What's the fuckin' problem Edward?

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Thanks Jackson. Jackson? Michael Jackson? - Pomyślałem instynktownie, przez pewną chwilę zmierzając w zadumie do właściwego Jacksona, oczywiście Pollocka. Mimo że zaprezentowane w krakowskim Bunkrze Sztuki najnowsze obrazy Edwarda Dwurnika, w sposobie wykonania nawiązują do słynnej techniki drip and splash, to jednak analogii nie ma zbyt wiele. Po pierwszym krótkim "szoku wizualnym", który po wejściu na wystawę w Bunkrze przeżywa chyba każda osoba przyzwyczajona do dotychczasowych dokonań warszawskiego malarza, niestety także bardzo szybko można dostrzec, jak to jest zrobione. W przypadku sporej części obrazów, najpierw powstawało "tło", składające się z kilkubarwnych plam (trochę nasuwające skojarzenia z umaszczeniem żyrafy), na co następnie ciurkano lub bryzgano farbę. Wrażenie monotonii pogłębia się dodatkowo, kiedy zestawione są obok siebie serie płócien w identycznych rozmiarach. I nic na to nie pomaga, mimo że ciurkana lub bryzgana farba, układa się w linie poziome, a to znów pionowe, lub w spirale w lewo albo w prawo zakręcone, czy wreszcie kompletnie amorficzne pajęczynki w jaskrawych, "odblaskowych" kolorach.

Edward Dwurnik przy pracy nad obrazem z serii "Thanks Jackson", fot. Bunkier Sztuki
Edward Dwurnik przy pracy nad obrazem z serii "Thanks Jackson", fot. Bunkier Sztuki

Ponieważ w tytule ekspozycji, jej autor lub kurator, bezpośrednio odwołują się do działalności Jacksona Pollocka, warto się na chwilę zastanowić nad porównaniem. Olbrzymich zazwyczaj rozmiarów kompozycje Pollocka niezbyt dobrze wypadają w reprodukcjach. Na kartach albumu brakuje przestrzeni jakiej potrzebuje to malarstwo, nie widać też niezmiernie bogatej faktury obrazów tworzonych, poprzez rozlewanie i bryzganie farby. W przypadku prac Dwurnika, ich reprodukcje zamieszczone w katalogu wystawy wypadają znacznie lepiej niż wiszące na ścianach Bunkra Sztuki oryginały. Co ciekawe, spora część jego abstrakcji, w książce tej pojawia się tylko w postaci... fragmentów. Oglądane "na żywo" prace Pollocka zaskakują głębią i niepowtarzalnością "wykonania", obrazy Dwurnika są zaskakująco podobne i niemal całkowicie płaskie.

Edward Dwurnik, "Thanks Jackson", fot. Bunkier Sztuki
Edward Dwurnik, "Thanks Jackson", fot. Bunkier Sztuki

Mimo że od niespełna czterdziestu lat Edward Dwurnik przyzwyczajał widza do figuracji w "nikiforopodobnym", lub ekspresjonistycznym stylu, ta wystawa właściwe nie powinna być żadnym zaskoczeniem. Przecież technika wykonywanych przez niego obrazów, zazwyczaj ma charakter cytatu z przeszłości (sztuk plastycznych). Zawsze też otrzymywaliśmy sporą dawkę "literatury", niby-publicystyki, kokieterii, tj. nieznośnego mrugania okiem, a mało niestety czysto malarskich rozwiązań. Ale spokojnie, te obrazy na pewno znajdą nabywców. Abstrakcyjny ekspresjonizm, który sześćdziesiąt lat temu był bardzo radykalnym ruchem plastycznym, już od wielu lat spoczywa pod bezpiecznymi skrzydłami akademizmu (w mieszczańskim wcieleniu). Takie kompozycje bez wahania są kupowane przez Muzea, dobrze prosperujące firmy i nowobogackich kolekcjonerów. W przypadku tych ostatnich, szczególnie w polskich realiach, istotną role odegrają ceny, znacznie niższe od amerykańskich pierwowzorów.

Edward Dwurnik, "Thanks Jackson", fot. Bunkier Sztuki
Edward Dwurnik, "Thanks Jackson", fot. Bunkier Sztuki