Jeśli człowiek myśli, że sztuka jest dla ludzi, to się może zdołować. Życie jest takie skomplikowane, niełatwe, nieludzkie. Niełatwo jest zachwycać się sztuką współczesną, a kuratorzy i inni beneficjenci transformacji w kategorii kultura jeszcze to bezczelnie utrudniają, nieźle się pewnie przy tym bawiąc. Aktorzy świata sztuki współczucia nie mają. Ani wyczucia. Ni krzty postawy misyjnej, ni wczucia się w dolę odbiorcy nieprofesjonalnego. Czy to wyobraźni im nie dostaje, czy to rozbuchane ambicje czynią prezentacje sztuki współczesnej tak często niestrawnymi dla mas? Bo chyba o masy chodzi, prawda? Jak może być inaczej, skoro artyści i kuratorzy to wszystko dusze o lewicowej wrażliwości? A więc co to oznacza, że ma się wrażliwość lewicową i jak to się przekłada na praktyki kuratorskie? A na postawę krytyka? Ten, jeśli chce być niezawisły, musi być przecież jak jednoosobowa sekta, gdzie rygor rządzi i dyscyplina, a za kłamliwe zdanie grozi łamanie paluszków.
Sekciarzy powszechnie nie lubi się. Dlatego krytyk to człowiek skazany na pewien rodzaj samotności. Poza tym krytyka jako stan umysłu nikomu się dzisiaj nie opłaca emocjonalnie i źle wróży na przyszłość. Samotność i biedę wróży. Czy przystoi być zoilem, czy nie jest to generowanie ekstrasmuteczku w jakże smutnym wszechświecie? Pan/Pani kurator, gdy przeczyta, że wystawa nieudana, może posmutnieć, uczucie niezrozumienia może się pojawić oraz inne negatywne emocje oraz zachowania (złość, awersja, duma, depresja, nikotynizm, alkoholizm). Będzie emanował/a złą energią na ludzi, zwierzęta i rośliny. Będzie to miało negatywny wpływ na jego/jej lewicową wrażliwość, a w następnym wcieleniu uczyni krytykowi różne szkody w biografii.
Więc plan był taki: kolejna recenzja bez względu na to, o jakiej wystawie, będzie programowo pozytywna. Ćwiczenie w stylu i w sztuce patrzenia. Sztuka afirmacji. Świat trzeba dopieszczać, bo jest niemiły dla siebie samego (jak i dla innych). Świat sztuki zaś szczególnie trudny jest, trudne porusza tematy. Potrzebuje miłości i zrozumienia. Traf chciał, że padło na wystawę "Zakochałeś się w kimś, kto nie istnieje". Po drodze modliłem się cichutko (a dzień był słoneczny, ciepły, sympatyczny), aby była to tak zwana DOBRA wystawa (o czymś). Misja "dobry człowiek, dobry krytyk" byłaby ułatwiona. Niestety, już w drodze zatwardziały w ironii umysł konspirował przeciwko postanowionej pozytywności: no ale jak? Tylu artystów w takiej przestrzeni przy teatrze? Jak to się tam pomieści? A przecież tam jest tak jasno! A przecież nie lubisz teatralności, nie lubisz homolobby, drażnią cię pozy i ciągle gadający aktorzy. Teatr, sztuka gadania, myślisz sobie.
Dalej było tak: wprowadziwszy swe zmysły w przestrzeń wystawienniczą, ugiąłem się pod naporem CZEGOŚ. Zła energia w dwie sekundy zainfekowała mój układ nerwowy, drogi oddechowe i mózg. Ten ostatni bronił się, mówił: "nie możesz się poddać, nie możesz ulec złemu nawykowi złego myślenia o złych wystawach. Myśl o nich dobrze, kto o nich dobrze pomyśli, jeśli nie ty?".
Dnia poprzedzającego przeczytałem na stronie "Dwutygodnika" tekst Joanny Krakowskiej o teatrze. Że teatr to jest ogólnie miejsce reprodukujące relacje oparte na przemocy. Zawsze tak myślałem, ale cichutko. Lecz gdy w przestrzeń wystawy wkroczyłem, pomyślałem po pierwsze: to przemoc! Ta wystawa to przemoc. Kakofonia, migające obrazy, szumy, chaos. To nie jest wystawa dla ludzi. Ludzie z takich miejsc uciekają, bo robi im się gorzej. Wystawa miga i szumi. Jest o emocjach. Jest, jak pięknie ujęto w opisie, o przestrukturyzowaniu pola wyobraźni. Obrazy szumią, migoczą, gubimy się, a mapa jest nieczytelna. Jest ciemno, jest również problem ze świeżym powietrzem. Są materace na ziemi do oglądania projekcji na prowizorycznie skonstruowanych ekranach. Słychać płacz. To Dawicki płacze. Przeprasza, że nie wyszło. Że mogło być lepiej, no ale jest jak jest. To piękna praca i komentarz do wystawy - już wiem, chociażem dopiero co wlazł.
