"Rewolucja u bram" - czas przeszły niedokonany, czas przyszły nieunikniony

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

"Co się państwu wyświetla na hasło Solidarność? Poza logiem Solidarności, plakatem kowboja z westernu «W samo południe», no i Wałęsą na bramie?" - zapytał Grzegorz Klaman na wernisażu "Rewolucji u bram". Publiczność zgromadzona w słupskiej galerii okazała się niezbyt rozmowna. Nie był zdziwiony. Wie, że ów brak obrazowania, owa dziura ikoniczna w świadomości zbiorowej jest faktem. Dzieje się tak mimo istnienia bogatych archiwów. Ale, jak twierdzi, "sama dokumentacja, nieprzepracowana przez sztukę, nigdy nie utworzy bogactwa ikonicznego. To zadanie artysty". W tym znajduje sens swoich wieloletnich działań na byłych terenach Stoczni Gdańskiej, będącej obecnie wielkim placem budowy.

Pokazywane w Słupsku prace powstały w nieistniejącej już pracowni artysty, znajdującej się w Modelarni, zburzonej przez dewelopera kilka lat temu. Zniknięcie tego akurat budynku nie zdziwiło nikogo. Pod ciosami buldożerów padały obiekty znacznie starsze i bez wątpienia ciekawsze, które, kolokwialnie mówiąc, nie zdążyły stać się zabytkami - nie objęła ich procedura wpisania do rejestru obiektów bezwzględnie chronionych. Zdążył uwiecznić je na swoich fotografiach Michał Szlaga, od lat dokumentujący Stocznię. Razem z nim i innymi artystami działającymi na terenie Stoczni Grzegorz Klaman i Aneta Szyłak zorganizowali wiele akcji, debat, kampanii czy warsztatów; działalność założonej przez nich Wyspy nigdy nie ograniczała się do działalności stricte artystycznej.

Wieloletnia konsekwentna praca u podstaw dała wymierny efekt dopiero w tym roku. "Zachowanie zabytkowych dźwigów, budynków, hal, pozostałych elementów przemysłowego krajobrazu uważam za patriotyczne zobowiązanie, a tworzenie Parku Kulturowego w tym miejscu uznaję za inicjatywę o kardynalnym znaczeniu"1 - takimi słowami prezydent Komorowski apeluje do władz Gdańska. W odpowiedzi na nie prezydent Gdańska zwrócił się do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków o wszczęcie procedury wpisu do rejestru zabytków województwa pomorskiego części terenów postoczniowych oraz znajdujących się na nich wartościowych obiektów. Ma to zapobiec kolejnym wyburzeniom.2

To wielki sukces, ale los Wyspy pozostaje niepewny. Deweloper, właściciel siedziby galerii, nie zamierza sprzedać budynku dzierżawcom, a umowa najmu wkrótce się kończy. Grzegorz Klaman wierzy, że deweloper doceni wartość generowaną przez instytucję kultury już dziś tak silnie wrośniętą w pejzaż powstającej dzielnicy. On sam chce kontynuować pracę na terenach postoczniowych przede wszystkim dlatego, że tu, niczym w soczewce, skupia się prawda o procesach ważnych nie tylko dla Polski. Stocznia to nie tylko słynne strajki. Równie ważne jest to, co nastąpiło po nich, a czego wielu nie chciałoby zauważać.

Komponując wystawę, Klaman nie miał zamiaru tworzyć jakiejkolwiek alegorii Stoczni. Nie ma tu ani odrobiny czołobitności, a narracje wychodzą daleko poza tematykę stoczniową, solidarnościową, a nawet specyficznie polską.

