Malarstwo algorytmiczne - klasyka czy transgresja?

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Długo zapowiadane centrum sztuki współczesnej Grażyny Kulczyk Art Stations, choć pozbawione jeszcze architektonicznej ramy, rozpoczęło swoją działalność. Inauguracyjną wystawę "It from bit" otwarto 31 maja, zastępczo w Galerii Starego Browaru.

Gabriel Orozco
Gabriel Orozco

Dwa poziomy galerii wypełniają dwie w zasadzie autonomiczne ekspozycje światowej sławy artystów - Meksykanina Gabriela Orozco i Niemca Manfreda Mohra. Takie zestawienie uzasadnione jest zazębianiem się obszarów ich artystycznych poszukiwań, które oscylują wokół eksploracji możliwości, jakie daje wykorzystanie w sztuce nowych mediów. Z bogatego już dorobku obu twórców kuratorzy Piotr Bazylko i Piotr Krajewski wybrali prace będące rezultatem działań algorytmicznych, których wizualizacja i materializacja daje w efekcie nowego rodzaju hybrydę - malarstwo algorytmiczne. Cóż to takiego? Najprościej rzecz ujmując, są to obrazy (na desce, płótnie, monitorze komputera...), których forma nie została skonstruowana ręką artysty, lecz wygenerowana przez odpowiednio napisany algorytm. Grzęznąc w gąszczu terminologii, gatunek ten można by zapewne opisać jako podgatunek sztuki generatywnej, post-malarstwa czy też malarstwa post-medialnego. Oczywiście takie przyporządkowanie niewiele mówi poza skazaniem autorki niniejszego tekstu na pozycję celu w oskarżeniach o post-intelektualny bełkot współczesnej myśli o sztuce.

Hermetyczność określeń utrudnia bezpośredni ogląd prac i przesłania pewien narzucający się paradoks: obrazy powstałe przy pomocy skomplikowanych działań przy użyciu komputera, przekraczające granice tradycyjnych metod twórczych, wydają się zaskakująco znajome. Przy czym nie chodzi tu o skojarzenie z najpopularniejszymi nurtami polskiej sztuki współczesnej, prezentowanymi w galeriach i szeroko omawianymi na łamach specjalistycznych czasopism, lecz o skojarzenie dużo bardziej odległe, przynajmniej w znaczeniu czasowym... Świątynia i laboratorium - to pierwsze słowa, które nasuwają mi się na myśl po obejrzeniu wystawy "It from bit". Słowa to, od czasu publikacji eseju Briana O'Doherty, dalekie od neutralności, gdyż w bezpośredni sposób odsyłające do "nieludzkiego" white cube'u i w ślad za tym do sztuki modernistycznej. Abstrahując od wartościującego ciężaru tej krytyki, trzeba stwierdzić, że w pewnym stopniu jest ona zasadna. Choć sztywny schemat białych, zdematerializowanych ścian został przełamany, a wprowadzony w dzieła ruch wydaje się kontrastować z wiecznym trwaniem arcydzieł awangardy, doznanie estetyczne jest niezwykle zbliżone. Wzmacnia je zapewne wysmakowana aranżacja autorstwa Ramana Tratsiuka.



Gabriel Orozco
Gabriel Orozco

Wystawę otwiera ekspozycja dzieł Gabriela Orozco. Po przekroczeniu progu sali pierwszego piętra, widz znajduje się w niewielkim pomieszczeniu, które mimo, że choć mieści zaledwie dwa obiekty artystyczne - wydaje się szczelnie wypełnione (działanie aury?). Obiekty te to prace z najnowszego cyklu artysty "The Samurai Tree": piękne kolorystycznie abstrakcyjne kompozycje, których forma odzwierciedla algorytm poruszeń figury szachowego konia. Pierwsza z prac wykonana została tradycyjną techniką malarstwa temperowego na cedrowej desce, uszlachetnionego płatkami złota, co jak słusznie zauważa Krajewski, odsyła bezpośrednio do tradycji ikon. Druga zbudowana została na tym samym schemacie kompozycyjnym, lecz wyświetlana jest w formie trójwymiarowej animacji, ukazującej wszelkie możliwe kombinacje kolorystyczne dzieła. Ścisły związek obu prac podkreśla dodatkowo usytuowanie ich wzdłuż osi na naprzeciwległych ścianach. Co istotne, prace prezentowane są w ciemnym pomieszczeniu. Subtelnie podświetlone jakby emanują nieziemskim światłem, budując mistyczny nastrój, porównywalny z wrażeniami, jakie wywołuje wstąpienie do "kaplicy" Marca Rothko w londyńskim Tate Modern.

Ekspozycja dzieł Mohra nie wytwarza już tego kojącego i błogiego ciepła. Nie kreuje intymności. Prace rozmieszczone zostały na chłodnych tonalnie ściankach sześciobocznej sali. Pojawiają się tajemnicze wykresy, ostre kompozycje linii, wydruki na płótnie i geometryczna animacja. Dominują kąty i proste. Aranżacja przywołuje wystrój laboratorium, w którym szalony naukowiec rozwiesza wyniki niezrozumiałych dla nikogo badań a są to w rzeczy samej wizualne rezultaty skomplikowanych działań algorytmicznych (autorstwa Mohra jest również wystawiony w pomieszczeniu komputer). Omówienie zasad powstawania prac przekracza ramy tej recenzji. Artysta tłumaczy je dość szczegółowo na swej stronie internetowej, więc czuję się usprawiedliwiona by przejść do następnej kwestii. Otóż po przeczytaniu towarzyszącej wystawie noty objaśniającej skomplikowane działania matematyczne stojące u podstawy prac, widz może poczuć lekkie zawstydzenie niemożnością przeniknięcia procesu ich powstawania. Jednak prace same w sobie przy niezapośredniczonym werbalnie kontakcie działają na odbiorcę przede wszystkim wizualnie - skłaniają do kontemplacji, zachwycają szlachetnością i prostotą formy, podobnie jak kompozycje Mondriana.

