Nie ma sorry (odpowiedź krytyków)

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Odpowiedź Adama Mazura:

Przepraszam, pomyliłem konwencję. To przez tytuł. Zaimponowała mi nonszalancja w poszukiwaniu źródeł inspiracji do stworzenia wystawy dyplomowej. Tede, wielkie joł! To zaiste ruch genialny w dążeniu do zdetonowania nieznośnej sytuacji końca studiów, marzeń o karierze przemieszanych z obawami o realizację projektu. Tym wiedziony postanowiłem zamiast "poważnej", "prawdziwie krytycznej" recenzji zebranych w galerii dzieł sztuki napisać powierzchownie, a nawet "momentami zabawnie". Wystawa też była momentami zabawna, więc i tekst zabawny. Do artystów nic nie mam, to przecież nie oni układali przez cały rok konspekt wystawy. Nie oni decydowali, który z magicznej liczby 300 wejdzie do ścisłego finału. Wreszcie, nie oni wybierali tytuł, pisali tekst ulotki i opisywali swoje prace ustawione w tych a nie innych miejscach. Nie o artystów i nie o poszczególne dzieła mi chodziło, lecz o wystawę jako dzieło zbiorowe kuratorów. Martwi mnie to, że kuratorzy tego nie dostrzegli, bo to do Nie ma sorry jako pewnej całości odniosłem się biorąc za dobrą monetę naszego wspólnego ulubieńca - Tedego. Naszą wspólną inspiracją były jego żwawy styl, niepokorne teksty i po służewiecku rasowany uliczny slang. Styl uliczny, więc nie krytyczny? Nie autentyczny? Zbyt płytki? A może niewystarczająco poważny? Za mało Lyotarda/Baudrillarda? Czy to faktycznie złe ujęcie wystawy wychodzącej od autora takich hitów jak Drin za drinem, Ona jest szmatą, Kręć mi dupą, Pęknięty jeż czy - mój ulubiony - Jeszcze raz ziom; wystawy, której autorzy z dumą przyznają się jeszcze raz w polemice, że tworzyli ją bez żadnych czytelnych kryteriów i bez klamry żadnego tematu? Tekst, który jest "płytki, bazujący na uprzedzeniach oraz na z góry założonych tezach" jest jedynie reakcją na kuratorski gest. Nie ma krytyki sprawiedliwej i nie ma takiego kuratorstwa. Nie ma sądów ciekawych i neutralnych zarazem. A człowiek po studiach wie, że jeśli wypowiedzi "nie spina konwencja tematyczna" to grozi mu paplanina, na którą szkoda czasu. Zawsze jakieś wątki się powtarzają i można je wyróżnić, tylko co z tego? Wystawa Nie ma sorry to pouczające doświadczenie dla krytyków i kuratorów, może jeszcze dla grona artystów, paru pedagogów, i tylko tyle? Jako autor płycizny, który zawiódł oczekiwania i niewystarczająco zgłębił temat mogę tylko zauważyć, że to jedynie recenzja, a wystawa jako dyplom i tak się obroni. Choć nie tylko jako krytyk, lecz również pedagog nie wiedziałbym co sądzić o pracy dojrzałego podobno ucznia, który chwali się tak "solidnym i rzetelnym researchem" a jednocześnie nawiązuje do złotoustego ulubieńca trzynastolatków, który w tym samym inspirującym wystawę kawałku wyznaje: "Panie teraz to będzie zamieszanie / Chaos ścierwo będzie pisało / Z werwą zamiast podejść z rezerwą / Z dystansem pierdol konwenanse".

Adam Mazur

nie ma sorry
nie ma sorry

Odpowiedź Jakuba Banasiaka:

Drodzy Młodzi (w liczbie osób 8, jak rozumiem)!

Mogę oczywiście polemizować z polemiką dotyczącą tekstu, który zamknąłem oceną bdb (prace dost., fakt), tylko nie wiem czy to ma sens... Ale niech będzie.

