Pomnik śp. pomnika Na marginesie wystawy Gustawa Zemły w Lublinie.

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

1.
W Galerii Sceny Plastycznej KUL w Lublinie do końca lipca trwa wystawa Gustawa Zemły. Jest to prezentacja interesująca nie tyle ze względu na swą wartość merytoryczną, co zjawisko, którego jest przykładem. Dzieło Zemły wpisuje się bowiem w dominujący w Polsce nacjonalistyczny dyskurs rzeźby historycznej i religijnej.

Pomińmy tu jednak spory natury estetycznej i dotyczące funkcjonalności - np. o zasadność stawiania kolejnego posągu Jana Pawła II. Bardziej istotne wydają się być te na tle wartości generowanych przez tradycyjne pomniki. Świadczą one o teoretycznym (bo praktycznym, o czym dalej, już nie) zużyciu się konserwatywnej formuły monumentu. Świetnie widać to na przykładzie politycznych konfliktów, wywoływanych przez pomniki historyczne- choćby w sporze polsko niemieckim dotyczącym projektów Pomnika i Centrum Wysiedlonych w Berlinie; polsko- ukraińskim w kwestii Cmentarza Orląt Lwowskich, czy w kontrowersjach wokół treści napisu na pomniku w Jedwabnem. Oczywiście tego typu monumenty są raczej wentylem, niż bezpośrednim źródłem konfliktów, jednak z drugiej strony podobne zdarzenia pokazują, że za pomocą tradycyjnego języka trudno jest już rozmawiać.

Z kolei na poziomie stosunków wewnętrznych tradycyjny model pomnika konsolidował społeczeństwo w sferze wartości - szczególnie, jeśli wypracowany był w drodze konsensusu. Jednak dziś, jak się wydaje, pełni on zgoła odmienną funkcję: obnaża brak zgody i staje się ujściem konfliktów. W świecie relatywizmu tradycyjny monument stał się nadto narzędziem zawłaszczania przez opcję nacjonalistyczną przestrzeni publicznej, historii, religii czy wyobraźni zbiorowej.

2.
Na wystawie Gustawa Zemły (towarzyszącej odsłonięciu pomnika Cypriana K. Norwida jego autorstwa przed nowym budynkiem KUL-u) znajdziemy małoformatowe rzeźby religijne i martyrologiczne, kilka quasi poetyckich popiersi oraz fotograficzną dokumentację pomników plenerowych. W pracach Zemły szczególnie wyraźnie odbija się aspekt zawłaszczania religii przez dyskurs nacjonalistyczny oraz jego mielizny: bezrefleksyjność i powierzchowność (np. Krzyż oświęcimski czy Wrzesień 1939). Zemła w przedstawieniach tak martyrologicznych, jak i czysto religijnych, operuje najbanalniejszymi kliszami wizualnymi i językowymi (zwracam uwagę na tytuły: Stary Testament - Drzwi do Przeszłości, Droga Krzyżowa - Drzwi do Raju itd.). Fotografie dokumentujące pomniki Zemły sprzed i po transformacji ustrojowej RP pokazują łatwość, z jaką dyskurs nacjonalistyczny wymienił Nike na Chrystusa, a orła bez korony na papieża JP II, a zarazem stanowią dowód niezwykłej - nazwijmy ją - elastyczności ideowej Autora.

Dokumentacja pomników plenerowych G. Zemły (od lat 60tych do współczesnych).
Dokumentacja pomników plenerowych G. Zemły (od lat 60tych do współczesnych).
Dokumentacja pomników plenerowych G. Zemły (od lat 60tych do współczesnych).
Dokumentacja pomników plenerowych G. Zemły (od lat 60tych do współczesnych).

G. Zemła, po środku Ukrzyżowanie- w hołdzie św. Maksymilianowi, po obu stronach Krzyże Oświęcimskie. fot. C. Klimaszewski (PSF)
G. Zemła, po środku Ukrzyżowanie- w hołdzie św. Maksymilianowi, po obu stronach Krzyże Oświęcimskie. fot. C. Klimaszewski (PSF)
G. Zemła, Lustracja. fot. C. Klimaszewski (PSF)
G. Zemła, Lustracja. fot. C. Klimaszewski (PSF)

G. Zemła, Stary Testament - Drzwi do Przeszłości, 2000-2002, fot. C. Klimaszewski (PSF)
G. Zemła, Stary Testament - Drzwi do Przeszłości, 2000-2002, fot. C. Klimaszewski (PSF)

G. Zemła, Stary Testament - Drzwi do Przeszłości, detal, 2000-2002, fot. C. Klimaszewski (PSF)
G. Zemła, Stary Testament - Drzwi do Przeszłości, detal, 2000-2002, fot. C. Klimaszewski (PSF)

G. Zemła, Pomnik Norwida, Lublin, fot. C. Klimaszewski (PSF).
G. Zemła, Pomnik Norwida, Lublin, fot. C. Klimaszewski (PSF).

