła. Ta szczecińska impreza, która wykiełkowała z niewielkiego festiwalu fotografii powołanego zaledwie cztery lata temu przez artystę i animatora kultury Keda Olszewskiego oraz stowarzyszenie Make It Funky Production, z edycji na edycję coraz bardziej umacnia swoją pozycję i rozszerza swoją formułę, prezentując szeroki wachlarz działań z obszaru kultury wizualnej. W tym roku można było na nim oglądać realizacje ponad pięćdziesięciu artystów i grup artystycznych, a wśród nich takie "okręty flagowe", jak chociażby Libera, Kozyra, Żmijewski czy Sawicka. Na większość owych mainstreamowych nazwisk można było natknąć się na prezentowanej na Zamku Książąt Pomorskich, kuratorowanej przez Jarosława Lubiaka, Kamila Kuskowskiego i Zbigniewa Sejwę wystawie Poza dobrem i złem, będącej swoistym ukoronowaniem festiwalu.

Piotr Kurka, Nikogo nie brak, 2004
Piotr Kurka, Nikogo nie brak, 2004

Podobnie jak w poprzednich edycjach, tegoroczne InSPIRACJE ogniskowały się wokół tematu przewodniego - tym razem była to relacja pomiędzy pojęciami sacrum i profanum. I jak zawsze w podobnych sytuacjach, dążenia do zamknięcia dużego, wielowątkowego festiwalu w jedno- lub dwuwyrazowej formule generują problemy w uchwyceniu ogromu możliwych interpretacji, skojarzeń, tematów głównych i pobocznych, jakie pojawiają się przy okazji choćby powierzchownej próby ogarnięcia podejmowanej problematykę. Podobnie jak w ubiegłym roku, kiedy kluczowym pojęciem InSPIRACJI uczyniono taki temat-rzekę, jakim jest pamięć, tematyka tegorocznej edycji nastręczała niezliczonych problemów, wynikających chociażby z samej genezy wieloznacznego i głęboko ambiwalentnego pojęcia sacrum. Takie ambiwalencje można uznać za wyzwanie, ale i za kluczową przeszkodę w stworzeniu projektu problemowego. Skoro kulturowo-antropologiczna rozpiętość tego terminu sięga od ludowej pobożności, poprzez ekstatyczną religijność mistyków, na generującej wykluczenie sakralnej nieczystości kończąc, skoro do tego zestawu dołączmy takie wątki poboczne, jak sacrum sztuki, sacrum dzieciństwa, sacrum ciała etc., skoro wreszcie wszystko to, co pojęciem sacrum żadną miarą określić nie można, dopełniamy kontrastowym terminem profanum, dochodzimy do konstatacji, że w tym pojęciowym worze może znaleźć się (prawie?) wszystko. To zresztą problem większości przeglądów i festiwali, na których ogrom prezentowanych działań rodzi dążenie do uporządkowania chaosu, zamknięcia projektu w ramach bardziej lub mniej trafnie dobranego pojęcia-klucza. Fakt, że w przypadku InSPIRACJI owe ograniczenie tematyczne tak nie raziło, wynika najpewniej z rezygnacji z tzw. wystawy problemowej (wyjątek stanowi tu wspomniana wystawa Lubiaka, Kuskowskiego i Sejwy), a skupieniu się na mniejszych, indywidualnych pokazach, nie roszczących sobie prawa do wyczerpania podejmowanego tematu. W rezultacie otrzymujemy nie tyle jeden, spójny projekt, co wiele pokazów indywidualnych - przy takim stopniu ogólności tematyki działa to zdecydowanie na korzyść festiwalu.

Co nie znaczy, że wśród tym ostatnich brakowało realizacji podejmujących temat w sposób sztampowy, oparty na oczywistych skojarzeniach. Wytarta już ze świeżości (czy kiedykolwiek ją posiadała?) postmodernistyczna ironia, żonglująca zdewaluowanymi pojęciami narosłymi wokół tematyki religijności, zaowocowała takimi realizacjami, jak przeładowane natrętną symboliką prace Doro Breger czy ociekające kiczem (celowym, oczywiście) realizacje Natalii Turczyńskiej. Co najmniej kilka wystaw zasługiwało jednak na uwagę. Konceptualna realizacja Agnieszki Chojnackiej Początek składała się z wyglądających niemal identycznie dwóch czarnych płaszczyzn. Artystka uzyskała ten efekt poprzez wielokrotne nanoszenie na powierzchnię papieru całości tekstów dwóch kanoniczych dla współczesnej kultury tekstów wyjaśniających genezę wszechświata - biblijnej Genesis oraz Big Bang. The origin of the Universe Simona Singh'a. W efekcie pokrywania płaszczyzn kolejnymi warstwami tuszu, stają się one jednolitymi czarnymi plamami, na których rozróżnienie świętej księgi żydów i chrześcijan od "biblii" racjonalizmu staje się niemożliwe. Antytetyczność skrajnych koncepcji początku, a tym samym istoty wszechświata, zostaje w przewrotny sposób zniesiona, a widz skonfrontowany zostaje z minimalistycznymi czarnymi lustrami, z których oba w równym stopniu zbliżają i oddalają od Tajemnicy.