Mnie krytyki nie uczono, tak jak Was uczono kuratorstwa, więc nie wiem: może to, że interpretuję Waszą wystawę jest niewskazane. Cóż, trudno, stało się, w każdym razie pozwoliłem sobie - mam nadzieję, że nie jest to jakaś specjalna ekstrawagancja - postawić tezę, z którą, jak rozumiem, się nie zgadzacie - choć piszecie przecież, że "można dopatrzyć się jej [Joanny Mytkowskiej] pedagogicznego wpływu na naszą wystawę". No, ale mi szło raczej o Adama Szymczyka...

Czy teza - pozwólcie, że ją raz jeszcze, tym razem w skrócie, wyłuszczę - iż w gronie ośmiu twórców musi pojawić się intelektualna dominanta jest naprawdę egzotyczna? I czy teza, że robiąc wystawę pod opieką Joanny Mytkowskiej, a w (milczącym?) towarzystwie Sebastiana Cichockiego, spadła na Was - wybaczcie! - kapka stylu, który pozwoliłem sobie nazwać "filozofią kuratorską Fundacji Galerii Foksal" - jest aż tak ryzykowna?

Nie wiem. Wiem natomiast, że ja tak to widzę, nie poradzę. Cóż nadto...? W gruncie rzeczy nie mam pojęcia, bo nie mam również pojęcia, co mi jeszcze, poza powyższym, zarzucacie.

Ale może pies pogrzebany leży gdzie indziej - może po prostu do zajęć z kuratorstwa na UJ dyrektorstwo powinno dopisać ćwiczenia z czytania ze zrozumieniem? Bo to, co tak mozolnie wyłuszczacie - to jest jakieś znaczne nieporozumienie (na dodatek brzmiące jak tłumaczenie się - o zgrozo!). Zacytuję próbkę (Kursywa to Wy, reszta ja, gwoli ścisłości - na zmianę):

Wystawę "Nie ma sorry" oparliśmy na solidnym i rzetelnym researchu oraz potrzebie wglądu w to, co dzieje się na akademiach sztuki oraz w pracowniach artystów. Jak zaznaczamy w tekście kuratorskim towarzyszącym wystawie - przy wyborze prac nie posługiwaliśmy się jakimś jednym wypracowanym kluczem, ani jasno wyznaczonymi kryteriami. Przed wystawą spotkaliśmy się z bardzo dużą liczbą artystów, odwiedziliśmy większość znaczących pracowni. Poszukiwania poprzedzały rozmowy i spotkania z profesorami, ze studentami, właścicielami galerii i artystami.

Metafora tylnych drzwi jest myląca, gdyż Nie ma sorry wznosi się na fundamencie wielomiesięcznej ciężkiej pracy. Kuratorzy wykonali imponującą pracę u podstaw: odwiedzili wszystkie akademie i obejrzeli portfolio ponad 300 artystów. To smutny paradoks naszej sceny, że wystawa przygotowana inaczej niż w oparciu o listę kontaktów w telefonie i wyszukiwarkę Google jest precedensem. Kuratorzy średniego pokolenia powinni spłonąć ze wstydu.

Wyróżnić jednak można pewne powtarzające się wątki - takie jak relacja studenta z jego profesorem, tradycją pracowni artystycznej oraz problem metod nauczania - poprawiania, korekt, zaliczeń i zadań. [...]Podkreślaliśmy raczej proces, w którym my także uczymy się  albo inaczej: "oduczamy".

Są też prace, które zgrabnie wpleciono w mininarrację o nauce, ale także o oduczaniu. [wybaczcie, że tylko wspominam o tym subtelnie tkanym wątku - jednak bynajmniej nie zadecydowały o tym tylko względy objętościowe "Kultury"; chcecie rozmowy o "znaczeniach" - ale znaczenia, z całym szacunkiem, mikre...]

[metafora tylnich drzwi] Nie symbolizuje drogi na skróty oraz sprytnego triku pozwalającego ominąć ogrodzenia establishmentu.

