Męskie energie performansu. 13 festiwal Interakcje

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Zainicjowany przez Piotra Gajdę, Gordiana Pieca oraz Ryszarda Piegzę międzynarodowy festiwal sztuki performance Interakcje już po raz trzynasty zaistniał w Piotrkowie Trybunalskim. Jednym z punktów odniesienia dla artystów przyjeżdżających z całego świata na festiwal była idea kontekstualizmu i osoba Jana Świdzińskiego, choć w tym roku po raz pierwszy nie mógł on osobiście uczestniczyć w tym wydarzeniu. Przyjechali jednak Ryszard Piegza i Przemysław Kwiek, których wystąpienia, podobnie jak Świdzińskiego, są stałym punktem programu festiwalu.

Od kilku lat kolejne edycje Interakcji przygotowywane są przez zaproszonych kuratorów. W tym roku rolę tę pełnił Arti Grabowski. Jak zadeklarował, główną ideę tegorocznego festiwalu można zamknąć w słowach „sprzeczność i emocje". Program miał opierać się na kontrastach: zestawieniu statycznych i dynamicznych akcji, grup artystycznych i ich ekspansywności z działaniami indywidualnymi, zderzeniu ładu estetycznego z chaosem oraz pokazaniu różnic kulturowych. Kurator postawił sobie jeszcze jedno wyzwanie - zbudowanie takiego programu, który od początku do końca będzie trzymał dramaturgię i napięcie. Zapewne konsekwencją tego założenia była wielość i intensywność działań. W sumie w programie głównym - prezentowanym w godzinach wieczornych - wystąpiło blisko 40 artystów z Hiszpanii, Francji, Birmy, Meksyku, Singapuru, USA, Filipin, Australii, Estonii, Holandii, Danii i Polski oraz tzw. OFF, czyli studenci z kilku akademii sztuk pięknych. W ciągu dnia miały miejsce akcje w przestrzeni miejskiej. Tej edycji Interakcji towarzyszyły również warsztaty performansu prowadzone przez BBB Johannesa Deimlinga, a dodatkowym wydarzeniem towarzyszącym było otwarcie wystawy Przemysława Kwieka.

Stelarc fot. K. Jabłońska
Stelarc fot. K. Jabłońska

Stelarc fot. K. Jabłońska
Stelarc fot. K. Jabłońska

Program rozpoczęło wystąpienie Stelarca. Artysta, podobnie jak obecny także na Interakcjach Istvan Kantor, był gościem tegorocznego biennale WRO. Performans wykonany w ramach Interakcji był kolejnym działaniem eksplorującym związki ciała i technologii. Stelarc, stojąc przed laptopem i skanerem rejestrującym jego ruchy, gestami rąk sterował awatarem wyświetlanym na umieszczonym za nim ekranie. Ruchy performera w realnej przestrzeni wywoływały określone reakcje awatara w przestrzeni wirtualnej. Performans dopełniony został wypowiedzią artysty wyjaśniającą filozofię jego sztuki oraz prezentacją „Extra Ear", projektu, który jest jeszcze w procesie. Artysta za pomocą technologii genetycznej „hoduje" na swoim przedramieniu dodatkowe ucho, zaprojektowane jako urządzenie do transmitowania rejestrowanych przez nie dźwięków do Internetu, a także służące do odbieraniu sygnałów od internatów.

Herma Auguste Wittstock fot. K. Skowrońska
Herma Auguste Wittstock fot. K. Skowrońska

Herma Auguste Wittstock fot. K. Skowrońska
Herma Auguste Wittstock fot. K. Skowrońska

Herma Auguste Wittstock fot. K. Skowrońska
Herma Auguste Wittstock fot. K. Skowrońska

Ciało oraz pytanie o granice jego wytrzymałości było także tematem performansu Hermy Auguste Wittstock, artystki młodszego pokolenia, niegdysiejszej studentki Mariny Abramović. Performerka leżała naga na linach wrzynających się w ciało, a z butelki zawieszonej nad głową wlewała się do jej ust żółtozielonkawa ciecz. Wittstock podjęła grę z emocjami widzów, którzy z jednej strony zdawali sobie sprawę z bólu, jakiego doznaje artystka, z drugiej czerpali przyjemność z atrakcyjnego wizualnie i działającego na wyobraźnię obrazu. Była to jedna z najbardziej radykalnych akcji tego festiwalu, w każdym razie wyróżniała się nie tylko feministyczną wymową na tle dominujących tam w tym roku „męskich energii" (do programu głównego zostały zaproszone tylko dwie artystki).

