Fobia to czy obsesja?

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Od 14 lat Józef Robakowski tworzy skierowane pod moim adresem teksty, które nazywa interwencyjnymi. I jest to słuszne określenie tego typu działalności werbalnej Robakowskiego. Tak właśnie definiuje się próbę wywierania na kogoś nacisku w celu uzyskania określonego efektu (np. zmiany poglądów, decyzji itp.). Tym kimś jestem ja, a celem moje poglądy na temat sztuki, a w szczególności obszarów, które Robakowski uznaje za swoje. Używa przy tym formy napastliwego paszkwilu - szkoda, że nie są to argumenty merytoryczne.

Mimo upływu lat wciąż posługuje się agresywnym językiem i histeryczną formą, obnażając tym samym swą nieporadność, a nawet bezradność. Można powiedzieć, że agresja Robakowskiego jest wręcz formą rasizmu kulturowego, gdyż po raz kolejny próbuje deprecjonować moje wypowiedzi na temat fotografii, posługując się przy tym językiem nie tyle krytyki artystycznej czy publicystki, ile żargonem, najczęściej stosowanym w przybytkach określanych mianem knajp.

Jest to już trzeci tekst Robakowskiego na mój temat (a nie drugi - jak pisze), daleko przekraczający przyjęte normy dobrego wychowania. Agresja Robakowskiego skierowana przeciwko mnie z rozpędu objęła także osoby ze mną współpracujące. W 2002 roku znieważył Magdalenę Wicherkiewicz za jej recenzję zamieszczoną w "Kresach", a w korespondencji prywatnej z tego roku skierowanej do Ewy Gałązki (Różalskiej) - także pracownicy Działu Fotografii Muzeum Sztuki - po publikacji jej tekstu o Wiesławie Hudonie w "Arteonie" poucza ją, grozi, a przy okazji oczywiście obraża i mnie.

Doskonale rozumiem, że każdy artysta chce być twórcą cenionym, a niektórzy także wciąż chcą tkwić na piedestale! Gdy to z jakiegoś powodu się nie udaje, narasta niezadowolenie przeradzające się w złość, a potem w agresję wyrażaną słowem i czynem.

Konstrukcja wypowiedzi Robakowskiego jest zawsze taka sama: I część to napaść na mnie, mych współpracowników bądź artystów, o których właśnie napisałem, II część to pean na temat swych własnych osiągnięć twórczych i swej doniosłej roli jako artysty.

Aby zrozumieć istotę problemu, można sięgnąć do mych tekstów, w których obnażam merytoryczną słabość zarzutów Robakowskiego. W "Obiegu" (1990, nr 10), w którym po raz pierwszy mnie zaatakował, znajduje się mój tekst polemiczny nie bez powodu zatytułowany "Bezczelny komfort bycia". W 1995 roku ukazały się Teksty interwencyjne mego adwersarza, w swej zapalczywości niczym nie różniące się od poprzednich, w których zawarty był jeden artykuł przeciwko mnie. Dlatego odpowiedziałem w "Kalejdoskopie" [Łódź, 1995 nr 10] pod tytułem Teksty Józefa Robakowskiego o...?, gdzie starałem się wykazać sprzeczność jego poglądów. Po raz kolejny zaatakował mnie za Łódź Kaliską w czasopiśmie "Exit" (1997, nr 3) artykułem Uwagi starszego, na który w tym samym numerze odpowiedziałem Uwagami młodszego. Dlaczego pojawiły się te zjadliwe teksty Robakowskiego - pisałem o tym wcześniej w "Obiegu" już w 1990 roku.

Ciekawa jest także historia pewnego tekstu cytowanego przez Robakowskiego w paszkwilu Farmazony Krzysztofa Jureckiego..., a mianowicie krótkiego artykułu Andrzeja Strąka, łódzkiego poety, napisanego "w stylu" Robakowskiego dla "Kalejdoskopu". Wspomnę tylko, że Strąk kilka lat temu przeprosił mnie za to, mówiąc, że został do jego napisania namówiony...
Niczym "rozjuszony byk" (określenie Mariusza Wieczorkowskiego) Robakowski zaatakował tu moje opracowanie Fotografia polska lat 80-tych (ŁDK, Łódź 1989). Wspomnę jedynie, że obszerny skrót tej publikacji zamieścił "Exit" (1990, nr 2), a po czesku Uniwersytet Śląski w Opawie - Instytut Twórczej Fotografii w 1994 roku (Listy o fotografii. Acta Photographica Universitatis Silesiane Opaviensis, Institut Tvorci Fotografie (red. V. Birgus), FPF SU OPAVA, 1994, nr 1). Ponadto praca ta cytowana jest w podstawowych źródłach encyklopedycznych (np. Encyklopedia Kultury Polskiej XX wieku. Od awangardy do postmodernizmu, pod red. G. Dziamskiego (Warszawa, 1996), czy w nawet w pracach magisterskich z historii sztuki (np. praca Adama Mazura z 2001 roku na Uniwersytecie Warszawskim).