Michał Stachyra, Pożegnanie, 2007
Michał Stachyra, Pożegnanie, 2007

Zaskakująco świeżo zabrzmiało na festiwalu także Pożegnanie Michała Stachyry, znane warszawskim widzom z konkursu Spojrzenia Deutsche Banku. Siła jego oddziaływania na InSPIRACJACH uświadamia kluczowe znaczenie miejsca i kontekstu, w jakim prezentowana jest praca. Figura martwego Saddama, ułożona na katafalku, wśród wieńców i świec, w Zachęcie wyglądała groteskowo. W Szczecinie, prezentowana w podziemiach Domu Grabarza, na terenie, gdzie dawniej znajdował się cmentarz, nabrała całkiem innego wydźwięku. Mieszczący się w Domku klub Storrady bardziej przypominał prywatny dom niż galerię sztuki, a otwarcie przywodziło na myśl raczej prawdziwą stypę niż wernisaż. W konsekwencji efekt absurdu, jaki generowała praca na warszawskich salonach, zastąpiła traktowana całkiem serio atmosfera sacrum śmierci.

Przy okazji tego pobieżnego przeglądu festiwalu warto zestawić dwie wystawy, które podejmują poniekąd zbieżną problematykę - sprofanowany poprzez traumatyczne wspomnienia obszar dzieciństwa - ale robią to ze skrajnie różnej perspektywy. Pierwsza z nich to poruszające realizacje Piotra Kurki "Bez tytułu" i Nigdy nikogo nie brak prezentowane w salach Klubu 13 Muz, druga - prace Zabawy z bronią Joanny Wróblewskiej i Ściana płaczu Anny Cygańczyk anektujące jedną z przestronnych sal Zamku Książąt Pomorskich. Prace Kurki to zatopione w mrocznej, onirycznej atmosferze wideo i instalacja, ukazująca zlepionego z setek szklanych kulek chłopca na rowerze, skierowanego w stronę czegoś, co przypomina rozpadającą się psią budę. Natomiast realizacje Wróblewskiej i Cygańczyk to sztuka o zacięciu socjologicznym. Fotografie z cyklu Zabawy z bronią prezentują ręcznie uszyte zabawki będące kopiami pistoletów, karabinów i noży. Ich miękkość i przytulność stoi w jawnej sprzeczności z przeznaczeniem przedmiotów, na których obraz i podobieństwo zostały wykonane. Ściana płaczu składa się z kilkuset małych obrazków, na których czerwoną farbą wypisane zostały teksty pochodzące z gazet, mówiące o przemocy wobec dzieci ("7-latnia Grażynka zgwałcona i uduszona", "2,5 latek nafaszerowany amfetaminą przez ojca", "Wycieńczony 6-latek ukrywał się w krzakach. Matka dziecka w tym czasie piła alkohol z przygodnie poznanymi mężczyznami").

