Nike Stoczniowa, czyli artystka wśród robotników

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Tym, co charakteryzuje praktykę artystyczną nowego millenium, jest zmiana miejsca, w którym artysta realizuje swoje dzieło. W ostatnich kilkunastu latach przestało mu zależeć na własnej, wyizolowanej przestrzeni pracowni, w której z dala od ludzi mógłby oddawać się twórczości. Obecnie pracuje on w miejskim zgiełku, w bezpośrednim kontakcie z publicznością. Warsztaty, pikniki, gry miejskie, alternatywne wędrówki w urbanistycznych przestrzeniach, a przede wszystkim aktywności podejmowane na rzecz społeczności zamieszkałych w zaniedbanych dzielnicach stały się artystycznym standardem. Niestety, jak zauważa socjolog Rafał Drozdowski, większość tych praktyk ma charakter efemeryczny, wydaje się jednorazowym działaniem dokamerowym, którego chwilowość nie pozwala na stworzenie bodaj tymczasowej wspólnoty łączącej publiczność uczestniczącą w projekcie i artystę, reżysera akcji. Motywem, którym kieruje się w wielu wypadkach artysta, wydaje się chęć jak najszybszego wykonania dokumentacji, by następnie przenieść ją do oswojonej przestrzeni Internetu i wykorzystać do autopromocji.1 Należy tu wspomnieć o łatwości pozyskania grantu na działania na rzecz społeczności lokalnej, co jest znaczącym stymulatorem podejmowania przez artystów tego rodzaju działań.

Na tym tle pragnę zwrócić uwagę na projekt „Stocznia” gdańskiej artystki Iwony Zając, mający charakter relacyjny w stosunku do społeczności zatrudnionych tam robotników. Z tego względu można pokusić się o porównanie jej działań do swoistych fenomenów w sztuce polskiej, jakimi były I i II Biennale Form Przestrzennych, organizowane w Elblągu w latach 1965 i 1967. O ile jednak działania elbląskie miały charakter krótkotrwałej współpracy między środowiskami artystycznym i robotniczym, a jej wynikiem były obiekty umieszczone w pejzażu miasta, to w wypadku projektu Zając przybrał on charakter procesualny, charakterystyczny dla tzw. nowej sztuki publicznej.

Na czym polegała jego specyfika? Otóż artystka jako rezydentka Stoczni Gdańskiej, mająca na jej terenie pracownię od 2002 r.2, była świadkiem przemian zachodzących na terenie tego zakładu, prób jego prywatyzacji, stopniowego upadku i zwalniania załogi. Spotykając się ze stoczniowcami na co dzień, postanowiła nagrać z nimi rozmowy. Tym gestem wpisała się w rolę ponowoczesnego artysty, którą opisują i analizują tacy badacze jak Claire Bishop, Mika Hannula czy Hal Foster. Dzisiejszy twórca wsłuchuje się w narracje społeczne po to, by nadać im odpowiedni kształt estetyczny i uczynić czytelnymi dla szerszej publiczności. Szczególnie cenne jest, zdaniem Fostera, gdy artyście udaje się wydobyć na światło dzienne historie wyparte z powszechnej świadomości, wchłonięte przez narrację dominującą czy zamiecione pod dywan.

Henryk Donskoi, Czesiek Szultk, Janusz Ośka, Darek Olejniczak, Iwona Zając, Fot. Magda Małyjasiak
Henryk Donskoi, Czesiek Szultk, Janusz Ośka, Darek Olejniczak, Iwona Zając, Fot. Magda Małyjasiak
Spotkanie Iwony Zając z Panami Stoczniowcami w kultowym barze „U Kazia” na terenach postoczniowych.
Darek Olejniczak nagrywa rozmowę do artykułu „Człowiek z muralu, a nawet kilku ludzi”.
Stoczniowcy, których wypowiedzi znalazły się na muralu „Stocznia”: Henryk Donskoi, Czesiek Szultk, Janusz Ośka.

