Czarna guma i oczekiwanie na manifest

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.


Edynburska wystawa to pierwszy po weneckim Biennale i prawdopodobnie ostatni w tym roku pokaz Moniki Sosnowskiej. Miejsce ekspozycji, Galeria Talbot Rice, jest częścią składową większej instytucji - Uniwesytetu Edynburskiego. Stąd, co warto zaznaczyć, jest to raczej jednostka edukacyjna, niż miejsce masowo odwiedzane przez turystów.

Monika Sosnowska, Bez tytułu , 2007, fot. Jaromir Gąsiorek
Monika Sosnowska, Bez tytułu , 2007, fot. Jaromir Gąsiorek

Monika Sosnowska, Bez tytułu , 2007, fot. Jaromir Gąsiorek
Monika Sosnowska, Bez tytułu , 2007, fot. Jaromir Gąsiorek

Nowa realizacja autorki "1:1" skałada sie z dwóch komplementarnych części: pierwsza z nich ("Display") to przegląd dotychczasowej twórczości artystki dokonujący sie w nagromadzeniu w jednym miejscu makiet znanych realizacji (można określić ją mianem retrospektywy w miniaturze); druga to premierowa interwencja przygotowana specjalnie dla przestrzeni Talbot Rice ("Bez tytułu", 2007). Trzeba tu dodać, iż "Display" to wzbogacona o kilka nowych obiektów "Wystawa" - ekspozycja pokazywana na przełomie 2005 i 2006 roku w warszawskiej Fundacji Galerii Foksal. Składające sie na nią miniaturowe obiekty Adam Mazur przyrównał do przedmiotów w rodzaju "why not sneeze selavy?" Duchampa, które dostpęne są tylko dla posiadaczy "klucza" - wyobraźni1. Zacznijmy jednakże od czarnej gumy i leśnych prześwitów.

Wnętrze galerii to klasyczny white cube, jednak przestrzeń została wzbogacona tu o niewielką antresolę, na którą można wjechać windą lub wejść schodami. Właśnie tam ulokowana została najnowsza instalacja Sosnowskiej. Wnet po rozsunięciu drzwi windy zwiedzający stają z nią dosłownie twarzą w twarz. Praca ma formę zwężajacych się ku dołowi wąskich, trójkątnych pasów spływających z sufitu. Sądząc po roztaczanym przez nie zapachu nie można mieć wątpliwości, iż wykrojono je z grubej gumy. Poprzez własciwą sobie toporność tworzywo sztuczne powoduje, że powieszone ciasno jeden obok drugiego trójkąty są statyczne. Rzędy gumowych pasów znajdujących się we względnym zaciemnieniu sprawiają, że świato tworzy specyficzne prześwity.

Ze względu na kształt wykroju, zagęszczenie i powtarzalnośc motywu, a także obecność prześwitów pierwsze skojarzenia dotyczą gęstego, mrocznego lasu. Praca ta bezsprzecznie oddziaływuje na więcej niż jeden ze zmysłów, co, jak mi się wydaje, jest u Sosnowskiej rzeczą nową. O ile drzewa pachną - choćby żywicą - pocięta guma wydziela woń daleką od potencjalnego wyobrażenia czym może być kauczuk. Pracy tej daleko więc do wonnych subtelności, jednakże nie można odmówić jej skutecznego rozbudzania wyobraźni zwiedzających.

Jedna z osób oglądających "Bez tytułu" natychmiast cofnęła się do windy, gdyż, jak stwierdziła, momentalnie odbiór pracy stał się wręcz niemożliwy, nazbyt intensywny. Zjechała zatem na pierwsze piętro, aby powrócić do dzieła po chwili, tym razem wchodząc na antresolę po schodach i spokojnie oswajając się ze stopniowo zarysowującą się przed nią ciemną materią. Dla innej osoby praca jawiła się jako obciążona znaczeniami krążacymi wokół seksualnosci, niekoniecznie przyjemnymi.

"Interesujący jest tożsamościowo punkt, w którym miejsce gęstnieje, kurczy się w nas, zamyka nas samych w miejscu, moglibyśmy powiedzieć, że nas zakleszcza. Jednocześnie ta sama gęstość wskazuje na inną potencję, że miejsce odsyła do tego, co inne, co rozrywa nasz punkt czasoprzestrzeni. Umiejscawia gdzie indziej, wykorzenia skądkolwiek. Samo miejsce szuka odwrócenia, unieważnienia, ale też do siebie powraca"2. Faktycznie, w eksponowanej tu obskurnej, udającej las gumie czai się perwersja, ale także pewien rodzaj pogodzenia się z wynaturzeniem - tu: dewastacją (czy to środowiska, czy materii w najogólniejszym jej rozumieniu); z codziennością przyzwalającą na zamianę jednego w drugie - i na odwrot.

