Autorska (nieredagowana) wersja tekstu Stacha Szabłowskiego pt. "Hybryda w galerii" opublikowanego na łamach Newsweeka (45/2004)

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Niemiecki gotyk spod Lublina na tle Pałacu Kultury, zbudowana z folii i kartonu galeria pomiędzy przystankiem i bazarkiem na warszawskiej Pradze, pokaz filmów jednego z najbardziej radykalnych polskich artystów w kinie Muranów - w ciągu miesiąca Fundacja Galerii Foksal pokazała trzy projekty, które łączy jedno; żaden z nich nie jest rutynowym pokazywaniem sztuki. Czym jest Fundacja Galerii Foksal, trzyosobowa, niezależna organizacja, która postrzegana jest dziś jako najbardziej wpływowa instytucja artystyczna w Polsce?

Bardzo bystra Fundacja

"W Polsce jesteśmy traktowani jako niezdefiniowana i, z zupełnie tajemniczych powodów, wpływowa organizacja spiskowa" - mówi Andrzej Przywara, współtwórca Fundacji Galerii Foksal. Jeżeli Fundacja rzeczywiście spiskuje, to wszystko wskazuje na to, że celem tej konspiracji jest rozkręcanie wydarzeń artystycznych na najwyższym poziomie. "FGF robi dla promocji sztuki polskiej na świecie więcej, niż każda z dużych, publicznych instytucji artystycznych, z Ministerstwem Kultury i Instytutem Adama Mickiewicza na czele" uważa krytyk sztuki Piotr Rypson. Czym jest organizacja, która skupia wokół siebie najlepszych polskich artystów, współpracuje z najciekawszymi postaciami międzynarodowego świata sztuki i gra w lidze, która dla większości uczestników życia artystycznego w Polsce jest tylko mglistym marzeniem?

Pomiędzy Cieszynem i Koreą

Za oknem kwatery głównej Fundacji majaczy Pałac Kultury, ale teren działania FGF rozciąga się od Korei Południowej po Glasgow, z przystankami w prowincjonalnych polskich miastach w rodzaju Cieszyna czy Zielonej Góry. Kuratorzy z FGF, zwani w środowisku po prostu Foksalowcami, stworzyli niezależną instytucję, która sami nazywają eksperymentem. Nie mają odpowiedników w Polsce; za granicą ledwie kilka. FGF mieści się w żadnej z tradycyjnych kategorii działania w świecie sztuki. Fundacja zaciera podziały między kulturalnym undergroundem i sztuką z najwyższej półki, a także między uczestnictwem w rynku i działalnością non-profit. W peryferyjnych zakątkach naszego kraju potrafi zagrać ze światowym rozmachem, na międzynarodowej scenie umie wykorzystać potencjał tkwiący w polskiej specyfice. ";FGF działa w miejscu spotykania się różnych wpływów - publicznych i rynkowych, polskich i światowych, lokalnych i globalnych. - mówi Piotr Rypson - Jej siła leży między innymi w tym, że nie pozwala się zdominować przez żadną z nich - i przez żadną ostatecznie zdefiniować. Postrzegana jako "światowa" i skupiająca swe wysiłki na działalności zagranicą, Fundacja inicjuje i uczestniczy w projektach na tzw. "prowincji" - ciesząc się ogromnym powodzeniem wśród publiczności." W Polsce jedni patrzą na FGF z zawiścią, inni z podziwem; wszyscy przyznają, że trudno znaleźć w naszym kraju organizację, która działałaby w sztuce skuteczniej i ciekawiej niż Foksalowcy.

