Kolejne plusy, minusy Krakowa

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Wystawa Piotra Młodożeńca w Galerii Zderzak, fot. Adam Mazur
Wystawa Piotra Młodożeńca w Galerii Zderzak, fot. Adam Mazur

Seria interesujących artystycznych imprez krakowskich opisana przez Monikę Branicką trwa w najlepsze wraz z wystawami przygotowanymi w Galerii Potocka, Bunkrze Sztuki, Zderzaku, fundacji FAIT, czy Muzeum Historii Fotografii, choć o każdej z wystaw można napisać osobną relację, to niedawno zamieszczona w Gazecie Wyborczej recenzja Obiegu Igora Stokfiszewskiego sugerującego skracanie tekstów publikowanych w sieci skłania do liczenia słów i zdań. Tak więc, by niepotrzebnie nie zamęczać czytelników internetowego Obiegu proponuję szybki spacer po wybranych imprezach Krakowskich sezonu jesienno-zimowego.

Obraz Igora Przybylskiego na wystawie Piotra Młodożeńca w Galerii Zderzak, fot. Adam Mazur
Obraz Igora Przybylskiego na wystawie Piotra Młodożeńca w Galerii Zderzak, fot. Adam Mazur

W Galerii Zderzak zapanował niepodzielnie Piotr Młodożeniec, którego obfita produkcja graficzna eksponowana jest w niewielkiej przestrzeni legendarnej placówki wystawienniczej. Użytkowa estetyka wypracowana przez Młodożeńca jest równie charakterystyczna co w znacznej mierze historyczna. Przede wszystkim kojarzy się z przełomem wieków i z perspektywy kilku lat jakie upłynęły od triumfu firmy Zafryki wydaje się dziwnie nieaktualna. Młodożeniec to twórca zdecydowanie mniej kontrowersyjny, jak mieliśmy się okazję przekonać ostatnio w redakcji Obiegu, od Igora Przybylskiego, którego prace z poprzedniej ekspozycji poruszyły Krytykanta i wywołały lawinę postów. Na moją specjalną prośbę galerzysta Jan Michalski zaprezentował kilka z płócien Przybylskiego wyciągniętych z magazynu i trzeba przyznać, że uproszczenie formy i pośpiech w realizacji projektu w rzeczy samej nie przyczyniły się do rozwoju języka plastycznego artysty. Potencjalnie motyw dworca mógłby ciekawie zagrać, ale precyzyjniej namalowany. Wiszący w biurowej części Zderzaka portret lokomotywy Przybylskiego woła o powrót artysty do bardziej wyrafinowanego formalnie języka malarskiego.

Publiczność tłumnie przybyła do Bunkra Sztuki na World Press Photo, fot. Adam Mazur
Publiczność tłumnie przybyła do Bunkra Sztuki na World Press Photo, fot. Adam Mazur

W Bunkrze Sztuki bynajmniej nie panuje komentowany w światku artystycznym projekt "Trasnskultura", lecz World Press Photo, do którego kolejki ustawiają się już przed galerią. Przedłużone godziny zwiedzania i tłum jakiego w Krakowie na wystawach nie uświadczysz każą przemyśleć relację między popularną kulturą wizualną a elitarną sztuką współczesną. W tym kontekście "Transkulturowe" działania Shahrama Entekhabi pomieszczone w undergroundowej galerii są nie tyle bardziej wyrafinowane od kolorowych fotografii prasowych, co raczej pozostają do nich w opozycji. Najciekawsze są filmy z fantazjami na temat stereotypu imigranckiego mafioso wykonującego nożem na berlińskiej ulicy specyficzny rodzaj manikiuru oraz uśmiechnięty brodacz z cygarem bawiący się granatem (kontekst Piwnicy Bunkra został tu świetnie rozegrany).

