Pierwszy krok...W stronę kolekcji zachodniej sztuki współczesnej

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Pierwszy krok został zrobiony. Sześć lat temu Galeria Starmach pokazała prace Arakiego, zresztą przy współpracy z Jablonka Gallery. Potem, w 2003 roku, również w galerii Teresy i Andrzeja Starmachów, można było pierwszy raz w Polsce zobaczyć fotografie Sherrie Levine. Teraz część kolekcji Rafaela Jablonki tworzy wystawę Pierwszy krok...W stronę kolekcji zachodniej sztuki współczesnej w Muzeum Narodowym w Krakowie.

Nobuyoshi Araki Sentimental Journey 1971 – 1990, ©Nobuyoshi Araki; kolekcja prywatna
Nobuyoshi Araki Sentimental Journey 1971 – 1990, ©Nobuyoshi Araki; kolekcja prywatna

Rafael Jablonka jest polskim kolekcjonerem mieszkającym od lat w Niemczech. Wychował się w Częstochowie, studiował w Krakowie. Choć nie miał zdolności artystycznych, posiadał wrażliwość inną od swoich rówieśników. Późno zetknął się ze sztukami plastycznymi, ale było to spotkanie totalne, które całkowicie przewartościowało jego życie. Wcześniej znacząco wpłynęła na niego muzyka jazzowa1.

Miquel Barceló Grischoux avec artichauds. 2001 ©Miquel Barceló / ADAGP, Paris; kolekcja prywatna
Miquel Barceló Grischoux avec artichauds. 2001 ©Miquel Barceló / ADAGP, Paris; kolekcja prywatna

Już po wyjeździe do Niemiec, studiował historię sztuki u Maxa Imdahla, który wpajał swoim uczniom całkowite "wsiąknięcie" w dzieło sztuki, po to by intensywnie przeżyć kontakt z nim. Imdahl wierzył, że historia sztuki jest kreacją, a taka postawa jak najbardziej zachęcała do pozostania kuratorem. Po lekturze Dzienników Witolda Gombrowicza, Rafael Jablonka zdał sobie sprawę, że jednak nie sprosta wysokim wymaganiom intelektualisty i postanowił zająć się kolekcjonowaniem2. W 1988 roku założył galerię w Kolonii, później drugą w Berlinie, a przez cały czas kolekcjonował.

Jak w przypadku każdej kolekcji, dobór artystów jest bardzo indywidualny, ale przeważnie można znaleźć mniej lub bardziej pasujący klucz. Na konferencji prasowej otwierającej wystawę w Muzeum Narodowym, Jablonka powiedział, że stara się zbierać prace niewielkiej liczby artystów, jednak tak, by kolekcja była w jak największym stopniu reprezentatywna. Stara się również mieć osobisty stosunek do kolekcjonowanych dzieł. Podstawę kolekcji tworzą realizacje takich twórców, jak Andy Warhol, Nobuyoshi Araki, Miquel Barceló, Francesco Clemente, Mike Kelley, Alex Katz. To ich prace najczęściej wystawiane są w Jablonka Gallery. Z galerią związani są również Antony Gormley, Julian Schnabel, Nan Goldin, Roni Horn, Damien Hirst, Ilya Kabakov, Gilbert & George czy dizajner Ettore Sottass. W skład krakowskiej wystawy weszły prace: Arakiego, Barceló, Clemente, Erich Fischa, Davida LaChapelle'a, Levine, Andreasa Słominskiego, Philipa Taaffe'a i Andy'ego Warhola.

Francesco Clemente z cyklu Pastels from the Terreiro 2007, ©Francesco Clemente; kolekcja prywatna
Francesco Clemente z cyklu Pastels from the Terreiro 2007, ©Francesco Clemente; kolekcja prywatna

