Praski świat sztuki przypomina dobrze wyposażoną salę gimnastyczną, w której artyści do woli ćwiczą tężyznę intelektualną, pracując nad kolejnymi wystawami i projektami. Ponad 20 niezależnych galerii mimo braku komercyjnego imperatywu dba o poziom, trzymając standardy, jakich nie powstydziłaby się niejedna wielka instytucja. Twórcy wyciskają z siebie siódme poty, a złaknieni sztuki odbiorcy mogą kilka razy w tygodniu gasić pragnienie wernisażową frankovką.
O tym, jak istotny wpływ na kształt sceny artystycznej w Pradze mają przestrzenie niezależne, wspominałem w tekście poświęconym Nagrodzie Chalupeckiego. Powstające w ciągu ostatnich 15 lat galerie wypełniły pustkę spowodowaną brakiem silnych instytucji, które mogłyby skonsolidować środowiska twórcze. Na aktualny krajobraz składają się przede wszystkim napędzane pracą artystów młodego i średniego pokolenia oraz kuratorskiego narybku inicjatywy artists-run. Niegdysiejsza niechęć do instytucjonalnych rekinów - Galerii Narodowej i Muzeum DOX - sprawiła, że twórcy wzięli sprawy w swoje ręce, otwierając jeden za drugim project space'y z ambitnym programem autorskim.
Pisząc o niezależnych przestrzeniach w Pradze warto na chwilę przenieść się w polski kontekst i wspomnieć o wydanej przez Stowarzyszenie SZTUKA CIĘ SZUKA książce " Inicjatywy i galerie artystów " pod redakcją Agnieszki Pindery, Anny Ptak i Wiktorii Szczupackiej. Będąca kolejną z cyklu vademecum publikacja dotyczy fenomenu galerii DIY, przestrzeni tworzonych przez artystów z potrzeby serca (niekoniecznie portfela). Książka wyprzedza nieco swój czas, trafiając w moment, kiedy uwaga środowiska koncentruje się albo na zmianach programowych i kontrowersjach dotyczących dużych instytucji (CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie, Bunkier Sztuki w Krakowie, Galeria Miejska Arsenał w Poznaniu czy toruńskie CSW), tudzież na prężnie rozwijającej się warszawskiej scenie galerii komercyjnych. Na marginesie tych światów egzystuje środowisko galerii niezależnych, lokujące się najczęściej poza kontekstem stołecznym (Kraków, Poznań, Toruń, Wrocław). Intrygujące jest, jak ta proporcja wygląda u naszych południowych sąsiadów.
Przygotowując przegląd praskich galerii, zbierałem rekomendacje kuratorów i artystów. Wywiad lokalny powodowany był chęcią odtworzenia mapy mentalnej praskiego odbiorcy sztuki. Z mapą jak najbardziej rzeczywistą spotkałem się natomiast, przeglądając ArtMap, wydawany cyklicznie świetny przewodnik, w którym znajdziemy wszystkie wspominane w tym tekście miejsca oraz wiele instytucji i galerii komercyjnych. W wersji online ArtMap daje możliwość zapoznania się z wydarzeniami w całej Czeskiej Republice, dzień po dniu dostarczając informacji o aktualnych otwarciach i wydarzeniach. Niezbędny do nawigacji po scenie artystycznej bedeker jest jednym z wielu elementów sprawiających, że odbiorcom, niezależnie, czy są to przygodni turyści, czy kuratorzy podczas riserczu, zdecydowanie łatwiej odnaleźć się w nowym miejscu.
Futura to właściwie duża instytucja prowadząca trzy przestrzenie wystawiennicze (Galeria Futura, Karlin Studios, Zamek Třebešice) i bogaty program rezydencji artystycznych, przyjmująca twórców z zagranicy i wysyłająca czeskich artystów do Nowego Jorku (950 Greene Avenue). Założona na początku minionej dekady przez włoskiego architekta, jest jednym z niewielu miejsc w Pradze prezentujących czeską sztukę w międzynarodowym kontekście i współpracujących z zagranicznymi kuratorami, o co dba pilnie szef galerii, Michał Novotny. Wystawianie w przestrzeniach Futury wymaga zmierzenia się z niekończącymi się kazamatami, które odkryte zostały przy renowacji budynku. W historii galerii znajdziemy informacje o współpracy z takimi sławami, jak Marina Abramović, Harun Farocki, Roee Rosen czy Lawrence Weiner, co nie zmienia faktu, że jedna - wyłączona z podziemnego labiryntu - przestrzeń galerii gości najczęściej wystawy czeskie, dając możliwość zaprezentowania się młodym artystom.
