Spotykamy się w Tuchowie. Powiedz, czy przyjazd tutaj może pomóc w zrozumieniu twoich prac? Czy taka sama czułość do miejsca mogłaby się w tobie narodzić, gdybyś mieszkał w miasteczku na Śląsku albo na Podlasiu?
Zbiór tych wszystkich subiektywnych doświadczeń, zapamiętanych obrazów, jakie wokół tego miejsca powstały i cały czas powstają, tworzy dla mnie jego wyjątkowy obraz. To, że mieszkam w Tuchowie od urodzenia, pozwoliło mi na zebranie sporej ilości takich momentów, które wpłynęły na jego postrzeganie i to, że jest moją Heimat. Zdaję sobie sprawę, że dla osób odwiedzających Tuchów jest zupełnie inną miejscowością niż dla mnie. Czy mógłbym zaprzyjaźnić się w ten sposób z innym miastem? Nie wiem. Szybko się zżywam emocjonalnie z miejscem, ale mam potrzebę dogłębnego jego poznania, zbadania. Jeśli wiem, że jest to tylko chwilowa obecność, trudno mi się w nią zaangażować. Wolę unikać typowych zauroczeń. Jeśli z różnych przyczyn musiałbym gdzieś wyjechać, to wybrałbym małe miasteczko i postarałbym się pozostać w nim dłużej, tak, by po pewnym czasie poczuć się w nim jak u siebie.
Niesamowite jest to, w jaki sposób oprowadzasz po lesie. Jesteś przewodnikiem, który zamienił miejskie kamienice i skwery na drzewa i tarninę. Myślisz, że gdybyś mieszkał w centrum miasta, to to sondowanie roślinności zamieniłbyś na sondowanie architektury? Zamiast dotykania kory mógłbyś badać palcami mury?
Dobór miejsca moich aktualnych prac nie był wykoncypowaną decyzją, „powrotem do natury". Tak się stało, że mam okazję być blisko przyrody. Jak sama sprawdziłaś, bliżej mam do lasu i na łąkę niż do miasta. Spacerowanie po lesie było obecne w moim życiu od dziecka, a w pewnym momencie powróciło, lecz w innym charakterze. Nie lubię działać będąc obserwowanym, jako główny bohater czy podmiot sytuacji stać przed publicznością, kimkolwiek by ona była. Praca w lesie, na uboczu, daje mi możliwość skupienia się i działania w swoim rytmie. Ale wracając do pytania o miasto - sądzę, że byłoby to możliwe, jeśli wychowałbym się w nim lub permanentnie tam przebywał. Ale znając swoje uwarunkowania (choć wówczas mogłyby być inne), pewnie zająłbym się jakimiś zakamarkami, szczelinami miasta, może jego peryferiami czy kryjówkami. Raczej nie byłoby to nic ostentacyjnego.
Czy odczuwasz jakiś lęk przed skalą? Chodzi mi o to, że dostrzegam w twoich pracach metodę, jakiś sposób radzenia sobie z tak naturalnymi sprawami, jak poznawanie świata. Jeśli nie możesz w zadowalający cię sposób poznać świata jako płaszczyzny, to zmieniasz skalę badania i wchodzisz głębiej, w szczegół? Czy to cię uspokaja?
Właśnie tak jest. Dostrzegam to zwłaszcza dzisiaj, kiedy mamy nieograniczony przepływ informacji, możliwości podróżowania, zwiedzania i tak dalej. Nie odrzucam tych wartości, ale ja akurat mam inną potrzebę, potrzebę „specjalizowania się". Im mniejszy wycinek biorę na warsztat, tym rzetelniej, dogłębniej mogę to zrobić. Jeśli już go opanuję, mogę poszerzyć jego pole o kolejną warstwę, dołączając ją do powstającego kosmosu możliwości. W konsekwencji wszystko to tworzy język i grunt pod nogami. A ja chcę wiedzieć, po czym chodzę.
Sposób, w jaki pracujesz, charakter twoich prac, temat, tempo, to wszystko sprawia wrażenie jakiejś nieograniczoności. Możesz to przepracowywać i przepracowywać. Ale czy nie rodzą się w Tobie czasem myśli, że jednak dojdziesz do ściany i nie będziesz mógł - albo chciał - powiedzieć więcej na ten temat?
Takie myśli czasem się pojawiają, ale głównie wtedy, kiedy zaczynam się niecierpliwić, czekając na konkretny efekt działań, który nie przychodzi. Ale kiedy patrzę na to pod kątem własnego rozwoju duchowego czy intelektualnego, za każdym razem gdzieś się te myśli odsuwają, robią miejsce kolejnym wątkom, problemom do rozwiązania. W ten sposób działania, jakie podejmuję, naturalnie wyrastają z poprzednich, poszerzając ich terytorium. O swoich pracach staram się myśleć jako o pewnej ciągłości, a nie kolejnych projektach, stąd zmiany mogą w nich zachodzić bardzo wolno, wręcz niezauważalnie. Czasem symultanicznie prowadzę kilka wątków, czekając na moment, kiedy się spotkają. Do ściany pewnie kiedyś dojdę; mam nadzieję, że nie za wcześnie. Ale i ten moment może przecież okazać się ciekawy.