Antyinstytucja

Ociężałość i rutyna jest jednym z największych grzechów polskich instytucji artystycznych. Fundację Galerii Foksal stworzyli Andrzej Przywara, Joanna Mytkowska i Adam Szymczyk. Dwa lata temu Szymczyk wygrał konkurs na stanowisko dyrektora prestiżowej Kunsthalle w Bazylei. Dziś FGF to dwoje kuratorów i asystentka, Joanna Diem. We trójkę są w stanie działać skuteczniej niż zatrudniające dziesiątki pracowników publiczne molochy. "Jesteśmy przyzwyczajeni do takich metod pracy, że każdy zawsze robi wszystko, że wszystko jest bardzo płynne i musi się dziać szybko - mówili w wywiadzie dla Agaty Jakubowskiej Foksalowcy. - W prawdziwej instytucji jest specjalizacja pracy, trzeba negocjować między działami, trzeba liczyć się z opinią osoby, która jest nad tym wszystkim. Nie można działać, jak dyktuje logika sytuacji, tylko w sposób zorganizowany. W tym sensie jesteśmy taką antyinstytucją". Siłą FGF jest mobilność i zaangażowanie właściwe dla organizacji niezależnych, w których ludzie robią coś, ponieważ chcą, a nie dlatego, że są na etacie. "W FGF nie ma miejsca na przedsięwzięcia letnie, rutynowe, sztampową politykę wymiany kulturalnej i podobne urzędnictwo w sztuce" - mówi Rypson.

Elastyczność galerii

W styczniu 2004 siedziba Fundacji przeżyła największe oblężenie w swojej krótkiej historii. Lokal pękał w szwach; wszyscy chcieli zobaczyć amerykańskich performerów biorących udział w projekcie "Domestic Porn" (w wolnym tłumaczeniu "domorosła pornografia"). Amerykanie, najświeższe odkrycia nowojorskich galerii, puszczali filmy, wyświetlali zdjęcia, grali, śpiewali, tańczyli, przebierali się w dziwne stroje oraz wyczyniali rzeczy, które nie mieszczą się żadnej z tradycyjnych dyscyplin. Wymykanie się kategoriom jest zresztą specjalnością współczesnej sztuki - aby sprostać pomysłom artystów kuratorzy muszą być rzutcy i otwarci na nietypowe projekty jak nigdy dotąd. "Instytucje muszą być elastyczne, bo w przeciwnym razie występują przeciwko artyście - tłumaczy Mytkowska - Staramy się dostosowywać naszą strukturę, aby nadążała za artystami, a nie formatować artystów, aby nadążali za nami."
W ciągu ostatnich kilku lat Fundacja konsekwentnie pokazywała, że współczesna galeria to coś więcej niż pomalowany na biało pokój do eksponowania "dzieł", a prezentowanie sztuki od dawna nie polega na wieszaniu obrazów na ścianach. ""Nie wyznaczamy rutynowych reguł. Nie mamy repertuaru, ani wystawy co 6 tygodni." - mówią Foksalowcy. Projekt artystyczny może być dziś prezentacją obrazów, ale równie dobrze akcją na ulicy miasta, pokazem filmów w kinie, wydaniem książki, imprezą klubową albo nawet budową mostu. Z Pawłem Althamerem Foksalowcy gasili i zapalali światła w mrówkowcu na warszawskim osiedlu Bródno. Z Piotrem Uklańskim (znanym z zaatakowanej przez Daniela Olbrychskiego wystawy "Naziści") obkładali elewację Domu Handlowego Smyk obciachową mozaiką z tłuczonych talerzy. Z dystrybutorem niezależnych filmów Romanem Gutkiem jako pierwsi w Polsce wyświetlali wizjonerskie obrazy ekscentrycznego amerykańskiego artysty Matthew Barney'a. Z Pauliną Ołowską i Lucie McKenzie przez miesiąc prowadzili eksperymentalną kawiarnię artystyczną Nova Popularna, która przez 30 dni była Mekką artystycznej Warszawy. Towarzyszącą festiwalowi filmowemu Nowe Horyzonty w Cieszynie wystawę "Ukryte w słońcu" zorganizowali w spektakularnej scenerii, starego opuszczonego hotelu Pod Brunatnym Jeleniem. Jednym z ich ostatnich przedsięwzięć jest budowa mostu łączącego polską i czeską stronę Cieszyna, według projektu francuskiego architekta-eksperymentatora, Francois Roche'a.

