W środku epoki lodowcowej

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Wystawę o współczesnej Rosji i Rosjanach anonsowało prowokacyjne ostrzeżenie. Wielka plansza Ani Witkowskiej z napisem "UWAGA WRÓG" stylizowana na standardową tabliczkę ostrzegawczą znajdowała się tuż przy wejściu do Ratusza Staromiejskiego w Gdańsku - miejscu, w którym odbywa się wystawa "Uwolnić emocje. Mity. Symbole. Systemy". Realizacja Witkowskiej nie jest - delikatnie mówiąc - ani dyplomatycznym gestem, ani zaproszeniem do nawiązywania wzajemnych, serdecznych kontaktów między dwiema bliskimi sobie nacjami - Polakami i Rosjanami. Jest za to precyzyjną odpowiedzią na tytuł całej wystawy, czyli uwolnieniem osobistych emocji względem sąsiedniego narodu. Niezależnie od tego, w jakim stopniu to bezpośrednie hasło drażniło widzów z obydwu krajów, trzeba przyznać, że faktycznie prezentowało tkwiące głęboko w naszej świadomości resentymenty.

Alina Rudnitskaja, Komunałka
Alina Rudnitskaja, Komunałka

Alina Rudnitskaja, Komunałka
Alina Rudnitskaja, Komunałka

"Przez ostatnie dwa lata w stosunkach z Rosją mieliśmy epokę lodowcową", pisano w Gazecie Wyborczej przy okazji niedawnej wizyty w Polsce szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa (GW, 6.10.06). Mimo, że media w przeważającej części dość sceptycznie odniosły się do efektów tych odwiedzin ("Podczas spotkania uzgodniono kalendarz dalszych konsultacji, podczas których zostanie uzgodniony kalendarz dalszych konsultacji" - Polityka, 14.10.06) i nawet, jeśli to tylko szpan przed Unią ze strony rosyjskiej i potrzeba przymilania się do wyborców z polskiej, to nie ulega wątpliwości, że rozmawiać trzeba. Lecz żeby skutecznie to robić, należy najpierw ustalić wspólne definicje pojęć, którymi będą się posługiwać obie strony. A do tego z kolei niezbędne jest poznanie partnera. Krótko mówiąc, wszystko powinno przebiegać, jak w dobrym związku. Dowiedzenie się czegoś o sobie, czyli "zbudowanie szerszej refleksji nad polskością i rosyjskością służącej pewnego rodzaju dekodyfikacji kultur, odczarowaniu negatywnych emocji związanych z wzajemnymi relacjami i uwarunkowaniami społeczno-politycznymi", jak pisała Agata Rogoś w folderze, było właśnie celem gdańskiej wystawy. Na szczęście nie była ona częścią strategii polskiej i rosyjskiej dyplomacji, więc prace na niej prezentowane mogły dość odważnie komentować faktyczny stan "polskości" i "rosyjskości", oraz powszechny stosunek wobec nich. Realizacja Witkowskiej odnosi się wbrew pozorom raczej do tej pierwszej, pozostałe jednak dotyczą już mentalności rosyjskiej.

Do takich należy bardzo interesujący film dokumentalny Aliny Rudnitskiej o ludziach zamieszkujących typowe moskiewskie "komunałki", czyli wielopokojowe mieszkania, w których zgodnie z socjalistycznymi zasadami ekonomii kwaterowano po kilka rodzin. Do tak przeludnionego lokalu artystka zaprosiła agenta nieruchomości, który proponował jego mieszkańcom przeprowadzkę w lepsze, jego zdaniem, miejsce. Przyzwyczajeni już do kamery ludzie traktowali go serdecznie, lecz propozycję odrzucali. W rezultacie ów młody człowiek wyglądał na coraz bardziej zagubionego w chaosie wydarzeń stopniowo ogarniającym to wielorodzinne mieszkanie. W końcu je opuścił, nie odniósłszy sukcesu.