Znikanie to istotny temat twoich prac. Na przykład film, w którym budujesz na drzewie drabinę, a później się po niej wspinasz, wychodząc poza kadr. Przedzierasz się przez tarninę, jesteś zupełnie niewidoczny, dostrzegalny jest tylko jej ruch. Wspominałeś o nowym projekcie, w którym dokumentujesz różne eksperymenty związane z ekspozycją twoich filmów. Później sam film zostaje usunięty, przestanie istnieć. Zostanie tylko mniejszy, zapośredniczony wycinek; film będzie istniał tylko w dokumentacji. Możesz o tym opowiedzieć?
Jest to dla mnie dość świeża sprawa, ale cieszę się, że o niej wspominasz. To działanie nie ogranicza się jedynie do filmu i jego zapośredniczenia poprzez kolejne dokumentacje. Myślę również o fotografii i obiekcie. Interesują mnie dokumentacje jako świadectwa obecności, a de facto jej strzępy, które czasem mogą okazać się od niej samej ważniejsze lub ciekawsze. W jednym z tekstów dotyczących moich prac pojawiło się określenie „sztuka bez publiczności". To, nad czym teraz pracuję, można uznać za kontynuację tej myśli. Tak jak wcześniej odbiorca otrzymywał jedynie dokumentację mojego performatywnego działania, tak teraz bez jego udziału odbywają się prapremierowe i zarazem jedyne projekcje filmów. Istotny jest aspekt warunków ekspozycyjnych i miejsc, jakie do nich wybieram. Sytuacje te są jednorazowe, nastawione jedynie na dany moment (np. moment odpowiedniej pory dnia, roku), stąd potrzeba ich dokumentowania. Myślę, że jest to bardzo bliskie temu, co proponujesz w obrębie działań galerii, którą prowadzisz [Jak bezrobotna dziewczyna może sobie pozwolić na pracę sławnego artysty? - przyp. red.]. Postulowana jest tu sytuacja odbioru dzieła, u ciebie w praktyce, u mnie w teorii.
A nowy film z układaniem kamieni? Wymyśliłeś też nową grę. Interesujesz się filozofią Wschodu?
Nie mogę powiedzieć, że interesuję się filozofią Wschodu. Interesują mnie natomiast niektóre jej aspekty, które są bliskie również mojemu postrzeganiu podstawowych czasoprzestrzennych parametrów czy rytualizacji wybranych elementów życia. Film z układaniem kamieni w oczywisty (nawet estetyczny) sposób kojarzy się z kulturą Wschodu i wcale mi to nie przeszkadza, ponieważ jest zapisem czegoś w rodzaju psychofizycznego treningu, który był mi w tamtym momencie potrzebny. Nazwałem tę dokumentację „grą", ponieważ układanie kamyków jeden na drugim tak, aby uzyskać jak najwyższą wieżę, stało się bardzo wciągające i emocjonujące, na tyle, że poświęciłem mu mnóstwo czasu, co niekoniecznie widoczne jest w filmie. Inna jest też skala działania. Kamyki mieszczące się w kieszeni układane są w zasadzie jedną ręką, opartą nadgarstkiem na podłożu.
Wspomniałeś o swoich pierwszych działaniach, o odbijaniu szablonów w dziwnych miejscach. Masz dokumentację czy ją zniszczyłeś?
Dokumentacji nie mam, usunąłem ją. Choć dzisiaj chciałbym coś z niej zobaczyć. Jeśli dobrze pamiętam, był to okres szkoły średniej. Czas ten traktuję jako etap poszukiwań, nie zawsze sensownych, przez które chyba każdy kiedyś musiał przejść. Odbijałem wówczas małe szablony z napisami, datami, twarzami, cytatami. Nic specjalnego. Z dzisiejszego punktu widzenia dużo bardziej interesujące okazały się miejsca, jakie wybierałem do tego typu działań: mało dostrzegalne, na peryferiach, przy przejazdach kolejowych, pod mostami, na kamieniach wtopionych w grunt. W działaniach tych interesowała mnie moja anonimowość oraz bardzo małe prawdopodobieństwo zwrócenia na nie uwagi przez kogoś innego. Stawiałem sobie pytania, czy moja interwencja ma jakiekolwiek szanse zmienić u przypadkowego odbiorcy świadomość postrzegania danego miejsca, czy przywoła pewne, może nawet osobiste skojarzenia.
Tematy ukrycia śladów obecności, eksplorowanie nieoczywistego, czasem nieprzyjemnego terenu towarzyszą mi do dzisiaj.
Prace Krzysztofa Maniaka można oglądać na wystawie „Co widać. Polska sztuka dzisiaj " w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie (do 1.06.2014) oraz na indywidualnej wystawie „Zatrzymane" w Baszcie Czarownic w Słupsku (do 24.05.2014). Artysta ma też swój kanał na Vimeo.