Obraz Leona Tarasewicza, fot.:. http://www.wrotapodlasia.pl/
Obraz Leona Tarasewicza, fot.:. http://www.wrotapodlasia.pl/

Umowny las, niczym z wczesnych, zachaczających o monochromatyzm pejzaży Leona Tarasewicza, jest skojarzeniem najprostrzym, ale zarazem stanowiącym doskonały punkt wyjścia do dalszej interpretacji. Porównanie obrazów polskiego twórcy - obrazów wyrastajacych z "dzikiego" malarstwa lat osiemdziesiatych - z pracą Sosnowskiej może jawić się karkołomnym. Realizację artystki określa wszak rygor geometrii, multiplikacji, prostego, zachowanego rytmu, jedność materiału i oczyszczania formy. Górę nad emocjami bierze tu minimalistyczne wyzbycie się personalnych śladów wykonawstwa i narracji.

W recenzji wystawy "Display" zamieszczonej w kulturalnym kalendarium "The List"3. W przeciwieństwie do poprzednich wystaw Sosnowskiej, wnętrze w samym centrum stolicy Szkocji nie stało sie polem architektonicznej gry opierającej sie na transformacji przestrzeni zastanej. Zamiast tego, na stojących bezposrednio na podlodze podestach, umieszczono 27 makiet prac powstałych na przestrzeni lat 1999 - 2007. Najstarsze są te wykonane podczas studiów a Holandii: "Bon Voyage"- fragment instalacji powstałej w ówczesnej pracowni artystki - oraz "Non Exit Room" prezentowany w Rijksacademie w Amsterdamie. Najnowszy jest zaś oczywiście wenecki "1:1", poprzedzony nieco wcześniejszym "The Hole" pokazywanym w ubiegłym roku w nowojorskim MoMa. W to szacowne towarzystwo zostały wprowadzone także wizualizacje dwóch prac, które jeszcze de facto nie powstały. Wszystkie one, zebrane w jednym pokoju, jawią się nierealnymi, do cna fikcyjnymi kreacjami, sugerujacymi czesciowo jedynie zrealizowane marzenia i ambicje4. Patrzenie z góry (podesty, na których ulokowano makiety są bowiem wyjątkowo niskie) na precyzyjnie skorojone quasi -architektoniczne modele, lokujące się gdzieś pomiędzy konfabulacją "domków dla lalek dla dorosłych", a logicznym wytłumaczeniem nowego konceptu na przestrzeń, faktycznie może sprawiać patrzącemu sporo przyjemności. Zestawiając instalację znajdujacą się na górnym piętrze z mnogością widzianych chwilę wcześniej makiet można odnieść wrażenie, iż kurcząc się niczym Alicja w Krainie Czarów (figura do znudzenia juz przywoływana w odniesieniu do prac Sosnowskiej ), mogliśmy wejść do wnętrza jednego z małych architektonicznych modeli.

Monika Sosnowska, Display (fragment), 2007, fot. Jaromir Gąsiorek
Monika Sosnowska, Display (fragment), 2007, fot. Jaromir Gąsiorek


Zawartość wystawy nie rozczarowuje, wydaje się być pomocnym gestem wykonanym przy okazji niechybnych podsumowaniach czekających Sosnowską po zaprezentowaniu Polski na Biennale w Wenecji. Jak wiadomo autorka "Display" staje się, od dobrych kilku lat, jedną z najlepiej rozpoznawalnych polskich artystek. Persona znana już w Wielkiej Brytanii z wystaw w Serpentine Gallery w Londynie oraz z The Modern Institute w Glasgow rozbudza oczekiwania tutejszej publiki i niestety, z tego co było mi komunikowane, nie oszczędza również rozczarowań. Krytyczne uwagi brytyjczyków, konfrontujących się z jej pracami często, o ile nie zaczynają się od słów "...nie rozumiem, bo nigdy nie byłem w Polsce", dryfują wokół haseł: upadek systemu, historia, komunizm, roczniki siedemdziesiąte etc. Tropy te będąc niechybnie trafnymi punktami startowymi do daleszej interpretacji, czesto niestety pozostają punktami jedynymi. Widać nie dajacy się ukryć rozdźwięk pomiędzy opiniami zawodowców, a refleksjami "po prostu" miłośników sztuki (nie wspominajac o odczuciach młodszych rocznikow, osób urodzonych dajmy na to po 1985 roku). "Display", przy okazji zwiedzania której pojawia się pytanie o internacjonalny uniwersalizm, chciałoby się potraktować jako swoisty manifest artystki5.