G. Zemła, Pomnik Norwida (tył), Lublin, fot. C. Klimaszewski (PSF).
G. Zemła, Pomnik Norwida (tył), Lublin, fot. C. Klimaszewski (PSF).

Oczywiście, powtórzmy, najważniejszy jest tu kontekst w którym powstają rzeźby, a nie one same. I tak, o ile w pracach Zemły najsilniej objawia się aspekt zawłaszczania religii, o tyle mechanizmy manipulowania pamięcią świetnie widać w wypadku słynnej już pracy Mariana Koniecznego. Przypomnijmy: monument jego autorstwa ma stanąć na pl. Grzybowskim w Warszawie i upamiętniać polskie ofiary ludobójstwa na Kresach Wschodnich. Pomnik przedstawia drzewo i przybite doń zwłoki dzieci i ich matki - domniemane ofiary UPA. Jak podaje Gazeta Stołeczna1, dzieci miały być ofiarami UPA, zamordowanymi w latach 1943 - 44 we wsi Kozowa lub Łozowa, powiat Tarnopol. I dalej: Historyk PAN prof. Dariusz Stola ogłosił sensację: to nie są dzieci zabite przez UPA. To ofiary przedwojennej zbrodni oszalałej matki. Dowód: zdjęcie rzekomych ofiar wojny opublikowało już w 1928 r. polskie czasopismo naukowe "Rocznik Psychiatryczny". Odpowiedź Stanisława Michalkiewicza, rzecznika Ogólnopolskiego Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Ludobójstwa OUN - UPA, była następująca: Nawet jeżeli w szczególe jest to nieprawda, to w ogóle - prawda - odpowiedział. - Tego typu zbrodnie zdarzały się na kresach. Mamy tu "zmyślenie prawdziwe". Pomnik jest artystyczną wizją służącą wspomnieniu cierpień bezbronnych Polaków pomordowanych przez OUN - UPA, a nie ilustracją konkretnego zdarzenia.

Proj. Jan Raszka 1937, wyk. Krzysztof Skóra, 2001, Pomnik Piłsudskiego, 2001 Lublin, fot. C. Klimaszewski (PSF).
Proj. Jan Raszka 1937, wyk. Krzysztof Skóra, 2001, Pomnik Piłsudskiego, 2001 Lublin, fot. C. Klimaszewski (PSF).

Zawłaszczanie przestrzeni przez nacjonalistyczny dyskurs czasem staje się dosłowne. Znamienne są przypadki bezprawnego stawiania pomników, na przykład kolumny Piotra Skargi w Krakowie, którą Arcybractwo Miłosierdzia postawiło na placu przed kościołem św. św. Piotra i Pawła. Zburzono tym samym koncepcję zagospodarowania placu i naruszono prawa autorskie jej autorów. Z kolei w Lublinie na Placu Litewskim grupa radnych metodą faktów przedstawionych - za to bez zezwoleń - postawiła konny pomnik Józefa Piłsudskiego. Sarmacka dezynwoltura tych dokonań dopełnia tylko agresję, jaka nieraz tkwi w martyrologicznych pomnikach.

3.
Z drugiej strony powoli toczy się przeciwstawny dyskurs. Wydał on koncepcję pomnika historycznego jako kreacji uniwersalistycznej, a zatem apolitycznej i otwartej na interpretacje (niekoniecznie historyczne). Ponadto służebnej wobec codziennej ludzkiej aktywności.

Fundamentem jest tu oczywiście Teoria Formy Otwartej Oskara Hansena, gdzie przestrzeń z jednej strony staje się upamiętnieniem, a z drugiej żywym miejscem, Goffmanowską dekoracją teatralną dla aktywności aktorów: członków społeczeństwa1. Podobną wrażliwością wykazał się też Jarosław Kozakiewicz przy projektowaniu Parku Pojednania Narodów w Oświęcimiu. Klasycznym w tej materii jest natomiast waszyngtoński Vietnam Veterans Memorial z 1982 roku. Jak najkrócej mówiąc, jest to więc horyzontalna - w przeciwieństwie do wertykalnej - formuła monumentu.