Roi Vaara "Leg carrying instructions" fot. K. Jabłońska
Roi Vaara "Leg carrying instructions" fot. K. Jabłońska

Roi Vaara fot. K. Jabłońska
Roi Vaara fot. K. Jabłońska

Występujący tego samego wieczoru Roi Vaara z Finlandii zaprezentował instrukcję noszenia trzeciej nogi, która w tym wypadku była nogą kobiecego manekina. Trzymając trzecią nogę między dwiema swoimi przespacerował się ulicą, przy której mieści się galeria. To dadaistyczne w swoim charakterze działanie, oparte na absurdzie i ironii, wytrącało widzów ze schematów, w których funkcjonujemy jako społeczeństwo. Możliwe, ze akcja z trzecią nogą była też swoistym puszczeniem oka do Stelarca, który do końca wieczoru był widzem Interakcji.

Istvan Kantor fot. K. Skowrońska
Istvan Kantor fot. K. Skowrońska

Istvan Kantor fot. K. Skowrońska
Istvan Kantor fot. K. Skowrońska

Pierwszy dzień festiwalu zakończył Istvan Kantor „rewolucją robotariatu". Akcja oparta była na dynamice, ciągłym ruchu, potoku słów i krzyków. Artysta rozpoczął ją w stroju rosyjskiego rewolucjonisty, potem kilkakrotnie zmieniał ubrania. Używał wielu rekwizytów, w tym czerwonej flagi, igły, którą wbił sobie w rękę, wideł, którymi zdarł tynk ze ściany. Rozpalił również ogień. Akcji towarzyszyła głośna muzyka techno. Jej rytm powodował, że performans można uznać za rodzaj transu. Artysta do samego końca nie zwolnił tempa. W działaniu Kantora można było dostrzec pewną strukturę akcji, wcześniej zaplanowaną - najpierw używał ekspresji głosu, potem ekspresji własnego ciała oraz rekwizytów, na końcu wciągnął do akcji publiczność.

Ramon Churruca fot. P. Grzybowski
Ramon Churruca fot. P. Grzybowski

Ramon Churruca fot. K. Jabłońska
Ramon Churruca fot. K. Jabłońska

Z działaniem Kantora można zestawić akcję, którą dwa dni później wykonał Ramón Churruca z Hiszpanii. On również używał rekwizytów, a elementem spajającym był nieustający monolog, w którym mówił na przemian po angielsku i hiszpańsku. Jego performans kojarzył się z metodą automatyzmu psychicznego, stosowanego przez surrealistów. Można było odnieść wrażenie, że kolejne etapy akcji są wynikiem luźnych skojarzeń i improwizacji, jakby jedna czynność inspirowała artystę do kolejnej. W swoim performansie Churruca, który pierwszy raz był w Polsce, odniósł się do tego, co najbardziej rzuciło mu się w oczy, czyli wizerunków Jana Pawła II oraz gwiazd Dawida na murach. Elementem działania były również projekcje, z którymi artysta wchodził w interakcje.

Non Grata fot. M. Piasecka
Non Grata fot. M. Piasecka

Apogeum działań opartych na dynamizmie i ekspresji była akcja grupy Non Grata z Estonii. Performerzy opanowali galerię. Zniesiony został podział na artystów i widzów, którzy nagle znaleźli się w przestrzeni między symultanicznie rozgrywającymi się akcjami. W ciągu kilkunastu minut wszystkie ściany galerii zostały pomazane węglem. Artyści namalowali na nich schematy oraz kręgi tematyczne akcji dziejących się w różnych przestrzeniach galerii. Chwilę po rozpoczęciu działania w galerii unosiło się pierze, użyto miotacza ognia, stoczono regularną bitwę z użyciem martwych kurczaków. Tutaj, podobnie jak u Kantora, głośnia, rytmiczna muzyka oraz wygłaszane przez mikrofon teksty nadawały tempo akcji.

Kantor, Churruca i Non Grata używali głosu, często krzyku, do komunikowania się z publicznością oraz wyrażenia emocji. Giovanni Fontana natomiast wykonał performans muzyczny, a właściwie działanie na pograniczu muzyki i recytacji. Artysta zinterpretował historię o Syrenach wodzących ludzi pięknym śpiewem na zatracenie. Fontana pokazał przy tym całą gamę możliwości wokalnych - od szeptu do krzyku, od pierwotnych nieartykułowanych dźwięków wyrażających strach, ból, wysiłek do potoku słów. Eksperymentował również z nagłośnieniem. Operował dwoma mikrofonami, przybliżał je lub oddalał od ust, przykładał do głośnika. Dźwięki, które wydobywał z siebie na żywo, wchodziły w interakcję z nagraniem jego głosu.

