Najpiękniejsze, najgorsze zdjęcia tylko w Krakowie

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
FAIT: Marcin Przybyłko "After", fot. AM
FAIT: Marcin Przybyłko "After", fot. AM

Kolejne miasta obejmuje festiwalowa gorączka. W konkurencji na najbardziej prestiżowy, największy i najbardziej międzynarodowy festiwal startują już Łódź, Bielsko-Biała, Kraków i Warszawa. I nie chodzi tu o festiwale piosenki, lecz o gałąź kultury równie popularną - jak się okazuje - a mianowicie fotografię. Napędzana koniunkturą festiwalowa kultura w maju zawładnęła Krakowem. Spośród kilkudziesięciu wystaw organizowanych w ramach Miesiąca Fotografii (chyba nawet organizatorzy nie zakładali, że znajdzie się śmiałek, które wszystkie zobaczy i opisze) tylko nieliczne prace i wystawy pozostają w pamięci, coś znaczą, reszta tworzy w pamięci niewyraźną masę obrazów i miejsc.

FAIT: Rahim Blak, fot. AM
FAIT: Rahim Blak, fot. AM

Kultywujące piękną tradycję czarno-białej fotografii dokumentalne prace Bogdana Konopki pokazywane nieopodal Rynku w Galerii ŚOK można potraktować jako dobre otwarcie festiwalowej narracji. O takich zdjęciach mówi się, że są wyciszone i oddają nastrój chwili i miejsca (podpisy pod prace składają się właśnie z nazwy miejsca i daty naciśnięcia spustu migawki). Wywoływane przez Konopkę za pomocą aparatu duchy przeszłości rymują się z czymś, co przyjezdnemu z Kongresówki nieodwołalnie kojarzyć się musi ze smętno-poetyckim krakowskim klimatem (choć na zdjęciach widzimy różne zakątki kraju). W porównaniu do przygotowanej w dawnej fabryce Schindlera zbiorowej wystawy pt. "Teraz Polska" (o której szerzej za chwilę), zdjęcia Konopki - ostatecznie tworzone na przestrzeni ostatnich dwóch dekad również w Polsce - zaskakują spójnością formalną i wrażliwością, która z nielicznymi wyjątkami (Ireneusz Zjeżdżałka) została zapomniana przez współczesnych fotografów tworzących, jak kilka lat temu pisano o wystawie Koalicji Latarnik, "w czasach zgiełku". Konopka, mistrz bez uczniów, uwodzi prostotą środków i precyzją spojrzenia. Z drugiej strony, pozostają wątpliwości, czy podobnie pięknych prac, małych w formacie i filigranowych w konstrukcji, sprowadzonych do warstwy wizualnej nie stworzyłby wprawny technik posługujący się dawnymi, sprawdzonymi środkami reprodukcji (to nie zarzut - ostatecznie Konopka świadomie wpisuje się w tradycję Atget'a).

FAIT: sufit pokryty fotografiami Wojciecha Doroszczuka, fot. AM
FAIT: sufit pokryty fotografiami Wojciecha Doroszczuka, fot. AM

Fotograficzny kunszt zdecydowanie odrzucają względnie młodzi twórcy zebrani na przygotowanej przez FAIT w przestrzeniach dawnego Dworca Głównego anarchicznej wystawie (choć bez przesady: prace są podpisane i o ostatecznym szaleństwie mowy być nie może, jesteśmy w Krakowie!), a właściwie wystawie-dyptyku składającej się z dwóch przenikających się części zatytułowanych "Nasze najgorsze zdjęcia" i "Piękne i niebezpieczne". Otwierające wystawę kodeks fineprintera i regulamin ZPAF służą rozbawieniu publiczności przywykłej do obcowania ze sztuką współczesną, gdzie obowiązuje zasada "No Rules!". Na prosty pomysł przytoczenia absurdalnych w tym kontekście regulaminów wpadł gwiazdor wystawy Rahim Blak, który ponadto pokazuje jeszcze jedną rozbrajającą zupełnie pracę pt. "Wszyscy wiedzą, że Rahim Blak był cudownym dzieckiem", gdzie pojawia się u boku swego przyjaciela - premiera Mazowieckiego. Tym, którzy w cudowność Blaka sprowadzającą się do kontaktu z politykiem nie wierzą, artysta podsuwa poświadczający prawdę, stary dobry negatyw.