Wystawę otwiera realizacja Dziesięć portretów Żydów XX wieku (1980) Andy'ego Warhola, co od razu wydało mi się zabiegiem w stylu blockbuster. Jednak tak nie jest. Wystawa nie przyciąga tłumów, jakie Muzeum pamięta choćby z pokazu sztuki impresjonistów. Ekspozycja jest klasyczna w formie i klarownie zakomponowana, jej przestrzeń jest jasna i wyraźnie uporządkowana. W katalogu przeczytamy, że zobaczymy prace klasyków niedalekiej przyszłości3, podczas, gdy wybrani artyści z kolekcji Jablonki już są klasykami o uznanej od lat renomie, z którą trudno polemizować. Pokazywani są również w sposób, który nie kwestionuje wartości ich prac. Zresztą, już przy wejściu kupując wyjątkowo drogi bilet, nastawiamy się na niecodzienne wydarzenie. Na wystawie nie ma złych prac. Świetne są obrazy Fischla, monumentalny jest LaChapelle. Pewnie Araki zaskoczy wszystkich tych, którzy ostatnio widzieli go w Galerii Starmach. Bardzo podoba mi się Mike Kelley i aranżacja jego realizacji. Trochę żałuję, że nie pobawiono się pracami Andreasa Slominskiego i że ci spośród zwiedzających, którzy pierwszy raz zobaczą jego dzieła, nie będą mogli "złapać się" w pułapkę. Jego realizacje pokazywane na wystawach kolekcji innych muzeów, choćby w Museum für Moderne Kunst we Frankfurcie nad Menem, z reguły instalowane są w sposób zaskakujący, zachęcający do wejścia w przestrzeń, co do której nie mamy pewności czy jest dalszą częścią ekspozycji czy może tylko, przez nieuwagę pozostawionymi, otwartymi drzwiami do magazynu. Pierwsze spotkanie z dziełami Slominskiego to z reguły właśnie takie emocje, pytania, czy postawić ten jeden krok dalej i pójść tam, gdzie ciągnie nas ciekawość. W Krakowie takich emocji nie doznamy, bo Slominski pokazywany jest tutaj jako klasyk i zabawy z widzem pewnie wydały się zbędne. To również obnaża bardzo muzealny charakter tej wystawy poruszającej się po twardo ubitym gruncie dyskursu własnej instytucji, który akceptuje sztukę współczesną, ale otwiera jej drzwi, kiedy ta osiągnie status klasyki, choćby miała to być "klasyka niedalekiej przyszłości".

Eric Fischl Living Room. Scene #4. 2002 ©Eric Fischl; kolekcja prywatna
Eric Fischl Living Room. Scene #4. 2002 ©Eric Fischl; kolekcja prywatna

Wystawa jest częścią większej kolekcji, której jakość potwierdza Rafael Jablonka firmując ją własnym nazwiskiem. Jest spotkaniem artystów, których nie łączą szczególne więzy. Nie dostajemy przewodniego klucza do wystawy, mimo to szkicują się pewne drogi rozczytania całości, które kreślą też ogólny obraz upodobań kolekcjonera. Wystawa jest zachodnia, i to na kilku płaszczyznach. Większość pokazanych nań prac odnosi się do kultury Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, którą zgodnie uznać można za kwintesencję "tego, co zachodnie". Uderza skala prac - w większości są wielkoformatowe. Artyści tacy jak Barceló, Clemente, Fisch, Kelley czy w szczególności LaChappelle i Taaffe, świetnie radzą sobie z dużym formatem. Obecność Warhola, syna słowackich imigrantów, który w oszałamiający sposób podbił amerykański rynek show businessu, już na wstępie wprowadza nas w temat gwiazdorstwa i kultury pop. Świetne obrazy Erica Fischla przedstawiają intymne spotkania w hotelach, przelotne romanse dobrze znane z amerykańskich filmów i bardzo hopperowską samotność, która nierzadko im towarzyszy. Z kultury amerykańskiej owocnie czerpie także Mike Kelley ściągając lukier z american dreamu. Od kilku lat konsekwentnie drąży temat fikcyjnego Kandor z komiksów o Supermanie, przedstawiając zamknięte w butelkach, bulgocące materie jedynego ocalałego miasta. Znamienne dla artystów jest mocne zakorzenienie w historycznym dziedzictwie sztuki, eklektyzm i liczne odwołania do wielu kultur, nie tylko europejskiej. Warto podkreślić, że zakorzenienie owo oparte jest na dużej znajomości historii sztuki i świadomym budowaniu na ruinach tradycji. Świetnym przykładem takiej strategii są bardzo sugestywne obrazy LaChappella, w których widoczna jest fascynacja Michałem Aniołem. Z drugiej strony warto dodać, że LaChappelle spotkał na swojej drodze Warhola, który zaoferował mu pierwszą pracę dla magazynu "Interview" - artysta od drugiej połowy lat 80. współpracuje z czołowymi magazynami mody.