Nie polską miarką

Spektakularne projekty w rodzaju "Bródna 2000" przebijają się do masowej świadomości, oraz do mediów, le to tylko wierzchołek góry lodowej, którą jest działalność Fundacji. FGF to dziś najlepiej rozpoznawalna przez międzynarodowy świat sztuki i ciesząca się największym prestiżem za granicą polska instytucja artystyczna. "Podstawowa różnica między FGF, a innymi instytucjami polega na tym, że Foksalowcy nie myślą kategoriami lokalnymi - mówi Wilhelm Sasnal, jeden ze współpracujących z FGF artystów - Tego, co robią nie można mierzyć polską miarką.". Kuratorzy z FGF większą część roku spędzają w rozjazdach, biorąc udział w targach sztuki, konferencjach, rozbudowując sieć kontaktów, realizując projekty z zachodnimi artystami i kuratorami oraz promując na świecie polskich artystów. Większa część tej działalności umyka z pola widzenia rodzimego środowiska artystycznego, które w międzynarodowym obiegu sztuki po prostu nie uczestniczy.

Trójgłowa hybryda

Fundacja regularnie bierze udział w międzynarodowych konferencjach poświęconym instytucjom artystycznym. FGF jest zwykle nie tylko uczestnikiem, ale i tematem dyskusji - na przykładzie polskiej organizacji rozmawia się o nowych, eksperymentalnych modelach działania w sztuce. "FGF jest hybrydą - mówią Foksalowcy - to zwiera się w nazwie: Fundacja Galerii Foksal. Jako galeria uczestniczymy w rynku sztuki. Jako fundacja jesteśmy organizatorami, menadżerami, realizujemy projekty i budujemy konteksty dla sztuki. Foksal określa naszą tożsamość i korzenie."
Foksalowski "korzeń" trzydziestokilkuletnich dziś kuratorów z FGF sięga połowy lat 60. i pałacu Zamoyskich na warszawskiej ulicy Foksal. W 1966 grupa progresywnych krytyków (m.in. Wiesław Borowski i Anka Ptaszkowska) oraz awangarodowych artystów, wśród których znalazły się takie postaci jak Tadeusz Kantor, Henryk Stażewski czy Edward Karsiński założyła tam galerię. Jej sala wystawowa liczy raptem 30 metrów kwadratowych, ale nikogo nie powinna zwieść mikra kubatura. W tym niewielkim pomieszczeniu mieścili się wielcy polskiej awangardy i międzynarodowi luminarze, jak Christian Boltanski, Anselm Kiefer, czy Lawrence Weiner. W izolowanym kulturalnie PRL-u Foksal był enklawą sztuki współczesnej światowego formatu, miejscem, które przed upadkiem komunizmu uważane było za najważniejszą galerię na wschód od Łaby.
Pod koniec lat 80. krąg ludzi skupionych wokół Galerii przypominał zamkniętą, elitarną sektę. Pochodzący z Zebrzydowic Andrzej Przywara został do niej wprowadzony jeszcze jako licealista przez Andrzeja Szewczyka - człowieka, który na Śląsku cieszynskim miał opinię oryginała, a Warszawie znany był jako artysta związany z Foksalem. Przywara jako nastolatek poznał legendy polskiej sztuki nowoczesnej ze Stażewskim i Krasińskim na czele, był świadkiem słynnych "wejść" Kantora i jego świty do galerii. Przyniósł się do Warszawy, by pracować na Foksalu - początkowo jako techniczny. Jednocześnie studiował Historię Sztuki. Na przełomie lat 80. i 90. wciągnął do foksalowskiej sekty dwoje innych studentów, Joannę Mytkowską i Adama Szymczyka.
W latach 90. trójka młodych ludzi zmieniła oblicze Foksalu. Galeria jako jedyna w Polsce pokazywała prace Mirosława Bałki, otworzyła się na współpracę z nowymi, młodymi artystami takimi jak Paweł Althamer. Foksalem kierował współzałożyciel galerii, Wiesław Borowski, ale na zewnątrz jej program w coraz bardziej kojarzono z Przywarą, Mytkowską i Szymczykiem.

