Kiedy forma staje się treścią, mamy do czynienia z semiotycznym desygnatem. Ale czy forma kiedykolwiek treścią nie jest?
Wystawa „Geometrie – kiedy forma staje się treścią”, której kuratorem jest Mateusz Bieczyński, została zrealizowana w tymczasowej przestrzeni wystawienniczej udostępnionej przez miasto Poznań (ZKZL). To lokal po dawnej restauracjo-dansingowni Rarytas Wiedeński, który miał imponujący metraż i podzielony był na część rozrywkową ze sceną i barem oraz część jadalnianą; podział ten został zachowany podczas „Geometrii”. Każda z prac lub ich grupa miała w części jadalnianej wydzielony dla siebie boks, który tworzyły powtarzające się lizeny. Znalazła się również w jej obrębie wnęka oraz pomieszczenie po dawnej łazience. Nowo dobudowane ściany lub inne architektoniczne wstawki, których nie było wcześniej w Rarytasie, zostały wyróżnione kolorem jasnoszarym.
Deklarowane przez kuratora główne założenia projektu obejmują m.in. problem komunikacji wizualnej, zastosowania prostych geometrycznych form jako narzędzi do przekazywania treści światopoglądowych oraz sporu o estetyczną i krytyczną rolę sztuki. Jako że w tekście kuratorskim pojawia się wzmianka o tym, że wystawa zajmować się ma kwestią geometrii wyrażającej postawę wobec świata, spać mi nie daje pytanie: dlaczego wystawę zdominowały wariacje na temat flagi i symboli narodowych?! Mamy tu m.in. „Po Jasperze Johnsie” Marcina Berdyszaka, „Od morza do morza...” Zbigniewa Makarewicza, „bez tytułu” (barwy flag Monaco, Polski i Indonezji) Pawła Susida, „Flagę Ziemi Niczyjej” i „Kto mnie pokocha” Ryszarda Waśki oraz „Tysiąclatkę” Krzysztofa Zielińskiego. A to tylko sztandarowe (nomen omen) przykłady. Każda „flaga” z osobna ma swoją indywidualną i absolutną rację bytu oraz określony kontekst plus znaczenie. Nie wiem jednak, czy ich zmasowany atak jest najlepszym przejawem geometrii komunikującej krytyczne wyobrażenia o świecie. Nie neguję oczywiście roli sztuki jako medium pozwalającego wyrażać poglądy polityczne czy takowych brak. Uważam jednak, że światopogląd to pojęcie uniwersalne, wykraczające daleko poza obszar zagadnień powiązanych z polityką. Czytam tekst kuratorski, oglądam wystawę i jestem zaskoczona, że założenia o „wyrażaniu światopoglądu” skutkują pokazaniem w większości prac o tematyce właśnie politycznej.
Znalazłam jednak dwie prace natury „flagowej” niezwiązane z dekoracjami na igrzyskach. Pierwsza z nich to „Układ baretek” Maxa Skorwidera. Składają się na nią manekin w mundurze z przypiętymi baretkami – wstążkami, które zastępują ordery – oraz graficzne przedstawienia, powiększenia tychże baretek. Przekaz nie jest jednoznaczny. Łatwiej definiowalne to np. tęcza czy zmodyfikowana flaga Jamajki. Skorwider potraktował kwestię odznaczeń na tyle niedosłownie, że niektóre z nich stają się reprezentacjami samych siebie, swoich kolorów, ich ułożenia.
Drugą ważną realizacją jest plakat „Palestyna” Michała Tatarkiewicza. Jesteśmy przyzwyczajeni do przywoływania Palestyny prawie wyłącznie w zestawieniu z Izraelem. Tatarkiewicz tymczasem stawia flagę Palestyny jako dach schematycznego domu, który nie ma drzwi ani okien. Mówi o niej jako niezależnym koncepcie pełnym i przestrzennym. Paradoksalnie to właśnie plakat zwraca uwagę na to, czego na wystawie boleśnie zabrakło. Obrazowo-pojęciowa baza, punkt wyjścia dla projektu opiera się na kształtach i figurach płaskich. A co z bryłami?