Wystawa jest o emocjach. O kreacji, rozkładzie, zabawie formą.
Forma wystawy jest prowizoryczna. Grotowski może by się ucieszył, może ten chaos to jakaś mistyczna sytuacja. Pierwotna zupa emocji i obrazów. Może to jest ten autentyzm, o który chodziło reżyserowi, to prawdziwe, to pozaracjonalne. Jedno wiem: Witkacy by się nie ucieszył. Forma jest tutaj nieczysta, wielości jedności brak. Po dwóch minutach nachodzi zwątpienie. O logosie! Nie będę w tej ciemnicy rozszyfrowywał z szarej kartki nazwisk, tytułów, bo się skupić nie mogę, bo mi miga i szumi. Trzymam jednak na wodzy emocje negatywne. Trzymam i afirmuję, chociaż to wystawa o przemocy, którą sami sobie własnymi emocjami czynimy. To nie ma ładniejszych zabaw, bardziej konstruktywnych? Musi się ciągle lewicowa wrażliwość bawić w paranoje?
Oświecenie nastąpiło kilka chwil później, na ulicy, gdy słońca promień oświetlił mi tekst kuratorski! Stoi tu jak byk, że wystawa ta oto jest jak pierwotna magma, zupa ze wszystkiego, stara śmietana, skarpeta i obcas ("misterium transformacji" ). Wspomnień czar, Proust itepe. Wszystko może być i nie musi smakować. Nie ma być miło, ma być niebezpiecznie, grozi nam rozpad. A więc udało się, trzeba przyznać, że się udało. Po raz pierwszy chyba w życiu odwiedziłem programowo niestrawną wystawę i proszę mi wierzyć, i tekst ten niech pozostanie świadectwem, że staram się myśleć o niej dobrze, na tyle dobrze, że zaczynam dostrzegać humor sytuacji. Proszę mi wierzyć, że anieli w niebiesiech śpiewają: nie martw się, to miało być niekomunikatywne i miałeś się poczuć źle. Poza tym kto, no kto potrafi o emocjach opowiadać i pozostać klarownym i logicznym?
Dominują tutaj stany trudne do sprecyzowania, pomieszanie, konfuzja, bełt. Awangarda w stanie emocjonalnego rozkładu. Dawicki płacze, z boku "Wytrysk" Pusia, Robakowski wykonuje jakieś gesty. Warpechowski mówi o istocie swojej sztuki, ale słabo słychać. Agnieszka Polska prezentuje poezję smutku i braku przyszłości w kosmosie. Zakochać się w kimś, kto nie istnieje wcale nie jest trudno. Krytycy na przykład zakochują się w takiej idei: wystawa ma być DOBRA (ma nam się podobać), a potem cierpią. Pozwólmy sobie cieszyć się ZŁYMI wystawami lub komunikującymi głównie niekomunikatywność, paranoję, przypadkowość i poczucie bezsensu wszechogarniające.
Ciemną noc duszy. Zejście do piekieł. Dramat w teatrze wyobraźni. Głosy jakieś, śmiechy i płacze. Buciki, neonki, patyki na materacach (Knaflewski). Postmodernizm jako źródło cierpień. Ale wszystko jest na swoim miejscu. To jest przecież Kraków. Enigmatyczny i magiczny! Miasto zbełtanego umysłu i ludzi, którzy bardzo lubią mówić i siedzieć, opowiadać sobie różne historie o życiu i o sztuce. I różne emocje przeżywać i sobie o nich opowiadać. Skojarzenie mnie naszło, że być może ta przestrzeń teatralna i nieprofesjonalność symbolizować mają umysł krakowskiego humanisty pasącego się wódką i plotką. Wiecznego studenta o artystycznych zamiłowaniach, wrażliwca międlącego w swej głowie skrawki idei, skrawki emocji, wrażeń oraz potrzebę bycia kimś, którą musi koniecznie obwieścić wszem wobec. Koniecznie.