Dziura w galerii

W 1996 Paweł Althamer przebił ścianę Foksalu otwierając jej małą salkę na rozległy, przylegający do Pałacu Zamoyskich park. W pewnym sensie artysta "wystawił" ogród, a zarazem wskazał drogę wyjścia z galeryjnego "white cube’a" - czterech ścian, w których tradycyjnie zwykło się pokazywać sztukę. Z Galerią Foksal związana była tzw. teoria miejsca. Swoistą tradycją wśród wystawiających tu artystów było odnoszenie się do przestrzeni i kontekstu galerii, czy wręcz jej mitologizacja. Tymczasem, jak wspominali Foksalowcy w rozmowie z Agatą Jakubowską, Althamer ";zbudował przejście do ogrodu, zmienił galerię w poczekalnię i zrobił to minimalnymi sposobami. Wtedy wydawał się magikiem, jedną wystawą zupełnie zmienił kierunek galerii. Pokazał nam, że mimo całej tradycji tego miejsca czas wyjść na zewnątrz - zafundował nam wyprowadzkę z galerii". Idea wyprowadzki pojawiła się w pracy Althamera metaforycznie. Tymczasem doszły się również praktyczne powody do opuszczenia Foksalu. Po reformie samorządowej Galeria została wcielona do kombinatu kulturalnego pod nazwą Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki. Foksalowcy przyznają, że samorządowej koncepcji polityki kulturalnej nijak nie dawało się pogodzić z ich pomysłem na robienie sztuki. Pod koniec 2001 wyszli z Galerii Foksal, otwierając własny lokal, siedzibę Fundacji Galerii Foksal przy Górskiego 1a w Warszawie.

Uobecnianie nieobecnych

Trzy lata temu Wilhelm Sasnal wydał autobiograficzny komiks "Życie codzienne w Polsce w latach 1999-2001". Z komiksu wyłaniał się archetypiczny obraz młodego malarza balansującego na krawędzi nędzy i co dzień zadającego sobie pytanie, czy nie będzie musiał jutro porzucić sztuki, by utrzymać rodzinę. Dziś Sasnal zalicza się do najbardziej wziętych młodych artystów w Europie, wystawia w najlepszych galeriach, cieszy się zasłużoną opinią gwiazdy nowej sztuki i raczej nie musi się już obawiać, że życie zmusi go do rezygnacji z malowania. Zapytany o rolę jaką w jego karierze odegrała FGF, artysta odpowiada jednym słowem: "kluczowa" - podobnie zresztą jak Paweł Althamer, inny polski twórca, który w ostatnich latach przebił się do ścisłej światowej czołówki. "Od nich się wszystko zaczęło - mówi o FGF Sasnal - Jako pierwsi pokazywali mnie za granicą. Za ich pośrednictwem docierały do mnie inne galerie, dzięki temu, że pokazywali moje prace na targach sztuki i opowiadali o nich ludziom, dochodziło później do wystaw."
Jeszcze pod koniec lat 90. Polscy artyści praktycznie nie istnieli na międzynarodowej scenie. Wyjątki w rodzaju Zbigniewa Libery czy Mirosława Bałki tylko potwierdzały regułę. Na najważniejszych imprezach w rodzaju Biennale Weneckiego nieobecność Polaków była aż nadto zauważalna. Na ostatnim Biennale wystawiało już kilku artystów z naszego kraju. Tak się składa, że owi artyści, Monika Sosnowska, Paulina Ołowska, Piotr Janas, Piotr Uklański i Paweł Althamer, związani są z FGF. Kiedy na najważniejszych europejskich targach sztuki Art Basel w 2003 Monika Sosnowska odbierała prestiżową nagrodę dla młodych twórców, w kuluarach mówiło się, że nowa sztuka z Polski jest teraz "hype". Ale mody w sztuce nie biorą się same z siebie. "Pisze się np., że Paweł Althamer albo Wilhelm Sasnal "odniósł sukces" na wystawie zagranicznej - mówi Andrzej Przywara - ale jakoś nikt nie pyta, kto na ten sukces pracował. W Polsce pokutuje teoria samorództwa talentów, która jest całkowitą mistyfikacją". We współczesnej sztuce liczy się nie tylko, co się pokazuje, lecz także gdzie sztuka jest pokazywana i - przede wszystkim - kto ją pokazuje. Kurator odgrywa dziś niemal tak samo ważną rolę, co artysta. Aby skutecznie działać w tym zawodzie trzeba pracowicie budować i podtrzymywać sieć kontaktów, być zawsze tam, gdzie należy być i rozumieć w jaki sposób działa skomplikowany mechanizm sztuki współczesnej. Foksalowcy znają go od podszewki - co czyni ich wśród polskich organizatorów życia artystycznego postaciami wyjątkowymi.