Iwona Zając przeprowadzała wywiady ze stoczniowcami zatrudnionymi w kolebce Solidarności w momencie szczególnym dla tego legendarnego zakładu pracy, gdy stojąc na krawędzi bankructwa, był prywatyzowany i restrukturyzowany, a część jego bezużytecznego już majątku likwidowano na oczach robotników. W nagraniach stoczniowcy mówią o swojej emocjonalnej relacji z miejscem, w którym spędzili całe swoje dorosłe życie, o motywacjach, które kierowały nimi przy wyborze zawodu, o poczuciu niedocenienia i niesprawiedliwości.

Z zebranych wypowiedzi artystka wybrała najbardziej znaczące fragmenty i za pomocą szablonu namalowała je na murze oddzielającym stocznię od reszty miasta. Codziennie mijali go stoczniowcy w drodze z przystanku kolejki do bramy zakładu. Mur, pokonany przez Wałęsę brawurowym skokiem w czasie sierpniowych strajków, od 2004 roku, dzięki muralowi Zając, zaczął przemawiać głosami innych, anonimowych pracowników.

W ten wielogłos stoczniowych narracji artystka wpisała też samą siebie, traktując własną obecność w tym miejscu jako naturalną przynależność do lokalnego środowiska. W centrum muralu umieściła więc swój akt, spoza pleców którego wyrastały niczym skrzydła dwa ramiona stoczniowych dźwigów.3 Ta figura została przez robotników ochrzczona mianem „Stoczniowej Nike”.

Piotr Jagielski, Marek Iwanowski, Iwona Zając, fot. Magda Małyjasiak
Piotr Jagielski, Marek Iwanowski, Iwona Zając, fot. Magda Małyjasiak
Iwona Zając wraz z pracownikami Radia Gdańsk – głównym inżynierem Piotrem Jagielskim i Markiem Iwanowskim z działu technicznego podczas próby generalnej radiostacji. Piotr zbudował instalację radiową, a Marek przygotował nagrania do odtworzenia.

Wydawałoby się, że wspomniany mural stanowił dzieło skończone i zamknięte. Jednak rzeczywistość wymusiła przełamanie tej formuły i zmotywowała artystkę do podjęcia wątku ponownie. Kiedy pod koniec 2012 roku okazało się, że w związku z budową drogi łączącej centrum Gdańska z tzw. Młodym Miastem, powstającym na terenach postoczniowych, mur zostanie zburzony, pojawił się problem muralu, który zdążył już silnie zaistnieć w gdańskiej estetyce urbanistycznej i zyskał miano „dobra narodowego”. Padały propozycje przeniesienia fragmentu muru z muralem w inne miejsce. Na szczęście Zając nie wyraziła na to zgody, dzięki czemu jej praca nie zafałszowała swego pierwotnego przesłania i nie podzieliła smutnego losu szczątków berlińskiego muru, rozrzuconych w różnych częściach świata i odartych z pierwotnego znaczenia. Artystka uznała, że skoro mur znika, jej mural musi również podzielić ten los. Postanowiła jedynie nie dopuścić do dramatycznego performansu, jakim niewątpliwie stałby się widok buldożerów niszczących ściany pokryte wypowiedziami stoczniowców. Dlatego chłodne zimowe dni końca 2012 roku upłynęły jej na zamalowywaniu na czarno wcześniej naniesionych tekstów.

Anna Zalewska – Andruszkiewicz, Piotr Jagielski, Radosław Jachimowicz, Anna Zając, Maria Zając, fot. Magda Małyjasiak
Anna Zalewska – Andruszkiewicz, Piotr Jagielski, Radosław Jachimowicz, Anna Zając, Maria Zając, fot. Magda Małyjasiak
1 i 2 czerwca 2013 roku w ramach Festiwalu Form Digitalnych towarzyszącemu wystawie pokonkursowej „Hydro Active City”, na rogu kamienicy Jana z Kolna 30 w Gdańsku można było posłuchać opowieści stoczniowców na falach radiowych. Radiostację obsługiwały Ania i Marysia Zając.