J. Rajkowska, Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich 2002, ze strony www.odersprung.kunsthaus-essen.de/joanna.html
J. Rajkowska, Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich 2002, ze strony www.odersprung.kunsthaus-essen.de/joanna.html
most duchów- Jarosław Kozakiewicz, proj. Mostu Duchów w Parku Pojednania Narodów w Oświęcimiu 2005, ze strony www.polinst.hu/?pa
most duchów- Jarosław Kozakiewicz, proj. Mostu Duchów w Parku Pojednania Narodów w Oświęcimiu 2005, ze strony www.polinst.hu/?pa

Jednak taki sposób myślenia pojawia się w naszej tradycji o wiele wcześniej; można wręcz powiedzieć, że jest on - pośrednio - wpisany w powstawanie niepodległego państwa polskiego po I wojnie światowej. Mam tu na myśli wojskowe cmentarze austriackie w Galicji, które powstawały w okresie, kiedy Austria wiedziała już, że utraci te tereny. Wojskowi inżynierowie byli świadomi, że de facto budują cmentarze na terytorium innego państwa. Ich celem w sposób naturalny stało się więc, by przyszli właściciele tych terenów zaakceptowali wojskowe cmentarze austriackie jako elementy własnej kultury - niezależnie od identyfikacji państwowej czy narodowościowej oraz stosunku do C.K. Austrii. Symbolika tych nekropolii jest uniwersalna: odnosi się do śmierci żołnierskiej jako takiej. Nie ma zatem symboli Austrii, są za to krzyże, jednak w tym kontekście użyte wyłącznie jako neutralne odniesienie do chrześcijaństwa (czasami pojawiają się symbole wojskowe, ale bez odniesień do polityki - np. hełm). Umierające cesarstwo chciało więc zachować pamięć o ludziach, a nie o swojej przemijającej wielkości. Rzecz jasna nie można wykluczyć, że było to działanie czysto taktyczne - wyraziste narodowo symbole przyszli decydenci być może szybko by zlikwidowali. Warto jednak podkreślić, że austriaccy architekci szukali takich miejsc, w których ludzie będą się dobrze czuć, gdzie będą chcieli przychodzić - np. wzgórz z pięknym, szerokim widokiem czy nastrojowych polan w pachnącym lesie na szlaku. Cmentarze są niewielkie, kameralne, wkomponowane w otoczenie i podporządkowane mu jako jeden z elementów. Jest w tym wyraźny panteizm. To znamienne - dominuje otwarta przestrzeń.

Austriacki cmentarz wojskowy nr 218 w Bukowej ze strony: http://www.brzostek.yoyo.pl/cmentarze_wojenne.html
Austriacki cmentarz wojskowy nr 218 w Bukowej ze strony: http://www.brzostek.yoyo.pl/cmentarze_wojenne.html
Austriacki cmentarz wojskowy nr 217 w Januszkowicach, źródło j.w.
Austriacki cmentarz wojskowy nr 217 w Januszkowicach, źródło j.w.

Austriacki cmentarz wojskowy nr 226 w Zawadce Brzosteckiej, źródło j.w.
Austriacki cmentarz wojskowy nr 226 w Zawadce Brzosteckiej, źródło j.w.



Wśród pomników o podobnym charakterze wymieniłabym też Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich Joanny Rajkowskiej. Projekt z jednej strony odwołuje się do historii polskich Żydów, z drugiej ma na tyle otwartą formę, że ludzie mogą nadawać mu własne znaczenia i wykorzystywać do celów zupełnie niezwiązanych z upamiętnianiem historii. Stawiam drzewo i traktuję to jako element komunikacji między ludźmi, komunikacji pozawerbalnej i nie angażującej intelektu. (...) Nie chcę aby ludzie się "rozumieli" Myślę, że jest to niemożliwe. Chcę aby BYLI koło siebie - mówiła Rajkowska2.

