Projekt dwóch prędkości, albo wystawa jako lustro. "Kontekst miejsca". Współczesna scena węgierska w Bunkrze Sztuki

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

W Bunkrze Sztuki ostatnio wszystko jest jakoś nie tak. Zabierając ze sobą część pracowników administracyjnych i technicznych, dyrekcja MOCAK-u skutecznie wyssała z tej (konkurencyjnej) instytucji wszelką energię. Galeria popada w stagnację, pomimo że pracownicy odpowiadający za program pozostali na miejscu, a kierowaniem Bunkrem zajął się nowy dyrektor. Często w takich sytuacjach mówi się, że nowe kierownictwo „przejęło stery", niestety - jak dotąd - pod okiem Piotra Cypryańskiego Bunkier jedynie dryfuje od wystawy do wystawy: duże ekspozycje pochodzą z zewnątrz (Miesiąc Fotografii, Audio Art Festival) lub są częścią programu odziedziczonego po byłej dyrekcji (np. wystawa Backstage Karola Radziszewskiego, otwarta w lutym 2011 roku). Można odnieść wrażenie, że instytucja przyjęła formę przetrwalnikową. Obrazem tego jest zachowanie pilnujących, którzy zziębnięci przytulają się do piecyków elektrycznych, głośno komentują temperaturę, a obecność odwiedzających uznają za wirtualną.

W tę atmosferę odrętwienia wkroczył projekt Kontekst miejsca. Na przedsięwzięcie składają się pokaz filmów tworzonych w ramach Balázs Béla Stúdió oraz wystaw Joy and Disaster i Minimal Movement. Kuratorem tej pierwszej jest Zsolt Petrányi, wieloletni dyrektor budapesztańskiego Műcsarnok (funkcję tę przestał pełnić niedawno w wyniku politycznych roszad). Drugą wystawę (tak jak koordynację całego projektu) wziął pod swoją pieczę Adam Dominik, szef Dominik Art Projects - niegdyś galerii, dzisiaj fundacji - znany z zainteresowania sztuką Europy Środkowej i jej wystawiania w Polsce.

Minimal Movements, Dora Maurer, V-diagonal, 1975
Minimal Movements, Dora Maurer, V-diagonal, 1975

Minimal Movements, Dora Maurer, Zarys zobiektywizowany, 1981 (2012)
Minimal Movements, Dora Maurer, Zarys zobiektywizowany, 1981 (2012)

Jak widać, wydarzenie również pojawiło się w Bunkrze „z zewnątrz" i ponoć również przewidziała je w programie wcześniejsza dyrekcja. Jakkolwiek zaprezentowane wystawy są bardzo nierówne i odbiegają od siebie. To nawet jako projekt „dwóch prędkości" Kontekst miejsca, za sprawą zewnętrznych kuratorów, wniósł w mury Bunkra odrobinę energii i (na chwilę?) wytrącił instytucję z marazmu.

Minimal Movements, Miklos Erdely, Anaxagoras - The snow is Black, 1971-1981
Minimal Movements, Miklos Erdely, Anaxagoras - The snow is Black, 1971-1981

Parter stanowi swojego rodzaju „kapsułę czasu". Wchodzimy w przestrzeń eksperymentów prowadzonych przez artystów na kadarowskich Węgrzech. Przy czym ekspozycja ma dwa wyraźne kryteria: kurator skoncentrował się na latach 70. XX wieku (z kilkoma odchyleniami w przyszłość) i oparł się przede wszystkim na pracach orbitujących wokół stylistyki minimalizmu. Tym sposobem na wystawie znalazły się prace takich znakomitości węgierskiej neoawangardy jak Miklós Erdély, Tibor Gáyor, Dóra Maurer i Vera Molnar. Jakkolwiek Adam Dominik zaprezentował wystawę, którą ma wyraźnie historyczny aspekt, to nie jest w żadnym wypadku systematycznym przeglądem dokonań neoawangardy na Węgrzech. Zatem gdy generalne założenia kuratorskie są czytelne, to już kryterium doboru konkretnych prac, które stosował Dominik, pozostaje jego słodką tajemnicą. Jednak nie jest to wada, a wręcz przeciwnie, staje się atutem tej wystawy. Bo chociaż, na wystawie widzimy niewielki wycinek twórczości węgierskiej neoawangardy i właściwie dają ona tylko delikatny posmak tego, co działo się wówczas u naszych „bratanków", to dzięki autorskiemu wyborowi, udało się zgromadzić prace, które świetnie weszły ze sobą w dialog i doskonale zagrały z przestrzenią galerii. W rezultacie oglądamy ekspozycję wciągającą i - dzięki umiejętnej grze z przestrzenią, oświetleniem i wyczuciem specyfiki każdej pracy przez kuratora - cechującą się elegancją.