Znani na świecie - a nawet w Polsce

"Artyści współpracujący z Fundacją należą do najbardziej dziś znanych na świecie, a nawet w Polsce" - ironizuje Rypson. Wystawy rodzimych sław odbywają się głównie na Zachodzie; FGF słynie ze skutecznego wprowadzania polskich artystów na międzynarodową scenę, ale nie zamierza wyręczać w tej dziedzinie przeznaczonych do tego agencji publicznych w rodzaju Instytutu Mickiewicza i pełnić roli "ambasadora polskiej sztuki na świecie". "Kiedyś dużo zajmowaliśmy się promocją, bo nie chcieliśmy, żeby polscy artyści byli ograniczeni do funkcjonowania w getcie wschodnioeuropejskim, w którym w latach 90. zamknęli ich zachodni krytycy. Teraz sztuki polskiej już nie trzeba promować. Jest nad miarę wypromowana - ironizuje Joanna Mytkowska. - Duża grupa polskich artystów jest na każdej ważnej wystawie - Manifesta, Biennale w Wenecji". Ciekawi międzynarodowi artyści są zajęci; trudno namówić ich na projekt w tak peryferyjnym dla świata sztuki kraju jak Polska, szczególnie jeżeli ma to być jeszcze jedna, rutynowa wystawa. Foksalowcy przyznają, że osiągnęli pozycję, która pozwala im dziś zrealizować projekt niemal z każdym. Douglas Gordon, Santiago Sierra czy Jim Lambie, z którymi FGF pracowała w Polsce, to postaci należące do elity światowej sceny. "Nie interesuje nas jednak sprowadzanie gwiazd, choć moglibyśmy to robić - mówią Foksalowcy - lecz budowanie, nowych, interesujących kontekstów dla sztuki". FGF szuka tych kontekstów poza wydeptanymi ścieżkami myślenia menadżerów kultury. Na dzień zanurzona we współczesności Fundacja potrafi na nowo "odkrywać" ważne i zapomniane watki historii sztuki najnowszej - przykładem może być wprowadzanie do światowego obiegu postaci niedawno zmarłego Edwarda Krasińskiego, który w kraju niemal do końca życia był słabo znanym outsiderem. Obecnie FGF realizuje projekt z legendą polskiego modernizmu, Oskarem Hansenem. W umiejętności starannego budowania kontekstu tkwi wyjaśnienie fenomenu, że zrealizowana w prowincjonalnym Cieszynie wystawa "Ukryte w słońcu" odbiła się echem na świecie, podczas gdy większość wystaw w Warszawie nie odbija się echem nawet ... w Warszawie.

Wady?