Oczywiście Robakowskiemu może się Fotografia polska lat 80-tych nie podobać, ale większość jego zarzutów jest pozamerytoryczna, gdyż albo nie zrozumiał tekstu (fragment o Ewie Partum i Natalii LL), albo obarcza mnie odpowiedzialnością za własne projekcje myślowe, przypisując określenia, których nigdy nie użyłem - np. że jest "epigonem Łodzi Kaliskiej". Być może autor śpi nad moimi tekstami i dlatego miesza wizje senne z rzeczywistością, a zdarza mu się to coraz częściej - ostatnio spał podczas performance'u Dudka-Dürera w Galerii Manhattan w dniu 27.XI.2004, a wcześniej na performance Zbigniewa Warpechowskiego w tej samej galerii, o czym informuje tekst Europol na Manhattanie Marty Moraczewskiej z internetowego "Rastra". Może i nie ma w tym nic złego (rozmawiałem na ten temat z Dudkiem-Dürerem) - na tym także polega terapeutyczna funkcja sztuki - nie należy mieszać snów z realnością, gdyż może to prowadzić do urojeń i neurozy.

Jan Koźbiel opisując książkę Robakowskiego Sztuka poszukiwania decyzji. DEKADA 1980-1990 (Koszalin 1990) podsumował naszą polemikę z 1990 roku na łamach "Exitu": "Widać to w Dekadzie..., która de facto jest zbiorem tekstów Józefa Robakowskiego o Józefie Robakowskim, jego sztuce i okolicy, niezbyt jednak - i chyba na szczęście - rozległej. Dekada... to rzadkość między książkami, nie biały kruk nawet, a po prostu raróg.[...] Zdarza mu się wtedy wystąpić z poglądem szokującym, jak choćby ten, który znalazł się w wypowiedzi adresowanej do Krzysztofa Jureckiego [podkr. K.J.], a który można sprowadzić do postulatu kneblowania pewnych ludzi"1. Robakowski zarzucał mi, cytując tekst A. Strąka, błędy gramatyczne. Nie będę oceniał gramatyki i przede wszystkim ortografii Robakowskiego, gdyż uczyniłem to już w innym tekście2, poprzedzającym recenzję J. Koźbiela, który stwierdził: "A jeszcze mnie drażni i przeszkadza swoista nonszalancja językowa autora [...], dziwolągi stylistyczne Robakowskiego i przedziwna miejscami interpunkcja (przecinek siany z płachty - gdzie upadł, tam dobrze) okrutnie utrudniają dotarcie do sensu wypowiedzi".3

Kolejny atak Robakowskiego z 2004 roku skierowany został nie tylko w moją osobę - krytyka i historyka sztuki - ale także w artystę - Wiesława Hudona. Tradycyjnie już nie jest to dyskusja z moimi poglądami, lecz niekulturalna napaść. Wiesława Hudona poznałem w 1987 roku dzięki Robakowskiemu (!), który zachęcił mnie do spotkania z nim w Łodzi, za co dziękuję, gdyż Hudon okazał się, w przeciwieństwie do Robakowskiego, interesującym pod względem intelektualnym człowiekiem.