Perspektywa destrukcji pracy dała artystce impuls do zajęcia się jej przedmiotem na nowo. Tak oto dematerializujący się mural przekształcił się w projekt procesualny. Na podkreślenie zasługuje decyzja artystki o odszukaniu swoich dawnych rozmówców. Zając postanowiła bowiem stworzyć pracę audio z wykorzystaniem wcześniejszych nagrań. Traktując autorów zarejestrowanych wypowiedzi jako współtwórców swojego dzieła, chciała lojalnie zapytać o zgodę na ich upublicznienie. Dla porządku dodam, że projekt został przedstawiony gdańskiej publiczności w czasie Festiwalu Hydroactive City w czerwcu 2013 roku 4, a jednocześnie przeniesiony do Internetu, na stronę www.stoczniaweterze.com. Dzięki temu głosy stoczniowców pozostaną w mieście na stałe.

Iwona Zając, mural „Stocznia”, 2012-2013, fot. Michał Szlaga
Iwona Zając, mural „Stocznia”, 2012-2013, fot. Michał Szlaga

Iwona Zając, mural „Stocznia”, 2012-2013, fot. Michał Szlaga
Iwona Zając, mural „Stocznia”, 2012-2013, fot. Michał Szlaga

Iwona Zając, mural „Stocznia”, 2012-2013, fot. Michał Szlaga
Iwona Zając, mural „Stocznia”, 2012-2013, fot. Michał Szlaga

Stoczniowy projekt wypuszcza coraz to nowe kłącza. Włączenie prac nawiązujących do muralu do wystawy „Telling the Baltic” (w postaci haftowanych obrazów i filmu „Nike Stoczniowa odchodzi”5) umożliwiło przeniesienie lokalnego dyskursu na płaszczyznę międzynarodową 6.

Istnieje jeszcze inna warstwa tego projektu, która żyje życiem niezależnym. Jest nim jego społeczna recepcja. Środowisko stoczniowców, mające codzienny kontakt z tym dziełem, w ciągu ośmiu lat obcowania silnie się z nim utożsamiło. Dla wielu mieszkańców Gdańska stało się ono nieodłączną częścią pejzażu. Wiadomość o planach zburzenia stoczniowego muru spowodowała więc natychmiast pytanie o dalszy los muralu. Na tym jednak nie koniec. Pojawiły się pytania o to, w jakim kierunku zmierza rozbudowa Gdańska, wątpliwości dotyczące słuszności kreowania „Młodego Miasta”, a w efekcie próby tworzenia alternatywnych planów urbanistycznych, mocno już niestety spóźnionych. 18 stycznia 2013 roku mur wraz z zamalowanym już muralem runął w blasku fleszy. Co wydaje się niezwykle istotne dla projektu Iwony Zając, to to, że poprzez tę pracę udało jej się w niezwykle wyrazisty sposób wytworzyć fenomen sfery publicznej, w której istnienie wielu sceptyków całkowicie już zwątpiło.

Iwona Zając, mural „Stocznia”, 2012-2013, fot. Michał Szlaga
Iwona Zając, mural „Stocznia”, 2012-2013, fot. Michał Szlaga

Iwona Zając, mural „Stocznia”, 2012-2013, fot. Michał Szlaga
Iwona Zając, mural „Stocznia”, 2012-2013, fot. Michał Szlaga

Iwona Zając, mural „Stocznia”, 2012-2013, fot. Michał Szlaga
Iwona Zając, mural „Stocznia”, 2012-2013, fot. Michał Szlaga
  1. 1. Rafał Drozdowski, „Stara i nowa polityczność sztuki publicznej, czyli od sztuki publicznej, która może liczyć na straż miejską, do sztuki publicznej, która może liczyć tylko na siebie”, [w:] „Sztuka - kapitał kulturowy polskich miast”, red. E. Rewers i A. Skórzyńska, Wydawnictwo Naukowe im. A. Mickiewicza, Poznań 2010, s. 267-276.
  2. 2. Pracownia Zając mieściła się w dawnej centrali telefonicznej, stanowiącej w czasie likwidacji majątku stoczni siedzibę tzw. Kolonii Artystów.
  3. 3. Podobnie jak reszta miejscowego majątku, również i one stopniowo z niego znikają.
  4. 4. Organizatorem festiwalu było Nadbałtyckie Centrum Kultury.
  5. 5. https://vimeo.com/68158510# .
  6. 6. Wystawa pokazywana była w 2012-2013 r. w Karlskronie, Gdańsku i Rostocku w ramach międzynarodowego projektu Art Line.