W zaciemnionej galeryjnej sali galerii Foksal oślepia nas żarówka. Zapala się i gaśnie w takt bicia serca, widz słyszy miarowe, głuche uderzenia - nagranie bijącego serca Christiana Boltanskiego.
Autoportret artysty? Patetyczny gest? Pomysł prosty, niemal banalny, zaskakujący dosłownością, a jednak w tym tkwi jego siła.
Aranżacja przestrzeni jest minimalistyczna: u wejścia do zaciemnionego galeryjnego korytarza prowadzącego do sali z migającą żarówką zawieszona jest tkanina stanowiąca ekran, na którym wyświetlane są czarno-białe zdjęcia Boltanskiego - widzimy twarz chłopca, młodego i dojrzałego mężczyzny zwróconą ku nam en face.
Nagranie bijącego serca jest znakiem życia - odwiecznej pulsacji, rytmu. Wydawać by się mogło, że pracę "Serce/Le Coeur" odczytać można jako po prostu afirmację życia, rozbłyski żarówki zsynchronizowane z rytmem uderzeń serca jako znak fascynacji energią życiową, biologicznym wymiarem naszej egzystencji.
Podobna instalacja prezentowana była na wystawie Rafaele Lozano-Hemmera w pawilonie meksykańskim na Biennale Weneckim w 2007 r.: zwiedzający mogli za pomocą odpowiedniej aparatury zsynchronizować z własnym pulsem miganie jednego z dziesiątek świateł zainstalowanych w jednej sali i stworzyć swój własny "świetlny, energetyczny autoportret". Była to jednak interaktywna akcja rozgrywająca się na żywo, w teraźniejszości.
W pracy "Le Coeur" Boltanskiego jest inaczej. Dokonanie w pewnym momencie nagrania głosu czy bicia serca - przenosi je w przestrzeń archiwalną, należy już do przeszłości. Impuls archiwalny sprawia, że jeżeli coś znajduje się w archiwum, przechodzi do innej rzeczywistości i sfery wspomnień. Nagranie można odtwarzać w dowolnym momencie. Praca ta po raz pierwszy była prezentowana na wystawie "Christian Boltanski. Prendre la parole" w Marian Goodman Gallery w Paryżu w 2005 roku, z którą stale współpracuje artysta. To afirmujące życie ekspresyjne dzieło jest jednocześnie pracą o przemijaniu. Uderzenia serca nieubłaganie odmierzają czas, podobnie jak głos Romana Opałki miarowo odliczający cyfry na jego "Obrazach liczonych". Boltanski stwierdza: Towarzyszy mi pewna nieustająca obsesja, wracają te same tematy: dzieciństwo, umarłe dzieciństwo, okrucieństwo, wojna, dobro, zło. To są wszystko moje tematy"1. Widz na jego wystawach jest zagubiony w archiwum przeszłości, w krainie umarłych, wśród niepokojących rekwizytów: ogląda fotografie ludzi którzy odeszli lub zaginęli, często fotografie dzieci. Nie chodzi tu tylko o śmierć w wymiarze biologicznym. Artysta poprzez swoje prace mówi również o przemijaniu pamięci o ludziach i śmierci dzieciństwa i marzeń, które giną w zderzeniu z prozaiczną rzeczywistością.
W czasie pobytu w Warszawie Boltanski przedstawił 23.02.2008r. w historycznym budynku Reduty w Warszawie kilkugodzinny performance "Póki my żyjemy", przygotowany wspólnie z zaprzyjaźnionymi z nim francuskimi artystami. Scenografię do tego widowiska stworzyli Jean Kalman i Angelika Markul, muzykę skomponował Franck Krawczyk. Budynek Reduty to ocalona przedwojenna siedziba Banku Polskiego, w czasie Powstania Warszawskiego miejsce zaciętych walk. Częściowo zrujnowane i zazwyczaj puste miejsce "ożyło" na kilka godzin za sprawą pokazu Christiana Boltanskiego oraz obecności widzów, którzy stali się uczestnikami zdarzenia. Pokaz nie dotyczył konkretnego historycznego wydarzenia, nie było w nim właściwie akcji. To raczej efemeryczna wizja, niepokojący sen. Sale budynku wypełniła mgła i silne białe światło, a przestrzeń podzielona została rozwieszonymi kurtynami z przezroczystej folii. Ktoś grał na akordeonie jakby rozciągając w czasie pojedyncze dźwięki, dochodził skądś cichy śpiew pieśni patriotycznej "Szara piechota". To swoisty ukłon w stronę twórczości Kantora, przypomnienie spektaklu "Wielopole, Wielopole".
Wracając do pracy "Serce" można powiedzieć, że wywołuje ona różne skojarzenia zależnie od miejsca i kontekstu, w jakim jest prezentowana. Warto wspomnieć, że w 2007 r pokazywana była pod tytułem "Herzschlag /Bicie serca" w Berlinie w piwnicach Pfefferbergu, które funkcjonowały jako schron w czasie II wojny światowej. Wywoływała niepokój i napięcie, jakiego doświadcza się w sytuacjach zagrożenia. Realizacja w Galerii Foksal oddziałuje bardziej jako symboliczny autoportret. Boltanski w czasie jednego ze spotkań nazwał wystawę w Galerii Foksal powrotem do domu, do przyjaciół, bo jest to miejsce bliskie jego sercu. To już czwarta wystawa artysty w tej galerii. Po raz pierwszy prezentował swoje prace na Foksal w 1978 roku - "Les images stimuli", wspólnie z wystawą "Serial" Annette Messager. W 1989 roku zaprezentował "Reserve", a w 2001 roku "C.B. sa vie, son oeuvre." Na tej ostatniej dokonał manipulacji własnym życiorysem: goście słuchali nagranych na taśmę napisanych przez Boltanskiego zdań, które mówili przyjaciele artysty, wspominając go jakby po śmierci. Gra z własnym wizerunkiem uznanego artysty, ale i mistyfikacja to nieodłączne elementy jego twórczości. Na wystawie pokazano wiele fikcyjnych materiałów archiwalnych. Podobnie w wydanej w 2001 roku książce "C. B. La vie impossible" ("C.B. Życie niemożliwe"). Ale w archiwum galerii Foksal znajduje się wiele autentycznych materiałów dotyczących twórczości Boltańskiego. Andrzej Turowski wspomina: W 1971 roku, jakby na przekór pojęciu archiwum jako wszystkiego co martwe, archiwum Galerii Foksal nazwaliśmy"żywym archiwum". Natomiast odebraliśmy życie nadzwyczaj w tamtych latach popularnej dokumentacji.[...] Wraz z uśmierceniem dokumentacji trzeba było ożywić archiwum jako sposób "przekazu" sztuki, jako miejsce "neutralne", nieingerujące, a przechowujące to, co powraca, to, co istnieje.2 Twórczość tego wybitnego artysty jest zarazem częścią historii tej galerii.
Foto: Jerzy Gładykowski/Galeria Foksal
Christian Boltanski "Serce /Le Coeur", galeria Foksal, Warszawa, 21.02-11.04.2008 r.