Czy jesteśmy na żywo?

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto:  Kaja Pawełek
Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto: Kaja Pawełek

Cykl "Akcja" w TR Warszawa oparty jest na formule, której najważniejszym elementem są interakcje między zaproszonymi artystami i przestrzenią zdarzenia a publicznością, zamieniającą status biernych widzów na rolę aktywnych współuczestników. Działania te sytuują się zwykle pomiędzy strategiami performance a formami miejskich eventów, wykorzystując często konfrontacje tego, co prywatne/publiczne czy limitowane/dostępne. Wątki te pojawiły się również w przypadku dwóch styczniowych akcji Pawła Althamera (Altahmer TR1 i Althamer TR2), anonsowanych jako możliwość "przejścia na drugą stronę" oraz "bycia w takim miejscu w Warszawie, w którym nigdy się nie było i nigdy nie będzie". Informacje w teatrze na temat pierwszej akcji były mocno enigmatyczne - "gdzieś Państwa zabierzemy, a całość skończy się koło północy", dodatkowo wzmacniane jeszcze zapowiedzią wydarzenia dla odważnych, gotowych podjąć ryzyko. Wystarczyło przyjść i... kupić bilet. Ostatecznie właśnie to, prawdę mówiąc, wzbudziło największą konsternację: czyżby Althamer zaczął produkować spektakle?

Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto:  Kaja Pawełek
Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto: Kaja Pawełek

Pisanie o akcji Althamera stawia w sytuacji obserwatora z co najmniej kilku pozycji - uczestnika wydarzenia, obserwatora z zewnątrz z perspektywy czasu i pamięci oraz widza zapisu filmowego - niejako wracając do punktu, w którym faktycznie ogląda się siebie będącego "po drugiej stronie" - w medialnym lustrze.

Rozwój wypadków w środowy wieczór 11 stycznia, który w skrócie prześledzić będzie można podczas programu "Noc artystów" 14 lutego w TVP Kultura, był "na żywo" następujący: zbiórka w teatrze o 21.30, nabycie biletu za 40 zł (ryzyko nr 1) i podpisanie zgody na wykorzystanie własnego wizerunku przez Pawła Althamera (ryzyko nr 2), następnie chwila oczekiwania i przejście tylnym wyjściem z teatru do czekającego już autobusu miejskiego, o zasprejowanych sztucznym śniegiem szybach. Autobus rusza i po niedługim czasie gdzieś nas dowozi, jak się orientujemy, do budynku telewizji na Woronicza, a konkretnie studia prób TVP Kultura (zapowiedź ryzyka nr 3). Dalej - są rekwizyty i różne gadżety oraz panie charakteryzatorki, można więc nieco zakamuflować się i wziąć w cudzysłów swoją "autentyczną tożsamość" i znieczulić wobec efektu telewizyjnego, z czego większość uczestników korzysta, przygotowując się na dalszy rozwój wypadków. Zabiegi te są jednak równocześnie swoistą kulminacją, bo od tego momentu scenariusz rozmywa się coraz bardziej, wbrew przewidywaniom i założeniom telewizyjnego formatu. Studia są otwarte, ludzie patrzą, co robią inni, oglądają pomieszczenia, wchodzą i wychodzą, kręcą się po korytarzu. Patrzą na krążących między nimi kamerzystów, zaglądają do reżyserki, co w widoczny sposób irytuje tam pracujących. Dziwnie na nas patrzą - a my patrzymy na nich.

Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto:  Kaja Pawełek
Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto: Kaja Pawełek