Giovanni Fontana "Sento dunque suono" fot. K. Jabłońska
Giovanni Fontana "Sento dunque suono" fot. K. Jabłońska

W pewien sposób poetyckie i symboliczne były dwa zaprezentowane po sobie trzeciego dnia festiwalu działania - Antoniego Karwowskiego i Johannesa Deimlinga. Każdy gest był tu przemyślany i znaczący, kolejna czynność wynikała logicznie z poprzedniej. Obie akcje o bardzo klarownej strukturze wyróżniły się na tle innych działań.

Antoni Karwowski "Innocence" fot. K. Jabłońska
Antoni Karwowski "Innocence" fot. K. Jabłońska

Antoni Karwowski "Innocence" fot. P. Grzybowski
Antoni Karwowski "Innocence" fot. P. Grzybowski

Tytuł działania Antoniego Karwowskiego brzmiał „Niewinność". Kolory, których artysta użył w akcji - biel, czerwień i czerń - nabrały więc znaczenia symbolicznego. Głównymi elementami były postać performera oraz duży kamień, podwieszony sznurkiem do sufitu i opuszczony tuż nad ziemię. Akcja miała kilka kluczowych momentów. Najpierw artysta owijał sobie nogi bandażem, pisząc czerwoną szminką na kolejnych jego warstwach litery. Potem rozbujał kamień, położył się pod nim i zaczął wyznaczać swoim ciałem okrąg. Zostawiał za sobą ciemny ślad - farbę wypuszczaną z ust. Z odwiniętych ze stóp bandaży ułożył biały krąg, na którym napisane czerwienią litery złożyły się w napis „Innocence". Następnie podpalił bandaż, tworząc w ten sposób krąg z ognia. Zakończył akcję biegnąc, niemal w miejscu, w palącym się kręgu, jednak nie przekroczył jego granicy.

BBB Johannes Deimling z cyklu ‘Leaking Memories' fot. M. Piasecka
BBB Johannes Deimling z cyklu ‘Leaking Memories' fot. M. Piasecka

BBB Johannes Deimling z cyklu ‘Leaking Memories' fot. Matthias Pick
BBB Johannes Deimling z cyklu ‘Leaking Memories' fot. Matthias Pick, PAS-photographer www.matthiaspick.de

BBB Johannes Deimling odniósł się do swojego dzieciństwa. Punktem wyjścia działania był archiwalny film pokazujący dzieci bawiące się na plaży. Rekwizytami performera były: ryba, mleko, tort urodzinowy, świeczka, krzesło. Wszystkich używał w niekonwencjonalny sposób. Najpierw siedział przez dłuższy czas na krześle, wytrzymując wzrok publiczności, jakby na coś czekał lub nie mógł się ruszyć. Spod siedzenia krzesła zaczęła wypływać strużka mleka. Rybę zawiązał sobie na szyi jak krawat, potem ściągnął ją i zaczął „malować nią" krąg na podłodze. Tort urodzinowy założył na głowę jak koronę, a następnie zmiażdżył go dłońmi. Na końcu podpalił i zsunął z siebie płonącą już koszulę, jakby w ten sposób pozbywał się trudnego wspomnienia. Jak mówi, performans jest dzieleniem się z widzami podobnymi doświadczeniami. Performer nie podzielił się wprawdzie z widzami treścią swojego wspomnienia, dotknął jednak problemu pamięci oraz tego, jak wspomnienia i przeżycia z przeszłości wpływają na to, kim jesteśmy.

Zarówno w performansie Karwowskiego, jak i Deimlinga czuło się, że artyści ci mają duże doświadczenie w tej dziedzinie sztuki. Trochę niedobrze się stało, że performans Deimlinga pokazany został na końcu wieczoru, tuż przed akcją grupy Non Grata. Te zupełnie inne energie znosiły się, przez to wzajemnie się nieco deprecjonowały. To trochę tak, jakby pokazać po sobie akcje Jerzego Beresia i grupy Łódź Kaliska.