Kiedy w 2006 roku ukazało się polskie wydanie kontrowersyjnego tekstu Sławoja Žižka, "Rewolucji u bram"3, w którym autor, wskazując na wewnętrzne sprzeczności liberalnego kapitalizmu, jednocześnie znajduje analogie między światem współczesnym a tym, w którym działał Lenin, w Polsce przeważały głosy bezkrytycznie akceptujące zarówno sam system, jak i sposób jego implementacji. Być może nie mogło być inaczej, zwłaszcza że ogólny bilans wyglądał bardzo pozytywnie. Polska gospodarka rozwijała się szybko, rosła liczba ludzi zadowolonych i dumnych z sukcesu. Akceptowano nawet to, że rosła też rzesza tych, którym się nie powiodło, zasilana głównie przez zwolnionych pracowników rozwiązywanych z dnia na dzień pegeerów i upadających wielkich zakładów pracy.

"Wychodziło się z założenia, że musiało tak się stać i nie ma wyjścia. Jest lepiej? Jest. A ktoś musiał ponieść te konsekwencje" - podsumowuje Grzegorz Klaman. Jego zdaniem dopiero rosnąca klasa prekariatu była wiadrem zimnej wody na głowy wielu intelektualistów. Być może właśnie oni poczują się na tyle zdeterminowani, by stać się czynnikiem aktywnie wprowadzającym zmiany. W przeciwnym razie frustracja, a w zasadzie wściekłość ludzi wybuchnie w sposób niekontrolowany. Niepokoi go rosnąca popularność populistycznych haseł i polityków chcących za wszelką cenę wyprowadzić ludzi na ulice. Stąd pomysł wystawy, bo jego zdaniem "lepiej pokazać rewolucję na obrazie, niż żeby się wydarzyła właśnie tam, z bronią i bagnetem".

"Rewolucja u bram", praca, której nazwa firmuje całą wystawę, odsyła nie tylko do Žižka. To także gra z symbolem bramy stoczniowej - ukwieconej, udekorowanej, wykorzystywanej jako tło dla walczących o wyborców polityków. Będącej zarówno świadkiem triumfu ludzkiej solidarności, jak i żenujących aktów palenia kukieł przeciwników politycznych przez ich niegdysiejszych towarzyszy broni.

Ów najbardziej wyrazisty symbol polskiej walki o wolność artysta umieścił na gumowej dętce. Czarna, techniczna guma, plastyczna, ale i brutalna, sprawia nieco odpychające wrażenie. Z przytroczonym kałasznikowem i kluczem francuskim przerobionym na bagnet zadaje się odpływać w nieznanym kierunku. Praca mroczna, niepokojąca, niczym z koszmarnego snu. Podobnie jak czarny orzeł na ścianie obok. Amorficzny, sflaczały, zdaje się spływać na podłogę niczym obrzydliwy kleks. Jakie to procesy, chciałoby się zapytać, tak zniekształciły znak, w imię którego kiedyś ludzie umierali, jaki to złośliwy demiurg wypaczył to, co wydawało się nienaruszalne?

Sugestia odpowiedzi zdaje się kryć w kącie pomieszczenia - tam, wśród kawałków gruzu, leży porzucony lightbox-transparent IDEA. Uświadomienie sobie, że oto meble z płyty paździerzowej zastąpiono meblami ze sklejki i że walka o wolność miała taki oto cel ostateczny - musi być bolesne. Szczególnie dla tych, którzy kiedyś tworzyli intelektualne zaplecze Solidarności, a dziś biją się w piersi.4 Być może dla nich artysta wiesza słynny już "Symból", czyli krzyż wykonany z pigułek placebo.

Umieszczone w sąsiednim pomieszczeniu lightboxy na pierwszy rzut oka generują pozytywne emocje. Kolorowe zdjęcia rozświetlonej stoczni, błękitne niebo, zielone palmy - słowem, wakacje. Bywa, że permanentne. Temu musieli stawić czoła stoczniowcy, kiedy zamykano kolejne wydziały produkcyjne. Potem słyszeli, że produkcja w Polsce się nie opłaca - górą są kraje tropikalne.

Narrację lightboxów uzupełnia wideo "Blow-up2". Biegnący przez zdewastowane wnętrza narrator napotyka nagich ludzi, leżących nieruchomo bądź uciekających w panice. Film został zrealizowany w nieistniejącym już biurze projektów stoczni, ma zatem wartość dokumentu.