FAIT: Michał Kowalski, fot. AM
FAIT: Michał Kowalski, fot. AM

Chociaż "Nasze najgorsze zdjęcia" w połączeniu z pracami "Pięknymi i niebezpiecznymi" dają oszałamiającą mieszankę, to jednak wrażenie jakie robi wystawa jest przygnębiające, co być może związane jest z dojmującym nadmiarem (niestety, nie tylko najlepsze, ale również najgorsze fotografie neutralizują się wzajemnie). Z ponad tuzina artystów na uwagę zasługuje Hubert Czerepok wykorzystujący w swoim wczesnym projekcie Grzegorza Sztwiertnię w roli modela, który z uśmiechem na twarzy i coraz bardziej absurdalnymi przedmiotami pod pachą pozuje do portretu. Znaczeń pracy dodaje fakt, że nie jest to seria fotografii lecz wyświetlany na oprawionym w ramę monitorze film, na którym widzimy dręczonego bez końca kultowego krakowskiego pedagoga.

Balansującym na granicy efekciarstwa projektem, który jednak mieści się w konwencji wystawy jest działanie Wojciecha Doroszczuka przedstawiającego na suficie jednej z sal praktycznie nieczytelną fototapetę z 2000 zdjęć zrobionych podobno w Turcji. Praca przyprawiająca dosłownie o zawrót głowy wszystkich, którzy w dniu wernisażu czekając w kolejce po piwo próbowali ją oglądać zadzierając głowy do góry. Wśród przenikających przestrzeń FAIT-u najgorszych i pięknych zdjęć nie zabrakło też obrazów prawie dosłownie niebezpiecznych, jak 19 ściągniętych z sieci portretów poszukiwanych listem gończym przestępców (twarze bandziorów zaintrygowały Michała Kowalskiego), czy kończąca/otwierająca wystawę fotografia prasowa pt. "Dobra nowina". Na tym ściągniętym na wystawę przez Marcina Przybyłko zdjęciu oglądamy znanych nam z mediów masowych polityków podpisujących nie tak dawno pakt koalicyjny. Twarze Kaczyńskiego i Leppera mówią same za siebie, a dodany do obrazu autorski komentarz ("After") jest może trochę zbyt dosłowny (pytanie o to, co mogłoby być "Before" autor pozostawia naszym domysłom).

Konrad Pustoła "S(t)ymulacje" w Otwartej Pracowni, fot. AM
Konrad Pustoła "S(t)ymulacje" w Otwartej Pracowni, fot. AM

Konrad Pustoła "S(t)ymulacje" w Otwartej Pracowni, fot. AM
Konrad Pustoła "S(t)ymulacje" w Otwartej Pracowni, fot. AM

Ta sama swojska i opalona buzia szefa Samoobrony sfotografowanego przez Radka Polaka wita nas na wystawie pod szyderczym tytułem "Teraz Polska", w dawnej fabryce Schindlera. Można odnieść wrażenie, ze Lepper urasta do roli patrona fotograficzno-artystycznej młodzieży z pogardliwym uśmiechem oceniającej polityczną rzeczywistość. Wystawę tę wydają się przenikać ironia i humor, charakterystyczne dla fotografujących intelektualistów, którzy z sarkazmem podkreślają - niczym Maciej Sieniewicz w towarzyszącym wystawie tekście - swój krytyczny dystans i bezradność względem przybierającej coraz koszmarniejsze oblicza rzeczywistości.