Anna Cygańczyk, Ściana płaczu, 2007
Anna Cygańczyk, Ściana płaczu, 2007

Prace Kurki wydobywane były za pomocą punktowego światła z niemal całkowitej ciemności, realizacje Wróblewskiej i Cygańczyk prezentowano w dużej, rzęsiście oświetlonej sali. Drobiazg, ale znaczący. Obie prezentacje ukazują bowiem biegunowo różną optykę mówienia o mrocznych wydarzeniach, kształtujących obraz dzieciństwa. Tam, gdzie Kurka operuje niedopowiedzeniem, tajemnicą, wydobywając na powierzchnię jedynie część znaczeń, Wróblewska i Cygańczyk epatują dosłownością telewizyjnego reportażu (nie bez przyczyny praca tej pierwszej nawiązuje do oskarżanego o demagogię filmu Michaela Moore'a). "Ściana płaczu wpisuje się w kontekst sztuki krytycznej" - czytamy w tekście wprowadzającym. "Sztuka krytyczna" to dziś słowo-wytrych, które przylepia się do wszelkich działań podejmujących tematykę społeczną - przemoc w rodzinie, siła oddziaływania mediów, problem cielesności etc. Oddajmy jednak głos czołowemu artyście rewolucyjnemu III (lub IV, zdaniem Leszkowicza) RP: "Sztuka może przestać twierdzić uparcie, że dawane przez nią odpowiedzi są pytaniami. [...] Zmiana może nastąpić poprzez redefinicję statusu wypowiedzi sztuki - doklejony na końcu znak zapytania kamufluje faktyczny status stwierdzeń" - pisał Artur Żmijewski. Tam, gdzie Kurka zadaje pytanie, ukazując dziecięce nogi wystające spomiędzy nadrzecznych traw, Cygańczyk odpowiada: "Dwunastolatek popełnił samobójstwo. Przyczyną były problemy w szkole, napisał w liście pożegnalnym". Albo inaczej: "Małego, ufnego chłopca zabił w maju kochanek jego matki. Odebrał go z przedszkola, poszli nad Wisłę. Tam utopił Michałka". Wersji może być więcej, każda jednak przykrojona do oczekiwań czytelnika wysokonakładowych tygodników. Każdy skutek ma swoją przyczynę - socjalizacja do przemocy, alkohol, narkotyki, rozpad więzi międzyludzkich, uzależnienie od telewizji i gier komputerowych. Wszystko jest jasne, tu nie ma potrzeby doklejania znaku zapytania. To prawda - każde dzieło sztuki jest odpowiedzią. Ale niektóre są nimi bardziej niż inne.

Swoistym ukoronowaniem tegorocznych InSPIRACJI była wspominana na początku wystawa Poza dobrem a złem. Jeszcze kilka lat temu skandal byłby murowany - dziś to już w przeważającej mierze przegląd klasyków: znane prace Sawickiej (Obiecanki cacanki, Uciekaj, Zero przyjemności), Mamzety (Blizna po matce, To nie jest muszelka) i Libery (Łóżeczko porodowe dla dziewczynek) plus Kozyra z pochodzącym z najnowszego cyklu filmem W hołdzie Glorii Viagrze. A oprócz tego kilkanaście innych prac bardziej lub mniej znanych artystów podejmujących kwestię relacji pomiędzy dobrem a złem, a raczej ukazujących problematyczność jednoznacznego rozgraniczenia tych tradycyjnie antytetycznych kategorii. Wystawy nie można potraktować jako przeglądu realizacji beznamiętnie konstatujących stan moralnego relatywizmu, tak jak sugeruje to nietzscheański tytuł pokazu. Stykamy się tu bowiem nie tylko z prostym zniesieniem antytezy dobro-zło (choć i takich prac nie brakuje), ale ukazaniem starcia tych pozornie niewzruszonych pojęć, ich etycznego uwikłania zachodzącego już na poziomie elementarnych paradygmatów. Zło udomowione, oswojone, ukazujące "ludzką twarz", skrywające się za parawanem uśmiechu, przyjaznych gestów, prozy życia, estetyki. Dobro represyjne, noszące w swoim zarodku symptomy moralnego zepsucia, obłudy, okrucieństwa. Jeszcze dobro czy już "dobro"? "Czy twój umysł jest pełen dobroci?" - pyta tuż przy wejściu Elżbieta Jabłońska. Bohater pracy Pawła Kaszczyńskiego - klęczący przy ołtarzu młody chuligan, któremu czuła ręka (matki? babki?) obszyła szydełkowym ściegiem czarną chustę, tworząc z niej gustowny ołtarzowy obrusik - nie miałby zapewne wątpliwości. Byle tylko jego kij bejsbolowy opatrzono odpowiednio rozgrzeszającym napisem ("INRI" Marty Pszonak). A sympatyczny mały chłopiec "zapalający" stojącą na okrągłym dywaniku lampkę w kształcie grzyba atomowego (Pokojowe historie-Little Boy Olafa Brzeskiego)?

Olaf Brzeski, Pokojowe historie-Little Boy
Olaf Brzeski, Pokojowe historie-Little Boy