"Główną wadą Fundacji jest obsesyjne przejmowanie się głupotą polskich polityków, rodaków - oraz degrengoladą życia umysłowego w Polsce." - uważa Rypson. W obliczu obiektywnych sukcesów Fundacji, trudno znaleźć osoby, które publicznie krytykowałby jej działalność, ale w Polsce FGF postrzegana jest jednak jako organizacja kontrowersyjna. Jedna z plotek głosi, że Foksalowcy "ustawiają" współpracujących z nimi artystów. "Jesteśmy wyraźni w podejmowaniu decyzji - mówili kuratorzy z FGF w wywiadzie dla "Czasu Kultury" - Wiemy, dlaczego to tak, a tamto nie. W Polsce artyści strasznie nie lubią, jak im się mówi, że coś już było. Jest ogromny obszar niewiedzy". Na ile jednak Foksalowcy wpływają na sztukę artystów, z którymi pracują? Wilhelm Sasnal wspomina, że kiedy przed laty poznał się z Foksalowcami, miał nikłe pojęcie o sztuce współczesnej. Nie mógł dowiedzieć się o niej wiele na krakowskiej ASP, na której studiował, bo uczelnia ta, podobnie jak większość szkół artystycznych w Polsce, z aktualną sztuką związek ma raczej luźny. "Poznaliśmy się przez Grzegorza Sztwiertnię, który jest asystentem na krakowskiej akademii, a Andrzeja Przywarę zna jeszcze z Cieszyna, z liceum - mówi Sasnal - Grzegorz poradził Foksalowcom, aby obejrzeli moje prace. Oni z kolei pokazali mi albumy, katalogi, otworzyli oczy na rzeczy, o których wcześniej nie wiedziałem." Althamer przyznaje, że zdarzało mu się być krytykowanym przez kuratorów z FGF "To przejaw profesjonalizmu - komentuje artysta - Czasem wydają się chłodni, taki mają temperament. To emocjonalne zaangażowanie sprawia, że ich zachowanie wydaje się radykalne".

Pasożytując na rynku

Prawdziwe emocje wywołuje jednak zaangażowanie FGF w rynek. Po odejściu Szymczyka, Przywary i Mytkowskiej z Foksalu mówiło się, że młodzi kuratorzy opuścili świątynię sztuki w Pałacu Zamoyskich, aby swobodnie robić pieniądze. "Nie jesteśmy w rynek uwikłani - zaprzecza Mytkowska zarzutom o komercjalizację - uczestniczymy w nim bardzo świadomie."Foksalowcy twierdzą, że traktują rynek nie jako cel, lecz narzędzie. "Tradycja, z której się wywodzimy zobowiązuje. Po przejściu szkoły Foksalu nie do pomyślenia jest posiadanie sklepu z obrazami." - mówi Mytkowska. Foksalowcy jeżdżą na najbardziej prestiżowe targi sztuki do Londynu (Frieze) i Bazylei (Art Basel). Przyznają, że uczestnictwo w nich pomagało im popularyzować polską sztukę. "Posłużyliśmy się międzynarodowym rynkiem sztuki do wypromowania polskich artystów. W pewnym sensie pasożytowaliśmy na nim". Fundacja finansuje swoją działalność z międzynarodowych granatów i z zysków z handlu sztuką. "Różnica między nami i galeriami komercyjnymi jest taka, że dochody ze sprzedaży prac wracają do Fundacji" Słowa Mytkowskiej potwierdza Łukasz Gorczyca z Galerii Raster "Fundacja zarabia na międzynarodowym rynku sztuki po to, by reinwestować pieniądze w kolejne projekty (i artystów) tu w Polsce. Nie jest to więc galeria - jak na ogól myśli się na zachodzie - jest to fundacja, tylko że bardzo bystra i sprytna fundacja"
W odróżnieniu od galerii komercyjnych Fundacja nie buduje "stajni" artystów, nie podpisuje z nimi umów na wyłączność, choć w wypadku tak świetnie i drogo sprzedających się malarzy jak Wilhelm Sasnal mogłoby to być kuszące (Die Welt donosił niedawno, że aby sprawić sobie obraz polskiego malarza w reprezentujących go galeriach w Kolonii czy Mediolanie trzeba mieć w kieszeni nawet 20 000 euro.). Foksalowcy tłumaczą, że dla galerii komercyjnych priorytetem jest zysk, dla FGF - kreowanie sytuacji. Klasyczna galeria, kiedy jakiś artysta dobrze się sprzedaje, zmusza go, by produkował jak najwięcej - póki prace idą na rynku. "My nigdy nie zmuszaliśmy, wręcz zabranialiśmy artystom produkować bez sensu" - mówią Foksalowcy. Po kilku latach chaotycznej wyprzedaży artysta najczęściej jest wyeksploatowany i nie zostaje mu nic, z wyjątkiem, w najlepszym razie, pieniędzy. "Podchodzimy do sprzedaży świadomie. Stosujemy reglamentację - mówią Foksalowcy - nie każdy może od nas kupić. Czym innym jest sprzedanie pracy do dobrej muzealnej kolekcji, w której będzie ona budować pozycję artysty, a czym innym proste zarobienie pieniędzy, których i tak zawsze jest i będzie za mało." Foksalowcy twierdzą, że zależy im, by z działalności rynkowej wnikały efekty, które nie mieszczą się w rachunku ekonomicznym. Dzięki takiej strategii sukces komercyjny jednego artysty finansuje zaistnienie następnych i realizację ciekawych projektów.
Grając na międzynarodowym rynku Fundacja jest jednocześnie odbiorcą grantów. Jedno z jej najświeższych przedsięwzięć, umieszczona w publicznej przestrzeni Warszawy instalacja Thomasa Hirschhorna finansowana była z połączonych środków FGF, Instytutu Francuskiego i szwajcarskiej Fundacji Pro Helvetia. Wiele spektakularnych projektów zrealizowanych przez ostatnie dwa lata, takich jak wystawy towarzyszące festiwalowi w Cieszynie, było możliwych dzięki prestiżowemu grantowi niemieckiej rządowej Kulturschiftung des Bundes. Oprócz FGF ten sam niemiecki program objął alternatywne, niezależne instytucje kulturalne w Kiszyniowie, Prisztinie, Sofii i Sarajewie. Dzięki pozyskanym środkom Foksalowcy sami przyznają granty: wspierają młodych historyków sztuki, dofinansowują konkretne projekty i fundują stypendia dla artystów (dostali je między innymi Janek Simon, Robert Kuśmirowski i Cezary Bodzianowski), by jak mówią "chronić i popierać ciekawe indywidualności".

