Główny projekt biennale sztuki współczesnej w Moskwie prezentowany był w tym roku w historycznej sali wystawowej Maneż tuż koło kremlowskich murów. Nazwa wystawy – „Więcej światła” – nie przez przypadek zapewne nawiązywała do przedśmiertnych słów J. W. Goethego. Konotacje słowa „światło” są bardzo czytelne. Umożliwia ono widzenie, a wzrok to jeden z najważniejszych zmysłów służących poznaniu. Światło to także energia, optymizm i siła twórcza. Temat zatem wybrany przez kuratorkę biennale Catherine de Zegher mógłby zapowiadać choćby dyskusję o roli sztuki w przestrzeni publicznej. W każdym razie od de Zegher, krytyczki i historyczki sztuki o feministycznych poglądach, oczekiwano mocnej, nonkonformistycznej wypowiedzi. Tymczasem główna wystawa biennale okazała się zaskakująco poetycka, wysublimowana i najwięcej wspólnego miała raczej z oświeceniowym i modernistycznym projektami kształtowania nowego człowieka poprzez sztukę. Oświecenie to wiek wiary w rozum człowieka i jego zdolność do samodzielnych bezinteresownych sądów. Estetyka oznaczała piękno poznania. Według idei utopijnej rewolucji estetycznej Schillera piękno było realizacją wolności w państwie. Idea piękna miała rozwiązać problemy społeczne i ufundować ideały wolności, równości, braterstwa, głoszone przez rewolucję francuską. Modernizm końca XIX i początku XX wieków opierał się na tych samych oświeceniowych podstawach, a także głosił autonomiczność i misję wychowawczą sztuki.
Wystawa podzielona została na dwie części, znajdujące się odpowiednio na dolnym i górnym poziomie Maneżu. Na dole – w piwnicy – panował półmrok. Na parterze zaś światło, przedostające się przez duże okna budynku. Kierunek oglądania ekspozycji, wytyczony przez kuratorkę, przypominał drogę ludzkiego poznania, opisaną w jednej z najbardziej znanych metafor Platona. Na dole eksponaty wideo przypominały cienie realnych przedmiotów na ścianach jaskini. Wchodząc po schodach, „wznosząc się”, widz otrzymywał dostęp do przedmiotów rzeczywistych – obiektów, rysunków i instalacji. Ekspozycja czarowała pięknem i elegancją. 72 artystów i artystek z 40 krajów prezentowało swoje przemyślenia na aktualne tematy społeczno-polityczne. I trzeba zauważyć, że prace wybrane przez Catherine de Zegher do głównego projektu interpretowały te tematy w sposób niezwykle estetyzujący. Widoczna również była inspiracja kuratorki rosyjską awangardą początku XX wieku. Tu i tam widniały suprematyczne rysunki. Doniosły cytat z W. Majakowskiego („Osobliwa przygoda jaka zdarzyła się Włodzimierzowi Majakowskiemu na letnisku”), umieszczony w tekście poprzedzającym ekspozycję, podkreślał oświeceniową misję sztuki. Cała wystawa zmierzała z ciemności ku światłu, przywołując skojarzenia z dwoma obrazami K. Malewicza – „Czarnym kwadratem” i „Białe na białym”.
Część pierwsza projektu w przeważającej mierze składała się z wideo. W dużej hali, mimo iż wystawę jednocześnie oglądało wiele osób, było cicho. Ekspozycja skłaniała do zadumy, zatrzymania się, spokojnego spojrzenia wokół, wejrzenia w siebie i kontemplacji sztuki. Przy wejściu odwiedzających witało wideo „Marynarz” Bouchry Khalili. Głos za kadrem opowiadał o całkowitym podporządkowaniu życia człowieka przemysłowemu chronometrażowi pracy w korporacji. „Bitwa o kwadrat” Abilsaida Atabiekowa wprowadzała temat migracji i współistnienia obok siebie różnych kultur.
Zawieszona pod sufitem „Pajęczyna” Mony Hatoum przypominała o buddyjskiej tradycji myślenia o świecie. Szklane koraliki różnych rozmiarów odbijały padające na nie światło oraz wizerunki przechodzących pod nimi widzów. Był to wzór świata-sieci, formuła współzależności i współdziałania wszystkich elementów w kosmosie. Krucha papierowa instalacja „Kalejdoskop” Mai Onody odsyłała do piękna samego w sobie, tworzącego coraz to nowe formy. Swoisty wariant anamorfozy stosowanej kiedyś w malarstwie europejskim. Nieopodal na wideo pt. „Jeden dzień w maju” człowiek w czerwonej bluzie z czarną flagą w rękach uciekał przed gigantycznymi spinaczami. Robin Rhode w dokumentacji swojego performansu, przygotowanego specjalnie dla wystawy w Moskwie, starał się przemyśleć istotę i sens ruchów anarchistycznych. Elena Kowylina natomiast w wideo „Égalité” ironicznie, ale i z dużą dozą goryczy rozmontowywała oświeceniowy mit egalitaryzmu. Jedenastu ludzi w różnym wieku, różnej płci i narodowości stało w szeregu patrząc na Kreml. Jedenastu „równych” wzrostem, tyle że każdy stał na taborecie o innej wysokości. „Top Goon: dzienniki małego dyktatora” grupy Masasit Mati to internetowy serial poświęcony sytuacji politycznej w Syrii. Lalkowe przedstawienie pozwala autorom na wyrażenie poglądów w warunkach reżymowej cenzury.