Wystawa Jerzego Lewczyńskiego w Muzeum Historii Fotografii, fot. Adam Mazur
Wystawa Jerzego Lewczyńskiego w Muzeum Historii Fotografii, fot. Adam Mazur

Wystawa Jerzego Lewczyńskiego w Muzeum Historii Fotografii, fot. Adam Mazur
Wystawa Jerzego Lewczyńskiego w Muzeum Historii Fotografii, fot. Adam Mazur

W tym samym czasie w Muzeum Historii Fotografii można było zobaczyć wędrującą wystawę Jerzego Lewczyńskiego skonstruowaną na analogicznej do Bunkra sztuki zasadzie kontrastu, lecz tym razem między jakością intelektualną i wizualną prac i sposobem ekspozycji wynikającym z trudnej przestrzeni, braków finansowych i intencji artysty, który jak zapewnia kurator projektu Marek Janczyk wymógł ekspozycję lichej jakości wydruków etc. Wniosek z tego może być jeden - nie zawsze kurator powinien słuchać podszeptów artysty. Działalność Lewczyńskiego jako artysty wydaje się nie do przecenienia w polu fotografii. Z drugiej strony, tkwi on nadal na marginesie sztuki współczesnej, co związane jest z separacją pól fotograficznego i artystycznego. Tymczasem jego praktyka producenta kulturowego wydaje się mieć dziś zasadnicze znaczenie w kontekście jego działań jako archiwisty pracującego niezwykle świadomie z fotografiami znalezionymi.

Wideo Ilii Cziczkana na wystawie w FAIT, fot. Adam Mazur
Wideo Ilii Cziczkana na wystawie w FAIT, fot. Adam Mazur

W oddalonej nieco od Rynku, wokół którego skupia się życie magicznego Krakowa, fundacji FAIT prezentowana jest wystawa dotycząca patriotyzmu. Projekt finansowany przez Ministerstwo z programu nomen omen ochrzczonego nazwą "Patriotyzm jutra" przedstawia artystów z Polski i Ukrainy podejmujących ten jakże jałowy, wręcz obciachowy jeszcze kilka lat temu temat. Wystawa w Fundacji ilustruje trud młodych kuratorów i artystów współczesnych, którzy próbują wyjść naprzeciw rozkręconej koniunkturze patriotycznej, oddaje niespójność wyobrażeń na temat tego, co właściwie jest "patriotyzmem" (wczoraj, dziś i jutro). Najbardziej adekwatna i najlepiej wyeksponowana jest praca Ilii Cziczkana, który próbując śpiewać hymn wypuszcza z ust bańki mydlane. Artystom zajmującym się chcący niechcący tematem trudno oprzeć się pokusie wykorzystania symboli i barw narodowych, co jest pewnego rodzaju pójściem na skróty, dlatego warto docenić pracę nad językiem patriotyzmu grupy REP i polityczną interwencję Grupy Soska. Najmniej zrozumiała wydaje się obecność na wystawie aktualnej gwiazdy sceny krakowskiej, szczególnie powiązanej z FAIT-em, mianowicie Rahima Blaka (nazwisko wymawiane przez złośliwych tj. nazwisko brytyjskiego poety). Duet artystyczny Rahim+Blak prezentuje przede wszystkim swoją wysoką skuteczność w przekonywaniu o swojej wartości nie tylko reprezentantów światka artystycznego, dziennikarzy, lecz również polityków z prezydentem Krakowa włącznie. Według kuratorów obecność Blaka jest związana z patriotyzmem lokalnym, ale od jego prac około-marketingowych ciekawsze wydają się wyrafinowane formalnie obrazy Pawła Książka poświęcone historii śmierci Bruno Schulza. Ciekawostką dla której warto wybrać się do fundacji (która - jak wieść niesie - chce stać się czymś w rodzaju krakowskiego odpowiednika Fundacji Foksal), jest również ekspozycja prac jednego z "faiterów" czyli Gawła Kownackiego. Trudno sobie wyobrazić by Andrzej Przywara wystawił swoje dzieła sztuki, ale kto wie. Adam Szymczyk zwykł był niegdyś pisać wiersze...

Duet Rahim Blak na fotografii z prezydentem Krakowa (prezydentem popieranym przez artystów), fot. Adam Mazur
Duet Rahim Blak na fotografii z prezydentem Krakowa (prezydentem popieranym przez artystów), fot. Adam Mazur