Jednak metafora tylnych drzwi (podnoszą ją sami kuratorzy) jest myląca. Kojarzy się bowiem z drogą na skróty, jakimś sprytnym trikiem, który pozwolił ominąć wysokie ogrodzenie chroniące establishment polskiego art worldu. Złośliwców uprzedzę od razu, że nie chodzi mi bynajmniej o to, że opiekunką grupy przygotowującej Nie ma sorry była Joanna Mytkowska, a miejscem ekspozycji stało się Muzeum Sztuki Nowoczesnej, dzięki czemu młodzi kuratorzy nie tylko nie musieli robić podkopu, ale wraz z dyplomem dostali złoty klucz na salony.

[uff...]

Szanowny kuratorski kolektywie! Nie szukajcie sporu tam, gdzie go nie ma, natomiast spróbujcie - nieśmiała rada - przyjąć, że tekst krytyka to nie jest robienie na złość, i że może, kto wie, jakaś skaza na diamencie jednak istnieje... Ale o czym my w ogóle mówimy! Kamera TVP Kultura, przed którą nagrywaliśmy rozmowę o Nie ma sorry, naprawdę zarejestrowała wypowiedzi reprezentantów Waszej grupy, w których przyznaliście mi co do Szymczykowego sznytu rację... Ale nie będę się czepiał tej drobnej nieścisłości - rozumiem, że sformułować klarowną polemikę w osiem osób to jest dość karkołomne zadanie (sami wiecie to najlepiej, i o tym przecież rozmawialiśmy...).

Jednego Wam jednak nie daruję... No bo po cóż sadzić takie frazy: "tłumaczenie wszystkiego międzynarodową pozycją Szymczyka i Fundacją Galerii Foksal jest błędne i do niczego konstruktywnego nie prowadzi". Ejże... Na pewnym poziomie (na pewno poziomie absolwenta studium kuratorskiego na UJ) to się nie godzi... Jakie wszystko? Jaką międzynarodowa pozycja? Nie wszystko, a Wasza wystawa. Nie międzynarodowa pozycja, tylko określony kuratorski model. (Nie wygrał, tylko ukradli i nie mercedesa, tylko rower...). Więc mimo wszystko będę bronić rzeczonej tezy - i kilku haczyków, o których można by zaczepić dyskusję, przy odrobinie dobrej woli. Szkoda, że zamiast takich kwiatków, nie polemizujecie z konkretnymi argumentami, których byliście uprzejmi nie przytoczyć... Oj, uwiera Was coś ta końcówka - przecież! - mojego tekstu, uwiera... Postanowiliście polemizować nawet ze śródtytułem ("piękna bańka, choć pusta")!Ale czy naprawdę stwierdzenie, że dana realizacja (kuratorska, artystyczna, krytyczna etc.) jest dość podobna od realizacji innych, wcześniejszych, nie może prowadzić do konstruktywnych wniosków? Pozwolę sobie być innego zdania - ot, może choćby wytłumaczyć jej niezasadność, nieistotność, przeźroczystość, miałkość. I nawet jak napiszecie sto tekstów, że podobieństwo do metody Szymczyka jest nieważne - to i tak go nie unieważnicie. Dokładnie tak, jak malarz, który maluje jak klasyk X - może napisać najmądrzejszą egzegezę swojej sztuki, a i tak będzie tylko epigonem. Sorry... Ale przeczytajcie raz jeszcze fragmenty mojego tekstu, w którym zarzucam Wam podobieństwo do stylu wiadomego kuratora - i zerknijcie na to, co zrobiliście. Ups...

To tyle z mojej strony. No może jeszcze niezgoda co do tego, że pokazujecie jakieś nowe artystyczne jakości, które świadczą o tym, że "nowe już jest". Ale, ale... skąd ten kategoryczny ton?! Czyżbyście czuli, że "posiadacie jakiś klucz do prawdy, który pozwoli wszystko w cudowny i prosty sposób wytłumaczyć"?

Jakub Banasiak