Jan Simon
Jan Simon

Jan Simon
Jan Simon

Tajemnicę Rosji próbował również zgłębić Robert Rumas, który w czasach studenckich odwiedził z przyjaciółmi Leningrad (obecnie Sankt Petersburg). Rok temu zlecił nagranie swoich wspomnień w formie słuchowiska radiowego, które docelowo miało się znaleźć na moskiewskiej wystawie "Za czerwonym horyzontem". Niestety, tuż przed otwarciem w tajemniczy sposób płyty z nagraniem znikły z szuflady biurka dyrektora instytucji, w której praca miała być prezentowana. Wydaje się, że w Rosji wiele rzeczy znika w podobny sposób. Praca ta jednak istnieje, dzięki czemu w podziemiach ratusza, w dawnym Muzeum Opowieści można było usiąść przy staromodnym stoliku i poznać historię nocnej wędrówki Rumasa po bardzo dziwnym mieście. Podróż metrem przypominającym wnętrze olbrzymiego gotyckiego kościoła i wizyta w zniszczonej po II wojnie kamienicy zamieszkałej przez dziwnego osobnika przypomina błądzenie po zakamarkach umysłu mieszkańca rosyjskiej metropolii. Może być też dowodem na niemożliwość zrozumienia naszych wschodnich sąsiadów, których doświadczenia historyczne zbyt się jednak różnią od naszych.

Z kolei grupa AES+F zaprezentowała fascynującą i oniryczną animację z 2005 roku "Ostatni zryw". Tytułowe rozruchy przedstawione są w nim jak wyrafinowany sadystyczno-erotyczny balet wykonywany przez androgyniczną młodzież w fantastycznym górskim pejzażu. Sceny z tego wystylizowanego teatru okrucieństwa przerywają widoki świata, w którym sąsiadują ze sobą rozmaite budowle z różnych epok usadowione na zboczach zaśnieżonych gór. Drogą biegnącą w górę jedzie ciężarówka, aby następnie "popełnić samobójstwo" spadając z mostu. "Ten świat celebruje koniec ideologii, historii i etyki" - piszą członkowie grupy. Trudno nie dostrzec zbieżności z przeterminowaną już teorią Fukuyamy, którego wizja końca historii była jednak bardziej optymistyczna, niż barokowo różnorodna metafora prezentowana przez Rosjan. Trudno też nie porównywać jej do współczesnej, rosyjskiej rzeczywistości, choć "Ostatni zryw" został wykonany z motywów czerpanych z internetowych światów 3D.

Elżbieta Jabłońska, Gwiazda
Elżbieta Jabłońska, Gwiazda

Elżbieta Jabłońska, Gwiazda
Elżbieta Jabłońska, Gwiazda

Znacznie skromniejszymi środkami skomentowała historię Rosji Elżbieta Jabłońska. Jej film jest instrukcją składania czerwonej kartki papieru w kształt pięcioramiennej gwiazdy. Ręce manipulujące papierem zdradzają niekiedy zdenerwowanie, niepewność i zagubienie artystki. Wokół telewizora leży mnóstwo rozrzuconych gwiazdek, będących w różnych stadiach ukończenia. Nadawanie porządku procesom historycznym napotyka na przeszkody, podobnie jak budowanie jej symboli. Emocje niekiedy burzą mity, zamiast je podtrzymywać.

Koniecznie należy też wspomnieć o Janku Simonie, który, podobnie jak Witkowska, potraktował tytuł wystawy bardzo dosłownie. Odnalezioną przez siebie starą, płaską baterię wyprodukowaną jeszcze w czasach głębokiej komuny podłączył do niewielkiej diody tak, aby w trakcie prezentacji utraciła resztkę tkwiącej w niej energii. W ten właśnie sposób postanowił "uwolnić emocje". A może należało by raczej powiedzieć, że doprowadził do ich wyczerpania, analogicznie do sentymentalnego potencjału przeszłości?

AES+F, Ostatni zryw
AES+F, Ostatni zryw

AES+F, Ostatni zryw
AES+F, Ostatni zryw

AES+F, Ostatni zryw
AES+F, Ostatni zryw

Tak różnorodne i niejednoznaczne były prace prezentowane na tej wystawie, że trudno uznać, że mają one w sobie potencjał burzenia narodowych stereotypów. Są one raczej - jak w wypadku Simona i Witkowskiej - deklaracją poglądów, lub też próbą zmierzenia się z tajemnicami tkwiącymi w obcym, a także własnym narodzie.

Nie jest to jakaś ogromna wystawa, lecz kunsztownie przygotowana prezentacja, którą oglądało się z prawdziwym zaciekawieniem. Już zapowiadana jest jej kolejna odsłona.

"Uwolnić emocje. Mity. Symbole. Systemy", Galeria re:wizja, Nadbałtyckie Centrum Kultury, 18.10 - 5.11.2006.

Robert Rumas, Słuchowisko
Robert Rumas, Słuchowisko

Ania Witkowska, Uwaga wróg
Ania Witkowska, Uwaga wróg