Jedna z najdłużej działających galerii w Pradze skoncentrowana na solowych debiutach. Jeleni (nazwa pochodzi od ulicy na wzgórzu hradczańskim, gdzie mieściła się pierwsza siedziba galerii) przez ostatnich 16 lat zaprezentowała prace większości prominentnych czeskich artystów, żeby tylko wspomnieć takie nazwiska jak Jiří Skála, Marek Ther, Zbyněk Baladrán, Eva Kotátková czy Pavla Sceranková. W 2009 roku ukazała się publikacja podsumowująca 10 lat pracy galerii, kiedy to za program kuratorski odpowiadali zarówno teoretycy, aktualna kuratorka galerii Gabriela Kotikova, jak i artyści Dominik Lang czy Michal Pěchouček. Galeria działa w ramach kierowanego przez Ondreja Stupala Centrum Sztuki Współczesnej (Centrum pro současné umění - Praha), założonego jako pokłosie działalności Fundacji Sorosa na początku lat 90. Centrum niedawno kupiło duży budynek starej piekarni w dzielnicy Letna i ma w planach zamienić ją w instytucję skupiającą pomniejsze inicjatywy w kuratorsko-artystyczny klaster.
Kliniczny przykład miejsca artists-run - galeria założona w 2004 roku przez dwójkę świeżo upieczonych absolwentów praskiej Akademii, Jiříego Skále i Jiříego Frante. Etc. gallery powstała w korytarzu zaprzyjaźnionej firmy, potem dwukrotnie zmieniała lokalizację, trafiając w końcu do południowej dzielnicy Nusle - już jako galeria o międzynarodowej rozpoznawalności. W 2011 roku ojcowie założyciele zrezygnowali z jej prowadzenia i przekazali ją pod opiekę kuratorki Markety Vinklerowej (związanej z Etc. od 2008). Choć Marketa opisuje Etc. jako galerię generacyjną, to program realizowany tu od 2011 roku stanowi odświeżający przekrój przez młodą czeską scenę.
Kolejna galeria/instytucja stworzona specjalnie dla spragnionych sztuki zaangażowanej i angażującej. Trzykrotnie, będąc tam na wystawach, konfrontowałem się z wielogodzinnymi projekcjami wideo przeplatanymi głosami uciśnionych i skolonizowanych. Galeria powstała w 2001 roku jako Display z inicjatywy Víta Havránka i Zbynka Baladrána. W 2006 połączyła siły z austriackim ERSTE Stiftung (Fundacją banku ERSTE), zakładając nieopodal Placu Karola centrum, w którym znajdują się księgarnia, galeria i klub dyskusyjny. Rozpoznawalna w środowisku jako kuźnia intelektualna, skupiająca oprócz ojców założycieli grupę teoretyków, praktyków i krytyków sztuki, takich jak Jiří Ševčík, Tomáš Pospiszyl i Tomáš Vaněk, obecny rektor praskiej ASP - AVU.
Prowadzona od 2006 roku przez charyzmatycznego aktora, reżysera, artystę i kuratora Michala Pěchoučka 35 m² działa przy kawiarni Pavlač. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom. Galeria różni się znacznie od typowych knajpianych galeryjek, które pokazują prace przygodnych studentów akademii. 35 m² znajduje się na hipsterskim Žižkovie, XIX-wiecznej dzielnicy, gdzie ulokowane są trzy z pięciu komercyjnych praskich galerii. Organizując jedenaście wystaw rocznie, łączy różne pokolenia twórców i wychodzi poza praski krąg, pokazując artystów z Brna, Pilzna czy Liberca. Każdego roku prezentowana jest też ekspozycja o zagranicznej proweniencji, realizowana przez kuratora w ramach krótkiego programu rezydencji.
Galeria, która określa się jako studio/miejsce (prostor) dedykowane eksperymentalnym formom prezentacji sztuki. Założona przez trójkę kuratorek i teoretyczek sztuki - Klárę Adamcovą, Terezę Jelínkovą i Karinę Kottovą - w 2011 roku, okupuje jedną z przestrzeni ogromnego budynku Bubenska 1, w którym kiedyś mieściła się siedziba praskiej elektrowni, a dziś znajdują się dziesiątki biur projektowych i pracowni artystycznych. INI współpracuje ze stałą grupą artystów (m.in. Jana Babincová, Klára Jirková, Lucia Sceranková), rozwijając projekty na pograniczu wystawiennictwa, edukacji i krytyki artystycznej. Od 2013 roku jest organizatorem nagrody dla krytyków młodego i średniego pokolenia, której patronuje postać Věry Jirousovej - filozofki, dziennikarki i krytyczki sztuki, autorki tekstów dla słynnej formacji The Plastic People of The Universe.
