O lekkości i ciężarze sztuki. Galeria Letnia w Poznaniu

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Anna Maria Karczmarska, Niezbadana kraina
Anna Maria Karczmarska, Niezbadana kraina

Magda Franczak, Śpiące piękności
Magda Franczak, Śpiące piękności

Galeria Letnia poznańskiego Arsenału odsłoniła w tym sezonie pięć wystaw młodych artystek. Kuratorską pieczę nad całą edycją objęła kolejna młoda kobieta. To już drugie w tym sezonie, obok wystawy "Nie ma problemu"1, spotkanie ze sztuką kobiecą w Poznaniu.

Z chwilą, gdy wspomniana wyżej wystawa świadomie odwoływała się do aktualnego oblicza feminizmu w sztuce, zamysł kuratorski Galerii Letniej skupiał się na skonfrontowaniu ze sobą różnorodnych twórczych postaw zaproszonych kobiet, ale również mediów, jakimi się posługują. W efekcie prace Oli Winnickiej, Oli Gerlach, Magdy Franczak, Sabiny Ścisłowicz i Anny Marii Karczmarskiej złożyły się na cenny katalog kobiecych sposobów widzenia i opowiadania. W każdym przypadku kanwą tych wizualnych opowieści była osobista historia lub poddany rozmaitym zabiegom własny wizerunek. I choć trudno uchwycić jeden wątek, styl czy ślad łączący te prace (wszak "nie istnieje poprawna estetyka feministyczna"2), to z całą pewnością były one na wskroś kobiece.

Ikonografia wykorzystywana przez artystki podlegała swobodnym modyfikacjom: łączeniu, subtelnej estetyzacji lub mniej już subtelnym okaleczeniom. Składają się na nią zarówno znane motywy tak zwanej sztuki kobiecej, jak i prywatne zasoby osobistych spostrzeżeń. Jeśli przyznać, że kluczowym dla akademickiego feminizmu będzie sprawdzanie, w jaki sposób kreowane artystycznie obrazy działają, w jaki sposób konstruują lub dekonstruują pozycję genderu w kulturze3, goszczone w Galerii Letniej kobiety podejmują ten wątek lekkim, swobodnym gestem; zaskakują, a nawet zawstydzają swoją bezpretensjonalnością.

 Ola Gerlach, Cicho!
Ola Gerlach, Cicho!

Ola Gerlach, Cicho!
Ola Gerlach, Cicho!

W ten właśnie sposób zaanektowała przestrzeń galerii Ola Winnicka, której Everyday, Life Death konstruuje urzekający, osobisty, manichejski mikrokosmos pochłaniający zarówno to, co święte, jak i to, co zdegradowane. Wejścia do galerii strzegą dwie grupy karykaturalnych, zniekształconych, zacięcie milczących podobizn artystki. Trudno wśród nich odnaleźć tę o najbardziej łagodnym wyrazie twarzy. Wrogo do siebie nastawione, nienawidzące się nawzajem, generują tuż przy stopach zwiedzających świat bez klucza dostępu. Budzą irytację, gwałtownie poszukującą sublimacji w pragnieniu bezwzględnego kopniaka, brutalnie rozbijającego ten mikry, brzydki tłum. Spoczywający pośrodku sali, leniwy, gładki, senny Obiekt swoją zwalistością zapowiada złagodnienie, tak nastrojów widzów, jak i artystycznej twarzy Winnickiej. Wyłania się ona ze sterty rupieci, pudełeczek i pozytywek, znaczących drobiazgowy katalog przeszłości i pamięci artystki. Tak, katalog - mimo wrażenia skrzącego, grającego, skrzypiącego chaosu. Poszczególne jego elementy odsyłają do siebie nawzajem, tworząc tym samym szereg mikrohistorii. Winnicka prowokuje chęć szperania w jej własnym wnętrzu, dotykania i sprawdzania wszystkiego, co się w nim znajduje. To jak operacja na otwartym sercu, której nie oszczędziła sobie robiąc tę pracę, i której nie oszczędza sobie wraz z każdym wejściem widza do tego pomieszczenia.

Z chwilą, gdy poprzez przedmiot Winnicka się odkrywa, Ola Gerlach chowa się za każdym misternym szczegółem swego obiektu. Mimo, że obejmuje całą przestrzeń galerii, jest jak krótkie uderzenie, błysk, jedno słowo: Cicho! Lekki styropianowy budulec konstruuje ciężką, kategoryczną obecność zimnej lodówki i wypływającej z niej, zalewającej powierzchnię podłogi substancji. Nierzeczywiste światło myli zmysły, które wahają się raz przed obrazem spękanego lodu, raz przed złudzeniem obcego, groźnego, plastikowego rozlewiska. Instalacja pomimo swojej przedmiotowej obecności, oddziałuje pod poziomem dyskursywnych kategorii. Gmatwa doznania oscylujące wokół poczucia domowego bezpieczeństwa i niezidentyfikowanego zagrożenia, którego najsilniejszym doznaniem jest bezsenność o piątej nad ranem; bezsenność leczona w zimnej kuchni. Silne, emocjonalne bodźce, które uruchamia autorka, pociągają za sobą cały arsenał krótkich, wizualnych przypomnień, chaotyczny łańcuch nadwrażliwych déja vu. W ten sposób Gerlach podsuwa pretekst, czyste estetycznie pole do odnajdywania w jej pracy swoich historii. Celebruje akt spotkania, mimo, że sama się wycofuje.