Skonsumować polski sukces ...w Polsce

Co mają ze swojej działalności kuratorzy, którzy w inwestują w sztukę morze czasu, bezkonkurencyjne w na scenie polskiej kontakty, i potencjalnie złotonośną umiejętność poruszania się na międzynarodowym rynku sztuki? "Przyzwoite jak na warunki polskie pensje i ciekawą pracę" - śmieją się kuratorzy z FGF. "Mamy możliwości. Wpadamy na przykład z Francois Roche’m na pomysł budowy mostu na Olzie - i możemy to zrobić." Paweł Althamer mówi, że "Foksalowcy mają pasję sztuki kuratorskiej, są w to osobiście, emocjonalnie zaangażowani. Robią to, co lubią. Rzadko tak jest."
Ostatnie lata Foksalowcy poświęcili na wyprowadzanie polskiej sztuki ze wschodnioeuropejskiego getta kulturalnej egzotyki i umieszczanie jej na równych prawach w scenie międzynarodowej. Teraz w coraz większym stopniu interesuje ich sytuacja w samej Polsce. "Polska sztuka ma teraz na świecie sukces. Prace wielu polskich artystów stały się częścią międzynarodowego obiegu kulturalnego, są dyskutowane za granicą - na przykładzie takich postaci jak Althamer rozmawia się dziś o tym, co to jest kultura, czym może być współczesne dzieło sztuki. Ten sukces teraz skonsumować w Polsce, sprawić, by tych artystów poznała polska publiczność."

Stach Szabłowski
Współpraca Marcin Krasny

Najnowsze projekty FGF:

Od 20 października do końca listopada instalacja Thomasa Hirschhorna na rogu Afrykańskiej i Egipskiej w Warszawie

Od 25 października do końca listopada wystawa Roberta Kuśmirowskiego "DOM" w siedzibie FGF przy Górskiego 1a w Warszawie

3 listopada pokaz filmów Artura Żmijewskiego w warszawskim kinie Muranów