Archeologia buntu. "Włączone" Konrada Smoleńskiego

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Wystawa „Włączone" jest pierwszym od 2009 roku solowym pokazem prac Konrada Smoleńskiego. Trzyletnia przerwa oraz zdobycie przez artystę prestiżowej nagrody Spojrzenia 2011 zagęściły atmosferę oczekiwania. Co na to Smoleński? W galerii Leto powstała energetyczna i oszczędna w formie wystawa, która przyprawi o drżenie trzewi nawet najbardziej opornego odbiorcę. Dosłownie.

Przyznając nagrodę Spojrzenia 2011 jury argumentowało: „Prace Konrada Smoleńskiego współbrzmią z niewypowiedzianym niepokojem dzisiejszych dni". Prawda, kto zna twórczość artysty, wie, że brak dosłowności jest elementem znamiennym dla jego taktyki twórczej. Wchodzimy w wyrazisty i wybuchowy język formalny Smoleńskiego, oczekując mocnego akcentu, który pokierowałby naszą interpretacją. Artysta nie daje nam tej satysfakcji. Rozkoszując się estetyką hałasu i niemocą artykulacji gra wizualnymi kliszami buntu, podkładając bomby, detonując petardy i strzelając do niewidocznego celu.

Konrad Smoleński, "The End Of Radio", 2012
Konrad Smoleński, "The End Of Radio", 2012

Rok 2011 przyniósł konteksty, które pozwalają swobodniej czytać prace członka formacji Penerstwo. Wybuchy, ogień, piłki lekarskie wypełnione prochem i zamaskowani kulturyści prężący swoje ciała-maszyny odnalazły się na nowo w atmosferze ulicznych zamieszek i pospolitego ruszenia Oburzonych. Czy oznacza to, że Smoleński stał się artystycznym bardem czasów niepokoju? Demonicznym zwiastunem rewolucji, wygrywającym jej pierwsze akordy na wypatroszonej bombie?

Wystawa w galerii Leto to dwie lapidarne instalacje dźwiękowe. „The end of the radio" składa się z mówiących mikrofonów, z których sączy się głośny szum. Każdy z przekaźników przemawia innym głosem: słychać okrzyki oburzenia, prowadzone podniesionym tonem rozmowy i dziennikarskie relacje. Wszystko przesterowane i brudne. Tłumek statywów wypełnia główną przestrzeń galerii. Wokół nich dźwięk pełniący rolę nieuporządkowanego ornamentu, komponującego się z chaotyczną plątaniną kabli. Nieregularne odgłosy wydobywające się ze ściśniętych gardeł tworzą jednolity szum. Głębokie brzmienie zlewa się z dźwiękowym tłem. Oszukuje zmysły i powoli staje się ciszą. Bardzo głośną ciszą.

Konrad Smoleński, "To jest większe ode mnie", 2012
Konrad Smoleński, "To jest większe ode mnie", 2012

W postindustrialnej przestrzeni pawilonu 19 niczym monolit z „Odysei kosmicznej 2001" pyszni się praca „To jest większe ode mnie". Wielkogabarytowe pudło rezonansowe, przypominające kształtem głowę, chowa w sobie dużej mocy głośnik. Wydobywający się z niego dźwięk wykorzystywany jest zazwyczaj do badania akustyki bądź sprawdzania czystości sygnału w przetwornikach. Cztery akordy uprawiają gonitwę po skali tonów, zlewając się cyklicznie w krótkotrwałej harmonii. Artysta, określając wartość początkową i końcową poszczególnych akordów, stworzył kompozycję, której obecność widz czuje niemal fizycznie. Gdy podejdziemy do obiektu, czujemy, że powietrze wibruje, wypełnione brzmieniem odbijającym się od ścian pomieszczenia. Drży dach, drżą masywne filary i drobinki piasku na podłodze. Wyłączając zmysł wzroku, wchodzimy w jednolitą przestrzeń rzeźby zbudowanej przez artystę, czując jak tony rezonują w klatce piersiowej. To jest większe! Przytłacza siłą nieokrzesanego dźwięku.

Przypomina mi się wypowiedź Konrada dotycząca chęci odtwarzania mitologii nieistniejących religii, pełnych mrocznych motywów, postaci i historii. Jego pokazywany w Zachęcie film jawił się jako archeologiczna wyprawa w rzeczywistość zaginionego wyznania. Wydawać by się mogło, że nasze postideologiczne świeckie i liberalne społeczeństwo, nie będzie zainteresowane zagłębianiem się w pełne zabobonów narracje i opowieści. Nic bardziej mylnego. Giorgio Agamben opisuje w tekście „Posępni bankierzy kradną naszą przyszłość" współczesną sytuację jako ostatnie stadium irracjonalnej religii, w której władze trzymają pseudokapłani na usługach maszyny finansowej. Jak sugeruje Agamben, zręby naszej wyczekiwanej przyszłości znajdują się nie w futurystycznej gonitwie, ale niemalże archeologicznym studiowaniu przeszłości. Zamiast odkrywać nowe lądy porządków, powinniśmy zatem skupić się na ponownym eksplorowaniu zaginionych wysp i archipelagów.

THE BNNT, Audioperformance, 2010
THE BNNT, Audioperformance, 2010

Podobną tendencję reprezentuje w swojej wystawie Konrad Smoleński. Opatrzone obrazy czasu kryzysu zastąpuje przekazem dźwiękowym, a oświeceniowe oko - sensualnym uchem. Jeśli w pracy „Energy Hunters", prezentowanej na Spojrzeniach, mieliśmy do czynienia z brawurowym połączeniem przekazu wizualnego z dźwiękowym, w wypadku wystawy „Włączone" artysta skupił się na audytywnym wymiarze prac. Choć każda z nich jest eksperymentem na granicy dwóch zmysłów, to w fonii, nie w krzykliwej wizualności, dostrzegam wspominany wyżej nieokreślony niepokój. Niezaprzeczalną wartość sztuki Konrada Smoleńskiego.

Konrad Smoleński, „Włączone", Galeria Leto, Warszawa, 27.03 - 21.04.2012

Fot. dzięki uprzejmości galerii Leto

Konrad Smoleński, "The End Of Radio", 2012
Konrad Smoleński, "The End Of Radio", 2012

 

Konrad Smoleński, "To jest większe ode mnie", 2012
Konrad Smoleński, "To jest większe ode mnie", 2012