Wśród skomasowanych na ścianie wydruków kilkudziesięciu autorów wyróżniają się prace dosłownie odsunięte na bok - widoki nocne Szymona Rogińskiego (pisał o nich w podsumowaniach 2005 roku w Obiegu Paweł Leszkowicz) i zdjęcia wnętrz duetu Kramarz/Łodzińska (znane czytelnikom Obiegu z relacji z otwarcia Domu fotografii w Warszawie). Poza tymi wyjątkami mamy do czynienia z homogeniczną narracją przygniatającą widza obrazami brzydoty i pstrokacizny, absurdalnych obyczajów i scenek z życia panoszącego się turbokapitalizmu, które przerywają czerwone, agresywne portrety wulgarnie polskich typów (Radek Polak). Niestety, w cieniu tych znanych z zeszłorocznego festiwalu w Łodzi prac i im podobnej publicystyki (np. Dąbrowski) nikną fotografie subtelniejsze, bardziej wymagające.

Przemysław Pokrycki "Pierwsza komunia" w Bunkrze Sztuki ("Fotograf pracuje w niedzielę"), fot. autor
Przemysław Pokrycki "Pierwsza komunia" w Bunkrze Sztuki ("Fotograf pracuje w niedzielę"), fot. autor

Ponure polskie klimaty w zaskakujący sposób eksploruje obecny kilkoma pracami także u Schindlera Konrad Pustoła, który w Otwartej Pracowni ma wystawę indywidualną. Przestrzenna instalacja pt. "S(t)ymulacja" odchodzi daleko od klimatu powieszonych na ścianie dwuwymiarowych obrazków. Błądząc w mrocznym labiryncie (przypominającym obleśne, klaustrofobiczne przestrzenie dark-roomów i erotycznych kabin w tanich seks-szopach), widz konfrontowany jest z ułożonymi w sekwencje obrazami z kamer internetowych. Odbierane w wypełniającym galerię szumie, ruchome portrety anonimowych Internautów oddanych ekstatycznej komunikacji układają się stopniowo w zbiorowy portret współczesnego społeczeństwa. Jednostki, lub lepiej setki tysięcy jednostek poszukujących kontaktu z innymi, czerpiących przyjemność z podglądania i wystawiania się na spojrzenia innych, uprawiających seks czy masturbujących się przed ekranami komputerów jak Polska długa i szeroka - to fascynujący i szokujący zarazem widok. Podglądanie zwykłych ludzi (równie dobrze mogliby być rolnikami, jak i profesorami) w przestrzeni galerii, które proponuje nam artysta, poza niewątpliwymi walorami poznawczymi, ma w sobie coś przewrotnego, co ujawnia się dopiero po opuszczeniu przestrzeni s(t)ymulacji, lub w trakcie jej oglądania, gdy nagle wkroczy do niej inna, autentyczna, anonimowa osoba. Na szczęście, wystawy Pustoły nie ramuje żaden Lepper, który stanowiłby równie efektowne, co łatwe podsumowanie całości.

Michał Cała w Zderzaku, fot. Galeria Zderzak
Michał Cała w Zderzaku, fot. Galeria Zderzak

Konrad Pustoła obecny jest także na wystawie w Bunkrze Sztuki zatytułowanej "Fotograf pracuje w niedzielę", która tematyzuje kondycję artystów poruszających się w obszarze fotografii. Tym razem Pustoła przedstawia pracę składającą się z trzech zdjęć tego samego wydarzenia: "Happeningu morskiego" Tadeusza Kantora, który w trzech publikacjach opisywany jest na trzy różne sposoby, kładące raz nacisk na wykonawcę happeningu (Kantor), innym razem autora zdjęcia (Kossakowski) i reżyserię całości (Krasiński/Kantor). Intrygująca praca, która każe jeszcze raz przemyśleć kategorię autorstwa/oryginalności dzieła sztuki współczesnej.