Czym jest ta wystawa? Misterium niewesołych objawień na kacu po nocnych rozmowach o istocie wszechświata oraz towarzyskich planach i układach, gdzie wielkie ambicje spotykają małe budżety? Wartością jest to, że nie owija w bawełnę: tak, jesteśmy istotami czującymi i przeważnie czujemy się źle albo gorzej. Polecam więc wystawę. Zawsze to jakaś odmiana, nie myśleć o swoich paranojach i popatrzeć na innych zmagania z formą życia czy też formą sztuki. Ale wystawa niechaj posłuży za pewien paradoks, kryzys lewicy niech unaoczni. Co kryzys oznacza? Oznacza, że sztuka jako nieczuła dziedzina autoreferencyjna bardzo łatwo staje kolejnym narzędziem wyobcowania. Łaj? Bikoz przeciętny obywatel tak Krakowa, jak i Świnoujścia niewiele z tej wystawy zrozumie, poczuje się źle może lub poczuje, że sztuka nie jest dla niego, że to darmozjady przy teatrach pałętające się organizują orgie za jego podatki. I co teraz? Jan Sowa twierdzi, że inna rzeczpospolita jest możliwa i reanimuje komunistyczną utopię. "Socjalizm lub barbarzyństwo", mówi. Jest to piękne. A jaka w tej wizji jest rola sztuki? Do kogo ma mówić i jakim językiem? Nie wiem, ale znalazłem za to wiersz Różewicza taki:
a! jeszcze jeden teatr
teatr ciała
w teatrze ciała gra się ciałem
każda panienka jest dyrektorem
dramaturgiem kierownikiem artystycznym
teatru swojego ciała
ale może być teatr włosów
(na głowie, pod pachą itd.)
osobno lub razem teatr nogi ręki
rąk i nóg pomylonych
teatr pupy (puppentheater)
teatr palca w dziurawym bucie
teatr zębów
teatr języka
teatr palca wskazującego
teatr palca w nosie
teatr z fajką
teatr od pasa w górę
i teatr od pasa w dół
"Zakochałeś się w kimś, kto nie istnieje. Sztuka o teatrze, wystawa o sztuce", kuratorka: Ewa Tatar, Narodowy Stary Teatr, wystawa w strefie BE, ul. Jagiellońska 1, Kraków, 14.04-16.05.2015.
Na wystawie pokazano:
Paweł Althamer i Reaktor - Laboriatorium Rzeźby (Paweł Chmielewski, Przemysław Pietrzak, Witold Nazarkiewicz, Krzysztof Ostrzeszewicz, Tomasz Waszczeniuk, Anna Zielińska)
"Koziołek Matołek", asamblaż, 2013.
Dzięki uprzejmości artystów, Fundacji Galerii Foksal w Warszawie i galerii neugerriemschneider w Berlinie.
Pies Pimpek
"praca nr 1", obiekty, 2011.
Dzięki uprzejmości Marty Ojrzyńskiej i Agi Klepackiej.
Aneta Grzeszykowska
"bez tytułu", obiekt, 2009.
Dzięki uprzejmości artystki i Galerii Raster w Warszawie.
Druga Grupa (Lesław i Wacław Janiccy, Jacek Stokłosa)
"Pierwsze nienaturalne złoże kamieni szlachetnych", dokumentacja akcji, 1975, fot. Jacek Stokłosa. Dzięki uprzejmości artystów.
Leszek Knaflewski
"Para", rzeźba, 1989.
Dzięki uprzejmości rodziny artysty i galerii Piktogram w Warszawie.
Anna Zaradny
"BRUITBRUT", obiekt, 2013.
Dzięki uprzejmości artystki i Bunkra Sztuki w Krakowie.
Wojciech Puś
"Wytrysk", neony, 2013.
Dzięki uprzejmości artysty i Bunkra Sztuki w Krakowie.
"Kwestia techniki"
nagranie z próby do spektaklu w makiecie scenografii Michała Korchowca do "Sprawy Gorgonowej" (dramaturgia Jolanta Janiczak, reżyseria Wiktor Rubin), 2015.
Dzięki uprzejmości artystów.
Karina Bisch
"Ćwiczenia z patykami do tańca", film 16 mm, 2009.
Dzięki uprzejmości artystki.
Bogusław Schaeffer
"TIS MW2" (Teatr Instrumentalny Schaeffera Młodzi Wykonawcy Muzyki Współczesnej), kompozycja: 1962/3, wykonanie: Genewa 1966.
Dzięki uprzejmości Jana Peszka.
Józef Robakowski
"Mój teatr", wideoperformans, 1984.
Dzięki uprzejmości artysty.
Miron Białoszewski
"Filmikowanie", film 8mm, 1965-1978.
Dzięki uprzejmości Pani Adrianny Buraczewskiej-Klewin i pomocy dr Izabeli Tomczak.
Łukasz Jastrubczak
"Perspektywa porażki", film 16 mm, 2013.
Dzięki uprzejmości artysty.
Oskar Dawicki
"I'm sorry", wideo, 2003.
Dzięki uprzejmości artysty i Galerii Raster w Warszawie.
Wojciech Doroszuk
"Gençlik Park", wideo, 2008.
Dzięki uprzejmości artysty.
Nathalie Djurberg
"Potwór", animacja, 2011.
Dzięki uprzejmości Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Agnieszka Polska
"Future Days", film, 2014.
Dzięki uprzejmości artystki.
Zbigniew Warpechowski
performans stworzony na potrzeby filmu "Champion off" w reż. Małgorzaty Potockiej.
Dzięki uprzejmości artysty i reżyserki.