Galeria ulokowana jest w starej oranżerii barokowego klasztoru w dzielnicy Brevnov. Niewątpliwie jedna z najciekawszych przestrzeni wystawienniczych w Pradze; poświęcona jest studentom ostatnich lat akademii i świeżo upieczonym absolwentom, którzy przed otwarciem wystawy muszą przeprowadzić tzw. Entrance Talk - wprowadzenie oddające honory zarówno gościom, jak i samej galerii. Prowadzą ją trzy artystki: Tereza Severová, Tereza Velíková, Barbora Zachovalová, które w 2012 przeniosły galerię z Karlin Studios na teren benedyktyńskiego monastyru. Przez 10 lat działalności w Entrance swoje prace wystawiały takie postacie młodej praskiej sceny, jak Pavel Sterec, Robert Šalanda, Anežka Hošková i Eugenio Percossi.
Kolejna galeria/instytucja, a nawet przestrzeń komunikacji (komunikační
prostor), specjalizująca się w sztuce nowych mediów, muzyce, fotografii i wideo. Školská prowadzi bogaty program wystaw, rezydencji artystycznych i wydarzeń towarzyszących, składających się w sumie na kilkadziesiąt eventów rocznie. Działa przy samym centrum miasta (trzy minuty pieszo od Václavskego Náměstí) w budynku, w którym mieści się również Galeria Fotograf (o niej pisałem więcej w recenzji Festiwalu Fotograf), galeria White Billboard, siedziba ArtMap oraz urocza galeria Dira (dziura), czyli port pod kabel do słuchawek, w których usłyszymy audioartowe prace. Školská to zamknięte uniwersum obszarów sztuki, które nie pojawiają się w innych galeriach. Kilkuosobowy zespół kuratorski pracuje nad utrzymaniem tej autonomii budując bogaty i zróżnicowany program.
Wernisażówki
Czyli galerie, do których pofatygujemy się tylko i wyłącznie na wernisaż. Powodem najczęściej jest to, że są one na co dzień zamknięte lub ich charakter wyjątkowo zachęca do celebracji otwarcia. Pierwszą i najstarszą z nich jest A.M.180, galeria i knajpa będącą siedzibą kolektywu artystycznego działającego w myśl zasady DIY od 2003 roku. Za A.M. 180 stoi rodzeństwo artystów Jakub Hošek i Anežka Hoškova oraz DJ i dziennikarz muzyczny Štěpán Bolf. Kolektyw od 2007 roku prowadzi label muzyczny AMDISCS, a od 2008 roku realizuje elektryzujący scenę artystyczną CREEPY TEEPEE, niewielki offowy festiwal muzyczny w Kutnej Horze, zanurzony w muzycznej psychodelii niczym nakládaný hermelín w marynacie. Kolejną wernisażówką jest Berlinskej Model, jak sama nazwa wskazuje inspirowany życiem artystycznym stolicy Niemiec. Tu liczy się tempo! Model praktycznie co środę realizuje nową wystawę, zapraszając do realizacji solówek kwiat sceny artystycznej. Założona przez trójkę artystów w składzie Richard Bakeš, Daniel Vlčk i Matouš Mědílek knajpa/galeria jest na pewno najbardziej hip miejscówką Pragi (wypada przyjeżdżać tu na rowerze i spijać nieobarczone ciężarem podatków rzemieślnicze piwa z niewielkich lokalnych browarów). Warto wspomnieć o Galerie Ferdinanda Baumanna, prowadzonej przez Matouša Mědílka galerii/witrynie w pasażu przy ulicy Štěpánskiej 36 między sklepem afrykańskim z perukami, salonem tatuażu i dywanowym butikiem. Wernisażówką par excellance jest galeria Pavilon, w której mają miejsca tzw. situace, czyli jednorazowe performanse/gesty/instalacje side specific. Forma dowolna. Artysta bądź kurator dostaje do swojej dyspozycji niewielką przestrzeń zaraz przy Moście Karola, gdzie na tyłach zakładu okulistycznego mniej więcej raz w miesiącu ma miejsce sytuacja. Galeria działa pod egidą AVU i zawiadywana jest przez Jana Pfeiffera. Ostatnia z galerii jednego wieczoru to ulokowana w centrum Pragi galeria SPZ. Ni to kanciapa, ni garaż świetnie odrestaurowany i przygotowany do prezentacji sztuki, nawet kiedy galeria jest zamknięta - widzowie mogą zerknąć przez lufcik w masywnych drzwiach. Kuratorska inicjatywa, którą powołali Lukáš Machalicki i Robert Šalanda opiera się w swoim założeniu na zapraszaniu młodego twórcy, który z kolei zaprasza kolejnego artystę i w ten sposób powstaje konfrontacja formująca się w wystawę.