Mike Kelley Bottle 2007, ©Mike Kelley; kolekcja prywatna
Mike Kelley Bottle 2007, ©Mike Kelley; kolekcja prywatna

Czerpanie z wielości kultur charakteryzuje prace Francesco Clemente'a, co nie przeszkadza artyście w budowaniu autonomicznych mitologii. Echa realizacji Jacksona Pollocka, ale i całej historii malarstwa, pobrzmiewają w obrazach Katalończyka Miquela Barceló i ekspansywnych kompozycjach Davida Taaffe'a.

Pisałam o kulturze europejskiej przeniesionej na amerykański grunt, ale mamy też przykłady drogi z powrotem. Urodzony w New Jersey Taaffe wiele podróżował po Bliskim Wschodzie, Indiach, Maroku, potem zatrzymał się na dłuższy czas w Neapolu. W swoich realizacjach na równi inspiruje się botaniką, co obrazami klasyków malarstwa. Jedną z jego pierwszych kreacji było obrazoburcze zawłaszczenie "zamków błyskawicznych" Barnetta Newmana i ozdobienie ich girlandami kwiatów. Jednak żaden z uczestników wystawy nie posiłkuje się pracami innych artystów tak często, jak robi to wielka Sherrie Levine. W Galerii Starmach widzieliśmy tylko fotografie obrazów; w Muzeum zobaczymy rzeźby, w tym wspaniały i niezwykle precyzyjny Czarny nowo narodzony wzorowany na Brânçusim czy fragment Wielkiej szyby Marcela Duchampa.

David LaChapelle Museum 2006, ©David LaChapelle; kolekcja prywatna
David LaChapelle Museum 2006, ©David LaChapelle; kolekcja prywatna

Rafael Jablonka w tekście do wystawy pisze: "Dorastałem w bardzo małym świecie, z niewielkim dostępem do sztuki, ale dużą ilością komunistycznej propagandy, fałszywie rozumianego patriotyzmu. Któregoś roku na pochodzie pierwszomajowym musieliśmy przed trybuną wypełnioną członkami partii skandować: »Pokój, pokój«. Ćwiczyliśmy wiele dni wcześniej. Potem, w decydującym momencie wołaliśmy jednak: »Po chuj pokój«. Był to nasz bunt, prawie artystyczna manifestacja"4. Dalej wyjaśnia, że sztuka jest oknem na świat i że warto zaryzykować stawiając pierwszy krok, choć stąpamy po niepewnym gruncie. Wystawa jest godna uwagi i należy ją zobaczyć, ale uważam, że stawia tezy, a nie pyta, przez co nie zachęca do własnej wędrówki, a raczej przedstawia dokumentacje z fascynującej podróży, którą ktoś odbył przed nami dobrych kilka lat wcześniej.

David LaChapelle Cathedral 2006, ©David LaChapelle; kolekcja prywatna
David LaChapelle Cathedral 2006, ©David LaChapelle; kolekcja prywatna

Pierwszy krok...W stronę kolekcji zachodniej sztuki współczesnej, Muzeum Narodowe w Krakowie, maj 2008 - sierpień 2009.

  1. 1. Na ten temat Jablonka pisze w swoim tekście w katalogu omawianej wystawy. Patrz: Rafael Jablonka, Już otwieram... [w:] Pierwszy krok...W stronę kolekcji zachodniej sztuki współczesnej, kat. wyst. Muzeum Narodowe, Kraków 2008, s. 16.
  2. 2. Ibidem, s. 17.
  3. 3. Adam Zagajewski, Zachodni wiatr [w:] Pierwszy krok...W stronę kolekcji, op. cit., s. 33.
  4. 4. Rafael Jablonka, op. cit., s. 17.