Jason Lim fot. M. Piasecka
Jason Lim fot. M. Piasecka

Bardzo dobrze natomiast wypadło zestawienie Jasona Lima z Singapuru i Jeffa Huckleberry'ego z USA. Jeson Lim nie było wcześniej przewidziany w programie, wystąpił jako gość specjalny, bowiem w maju i czerwcu przebywał w Lublinie, na pobycie studyjnym. Jego performans był raczej oszczędny. Miejsce akcji artysta otoczył przezroczystą taśmą. Głównymi elementami były krzesło, szklanki oraz mała świeczka. Lim ustawił krzesło na szklankach, następnie próbował na nim usiąść. Potem powoli miażdżył szklane naczynia, trąc nimi wzajemnie o siebie. Działaniu cały czas towarzyszyło pewne napięcie, wzmocnione wysokim, przenikliwym dźwiękiem, wydobywającym się z brzęczyków przyczepionych do taśmy otaczającej miejsce akcji.

Jeff Huckleberry fot. M. Piasecka
Jeff Huckleberry fot. M. Piasecka

Działanie Jeffa Huckleberry'ego można zaliczyć do performansów wysiłkowych, opartych na możliwościach ciała - w tym wypadku ciała ponadprzeciętnego wzrostu i postury. Głównymi rekwizytami artysty były drewniane, płytkie skrzynki, sczepione ze sobą kłody, piwo oraz kawa. Najpierw artysta próbował upchnąć w kieszeniach spodni i za pasem jak najwięcej butelek piwa. Oczywiście część z nich spadała na podłogę i się rozbijała. Potem obsypywał się kawą, klęcząc przed jedną osobą z publiczności. Następnie tarzał się po podłodze, oblewał czarną i białą farbą. W ostatniej części próbował rozdzielić dwie sczepione ze sobą kłody. Cała akcja była swoistą walką z materią, zmaganiem się z tym, co stawia opór. Artysta podjął w swoim działaniu w sposób ironiczny grę z pojęciem męskości - przed i po zakończeniu wyczerpującej akcji zmierzył długość swojego penisa.

Z piątkowego wieczoru, kończącego festiwal, z pewnością wielu widzów zapamiętało efektowne wystąpienie Pancho Lópeza. Scenografię stanowiła szklana okrągła misa na postumencie. Obok stały karnistry, napełnione, jak się później okazało, piwem. Artysta powoli wlewał zawartość karnistrów do szklanego naczynia. Opróżnione karnistry układał w taki sposób, że odsłonił się na nich napis „Love". Gdy działanie zaczęło lekko nużyć publiczność, Lopez nagle sięgnął po kij i rozbił nim szklane naczynie. Artysta wykazał się znakomitym wyczuciem czasu i znajomością psychiki publiczności.

Pancho Lopez fot. P. Grzybowski
Pancho Lopez fot. P. Grzybowski

Pancho Lopez fot. M. Piasecka
Pancho Lopez fot. M. Piasecka

Struktury performansu mogą być bardzo różne, jednak czasami potrzebny jest ten ostatni akord - czynność, która determinuje siłę i wymowę działania. Performans Pancho Lopeza, oparty na powtarzaniu pewnej czynności i geście, który jest przerwaniem tego rytmu, był znacznie ciekawszy niż druga akcja grupy Non Grata, polegająca na demolowaniu samochodu na pobliskim parkingu. Mimo iż było wokół niej dużo szumu i dymu, zabrakło tu elementu zaskoczenia. Demolka ta nie miała żadnego artystycznego uzasadnienia, może raczej była rodzajem terapii dla tych, którzy brali w niej udział.

Non Grata fot. P. Grzybowski
Non Grata fot. P. Grzybowski

Non Grata fot. P. Grzybowski
Non Grata fot. P. Grzybowski

Non Grata fot. P. Grzybowski
Non Grata fot. P. Grzybowski

Performans jest dość młodą dziedziną sztuki, jednak już na tyle okrzepłą, że artyści poszukują na jej bazie nowych form. Pod tym względem interesujące było działanie Przemysława Kwieka, który określa swoje wystąpienia jako Appearance. Do tego zaangażował młodych ludzi. Zgromadził ich na niewielkiej przestrzeni, na której mogli improwizować różne działania. Sam pozostał na widowni, rejestrując scenę kamerą. Artysta w ramach swojego działania otworzył pole aktywności dla innych osób. Często się zdarza, na tegorocznych Interakcjach również tak było, że performer wciąga do swojej akcji widzów, jednak wykonują oni czynności przez niego zadane. Interakcje zawsze skupiały kreatywnych, zaangażowanych młodych ludzi, więc Kwiek postanowił wykorzystać ich potencjał w swojej sztuce, co nie byłoby raczej możliwe na innym festiwalu.