Doświadczenie pracy z imigrantami i uchodźcami zainspirowały Eda Piena do stworzenia pracy „Wyobrażony dom”. Jego biała, przezroczysta instalacja odsyłała do idei mieszkania jako miejsca, w którym można bezpiecznie marzyć i układać plany na przyszłość. Temat bezpieczeństwa i domu podjął także Asłan Gajsumow w instalacji „Eliminacja”; składała się ona z podziurawionych kulami żelaznych wrót czeczeńskich domów. Światło przedostające się przez dziury przypominało o tych, którzy zginęli. Michaił Łukaczewski w wideo „Przeczucie” pokazywał tradycyjny rytuał Jakutów. Dziadek i wnuk wyruszają na połów ryb. Opowieść ta pełna była przemyśleń o życiu, starości i umieraniu.
Dmitrij Wienkow w wideo „W innym czasie” starał się przekonać widza o tym, że każdy z nas jest w stanie wyrwać się totalizującemu ruchowi mas i mieć wpływ na własne życie. W animowanym wideo „Podróż” David Claerbout pokazał wędrówkę po lesie – czarodziejską, wymarzoną, pełną niezapomnianych wrażeń. Towarzysząca obrazom relaksująca muzyka wprowadzała w stan snu na jawie, przynosiła ukojenie. Bajeczny las okazywał się jednak zwyczajnym zagajnikiem nieopodal miasta. Przygody i wrażenia czekają wszędzie, trzeba tylko umieć patrzeć.
Druga część wystawy poświęcona była przedmiotom, a mówiąc precyzyjniej – współczesnym fetyszom. Ogromna sala zapełniona została instalacjami, obrazami, obiektami, rysunkami. Po lewej rozciągała się karawana złożona z sań („Przejście: projekt innego kraju”, Alfredo i Isabel Aquilizan). Za nim stały walizki z makietami miast („Przenośne miasta”, Yin Xiuzhen). Wieżowce z bambusa, przypominające klatki, albo ogromne pociski („Skomplikowana struktura”, Sopheap Pich). Wrastająca w ziemię pośród kawałków aluminiowej folii drewniana szopa z literą M – jak metro (bez tytułu, Aleksander Brodski). Nad tym wszystkim górował ogromny sterowiec Panamarenko („The Aeromodeller”), jako symbol ludzkiej niemocy, niezgodności naszych marzeń i możliwości.
Po prawej ogromna instalacja „Nie wyrzucaj!” Song Donga. Historia jednej rodziny, przedstawiona w zebranych przez całe życie rzeczach, swoista metafora pamięci, biedy, cierpienia i wytrwałości.
Dalej „Czarne trony” Wangechi Mutu – komentarz do kolonializmu, „Niebiański rydwan” Walerija Koszlakowa – kartonowy powóz przypominający o mitycznym zwycięstwie nad słońcem, a także instalację Aslana Gajsumowa – rozstrzelane, podarte, sponiewierane w trakcie wojny książki.
Pośrodku sali wybudowane zostały kilkunastometrowe ściany. Uwagę przyciągał zwłaszcza jedna z nich, pokryta pięknymi motylami. Z odległości praca „Czas motyli” Parastou Forouhar wyglądała jak kolorowy motyw dekoracyjny. Podchodząc bliżej, można było zauważyć, że rysunek każdego motyla składa się ze zranionych ludzkich ciał; tragiczna, a jednocześnie poetycka wypowiedź na temat przemocy i kruchości ludzkiego życia.
Przejścia między ścianami wiodły w przeciwległy koniec sali, gdzie stały sztalugi z białymi obrazami. Instalacja „Plener” powstała w maju 2012 roku podczas akcji protestacyjnej rosyjskich artystów. Na każdym z obrazów ten sam motyw: biały Kreml na białym tle. Jak piszą sami autorzy, te obrazy można rozpatrywać jako replikę „Białego na białym” Malewicza lub metaforę bezradności rządzących, upolitycznienia sztuki i pustki. Kuratorka proponuje by instalację traktować także jako swobodną przestrzeń dla pomysłów i wspólnych działań. Wszystko to jednak rozpływało się w białym kolorze, dążyło ku wieczności. A może był to symbol bezsilności i rozczarowania?
Niestety, poetyckość i piękno wystawy, im bliżej końca, tym bardziej stawały się nużące. Zabrakło kulminacji, wstrząsu. Przypomniała mi się teza Lyotarda 1, który pisał, że w świecie współczesnym piękno nie jest już aktualne, a jeżeli coś jeszcze przyciąga uwagę, to wzniosłość. Kuratorka umieściła w projekcie wiele odniesień do awangardy rosyjskiej, lecz paradoksalnie nie skorzystała z dzieł awangardy dzisiejszej. Światło było dla Catherine de Zegher synonimem poznania, siły sprawczej i większej swobody. Lecz stawało się coraz bardziej oczywiste, że wyzwolenie przyniosłoby raczej katharsis, a świat poznajemy nie tylko za pomocą wzroku. W swoim poszukiwaniu duchowości i piękna kuratorka patrzyła na rzeczywistość jakby z wysokości Olimpu. Aktualne tematy społeczno-polityczne trafiały w jej pole widzenia tylko jeżeli pokazywane były w sposób estetyczny. Parafrazując Judith Butler 2 można zapytać, w jakich ramach da się przedstawić naszą rzeczywistość, a jakie ramy jednak na to nie pozwalają?
„Więcej światła”, Catherine de Zegher, 5. Biennale Sztuki Współczesnej w Moskwie, 20.09 - 20.10.2013.