Ktoś mógłby trzeźwo zapytać, jak to się dzieje, że w dwumilionowym mieście działa tak wiele przestrzeni albo, upraszczając: skąd pieniądze na tę działalność? Czeskie Ministerstwo Kultury rozwiązało kwestię dotowania organizacji non-profit w sposób moim zdaniem znacznie lepszy niż ma to miejsce w Polsce. Rokrocznie NGO mogą ubiegać się o dotacje ministerialne w ramach programu, który dedykowany jest tylko i wyłącznie dla trzeciego sektora. W programie działającym na podobnych zasadach co popularny priorytet MKiDN "wydarzenia artystyczne - sztuki wizualne" ubiegać się można o 46 milionów koron, czyli - bagatela - 6,96 miliona złotych. O te środki aplikują organizacje z całych Czech, wyłączając instytucje finansowane z budżetu Państwa (galerie miejskie, narodowe i regionalne). Przestrzenie niezależne, aplikując również do programów Urzędu Miasta i Regionu, pozyskują środki wystarczające do prowadzenia rocznej działalności. Wyłączenie instytucji sprawia, że na liście beneficjentów jest znacznie więcej mniejszych organizacji prowadzących wartościowe programy autorskie. Na marginesie przypomnę tylko, że Czechy są krajem czterokrotnie mniejszym niż Polska.
A teraz najważniejsza konkluzja, jaka nasunęła mi się podczas obserwacji środowiska praskiego i prób jej porównania do polskiego podwórka. Nie wpadłbym na nią, gdyby nie burza, jaką wywołała swoim tekstem "Mafia bardzo kulturalna" Monika Małkowska, a także, gdyby nie kontrowersje wokół toruńskiego CSW i wypowiedzi jego byłego dyrektora Pawła Łubowskiego. Zarówno w jednym, jak i drugim tekście zarzutem w stosunku do "układu" polskiej sztuki jest "mieszanie się prywatnego i publicznego". Rzekome dopieszczanie przez instytucje artystów, których później sprzedaje się w prywatnych galeriach. Kto się na tym bogaci? Oczywiście układ! A kto na tym traci? Oprócz nas, maluczkich odbiorców, nieświadomych, co się tam na górze wyrabia, traci oczywiście prawdziwa sztuka!
Praga jest lekiem na całe zło. Nie dlatego, że wszystkie teorie spiskowe zostały tutaj poddane inwigilacji i wyjaśnione. Bynajmniej! Trudno jest wyjaśniać coś, co opiera się na frustracji i mrzonkach. Praski światek, karmiony, jak każdy inny, spiskami, pogłoskami i plotkami nie ma jednak podstaw, żeby śledzić ciemne konszachty na linii prywatne galerie komercyjne i publiczne instytucje. Wynika to z charakterystyki tej sceny. Inna dystrybucja środków, a także mniejsza rola i udział instytucji publicznych (odpowiedników naszej Zachęty czy CSW) sprawiają, że nikt nie snuje tu podejrzeń o domniemanym udziale galerzystów w instytucjonalnym obiegu sztuki. Świetni artyści i tak wystawiają co roku w galeriach niezależnych i instytucjach, będąc zarazem reprezentowanymi przez galerie prywatne. O tym, jacy to artyści i jakie galerie, w kolejnym tekście.
Na temat miejsc sztuki, które nie są ani galeriami komercyjnymi, ani instytucjami publicznymi zobacz także:
Agnieszka Pindera, Od samoorganizacji do samodyscypliny
Piotr Parda, Stworzyć, pokazać, powtórzyć
Aleka Polis, Polskie galerie niezależne - Galeria Szara
Monika Weychert Waluszko, Galernicy sztuki