Najciekawszy z krakowskich projektów jest jednocześnie najskromniejszym. Mam tu na myśli wystawę, a właściwie dwie wystawy "Co z nami będzie?" i "Kolekcja prywatna", przygotowane przez Joannę Zielińską w Galerii Potocka, gdzie w trzech niewielkich salkach pomieszczono prace kilkudziesięciu mniej lub bardziej znanych artystów i artystek. Stworzone z okazji przeprowadzki galerii na Kazimierz (gdzie, co już wiadomo, galeria także nie zagrzeje na długo miejsca) wystawy składają się z szeregu prac schyłkowych, dotyczących końca bardziej niż początku. Widza w galerii wciągają kolejne drobne interwencje, a to rozbity i sklejony ponownie przez Jana Simona kieliszek włożony do tego między dwie szyby okna galerii, czy zdjęcie z hotelu wykonane przez Matthiasa Hermanna, na którym widać makatkę i oblepioną męskim nasieniem szklankę. Przewrotną pracę wykonał w galerii Rafał Bujnowski, który odmalował na biało fragment ściany, co pozwala dostrzec kondycję nie wyremontowanego wnętrza, ale także przywołuje na myśl jego obrazy z ramami. Z kolei Oskar Dawicki na parapecie okna ustawił fiolkę po antydepresyjnych proszkach zażywanych przez siebie, w której chciał wyhodować roślinę szczęścia, fasolę. Niestety, roślina ledwo wykiełkowała, a już uschła. W "biurowej" części Galerii Potockiej obejrzeć można nowy film Daniela Rumiancewa pt. "DJ" z podróży nocnej samochodem, której motywem przewodnim jest czaszka utworzona ze śladów dłoni odciśniętych na szybie. Wanitatywny klimat wzmaga groza ścieżki dźwiękowej - wierzymy na słowo kuratorce - puszczonego od tyłu utworu Pendereckiego. Wśród prac na wystawie można znaleźć także znane już bywalcom realizacje Roberta Kuśmirowskiego (świetne kopie dziewiętnastowiecznych fotografii wizytowych), czy leżący pod drzewem kamień nagrobny Koji Kamoji, o którym większość odwiedzających galerię zapomniała, nie rozpoznając już w minimalistycznym obiekcie efektu działania artysty związanego z miejscem.

Praca Oskara Dawickiego na parapecie okna Galerii Potocka, fot. Adam Mazur
Praca Oskara Dawickiego na parapecie okna Galerii Potocka, fot. Adam Mazur

Osobną częścią wystawy jest zgromadzona w gablocie na środku pokoju grupa przedmiotów wyciągniętych z magazynów kolekcji Potockiej. Stanowiący rodzaj pastiszu "kolekcji dzieł sztuki" zbiór sztuki ubogiej to m.in. kawałek lustra z performensu Michelangelo Pistoletto, kawałek drutu od Jerzego Beresia, koperta i list pochwalny od Anastazego Wiśniewskiego, zdeformowana lalka i coś jakby nakrętka z żarówką, będące pozostałością po działaniach anonimowych artystów z lat 70., ponadto resztki akcji Petera Weibela, kostka Dróżdża i deska Sałaja Zbigniewa... Te i inne rzeczy bardziej niż dzieła sztuki przypominają do złudzenia wygrzebane ze śmietnika "artefakty". Jest w tej kolekcji coś z pierwotnego impulsu towarzyszącego także zbiorom fanów grup rockowych wymieniających między sobą fragmenty roztrzaskanych gitar czy strzępy ubrań frontmanów ulubionych kapel. Niezwykle wyrafinowany, cyniczny i aktualny projekt demitologizujący kolekcję i zbieractwo, nie tylko w wydaniu instytucji pt. Galeria Potocka (to także dość smutne podsumowanie działalności placówki). Z pewnością ekspozycja jest jednym z najlepszych pokazów w galerii, a także w karierze kuratorskiej Jo Zielińskiej. Co ciekawe, osoby komentujące wystawę u Potockiej stwierdzały, że tak zdolna kuratorka jak Zielińska marnuje się już nie tylko w galerii, lecz wręcz w Krakowie. Trudno powiedzieć, czy tego typu zdania wynikają ze świadomości ograniczeń i hierarchii obowiązujących w geografii artystycznej Polski, czy z chęci pozbycia się niewygodnej konkurentki, która przerasta o głowę kuratorski Krakówek.

Praca Jana Simona w Galerii Potocka, fot. Adam Mazur
Praca Jana Simona w Galerii Potocka, fot. Adam Mazur

Gablota z wystawą "Kolekcja prywatna" w Galerii Potocka, fot. Adam Mazur
Gablota z wystawą "Kolekcja prywatna" w Galerii Potocka, fot. Adam Mazur

Gablota z wystawą "Kolekcja prywatna" w Galerii Potocka, fot. Adam Mazur
Gablota z wystawą "Kolekcja prywatna" w Galerii Potocka, fot. Adam Mazur