Manfred Mohr
Manfred Mohr
Manfred Mohr
Manfred Mohr

Według kuratorów "Wystawa ART STATIONS PREVIEW - IT FROM BIT stawia przed nami pytania: Czy artysta tworząc algorytm generujący dzieło sztuki nadal jest artystą czy tylko programistą? A może to komputer, przetwarzając dane i nadając pracy ostateczny kształt, jest ťautoremŤ dzieła sztuki? I jeśli artysta - algorytmik pozostaje jednak artystą, to co jest kreacją? Tworzenie algorytmu?".

Może przyszłam na wystawę w nieodpowiednim czasie, może spotkałam tam nie tych co trzeba, ale w podsłuchanych wypowiedziach zwiedzających nie dało się odczuć żadnych kontrowersji. Nikt nie kwestionował zasadności pojęcia artysty czy sztuki w odniesieniu do prezentowanych dzieł. Nikt nie rzucał gromów na technicyzację produkcji artystycznej jak swego czasu Baudelaire. W latach 30-tych ubiegłego wieku Paul Valery postulował: "Nasze sztuki piękne zostały rozwinięte, ich gatunki i sposób wykorzystania ustalone, w czasach tak różnych od dzisiejszych, przez ludzi których siła panowania nad rzeczami była nieznaczna w porównaniu z naszą. Musimy zaakceptować znaczenie wielkich innowacji dla przemiany całej techniki sztuk, a tym samym fakt, że wpływają one na samą inwencję artystyczną a być może przynoszą nawet zdumiewającą przemianę samego pojęcia sztuki". ... I być może zaakceptowaliśmy; być może zinterioryzowaliśmy nowe pojęcie sztuki, być może nie redukujemy jej przekazu do techniki i medium?

Uwagi te nie mają na celu deprecjacji wystawy, która wywarła na mnie duże wrażenie. Jej znaczenia upatrywałabym jednak w czymś innym, a mianowicie w aktualizacji pewnych klasycznych i zdawać by się mogło, że odesłanych do lamusa pojęć. Sztuka Orozco i Mohra pozwala bowiem na powrót mówić wartościach estetycznych, warsztacie artystycznym i indywidualnym stylu. Dzieła obu zniewalają wizualnie, zmuszając widza do poddania się ich wewnętrznej logice. Narkotyczna feeria zmieniających się barw i kształtów czyni oderwanie się od nich i powrót do rzeczywistości niemal bolesnym. Każdy z tych światów jest jednak skrajnie odmienny, odzwierciedla wrażliwość poszczególnego twórcy. W przypadku obu, Orozco i Mohra, można bez wahania przywołać określenie osobistej sygnatury, która przenika dzieło i zostawia w nim swe piętno. Otwierając się na tę niby odczłowieczoną, umaszynowioną sztukę, podskórnie odczuwa się magiczne podejście do świata Gabriela Orozco i spokój badawczy Manfreda Mohra, a jeśli w kodzie zawrzeć można tajemnicę indywiduum, staje się on nowoczesnym ekwiwalentem pajęczej sieci, a malarstwo algorytmiczne nową arachnologią. "Algorytmiści" uosabiają stary/nowy typ artysty. Odrzucając otwarte zaangażowanie polityczne, odchodząc od wyrażania doświadczenia człowieczeństwa przez biologię i rezygnując z nihilistycznego podejścia, że wszystko już było i możliwe jest tylko kreatywne łączenie dostępnych i znanych elementów, artyści ci bez lęku i zażenowania dążą do zgłębienia prawideł wszechświata, których jak awangardyści ponad pół wieku temu (by nie przywołać starożytnych Greków) szukają w schematach i liczbach. Zostawiając poza polem zainteresowań powierzchowną powłokę rzeczywistości, zwracają się ku zgłębianiu zasady świata (analiza reguł gier Orozco) i eksploracji nieznanych wymiarów (działania na jedenastowymiarowych hipersześcianach Mohra). W czasach gdy utopia wydaje się wyłącznie terminem historycznoliterackim, oni podejmują ją na nowo. Choć "podejście post-medialne, charakterystyczne dla dzisiejszej sztuki, w której pomieszanie środków i niepewność co do użytego medium, zastępuje modernistyczny koncept zakotwiczenia dzieła w jednym konkretnym medium" (Krajewski), owa utopijność stanowi o związku tej sztuki z modernizmem.

Wystawa "It from bit" podnosząc problem technicyzacji sztuki dowodzi, że komputer jest narzędziem artystycznym jak pędzel czy dłuto, że pisanie algorytmu jest wnikliwym procesem twórczym, że malarstwo abstrakcyjne nie straciło racji bytu, że współczesny świat - coraz bardziej szalony i niezrozumiały - wciąż prowokuje odwieczne, choć niejednokrotnie obśmiane pragnienie przeniknięcia jego istoty.

fot. B. Dziamski

Bibliografia:
www.grazynakulczyk.com/itfrombit/
www.emohr.com
E. Wójtowicz, Net art., Kraków 2008.

"It from bit", Stary Browar, Poznań, 31 maj - 30 wrzesień 2008.