Podtrzymuję swój pogląd z tekstu Początki konceptualizmu w fotografii polskiej, że pod względem aksjologii myślenia konceptualnego Hudon był zdecydowanie bliższy konceptualizmu niż Robakowski i inni artyści polscy w tym czasie działający na polu fotografii. Hudon w tekście Dokumentacja totalna posługiwał się istotnymi określeniami świadczącymi o świadomej minimalizacji użytych środków artystycznych i o zamierzonym badaniu znaczeń fotograficzno-filmowych w kontekście czasu i ruchu, ale o awangardowym wyrazie. Znamienne jest to, że użył określenia "tautologia", które pojawiało się w innych późniejszych pracach z lat 70. Ówczesny Warsztat Formy Filmowej prezentował wówczas jeszcze ekspresjonistyczne i symboliczne postawy o stylistyce pop-artowskich obiektów, o czym świadczą prace fotograficzne Andrzeja Różyckiego, w mniejszym stopniu Robakowskiego (pokazane na wystawie Fotografowie poszukujący), czy zdjęcia i filmy Wojciecha Bruszewskiego. I nie ma w tym nic deprecjonującego! Swój pogląd na ten temat przedstawiłem już w tekście Fotografia polska. Początki neoawangardy ("Projekt", 1988, nr 6), a potem w "Exicie" - Fotografia i awangarda w Polsce do 1990 roku, (cz. III, ("EXIT", 1996, nr 1), gdzie pisałem o roli wystawy Hudona z 1970 roku dla rozwoju konceptualizmu polskiego!
Uważam, że błędem interpretacyjnym Robakowskiego jest łączenie postawy Hudona z Eadweardem Muybridgem i Etienne-Julesem Marey`em, bardziej doszukiwałbym się wpływu Andrzeja Pawłowskiego, którego twórczością później zainteresował się sam Robakowski.

Postawa twórcza Hudona, której ujawnienia tak bardzo boi się Robakowski, wynika z jego analiz struktury filmu i reportażu fotograficznego, nie jest więc prostym powtórzeniem chwytów formalnych z historii fotografii. Poza tym Hudon świadomie pozbywał się warstwy symbolicznej i to zdecydowanie odróżnia go od Muybridge`a, który był naukowcem, nie zaś artystą w ówczesnym tego słowa znaczeniu. Takie różnice określi obecnie każdy świadomy student ASP czy szkoły filmowej poważnie interesujący się historią fotografii.

Przy okazji "reprintów", o których Pan wspomina, chciałbym Pana poinformować, że kilka Pana reprintów wisi na I piętrze w Muzeum Sztuki pod nazwą Fotografia astralna z bardzo dziwnym datowaniem 1972-2003. Jak Pan wie, tak długo trwający czas tworzenia (np. obrazów malarskich, chociażby Kątów energetycznych) jest co najmniej zastanawiający, tym bardziej, że mamy tu do czynienia z pracami przetworzonymi komputerowo, a takich w Polsce w latach 70. i 80. XX wieku, jak wiadomo, nie wykonywano!4
Wypada jedynie ubolewać nad brakiem elementarnych form kulturalnego zachowania prof. Robakowskiego! Czyżby znany łódzki artysta odsłaniał swe prawdziwe oblicze, oblicze człowieka przepełnionego zazdrością i nienawiścią, nad którymi nie jest w stanie zapanować? Nie dziwię się już stwierdzeniu Robakowskiego "szlag mnie trafia" kilkakrotnie powtórzonemu na sympozjum w 2002 roku w Łodzi w czasie swej krótkiej wypowiedzi.5 Przestrzegam jedynie, że niekiedy można być prorokiem własnego losu!

Przypisy:
1. J. Koźbiel, Książki,"Exit" 1990, nr 4, s. 146.
2. Zob. K. Jurecki, Bezczelny komfort bycia, "Obieg" 1990, nr 10.
3. J. Koźbiel, op.cit.
4. Sprawa datowania zdjęć Robakowskiego należy do bardzo interesujących i jednocześnie zagadkowych, gdyż w ostatnich latach te same prace pojawiają się z coraz wcześniejszymi datami, np. cykl Fetysze raz jest datowany na 1987, później na 1971/1985 (zob. kat. Biennale Fotografii Polskiej, Poznań 2002). Zmienia się także datowanie cyklu Kąty energetyczne, który po raz pierwszy pokazany zostały w końcu lat 80., a najnowsza wersja jego powstania podana w 2004 roku (folder Galerii Olimpus w Lodzi) nosi datę 1973-2003 (sic!). Kiedyś Robakowski walczył z antydatowaniem prac stosowanym przez Andrzeja Lachowicza, a obecnie sam posługuje się podobną metodą.
5. Zob. J. Robakowski, [fragment wypowiedzi w dyskusji], w: Fotografia lat 90. Czas przemian czy stagnacji? (red. K. Jurecki), Muzeum Sztuki, Galeria FF, Łódź 2002, s.111. Warto zapoznać się z opublikowaną w tym wydawnictwie dyskusją, gdyż świadczy ona dobitnie o poglądach teoretycznych Robakowskiego, w tym lansowania przez niego "energetycznej" koncepcji sztuki, która ma zastąpić takie hasła jak modernizm czy postmodernizm.

Muzeum Sztuki W Łodzi
"Paw krytyczny" kustosza Jureckiego... (tekst interwencyjny nr 22) Józef Robakowski