Minimal Movements, Tibor Gayor, (De) konstrukcja, 2006
Minimal Movements, Tibor Gayor, (De) konstrukcja, 2006

Tibor Gayor, Przemykając przez Kraków, 2011
Tibor Gayor, Przemykając przez Kraków, 2011

Minimal Movements, Tibor Gayor, Q 4-4, 1980, relief
Minimal Movements, Tibor Gayor, Q 4-4, 1980, relief

Wystawa Dominika - na której widzimy klasyków neoawangardy węgierskiej - miała stanowić punkt odniesienia dla prezentacji stricte współczesnych artystów, pokazywanych przez Zsolta Petrányiego. I tutaj czeka na nas niespodzianka. Ze zdziwieniem możemy przyglądać się, jak doświadczony kurator „kładzie" wystawę pod każdym względem. Jej koncepcja nie przekonuje, kuleje ekspozycja, a opisy prac momentami albo sprawiają wrażenie „łopatologicznych", albo ocierają się o absurd.

Minimal Movements, z lewej prace Very Molnar, Tibora Gayora i Dory Maurer
Minimal Movements, z lewej prace Very Molnar, Tibora Gayora i Dory Maurer

Vera Molnar, Hommage a Duerer, in situ
Vera Molnar, Hommage a Duerer, in situ

W epoce, w której artystyczne nowinki rozchodzą się z prędkością światłowodów i wzajemne wpływy stały się tożsame z zapożyczeniami, towarzyszy nam stale wrażenie, że tak naprawdę mamy do czynienia z jednym artystą, który niepostrzeżenie zmienia nazwiska i narodowość, ale wystawia to samo w wielu galeriach na świecie. Mówiąc inaczej, gdy produkcja artystyczna pod każdą szerokością geograficzną jest tak bardzo podobna, trudno ujmować ją w kategoriach narodowych. A wydaje się, że na tym poprzestał Zsolt Petrányi. W efekcie pokazał artystów, którzy robią rzeczy niespecjalnie różniące się od twórczości ich rówieśników tak samo w Polsce, jak w Nikaragui. Dlatego, chcąc naszkicować spectrum młodych twórców, Petranyi zademonstrował jedynie, że węgierskie roczniki siedemdziesiąte, nie mają kompleksów i potrafią robić sztukę taką jak ich koledzy z Zachodu. W efekcie, pomimo że na wystawie możemy zobaczyć kilka prac, którym trudno odmówić uroku (ciekawy Broadband Bulletin, zrobiony w latach 2007-2011, Tamása Kaszása czy świetne prace bez tytułu z 2010 roku autorstwa Ádáma Kokescha), to mimo wszystko wieje nudą. Wydaje się, że gdyby Petrányi, skoncentrował się na wyraźnym problemie, wybrał precyzyjnie określone kryterium tematyczne, uniknąłby problemu, o którym piszę. Łatwiej byłoby uniknąć wówczas pokusy, by porównywać dorobek Węgrów ze sztuką innych narodowości, wystawa miałaby, własną wewnętrzną logikę. Skupilibyśmy się na niej, zamiast folgować postkolonialnym clichés.

Joy and Disaster, Adam Kokesch, bez tytułu, 2010
Joy and Disaster, Adam Kokesch, bez tytułu, 2010

Joy and Disaster, Emese Benczur, Find Your Place, 2010
Joy and Disaster, Emese Benczur, Find Your Place, 2010

Joy and Disaster, Grupa SZAF (Judit Fisher, Miklos Mecs), Blesstonia, 2010
Joy and Disaster, Grupa SZAF (Judit Fisher, Miklos Mecs), Blesstonia, 2010

Nie pomogła tym pracom również ekspozycja. Bunkier Sztuki jest trudną przestrzenią pod względem wystawienniczym, jednak sam kurator także wykonał kilka posunięć na własną niekorzyść. Schowana w kącie instalacja Blesstonia (2010) grupy SZAF (rodzaj kompozycji ułożonej z krucyfiksów) straciła jakąkolwiek siłę wyrazu i z prowokacji/żartu stała się po prostu zbiorem ułożonych, drewnianych krzyży. W poszukiwaniu przestrzeni dla Find Your Place (2010) Emese Benczúr kurator podzielił salę wystawienniczą ścianą karton-gipsową na tyle niefortunnie, że instalacja albo sprawia wrażenie dziwnego dodatku do innych prac, albo dominuje nad stojącymi tuż obok konstrukcjami Kokescha. Petranýi zdecydował się również, aby bardzo wyraźnie eksponować prace Szabolcsa Kisspála. Stały się one również wizualnym lejtmotywem materiałów promocyjnych wystawy, a są niestety najsłabsze (dla przykładu, jedna z prac (Surplus, 2010) składa się czerwonych toreb na zakupy z napisem „neccesity" nadrukowanym na każdą innym fontem - trudno bardziej dosłowną i zgraną krytykę konsumpcjonizmu).