Kiedy jakieś 15 lat temu Europa przeszła szybki proces dezindustrializacji, tracąc nawet 50 % przemysłu, w Polsce patrzono na to optymistycznie. Wprawdzie zmniejsza się liczba miejsc pracy w przemyśle, ale powstaje wiele nowych, przede wszystkim w usługach. Tak się stało, ale często jest to praca mało płatna i niestabilna, przy bezrobociu rzędu 10 procent, w niektórych regionach dwa razy większym.5 "Stocznia płaci koszty z tego powodu, że kapitał woli te same rzeczy produkować tam, gdzie taniej. Nie liczą się koszta społeczne, a jedynie zysk. Być może mógłby on być mniejszy, nadal pozostając zyskiem, w zamian za zysk społeczny" - uważa Klaman. Ale czy "idący do przodu" inwestor kiedykolwiek uzna za słuszny ten sposób myślenia?

"W miarę wzrostu bogactw rośnie i chciwość - im więcej kto ma, tym więcej pragnie", powiedział Owidiusz. O ile natura ludzka nie zmieniła się wcale od tysięcy lat, to okoliczności już tak. "Majątek zgromadzony przez 85 najbogatszych ludzi na świecie jest wart tyle, ile posiada 3,5 mld najbiedniejszych, stanowiących połowę ludności świata", pisze Forbes.6 Zdaniem wielu, sytuacja taka zagraża stabilności społecznej państw. Dlatego zmiany wydają się niezbędne, by cywilizacja w znanym nam kształcie mogła przetrwać. "Trzeba skonfrontować się z ograniczeniami tego, co przez lata podawano za prawdy absolutne. Rewolucja jest nieunikniona, bo sprawy nie mogą w nieskończoność, niezmiennie trwać w takim jak obecnie kształcie", twierdzi Klaman. "Czy taka jak w Syrii? Ufam, że nie. Choć Grecja była już na skraju czegoś podobnego. Wierzę, że zmiany dokonają się jednak mocą argumentu - nie bagnetu".

 

Grzegorz Klaman, "Rewolucja u bram", kurator: Roman Lewandowski, Bałtycka Galeria Sztuki Współczesnej, Słupsk, 27.02 - 12.04.2015

Fot.: Adam Mroczek

Grzegorz Klaman, bez tytułu, lightboxy, 2010
Grzegorz Klaman, bez tytułu, lightboxy, 2010

Grzegorz Klaman, bez tytułu, lightboxy, 2010
Grzegorz Klaman, bez tytułu, lightboxy, 2010

Grzegorz Klaman, bez tytułu, lightboxy, 2010
Grzegorz Klaman, bez tytułu, lightboxy, 2010

Grzegorz Klaman, bez tytułu, lightboxy, 2010
Grzegorz Klaman, bez tytułu, lightboxy, 2010

Grzegorz Klaman, Rewolucja u Bram, 2004
Grzegorz Klaman, Rewolucja u Bram, 2004

Grzegorz Klaman, Rewolucja u Bram, 2004
Grzegorz Klaman, Rewolucja u Bram, 2004

Grzegorz Klaman, Orzeł Czarny, 2015
Grzegorz Klaman, Orzeł Czarny, 2015

wystawa Grzegorza Klamana, Rewolucja u Bram, 2004
wystawa Grzegorza Klamana, Rewolucja u Bram, 2004

Grzegorz Klaman, Idea, 2010
Grzegorz Klaman, Idea, 2010

Grzegorz Klaman, Blow Up #2, video, Stocznia Gdańska
Grzegorz Klaman, Blow Up #2, video, Stocznia Gdańska

Grzegorz Klaman, bez tytułu, lightboxy, 2010
Grzegorz Klaman, bez tytułu, lightboxy, 2010
  1. 1. https://mlodemiasto.wordpress.com, 29.03.2015
  2. 2. http://trojmiasto.gazeta.pl
  3. 3. www.krytykapolityczna.pl, 29.03.2015
  4. 4. http://wyborcza.pl
  5. 5. www.money.pl, 29.03.2015
  6. 6. www.forbes.pl, 29.03.2015