Nastąpiło pewne spowolnienie akcji, nie wiadomo było, co nastąpi dalej, ale ludzie szybko i sprawnie weszli w rolę uczestników, którzy zakładają sobie perukę na głowę i chętnie poddają się pędzlom do pudru. Pośród publiczności kręcili się również aktorzy Rozmaitości, sam Althamer w krakowskiej czapce na głowie oraz moderatorka programu z mikrofonem, usiłująca wydobyć z napotkanych osób jakieś wypowiedzi. Zachęty były autotematyczne ("jesteś w telewizji, powiedz coś do kamery") i cała sytuacja, w połączeniu z pseudodyskusją, jaka rozpoczęła się w studiu, której uczestnicy wymieniali się na prośbę moderatorki m.in. wspomnieniami z dzieciństwa, przypominać zaczęła raczej pastisz konwencji telewizyjnej. Rozmowa o niczym się rwała, a ludzie zachowywali się tak, jak z reguły zachowują się w takich prywatno-publicznych sytuacjach, zwłaszcza, że część osób przyszła w towarzystwie bądź znała innych uczestników. Jak na imprezie - niektórzy byli gwiazdami i próbowali skupić na sobie uwagę, inni przyjęli konwencję dobrej zabawy, czy wykreowania się ad hoc w zaistniałej sytuacji; część siedziała pod ścianą i paląc papierosy czekała, aż wszystko się skończy. Zostało dane pole gry - stworzone dekoracje, nowy kontekst, nowe środowisko, w którym uczestnicy mieli się jakoś na nowo odnaleźć. Co z nim zrobisz, to już twoja sprawa, zdawał się mówić Althamer. Nie ma ciśnienia, przymusu, czy konwencji, jaką należy przyjąć. Można wszystko. A w praktyce nic - tzn. nic szczególnego, luksus braku wytycznych. Można ot, po prostu być przed kamerą - czyli w sposób ani do końca wyreżyserowany, czy zainscenizowany, ani w pełni naturalny. Trochę jak podczas prób czy przygotowań do spektaklu - ktoś gra, a ktoś pali na korytarzu, ktoś ćwiczy pracę z mikrofonem, a ktoś obok wysyła smsy. Ktoś ma na głowie perukę, a ktoś ją właśnie zdejmuje. Nastąpiło przemieszanie inscenizacji i strzępków dokumentalnego materiału, według wszelkiego prawdopodobieństwa niespełniające standardów udanej produkcji telewizyjnej - o czym można się przekonać, oglądając filmowy zapis akcji. Taktyka otwartej formuły w jakimś stopniu zabezpieczała przed otwartym buntem uczestników, była rodzajem fortelu - stworzeniem złudzenia niewinnej obecności w zwielokrotnionej medialnie przestrzeni. Po jakimś czasie zresztą zadziałała - gdy znudzenie zaczęło przybierać na sile, większość porzuciła swoje przebrania i wyraźnie z nadzieją wyczekiwała zakończenia całej sytuacji.

Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto:  Kaja Pawełek
Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto: Kaja Pawełek

Uderzająca była łatwość, z jaką niemal wszyscy weszli bez słowa sprzeciwu w zaproponowany układ. Jedynym otwartym przejawem krytycznej refleksji i podejścia do całej sytuacji na serio była rozmowa jednego z uczestników z Althamerem, w której zarzucił on artyście wtórność pomysłu oraz przerzucenie roli i odpowiedzialności na publiczność (powołując się przy tym na Rousseau), poniekąd w nieuczciwy sposób - żądając za to pieniędzy. Tym samym, jak twierdził, mamy do czynienia z wydarzeniem, za które tak naprawdę my płacimy, a musimy w nim, chcąc nie chcąc, sami grać, współtworząc projekt artysty (podążając tropem tej interpretacji można by więc potraktować to zdarzenie również jako lekką, mimowolną kpinę z konwencji "Akcji" TR). W mimowolny sposób osoba ta stała się najbardziej wyrazistą postacią wieczoru - wobec pasywnej postawy reszty, która spokojnie znosiła trwanie przed kamerami.

Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto:  Kaja Pawełek
Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto: Kaja Pawełek

Bardziej jednak wieloznaczne wydaje się stworzenie precedensu "produkcji" tego, co do tej pory było tak istotne w akcjach artystycznych Althamera - zintensyfikowanego doświadczania świata i refleksji nad formami uczestniczenia w rzeczywistości. Siła dotychczasowych projektów związanych z postrzeganiem rzeczywistości jako filmu tkwiła właśnie w umowności i zatarciu granic pomiędzy interwencją a przypadkiem, scenariuszem życia a koncepcją artystyczną. Jak Althamer mówił w jednym z wywiadów "filmowość tych wszystkich sytuacji polega na tym, że wszyscy grają nieświadomie i dlatego grają najlepiej. Film jest najciekawszy wtedy, gdy tak naprawdę go nie ma". W tym przypadku właśnie granica umowności została przekroczona, złamana.

Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto:  Kaja Pawełek
Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto: Kaja Pawełek

Akcja w kooperacji z TR była w pewien sposób kontynuacją i wariacją innego telewizyjnego projektu, który Althamer zrealizował wcześniej, także jako program "Noc Artystów" w TVP Kultura, akcję z udziałem więźniarek, które zaprosił i zainscenizował w telewizyjnym studio. W tym kontekście zdarzenie z niewątpliwie wyrobioną publicznością, która wzięła udział w "Akcji" TR ze względu na nazwisko artysty-autora, można potraktować jako swoiste pendant, zmianę kontekstu podobnej sytuacji - uchwytnego jednak przede wszystkim dla samego artysty. Ponieważ ostatecznie pozostaje wrażenie, że w obu tych przypadkach możliwość innego doświadczenia, innego sposobu odczuwania rzeczywistości, własnego ja i innych ludzi została w przypadku uczestników mocno ograniczona - właśnie ze względu na przyjętą konwencję telewizyjną, ramy medialnego nadzoru i spektaklu - nawet, jeśli został on częściowo zdekonstruowany. Tym samym artysta z przewodnika przekształcił się bardziej w reżysera, a uczestnicy - w statystów.

Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.2005; Prezentacja w programie "Noc artystów", TVP Kultura, 14.02.2005.

Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto:  Kaja Pawełek
Akcja Pawła Althamera i Teatru Rozmaitości, Warszawa, 11.01.05, foto: Kaja Pawełek