Pierwsze wrażenie z wystawy Jakuba Juliana Ziółkowskiego w galerii Hauser&Wirth London to uczucie "deja vu". Taki odbiór spowodowany jest prawdopodobnie tym, iż w niektórych jego pracach uwidaczniają się odniesienia do kilku znanych artystów. Odnosi się wrażenie połączenia stylistyki Maxa Ernsta z polskim malarstwem powojennym, a niektóre akwarele i rysunki nasuwają skojarzenia z pracami Kippenbergera lub Pettibona (obaj związani z galerią prezentującą krakowskiego malarza). Wystawa przedstawia różnorodne spektrum psychodelicznych fantazji, dziwne portrety zatopione w organicznych krajobrazach i detale nie do końca sprecyzowanych postaci albo mutacji. Druga część wystawy znajduje się w podziemnym pomieszczeniu galerii i przedstawia mniej lub bardziej groteskowe rysunkowe akty. Trochę to przypomina dziennik namiętności licealisty, opętanego wizją prężących się nagich kobiet i ich narządów płciowych. Równie dobrze mogłyby to być szkice Felliniego, wykonane podczas przerw w kręceniu np. Amarcorda. Być może warto było umieścić przy tym cyklu trzy akwarele z męskimi członkami, które prezentowane były w głównym pomieszczeniu galerii. Takie zestawienie mogłoby być trochę szerszą prezentacją seksualności, otwierającą większe pole interpretacji, niż tylko groteskową erotyką.
Obrazy olejne Ziółkowskiego zawierają całe kłębowiska szczegółów, pojawiają się jednak na wystawie akwarele, które koncentrują się bardziej na detalach, a niekiedy zmierzają ku abstrakcji. Pojawiają się też fragmenty ciał i niesprecyzowanych struktur, a także portrety o zdeformowanych kształtach i proporcjach. Koncentracja na detalach, a także łączenie elementów przedstawieniowych z abstrakcyjnymi otwierają możliwości dla wielu spekulacji. Można nawet powiedzieć, że jest to w jakiś sposób malarstwo spekulacyjne. Niektóre prace przypominają formalnie ilustracje z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, a dla tych, którzy lubią twórczość Granta Morrisona i jego komiksy, np. "The Invisibles", obrazy Ziółkowskego - cielesne mutacje wśród fantastycznych krajobrazów - na pewno przypadną do gustu. Niektóre krajobrazy i wnętrza z płócien krakowskiego malarza przywołują na myśl twórczość Henri Rousseau i wspomnianego wcześniej Maxa Ernsta. W twórczości obu malarzy, podobnie jak i u Ziółkowskiego, roślinność odgrywa istotną rolę, a Ernst jest szczególnie ciekawym przykładem eksperymentowania z krajobrazem i tworzeniem nadrealnych wizji. Jeżeli Ziółkowski zamierza być tak różnorodny w swoich poszukiwaniach, jak Ernst, to wypada życzyć mu sukcesu i trzymać kciuki. W malarstwie powinno być miejsce dla takich psychodelicznych wybryków, zwłaszcza, że mogą one wywoływać zarówno uśmiech, jak i grozę.
Jakub Julian Ziółkowski; Galeria Hauser&Wirth London, 22.9 - 28.10.2006.