Obydwie artystki komunikują się mocno, jednak nie wprost. Rozgrywają swoje historie na planie przedmiotu i poprzez przedmiot. Obiekt staje się medium zastąpienia własnego wizerunku - obiekt staje się fetyszem. Pytanie o to, "jak jest ontologicznie możliwe, że najgłębsze stosunki miedzy ludźmi mogą być przeniesione na stosunki między rzeczami"4, zostaje tutaj usunięte w cień wobec przedmiotu jako takiego. Wydaje się on jedynym sensownym środkiem komunikacji, sięga głębiej niż gładka powierzchnia obrazu, wydobywa dawną siłę płynącą z aktu komunikowania stanów rzeczy, "kiedy myśl skupiona na sobie miała tę samą wartość, co zapach kwiatów"5, u Franczak ikona jest raczej zdegradowana. I to nie inaczej, jak poprzez mocno estetyzujący, sypialniany kontekst ekspozycji. Obrazy Franczak chciałyby się sytuować pomiędzy sferą dotyku a sferą wzroku. "Eliminacja dotyku jako konceptualnego elementu widzenia uwalniała oko z sieci odniesień, w której haptyczność wyznaczała subiektywną relację z postrzeganą przestrzenią. Autonomizacja wzroku pozwala wykreować obserwatora przystosowanego do konsumpcji spektaklu"6. Śpiące piękności sytuują się tak bardzo pomiędzy, że w efekcie pozostają w ogóle nieoznaczone.

Sabina Ścislowicz, Felix culpa
Sabina Ścislowicz, Felix culpa

Sabina Ścislowicz, Felix culpa
Sabina Ścislowicz, Felix culpa

Obszar napięć pomiędzy obrazem a przedmiotem w swoim Felix culpa eksploruje także Sabina Ścisłowicz. Nie mamy jednak wątpliwości, że celem jest tutaj wyprodukowanie mocno teatralnego, zawstydzającego, ubranego w pompatyczną scenografię spektaklu. Projekcje wideo skonstruowane są na bazie dychotomii: na poziomie znaczeniowym pomiędzy naturą a kulturą, w planie formalnym między teatralnością odgrywanych gestów, a nieporadnością nachalnie obecnej kamery. Kobieta w filmach Ścisłowicz jest konstruktem ulepionym z ciała i niewygodnego entourage'u majestatycznych strojów. Te dwa elementy próbuje zlać w jedno, scalić swój wizerunek, kiedy sztucznie i teatralnie powtarza "I'm a Queen". Próby przybrania najbardziej eleganckiej pozy, najodpowiedniejszego ustawienia się względem kamery, demaskują także nieporadność medium niepotrafiącego wyprodukować przekonywującego wizerunku. Te same atrybuty królewskiego luxury zostają zestawione z figurą bezgłowego lwa. W kolejnym filmie seksowna kobieta odziana w lamparcie rajstopy wykonuje baletowy taniec na spękanej ziemi. Ścisłowicz gra z dwoma symbolicznymi porządkami cielesności: średniowiecznym ciałem otworów i renesansowym ciałem integralnym. Okropna średniowieczna cielesność jest tutaj jednak tylko sugerowana, ujawnia się w postaci pluszowego lwa bez głowy. Natomiast za sprawą nóg "z lamparciej skóry" artystka zdaje się mówić: tak naprawdę nie chcecie tego oglądać. Przekaz wzmacnia powtarzana bez końca fraza: "Close your eyes, close your eyes".