W odmienny sposób kwestię autorstwa i artyzmu można rozważać na przykładach, jakich dostarcza przygotowana w Galerii Potocka wystawa Łukasza Skąpskiego związanego z Grupą Azorro. Dziesiątki starannie ułożonych w tablice fotografii Skąpskiego przedstawiają skonstruowane własnoręcznie przez obrotnych i pomysłowych górali traktory. Formy pojazdów skleconych z rozmaitych dostępnych części przyciągają uwagę nie tylko zafascynowanych motoryzacją widzów. Wystawę uzupełnia film dokumentalny, na którym możemy zobaczyć konstruktorów we własnej osobie, usłyszeć historie i szczegółowe dane techniczne maszyn, a także obejrzeć jak na ciągnikach, za zgodą właścicieli, hula po polach i wertepach sam artysta. Wystawa w Potockiej każe myśleć o pracy Skąpskiego jako szczególnego rodzaju dopełnieniu projektów Igora Przybylskiego, niekwestionowanego do tej pory mistrza atlasów prezentujących odchodzące w przeszłość przejawy ludzkiej myśli technologicznej (ale także serii prac Wojciecha Wilczyka). W swoim archiwum amatorskich form motoryzacyjnych Skąpski eksploruje nie tyle świat zunifikowanej techniki, co raczej element ludowej kreacji, która ją przekształca.

Michael Ackerman, Camelot
Michael Ackerman, Camelot

Runda po galeriach krakowskich nie może obejść się bez Zderzaka, gdzie pokazywane są klasyczne czarno-białe fotografie szerzej nieznanego krytyce Michała Cały dokumentującego Śląsk wraz z jego przemysłem ciężkim i toczącym się w cieniu kominów i hałd węgla życiem autochtonów. Mroczne, wręcz katastroficzne zdjęcia z lat 1978-1980 mocno związane z regionem urastają do rangi wizualnych proroctw obejmujących cały uprzemysłowiony świat.

Na opisywanych wystawach dominuje dokument, co jak się wydaje, jest znakiem czasu i tym bardziej warto odnotować pokazywane na dwóch piętrach modnego Camelota konsekwentnie nieostre fotografie zadomowionego w Krakowie Michaela Ackermana. Tak jak w rozpoczynających wycieczkę po galeriach zdjęciach Konopki, tak i u Ackermana istotna jest nastrojowość i migotliwość znaczeń tych poetyckich w gruncie rzeczy obrazów. Inaczej niż w dokumentalnej tradycji, artysta podkreśla kreacyjny potencjał i piktorialne właściwości medium, którym umiejętnie się posługuje.

"Teraz Polska" w Fabryce Schindlera: otwierające wystawę zdjęcie Radka Polaka, fot. AM
"Teraz Polska" w Fabryce Schindlera: otwierające wystawę zdjęcie Radka Polaka, fot. AM

Z pewnością krakowski Miesiąc Fotografii to jedna z najciekawszych imprez fotograficznych w kraju (obok Łodzi i Bielska Białej), świadcząca o rozwoju instytucjonalnym i okrzepnięciu całego pola, w którym jeszcze niedawno szczytem możliwości była Galeria Bezdomna albo wystawa w modnej knajpie. Warto też odnotować podjętą przez organizatorów próbę wciągnięcia do imprezy instytucji związanych ze sztuką współczesną, co daje szansę na wyjście przynajmniej części twórców z nieciekawego fotograficznego getta (znacząca w tym kontekście jest także nieobecność Muzeum Historii Fotografii w programie festiwalu). Dziś festiwale to najciekawsze nazwiska na scenie, dobre galerie, międzynarodowe wystawy i niezła, choć momentami wciąż kulejąca organizacja (ponad jedna trzecia wystaw, które próbowaliśmy ze znajomymi zobaczyć z różnych względów - głównie technicznych - nie nadawała się do oglądania lub po prostu była zamknięta). Poprzeczka została ustawiona wysoko, zobaczymy co będzie za rok.

Miesiąc fotografii w Krakowie, maj 2006

"Teraz Polska" w Fabryce Schindlera: Weronika Łodzińska/Andrzej Kramarz, fot. AM
"Teraz Polska" w Fabryce Schindlera: Weronika Łodzińska/Andrzej Kramarz, fot. AM

Martin Kollar, fot. organizatorzy
Martin Kollar, fot. organizatorzy