Joy and Disaster, Judit Fisher, Confetti, 2010
Joy and Disaster, Judit Fisher, Confetti, 2010

Joy and Disaster, Mamas Kaszas, Boardband Bulletin, 2007-2011
Joy and Disaster, Mamas Kaszas, Boardband Bulletin, 2007-2011

Gdy idzie o tekst kuratorski i opisy prac, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że mamy do czynienia albo z przepuszczeniem tekstu przez elektronicznego translatora, albo z tłumaczem, który nie zrozumiał intencji kuratora. Klasyczne „lost in translation". Bo co zrobić z takimi zdaniami-objawieniami jak: „artyści, którzy studiowali w różnych państwach, mają prawo zadawać pytania dotyczące tożsamości w Unii Europejskiej" (inni nie mają takiego prawa? czyjej tożsamości?), „Támás Kaszás współpracuje z różnymi osobami" (całe szczęście!), „czasami opór wiedzie do apatii, tak samo jak ekonomiczne zawieszenia" (co to są „ekonomiczne zawieszenia?"), „działania grupy (...) nie przepuszczają możliwości wywołania konfliktów lub odrzucenia odmiennych interpretacji" (o co w ogóle chodzi?) lub „odkryciami" typu: „to, co uznajemy za nieszczęście, jest bardzo często subiektywnym odczuciem - przecież zawsze mogłoby być lepiej, zawsze mogłoby być gorzej (...)". Z tym ostatnim zdaniem trudno się nie zgodzić, mogło być lepiej.

Joy and Disaster, prace Emese Benczur, Adama Kokesxha, SZAF i Little Warsaw
Joy and Disaster, prace Emese Benczur, Adama Kokesxha, SZAF i Little Warsaw

Joy and Disaster, prace Tamasa Kaszasa, Timei Oravecz i Judit Fisher
Joy and Disaster, prace Tamasa Kaszasa, Timei Oravecz i Judit Fisher

Obie wystawy mają różne prędkości i różne kierunki. Traf chciał, że majestatyczna i elegancka wystawa Dominika złożona z prac, które powstawały, gdy na świat przychodziło pokolenie prezentowane piętro wyżej, została zestawiona z niegramotnym przeglądem młodej sztuki. Trudno o jakieś generalne wnioski z tego obrazu „zmiany warty". Dlatego tytułem zakończenia pozwolę sobie zauważyć, że to zestawienie przypadkowo okazało się doskonałą metaforą sytuacji samego Bunkra Sztuki. Starsze pokolenie, które kiedyś tworzyło tę instytucję, przebywa w glorii i chwale po drugiej stronie Wisły, w MOCAK-u, a młode pozostaje jakieś dziwnie rozmemłane. Nie potrafi lub nie może się pozbierać, brakuje mu wizji, pomysłu (ale mam nadzieję, choć gasnącą z każdym miesiącem, że Piotr Cypryański chowa jeszcze jakiegoś asa w rękawie). A przecież w ciągu ostatnich kilkunastu lat z nijakiego Biura Wystaw Artystycznych Bunkier stał się jednym z ciekawszych miejsc na artystycznej mapie Polski, szkoda zmarnować ten kapitał. Innymi słowy, chciałbym, aby okazało się, że Kontekst miejsca, ten nierówny, wewnętrznie pęknięty projekt, będzie lustrem, w którym Bunkier się przejrzy, uśmiechnie się do siebie i, wierząc we własne siły, ujawni nowe oblicze.

„Joy and Disaster"; Kurator wystawy: Zsolt Petranyi;  
artyści: Emese Benczúr, Tamás Kaszás, Szablocs Kisspál, Ádám Kokesch, Little Warsaw, SZAF.
„Minimal Movements"; Kurator wystawy: Adam K. Dominik; artyści: Miklós Erdély, Tibor Gáyor, Dóra Maurer, Vera Molnar.

Bunkier Sztuki, Kraków, 16.11.2011-23.12.2011.

Fot.: Rafał Sosin, dzięki uprzejmości Galerii Bunkier Sztuki.

Joy and Disaster, Szabolcs Kisspal, EMT (European Mean Time), 2009 (po prawej), w tle Surplas, 2010
Joy and Disaster, Szabolcs Kisspal, EMT (European Mean Time), 2009 (po prawej), w tle Surplas, 2010

Joy and Disaster, Szabolcs Kisspal, Surplus, 2010
Joy and Disaster, Szabolcs Kisspal, Surplus, 2010