Przejawem poszukiwania bryły były dobudowane elementy architektoniczne, wyróżnione jasnoszarym kolorem. Zamysł trafiony, niestety słabo dostrzegalny w otoczeniu barwnych „flag”. Prezentuje się on lepiej jako zabieg formalny, a nie znaczeniowy. Pośród prac pojawia się jedna, która stanowić ma wyjście w przestrzeń widza: „Kredą na chodniku” Pawła Łubowskiego. Tyle że i ona jest płaska. Gra w klasy Łubowskiego w okrągłym polu ma Orła Białego, a całość została przekreślona rysunkiem karabinu. Dodatkowym rekwizytem są oczywiście kamyki. Wyjście w przestrzeń skończyło się tym, że ktoś kopnął je tak, że przeturlały się na koniec sali, lądując przy zestawieniu obrazów kontrolnych Ryszarda Waśki „Opowieści telewizyjne” i „Bez tytułu (Drodzy koledzy)” Pawła Susida. Waśko przywołuje moment wykonania kary śmierci na Saddamie Husseinie. Istota problemu znajduje się dokładnie między miejscem wykonania wyroku, lokalizacją artysty, różnicami stref czasowych i godziną transmisji. Jest to praca, która na dobrych kilka sekund zatrzymuje i zmienia poczucie realnego czasu - i to zawieszenie nie pozostaje bez wpływu na doświadczenie otaczającej przestrzeni. Kiedy odwrócimy głowę, okazuje się, że nie ma wystarczającego miejsca na bycie pomiędzy „jednym czasem a drugim”. Tuż obok znajduje się napis Pawła Susida na obrazie testowym: „Czasem aż boję się koledzy, że na obrazy z telewizorem nie wygramy”. Czy wspólnym mianownikiem tych realizacji miał być obraz kontrolny z telewizora? Abstrahując od lokalizacji obiektów, pracę Susida z całego serca popieram.
Do cyklu „nowe technologie po analogowemu” zaliczyć można również pracę Pauliny Rynowieckiej „Czarne na białym”. Namalowany kod QR prowadzi do strony www, na której znajduje się odwołanie do „Czarnego kwadratu na białym tle” Kazimierza Malewicza, przeliczonego na system zero-jedynkowy. Nowe medium – stare medium – nowe medium – stare medium. Ja też się boję o te telewizory, kody i inne wyświetlacze, jeśli pozostaną tylko obrazami powieszonymi na ścianie.
Wróćmy jednak do toposu „flagi”. Jest jeszcze jedna praca, która mimo że podlega „sztandarowej” dominancie, wnosi pewne odświeżenie. W oddzielonej przestrzeni połazienkowej znajduje się wideo „U nas w Niemczech, Bei uns in Polen” duetu Galeria Niewielka (Maciej Kurak/ Max Skorwider). Na ekranie widzimy mniej lub bardziej abstrakcyjne formy, którym towarzyszy rozmowa dwóch postaci, świadcząca o poszukiwaniu idealnego rozwiązania kompozycyjnego. Poprzez kolejne przekształcenia wynikających z siebie układów kształtów mimochodem pojawiają się dobrze rozpoznawalne symbole – takie jak swastyka, krzyż czy flaga Niemiec lub Polski. Narratorzy, pochłonięci rozprawianiem nad kwestiami formalnymi, zdają się zupełnie nie zauważać ich znaczenia. Mimo dużego ładunku krytyczno-ironicznego praca nadaje ekspozycji pewną lekkość. Dzięki niej „flagi” przestają być tak jednolicie zlaną masą.
Zwrócenie uwagi na problem postaw skrajnie formalistycznych stanowi jeden z biegunów zagadnienia krytycznej lub estetycznej roli sztuki. Po drugiej stronie leżą prace z kontekstu politycznego – nadal więc poruszamy się w dwóch wymiarach. Inne wątki, nie mogące poszczycić się na tej ekspozycji przewagą liczebną, rozmywają się w tej spolaryzowanej konfiguracji. Podsumowując, skorzystam z określenia, które pada w realizacji Galerii Niewielkiej: przydałby się tutaj jakiś „geometryczny zadzior”!
Ale ta wystawa chyba nie jest o geometrii.
„Geometrie – kiedy forma staje się treścią”, dawny Rarytas Wiedeński, Poznań, 16.11 – 8.12.2013
kurator: Mateusz Bieczyński
współpraca: Agnieszka Mori
koordynacja projektu: Justyna Kurak
aranżacja przestrzenna i opracowanie graficzne: Szymon Szymankiewicz
Artyści: Marcin Berdyszak, Maciej Kurak, Paweł Łubowski, Zbigniew Makarewicz, Paulina Rynowiecka, Max Skorwider, Michał Tatarkiewicz, Ryszard Waśko, Krzysztof Zieliński, Galeria Niewielka