Dla Polaków prace Sosnowskiej wbogacone są o jeden element, istotnie nieczytelny dla innych nacji, a mianowicie nostalgię. Pomimo iż słowo to (bądź uczucie), noszące negatywne bo i poniekąd wstydliwe konotacje, nie mogąc być wypartym, zostało tu kreatywnie przepracowane, wytwarza jakiegoś rodzaju barierę. W wywiadzie przeprowadzanym przez Sebastiana Cichockiego, na pytanie, czy jej sztuka jest nostalgiczna, Sosnowska odpowiedziała: "Według mnie, nostalgia odnosi się do narracji, a ja staram się wykreować prace, które są w pewnym sensie afektywnie neutralne, a przede wszystkim nie zdradzające moich emocji. Ja sama staram się być niewidoczna. Odnoszę się do pewnych estetyk, które są zaczerpnięte z historii albo współczesnego otoczenia, ale korzystam z nich w sposób minimalny, niezbędny do tego żeby określić jakiś typ przestrzeni albo przedmiotu. Nie odnoszę się jednak do konkretnych zdarzeń. (...)"6.

Możliwe, iż owa bariera nie musi stanowić wymiernego problemu, a nasze - Polskie - doświadczanie prac Sosnowskiej jest po prostu inne, niekoniecznie mniej lub bardziej wartościowe. Za doskonałe posunięcie, poszerzające percepcję wszystkich prac artystki, uważam na przykład wystawienie "Zmęczonego pokoju" w Muzeum Zygmunta Freuda w Wiedniu w 2005 roku. Przywołanie tej pracy w zagranicznej dyskusji na temat prac artystki automatycznie sprowadza rozmowę na inne tory, niż polityka i historia Europy Środkowej - nieodwołalnie ją wzbogaca. Miejmy nadzieję, że po demontażu znajdzie sie przestrzeń dla nowego eksperymentu.

Foto: Jaromir Gąsiorek źródło: www.edinburgh.com.pl

Wystawa jest czynna do 8 Grudnia 2007

The University of Edinburgh, Old College, South Bridge,
Edynburg, Szkocja, Wielka Brytania

Monika Sosnowska, Display (fragment), 2007, fot. Jaromir Gąsiorek
Monika Sosnowska, Display (fragment), 2007, fot. Jaromir Gąsiorek

  1. 1. Adam Mazur, "Wystawa" Moniki Sosnowskiej w Fundacji Galerii Foksal, http://www.obieg.pl/calendar2006/am_sosnowska.php
  2. 2. Aleksandra Kunce "O śmietniku, miejscu i sztuce ufnej kalkulacji" http://www.anthropos.us.edu.pl/anthropos4/texty/kunce_2.htm
  3. 3. Rosie Lesso na http://www.list.co.uk/article/5427-spanning-the-void//fn] Rossie Lesso przyrównuje wyrastającą z sufitu instalację do gęstej dżunglii, w której widz sam musi wywalczyć możliwość przejścia (potencjalnego, nie następuje tu bowiem naruszenie fizycznego dystansu). Nie obawia się również ująć sprawy oddziaływania na zmysłł węchu jeszcze dosadniej: guma śmierdzi, nadając taką a nie inną otoczkę klaustrofobicznej interwencji. Moim natomiast zdaniem szalenie ważne, poza mniej lub bardziej uświadomioną tęsknotą za synestezją, jest w tym wypadku także światło. Raz jeszcze przypomina o sobie to, od czego zapewne nigdy nie bedzie nam się dane uwolnić - odwieczny podziałł na czerń i biel, obecność prześwitów i cieni.

    "Wiadomo - artystka odwołuje się do konstruktywizmu i minimalizmu. Analizuje właśnie przestrzeń i, jak ją odbieramy. Ale łamie jej normalne reguły, powodując niepewność i zmuszenie nas do zastanowienia się, czym jest w ogóle przestrzeń"Tamże.

  4. 4. Izabela Kowalczyk, http://strasznasztuka.blox.pl/html/1310721,262146,14,15.html?1,2007
  5. 5. http://www.ed.ac.uk/news/071019talbot-rice-gallery.html
  6. 6. Sebastian Cichocki, fragment rozmowy z Moniką Sosnowską "Wprowadzić chaos i niepewność", XI 2005