To niczego nie wyjaśnia. "Bruksela do nieskończoności" w Krakowie

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Alain Geronnez
Alain Geronnez

Pomysł jest prosty. Miasto zaprasza fotografa i gwarantuje mu mieszkanie oraz środki do życia. Fotograf w tym czasie robi zdjęcia miasta. Potem zaprasza się następnego. Po jakimś czasie, powstały w taki sposób materiał skompilowany zostaje na potrzeby wystawy lub książki. Projekt trwa jednak dalej (oczywiście dopóki instytucje dysponujące środkami finansowymi, są zainteresowane jego kontynuacją). Co z tego wszystkiego może wyniknąć? No właśnie, to dobre pytanie. Wystawa pt. "CO2, Bruksela do nieskończoności" pokazywana Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie, pokazuje że niestety niewiele. W zasadzie ekspozycja ta mogłaby zostać opatrzona fragmentem tytułu, pokazywanej w kilka dni wcześnie na płycie Rynku, wystawy pt. "Małopolska. Fotografie. To niczego nie wyjaśnia". Dokładnie tak, krakowska wystawa zupełnie niczego nie wyjaśnia i stawia poważne pytanie nad sensem tworzenia takich "zbiorówek" oraz oczywiście kwestii uczestniczenia w nich.

Elina Brotherus
Elina Brotherus

"Koncept tego projektu ukryty jest w doborze artystów. Rzecz polega na zakwestionowaniu fotografii dokumentalnej trochę nazbyt teoretycznej i zaproponowanie innego widzenia pejzażu. To zupełnie tak jakby zaprosić do opisania miasta poetów zamiast dziennikarzy. Chodzi o to, aby zanurzyć artystów w pejzażu i dać im tyle swobody, by bawili się tym co otacza. Dotykamy tu wymiaru ludycznego projektu, według mnie równie ważnego jak podejście czysto dokumentalne. (...) Wybraliśmy takie prace, które pozwoliły nadać wystawie wymiar bardzo subiektywny i bardziej "awanturniczy". Chcieliśmy aby spojrzenie na miasto było bardziej zróżnicowane i poprzez te różnice wyraźne. Prace wybranych artystów nie orientują się na czystą fotografię, lecz podążają w różnych kierunkach. Liczne współczesne podejścia fotograficzne zawierają także silny wymiar plastyczny. Interesuje nas moment, w którym ci wielodyscyplinarni twórcy przekraczają granice fotografii, zarazem nie sprawiając, aby służyła ona innej dyscyplinie; chwila, w której rzeczywiście tworzą fotografie, a nie sztuczne obrazy," - mówi przytaczany w katalogu wystawy Jean-Luis Godefroid, a ja czytając tę kuratorską mowę-trawę, widzę jasno, że zwalnia ona właściwie jej autora od podjęcia jakichś, bardziej ocierających się o konkret decyzji.

No cóż, wspomnianego przed chwilą "awanturnictwa", "zabawy", "przekraczania granic", "poezji", czy też "ludyczności" na tej wystawie ani za grosz, czy to w warstwie formalnej, czy też w kwestii tematyki pokazywanych zdjęć. Generalnie są one bardzo poprawne, by tak rzec - "zdystansowane emocjonalnie", żadnych drastycznych tematów czy sytuacji, żadnych też ekstrawagancji wizualnych. Mam wrażenie, że zaproszeni fotografowie starali się raczej kontynuować opowiadanie swoich bajek z dawnych miejsc zamieszkania, nie urażając przy tym gościnnych gospodarzy, zaś terytorium tymczasowego pobytu wyraźnie ich nudziło (istnieje też prawdopodobieństwo, że sama Bruksela jest nudna jak flaki z olejem i w ten paradoksalny sposób, pokazane zdjęcia są być może świetnym dokumentem?).

Francois Goffin
Francois Goffin

W krakowskim pokazie wzięło udział 19 fotografów (w katalogu wystawy konsekwentnie nazywa się ich "fotografikami"), wśród których zdecydowanie wyróżniały się prace André Cepedy, Bernarda Plossu i André Jasinski'go (ten ostatni urodził się i pracuje w Brukseli). I znowu nie są to jakieś szczytowe osiągnięcia fotografii, a raczej poruszanie się w obrębie konwencji, które dobrze znamy od momentu zaistnienia zjawiska "nowego dokumentu". Po prostu solidne, poprawnie wykonane zdjęcia, bez specjalnego angażowania się w poruszany temat. Czy o taki efekt chodziło organizatorom i sponsorom wystawy?

Postawione na początku tego tekstu pytanie o sens uczestnictwa w zbiorowych przedsięwzięciach, mających na celu "fotografowanie miasta X, terenu Y, czy państwa Z", jest o tyle aktualne, że imprez takich organizuje się coraz więcej (bo coraz więcej jest na to pieniędzy płynących właśnie z Brukseli... lub od rodzimych firm korzystających z dobrej koniunktury gospodarczej). Jednak efektów artystycznych nie da się zorganizować w zaplanowany sposób. Fotografowanie nawet bardzo nudnego i pozbawionego wyrazu miejsca, musi być spowodowane autentycznym dążeniem podjęcia takiego tematu, co momentalnie przekłada się na metodę pracy oraz kształt wykonywanych zdjęć. W innym przypadku będziemy zmuszeni ciągle oglądać produkty takie, jak np. te wysmażone przez czterech "fotografików" gnioty na użytek pewnej kamapani piwowarskiej, które straszyły latem podczas wystaw w Krakowie, Gdańsku, Poznaniu i Warszawie.

"CO2. Bruksela do nieskończoności", 25.10 - 26.11.2006
Międzynarodowe Centrum Kultury, Rynek Główny 25, Kraków

Sebastien Reuze
Sebastien Reuze

Istvan Halas
Istvan Halas