W horyzontalnej formule pomnika nie chodzi więc o to, żeby ludzie dogadywali się w kwestii napisu na cokole, albo osoby, którą ma na nim stanąć. W czasach sprzecznych wartości i opinii raczej się nie dogadają. Chodzi o to, żeby poszukać wspólnego mianownika gdzie indziej: na przykład w sferze uczuć. Z drugiej strony, we współczesnym społeczeństwie trudno o konsensus, więc może pomnik powinien nie tyle go wyrażać, ile do niego prowadzić. Do tego zmierzają realizacje Kozakiewicza czy Rajkowskiej3, przy czym nie abstrahują one od historii - abstrahują od ocen4. Znać tu zaufanie do inteligencji, wrażliwości i moralności odbiorcy. W sensie intelektualnym jest fundamentem, że widzowi pozostawia się wolność, czy wręcz prowokuje go, by sam interpretował przeszłość, a w efekcie - konstruował własną tożsamość. Również przestrzeń oddaje się tu odbiorcy tak, by wypełnił ją własną aktywnością i pomysłami - w opozycji do pomnika martyrologicznego, który prawnie lub nie hierarchizuje przestrzeń. Można zaryzykować stwierdzenie, że wokół monumentu wertykalnego tworzy się jakaś niewidzialna bariera, którą ludzie podświadomie boją się naruszyć. Panem sytuacji - panem miejsca - staje się wówczas nie człowiek, nawet nie człowiek upamiętniony, lecz sam pomnik - statua.

4.
Otwartość vs nacjonalizm, ciągłe reinterpretacje historii vs sztywna, niezmienna interpretacja, poczucie humoru vs martyrologia. Dwie koncepcje społeczeństwa: obywatelskie, otwarte, elastyczne, współtworzące własne struktury, przestrzeń miasta i jego znaczenia, aktywne w przestrzeni publicznej. I druga: bierne, podporządkowane sztywnym strukturom i hierarchiom, przyjmujące z góry znaczenia i wartości, z poczuciem, że publiczna przestrzeń nie należy do niego. Czy takie przełożenie ma rację bytu? Z pewnością jest to porównanie w wysokim stopniu publicystyczne (łatwo wyobrazimy sobie tolerancyjne, otwarte osoby szczerze zadumane nad wysokiej klasy tradycyjnym pomnikiem), jednak "coś jest na rzeczy". Zamiłowanie do konwencjonalnej sztuki nie świadczy może o ciasnym umyśle, ale dominująca w danym społeczeństwie symbolika mówi już coś o modelu tego społeczeństwa.

Tak czy owak, w Polsce z pewnością wygrywa - i zawłaszcza społeczną przestrzeń - opcja druga, a my - niedorozwinięte zalążki społeczeństwa obywatelskiego - pozwalamy się rugować ze swoich ulubionych skwerów i placów Papieżom - Polakom, Matkom - Sybiraczkom i Dzieciom Zamojszczyzny. Ale na dowód, że i w tej opcji tkwi wywrotowy potencjał, załączam fotografię pomnika Freddiego Mercury'ego (może więc wystarczy wypośrodkować formułę polskiego pomnika - szczególnie, że dziś horyzontalnych jest 1, zaś wertykalnych - 99 procent).

Irena Sedlecka, Pomnik F. Merkurego, Montreux, 1996 Szwajcaria, ze strony http://en.wikipedia.org/wiki/Freddie_Mercury.
Irena Sedlecka, Pomnik F. Merkurego, Montreux, 1996 Szwajcaria, ze strony http://en.wikipedia.org/wiki/Freddie_Mercury.

  1. 1. Sytuacja na wzniesionym przez Hansena osiedlu Słowackiego w Lublinie świetnie pokazuje mechanizm zignorowania koncepcji hansenowskich (i powojennych koncepcji modernistycznych w ogóle) na fali odrzucenia tradycji PRL-u. Na osiedlu Słowackiego od kilku lat pojawiają się chaotyczne, barbarzyńskie wręcz ingerencje architektoniczne przeczące ideom, według których to osiedle powstało. (Na trwającej obecnie w CSW wystawie Betonowe Dziedzictwo grupa PSF dokumentuje powstanie kościoła na środku osiedla: jest to najbardziej spektakularna, ale nie jedyna samowola w tym miejscu.)
  2. 2. Warto porównać tu Palmę z pomnikiem Dmowskiego na Placu na Rozdrożu; zwracam uwagę na różnicę w postawach społecznych, jakie ujawniają się na tle obu tych realizacji: pod Palmą pokojowe manifestacje, pod Dmowskim agresywne demonstracje Młodzieży Wszechpolskiej.
  3. 3. Poszukiwanie wspólnego mianownika, który właśnie mógłby doprowadzić do consensusu społecznego bardzo wyraźnie widać w Dotleniaczu J. Rajkowskiej.
  4. 4. Nie jest to jednak do końca jednoznaczne - myślę tu o kwestii napisu na pomniku w Jedwabnem. Z jednej strony uczciwiej byłoby napisać wprost o winie Polaków, niż fundować tam przyjemne, wieloznaczne miejsce. Z drugiej strony, być może takie miejsce bardziej by sprzyjało rozliczeniom z samym sobą.