W kontekście pracy Ścisłowicz wystawa Anny Marii Karczmarskiej będzie przede wszystkim pracą z jej własnym, Anny Marii wizerunkiem. Nawet jeśli opowiada historię pięciu mieszkających w Dortmundzie dziewcząt (5 Kołysanek), jest zabawą z narracyjną tkanką bajki i samym aktem story telling (Jagódka); zapisem ziemskiej podróży obcego przybysza (Niezbadana Kraina) czy towarzyszącym wystawie performancem. Jeśli Karczmarskiej udaje się opowiedzieć historię, natychmiast rozbija ją na elementy składowe, z których każdy poddany zostaje drobiazgowemu studiowaniu, a pozbawiony kontekstu, zaczyna wieść własny żywot prowokując historie kolejne. W Pięciu Kołysankach historia Diethild wydaje się być małą narracją o poruszaniu się po mieście. Towarzysząca tej wędrówce kamera jest bardzo blisko, sprawia wrażenie nieodłącznego atrybutu, niezbędnego przewodnika. W końcu dziewczyna siadając na przystanku autobusowym otwiera usta i zaczyna nucić kołysankę. Wraz z jej melodią w wizualny obraz ruchliwego miasta i audialną sferę samochodowego gwaru wdziera się tysiąc innych opowieści. W Niezbadanej Krainie trudno ustalić jednego bohatera niezwykłej podróży. Obcy jest seksowny, natomiast przygotowany na wizytę miejski pejzaż został udrapowany jak dekoracja. Nic tu nie jest tłem, każdy element odgrywa zasadniczą rolę. Nie widząc się, chciałyby się sobie przyjrzeć. Oko widza także nie znajduje punktu zaczepienia. Nie znajduje się w środku narracji, drąży raczej znaczeniowy katalog danych. Błądzi tak, jak sama artystka: "często buduję analizę, która mi się rozłazi w rękach, nie chce pokazać wniosków"7.

Ponad dwadzieścia lat temu kuratorka Kate Linker otwierając w Nowojorskim Museum of Contemporary Art wystawę "Difference: On Representation and Sexuality", tak określiła jej zamierzenia: "ciągła produkcja seksualnej różnicy oferuje możliwość przemiany, a przez to sugeruje, że nie potrzeba całościowej reprodukcji, a jedynie rewizji naszych dotychczasowych kategorii opozycji"8. Teza ta znajduje potwierdzenie w swobodnym operowaniu feministyczną ikonografią przez wszystkie opisane artystki. Można odnieść wrażenie, iż kategoria różnicy w ogóle nie jest tą, od której muszą one zaczynać swoją pracę. Punktem wyjścia są one same. Co więcej, nie czują potrzeby tłumaczenia się z obranych przez siebie pozycji. Z tego miejsca rozpoczynają bezpretensjonalną grę, relację nieokreśloności, w której "człowiek ujmuje siebie jako moc oraz odkrywa siebie dla swojego życia jako problem otwarty. To, czego sobie w tym wyrzeczeniu odmawia narasta w nim z kolei jako siła możności"9. Moc subiektywności i intymności, która spaja tę grę, nadaje tym pracom odpowiedniego ciężaru, niezbędnego atrybutu prawdziwej sztuki.

Cykl wystaw Galerii Letniej Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu.

Projekt wykonany przy współpracy z Fundacją Transmisja i pod patronatem Bęc Zmiany.

Obejmuje następujące wystawy:
Ola Winnicka, Everyday, Life Death, 10. 07. - 19.07 2007,
Ola Gerlach, Cicho!, 20. 07. - 29. 07. 2007,
Magdalena Franczak, Śpiące piękności, 30. 07. - 09. 08. 2007,
Sabina Ścisłowicz, Felix culpa, 10. 08. - 19. 08. 2007,
Anna Maria Karczmarska, Niezbadana Kraina, 20. 08. - 31. 08. 2007.

Kuratorka: Zuzanna Hadryś.

Ola Winnicka, Everyday, Life, Death
Ola Winnicka, Everyday, Life, Death

Ola Winnicka, Everyday, Life, Death
Ola Winnicka, Everyday, Life, Death

Ola Winnicka, Everyday, Life, Death
Ola Winnicka, Everyday, Life, Death

  1. 1. Nie ma problemu, wystawa w ramach projektu Starter proponuje, Poznań, 10.05 - 18.05. 2007.
  2. 2. Deepwell Katy, New Feminist Art. Criticism: Critical Strategies, Manchester University Press, 1995, s. 16.
  3. 3. Ibidem.
  4. 4. Żiżek S., Przekleństwo fantazji, Wrocław, 2001, s. 163.
  5. 5. . W pewnym sensie uświadamia to sobie także Magda Franczak, kiedy w Śpiących pięknościach wizerunki śpiących dziewcząt sytuuje na planie malarskiej ikony. Ikonostas, w który układają się obrazy rozbija jednak jego centrum: zapis video śpiącej artystki. Jeśli "pozbawiona diabelskiej perspektywy sztuka ikony ukazuje ciało jako //szatę chwały//"Evdokimov P., Sztuka ikony. Teologia piękna, Warszawa, 1999, s. 190.
  6. 6. Morgan S., "Ciało", op. cit., s. 206, za: Gray J., Technigues of the Observer, Cambridge, Massachusetts, 1990, s. 19.
  7. 7. Mój dom jest fabryką fikcji. Z Anną Marią Karczmarską o fotografii, domu, kobiecie i jej wizerunku oraz grze rozmawiają Ewa Małgorzata Tatar i Dominik Kuryłek, Ha!art., 22/2005, s. 25.
  8. 8. Pollock G., Vision and Difference: Feminism, Feminity and the Histories of Art, Routledge, 2003, s. 213.
  9. 9. Plessner H., Władza a natura ludzka, tłum. Paczkowska-Łagowska E., Warszawa, 1994, s. 64.