Nośnik społecznej siły

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.


Tu chodzi o pieniądze. A pamiętajcie: pieniądze są nośnikiem społecznej siły - apeluje Lech Kaczyński do swoich rodaków. Jego podniesionego głosu słucha starsza kobieta, która prawie nie może ruszyć się z łóżka. Wraz z synem mieszka w niewielkim lokum składającym się głównie z kuchni i sypialni. W obydwu tych pomieszczeniach studentka prof. Grzegorza Kowalskiego Ewa Łuczak umieściła kamery rejestrujące aktywność obojga ludzi, czyli codzienną krzątaninę syna oraz statyczny tryb życia matki oglądającej telewizję i słuchającej radia, w którym spiker informuje: "Niezwykle ważną sprawą jest pomoc materialna dla utrzymania Radia Maryja, a to są codziennie niemałe płatności". Wiadomo, pieniądze są nośnikiem społecznej siły.

Ewa Łuczak, "Radiowe dni"
Ewa Łuczak, "Radiowe dni"

Ewa Łuczak, "Radiowe dni"
Ewa Łuczak, "Radiowe dni"

O pieniądzach stale mówią w programie pierwszym Polskiego Radia, którego non stop można słuchać w kuchni:

"Tysiąc złotych do wygrania (...). Wybierz Skodę Fabię z dodatkowym wyposażeniem, np.: klimatyzacja, boczne poduszki i zdalne sterowanie zamka w pakiecie Ambiente Plus już za 2800 zł (...). Jeśli Państwo wiedzą to proszę wysłać do nas SMS o treści WIEM pod numer 7234, koszt 2 zł plus VAT, albo zatelefonować pod numer 0400207777 koszt 2 zł 3 gr plus VAT (...). Lekarze domagają się zwiększenia płac o trzydzieści procent (...). Cena rynkowa zatrzymanych narkotyków to około 40 000 zł (...). Na rynku walutowym złoty dzisiaj także traci. 4 gr do euro i do dolara. Teraz amerykańska waluta kosztuje 3 zł i 19,5 gr, euro 3 zł 69 gr, a frank szwajcarski kosztuje 2 zł 47,5 gr"... I tak do znudzenia.

Jeśli któryś z bohaterów filmu w końcu się odzywa, przerywając potok medialnych informacji, snuje wtedy refleksje nad własnym pogrzebem lub nostalgiczne wspomnienia z młodości. Ich świat jest szczelnie zamknięty. Żaden z nich nie dysponuje - pozornie - żadną "społeczną siłą".

Ewa Łuczak, "Radiowe dni"
Ewa Łuczak, "Radiowe dni"


Praca Łuczak została przygotowana bardzo starannie. Jest to dwuekranowa instalacja wideo prezentująca obraz z kilku kamer zmontowany w taki sposób, że widz może oglądać jednocześnie kuchnię i sypialnię w całości, niczym przez "rybie oko". Świat dwojga ludzi pokazany jest bez udziwnień. Jest monotonny niczym radiowe audycje, których słuchają. Przyglądając się ich egzystencji, przypomniałem sobie jeden z wywiadów z innym absolwentem słynnej Kowalni, Arturem Żmijewskim, opublikowany w "Obiegu" www.obieg.pl/. Żmijewski opowiadał w nim między innymi o trzech swoich filmach z 2006 roku: "Halina", "Dorota" i "Danuta". Trzy tytułowe kobiety zgodnie ze słowami artysty "nie mają niczego, co odpowiadałoby klasycznym standardom atrakcji. Nie uczestniczą w żadnym konflikcie, w żadnym sporze (...). To, co mówią, nie jest ciekawe, nie mają żadnych poglądów albo, jeśli mają, są one kalką statystycznej większości". Ich życie i one same wydają się - mówiąc krótko - okrutnie nudne.

To, co Żmijewski mówi o sytuacji bohaterek swoich filmów, można by odnieść do pary z filmu Łuczak: "Elity mają wpływ na życie tych ludzi. To elity, szczególnie polityczne, wymyślają i narzucają prawa, piszą ustawy, decydują o podatkach etc. Posiadają władzę, dzięki której tym ludziom może się żyć lepiej lub gorzej. I te same elity, produkujące kulturę wysoką, odrzucają tych ludzi - oddają ich popkulturze, odwracają się od nich, mają dla nich obelgi i lekceważące traktowanie (...). Propozycje, żeby z nimi rozmawiać, budzą śmiech politowania. Kultura wysoka potwierdza swoją ekskluzywność". Żmijewski zdaje sobie oczywiście sprawę, że prezentując życie Haliny, sam przyznaje, że po części stawia siebie w sytuacji, w której "sprawca mówi do ofiary".

Na koniec ostatni cytat z tekstu kuratorki wystawy Łuczak, Joanny Sokołowskiej: "praca 'Radiowe dni' rejestruje, jak odczuwana przez nich potrzeba zakorzenienia w świecie, uczestnictwa we wspólnocie zostaje zorganizowana przez populistyczną prawicę i katolicki fundamentalizm". Czy aby na pewno? W tym jednym zdaniu zawiera się niewiara w możliwość samostanowienia ludzi, którzy mają inne - chociaż skrajne - poglądy. Poszukują wyjaśnienia źródeł zła w oparciu o przekazy medialne, ale również własne doświadczenie, próbując jednocześnie ustalić jakiś punkt odniesienia, zbiorowość, wobec której mogą się określać, podejmują przecież niewymuszone niczym decyzje. Przy tym wszystkim mają jednocześnie pełną świadomość faktu, że nie dysponują 'nośnikiem społecznej siły', a jedynie swoim głosem w wyborach, który znaczy jednak wiele. Realizując taki film, chcąc nie chcąc Łuczak poddaje swoich bohaterów protekcjonalnemu spojrzeniu galeryjnych bywalców - dysponentów "wysokiej" kultury. W tym sensie nie mogę się przekonać do obiektywizmu tego filmu, choć wielu krytyków właśnie tę cechę podkreśla jako jego największą zaletę. Zdecydowanie wolałbym zobaczyć filmy Żmijewskiego, który, prezentując swoich bohaterów, ma świadomość, że sam stawia się w pozycji uprzywilejowanej.

"Radiowe dni" wprowadzają w konsternację z jeszcze jednego powodu. Czasem zdarza się, że ktoś informuje nas o czymś, co doskonale znamy, my wtedy próbujemy mu przerwać słowami "wiem, wiem, oczywiście", lecz on niezrażony kontynuuje, jakby nic się nie stało. Podobnie jest chyba z tą pracą.

Ewa Łuczak, "Radiowe dni", Zachęta, Warszawa, 13.08 - 16.09.2007

Ewa Łuczak, "Radiowe dni"
Ewa Łuczak, "Radiowe dni"

Ewa Łuczak, "Radiowe dni"
Ewa Łuczak, "Radiowe dni"