Czy wysłannik zła, niosący śmierć milionów ludzi, może nosić tak niewinne, wręcz pieszczotliwe przezwisko? Nie sposób też żywić antypatii do domniemanego lokatora słodkiego becika, dopóki nie zadamy sobie trudu przyjrzenia się, co właściwie Aleksandra Ska wyszyła złotą nitką na jego powierzchni. Kto w nim właściwie sypia? Może to tylko zwykły śmiertelnik w pierwszych tygodniach życia, którego atawistyczne, zwierzęce, utożsamiane ze złem skłonności zostaną wkrótce wepchnięte do podświadomości drogą uporczywej socjalizacji (czytaj: wytrenowania do dobra?). "Wróg się rodzi" - nie pozostawia wątpliwości komunikat Huberta Czerepoka. Tylko czyj wróg? A może to nie ma znaczenia? W wyświetlanym obok filmie (Terminator 4) Czerepok zestawia fragmenty walk Terminatora ze śmiertelnymi wrogami. Sposób, w jaki zmontowane są sceny, nie pozwala jednak odgadnąć, czy mamy do czynienia z bohaterem z pierwszej części filmu, kiedy występował on jako postać negatywna, czy w drugiej, w której powraca w roli obiektu pozytywnego. Skrajny relatywizm, czy wręcz cyniczna demagogia Czerepoka, ukazującego dobro i zło jako komplementarne pierwiastki przeplatające się w wizualnym spektaklu teraźniejszości, zdaje się przecinać gordyjski węzeł etycznych dociekań. Czy rzeczywiście? Nie tylko na tej wystawie uderza łatwość (bezrefleksyjność?), z jaką artyści zderzają symbole. Kolejny przykład? Hymn kościelny + stojące na półkach w supermarkecie butelki wody mineralnej = komercjalizacja religii (Alleluja, Alleluja Pawła Hajncela). No cóż, porywając się na tak ciężki temat nietrudno otrzeć się o banał. Tym bardziej cieszy oderwanie się od sztampy. Godność Wojciecha Dudy to po prostu napis "DIGNITAS" ułożony z powyginanych kul inwalidzkich. Praca nawiązuje do działalności kontrowersyjnego stowarzyszenia Dignitas, którego celem jest pomaganie w samobójstwie osobom, które wyrażają chęć rozstania się ze światem. Tu nie ma miejsca na puszczanie oka do widza, zabawę w miałki relatywizm - choć to właśnie o relatywizm moralny bywa oskarżane szwajcarskie stowarzyszenie.

Wojciech Duda, Godność, 2008
Wojciech Duda, Godność, 2008

Nasuwające się pytania mają charakter graniczny: czy życie jest absolutnie najwyższą wartością, nawet kosztem trudnego do zniesienia cierpienia? kto posiada prawo do ustalania takich priorytetów? czy wolna jednostka ludzka ma moralne prawo decydowania o swoim losie gdy w grę wchodzi samo jego istnienie? Prawo do życia jest podstawowym, niezbywalnym prawem każdej jednostki ludzkiej - czy jednak prawo oznacza to samo co obowiązek? Podobnego podważenia ustalonych rozgraniczeń na działalność "z natury dobrą" i "z natury złą" dokonują Tatiana Czekalska i Leszek Golec w pracy Homo Anobium. Św. Franciszek. 100% rzeźby 1680-1985. Jest to w zasadzie ready made, jeśli uznać działalność siedemnastowiecznego artysty jako jedynie preludium do tego, co nastąpiło przez następne trzy stulecia. Ręka pobożnego rzeźbiarza nie była bowiem jedynym źródłem ingerencji twórczej, jakiej doczekała się drewniana figura świętego. Jej naznaczona piętnem czasu forma to w znacznym stopniu efekt niestrudzonej pracy pospolitego robaka - kołatka domowego - wgryzającego się w podatne drewno. Abstrakcyjne wzory przecinające ukształtowaną ludzką dłonią bryłę drewna składają się na końcowy efekt wystawionego w galerii artefaktu. Tym samym na jednym poziomie postawiona zostaje działalność artysty i działanie toczącego jego dzieło robaka. Twórczość, kojarzona z aspektem życiodajnym, a więc per se pozytywnym, pozbawiona zostaje tym samym swojego immunitetu. Zestawiona z pozornie przeciwstawną jej destrukcją, traktowaną jako naturalne jej uzupełnienie, włączona zostaje w odwieczny rytm koła życia/śmierci, wyłamujący się z ustalonego apriorycznie rozróżnienia na dobro i zło.

Na ile takie rozróżnienia mają dziś racje bytu, zależy od tego jak pojmować będziemy i dobro, i zło. Temat jest grząski, nietrudno więc o popadnięcie w pułapkę dogmatyzmów - jednego straszącego gębą konserwatyzmu, drugiego - wykrzywioną miną cynizmu. Pozostaje pytanie: czy na pewno pierwszy jest bardziej niebezpieczny?

InSPIRACJE; Klub 13 Muz, Zamek Książąt Pomorskich, Officyna, Galeria Fotart, Galeria Amfilada, Brama Jazz Cafe, Klub Storrady, Galeria 111, Galera West Ende, Książnica Pomorska, Galeria ZPAP, schron pod dworcem, Galeria Bezdomna; Szczecin, 2008 13-16.03. 2008.

Prace Pawła Kaszczyńskiego
Prace Pawła Kaszczyńskiego