Przemysław Kwiek "Appearance 178 (c) ‘Rój' " fot. M. Piasecka
Przemysław Kwiek "Appearance 178 (c) ‘Rój' " fot. M. Piasecka

Przemysław Kwiek "Appearance 178 (c) ‘Rój' " fot. P. Grzybowski
Przemysław Kwiek "Appearance 178 (c) ‘Rój' " fot. P. Grzybowski

W tym roku mieliśmy okazję zobaczyć sporo debiutów i bardzo młodych performerów, studentów akademii sztuk pięknych. Występowali jako rodzaj „supportu", pod hasłem „OFF" przed akcjami zaproszonych artystów. To dobrze, że na festiwalu z taką renomą jak Interakcje daje się szansę debiutującym artystom, jednak sposób, w jaki zostało to zorganizowane, budzi wątpliwości. Przyklejenie studentom etykietki „OFF" nieco zdeprecjonowało ich działania. Momentami można było odnieść wrażenie, że „wrzucanie" działań studentów do tzw. OFF było rodzajem asekuracji, na wypadek, gdyby „coś nie wyszło".

A wychodziło różnie. Bardzo dobrze wypadło działanie Przemysława Branasa. Występ na Interakcjach nie był jego debiutem, jak to miało miejsce w kilku innych wypadkach. Tytuł działania: „Św. Sebastian". Artysta stał nieruchomo z wyciągniętą ręką, wokół której owinięte były żyłki. Ich końce przyczepione zostały za pomocą haczyków do ścian. Po dłuższej chwili artysta nie mógł już utrzymać napiętej ręki, w miarę jak opadała, żyłki coraz mocniej wpijały się w ciało. W końcu performer gwałtownym ruchem opuścił dłoń, wyrywając haczyki ze ścian.

Przemysław Branas "Św. Sebastian" fot. K. Skowrońska
Przemysław Branas "Św. Sebastian" fot. K. Skowrońska

Debiuty performerskie z uczelni artystycznych oraz warsztaty Deimlinga pokazane podczas tej samej edycji festiwalu prowokują pytanie: czy performansu można się nauczyć? Zapewne tak, do pewnego stopnia, tak jak podstaw rysunku czy malarstwa, bo performans, podobnie jak inne dziedziny sztuki, rządzi się swoimi prawami - takimi jak czas, miejsce akcji, kondycja psychofizyczna artysty. Patrząc na indywidualne wystąpienia studentów uczelni artystycznych i uczestników warsztatów Deimlinga, można było odnieść wrażenie, że więcej można nauczyć się podczas tygodnia intensywnej pracy niż w czasie studiów na akademii.

performance uczestników warsztatów BBB Johannesa Deimlinga fot. P. Grzybowski
performance uczestników warsztatów BBB Johannesa Deimlinga fot. P. Grzybowski

Interakcje to jeden z najdłużej odbywających się festiwali sztuki performansu w Europie. Z jednej strony daje to gwarancję poziomu prezentowanych działań, z drugiej jednak rodzi ryzyko popadnięcia w rutynę. Organizatorzy wyraźnie się przed tym bronią, szukając dla festiwalu nowych możliwości poprzez zatrudnianie kuratorów, dzięki którym każda edycja ma nieść ze sobą inną energię i akcentować inne problemy. Kuratorskie ujęcie jednak, jak wiadomo, skłania się na ogół ku pewnej narracyjności, w której gubi się refleksja nad sztuką jako ewolucją formy, co widać wyraźnie w wystawach sztuki współczesnej. Rodzi również niebezpieczeństwo, że założenia wystawy nie będą przystawały do pokazanych realizacji lub że postawione zagadnienia niewiele wniosą do badań nad danym obszarem sztuki. Skoro kurator tej edycji Interakcji założył sobie pokazanie różnych energii performansu, dlaczego zapomniał o kobietach? Akurat w tej dziedzinie, która narodziła się w tym samym czasie, co ruchy feministyczne, kobiety mają znaczący udział. Ciekawe, czy organizatorzy odważyliby się za rok odwrócić sytuację i pokazać tylko dwóch mężczyzn w programie głównym? W takim wypadku może udałoby się przeprowadzić porównanie energii tegorocznego i przyszłego festiwalu i zastanowić się, czy gender ma wpływ na charakter i poziom wydarzenia. W tym kontekście dodatkowego znaczenia nabrała akcja pokazana przez organizatorów festiwalu, grupę Restauracja Europa. Jej tematem była gra ze słowem „performans". Na końcu działania pięciu artystów, których performerskim strojem jest garnitur i biała koszula, zaprezentowali się publiczności w koszulkach z napisem „I am performan". Grupa wypracowała charakterystyczny styl swoich wystąpień, w którym zasadniczą rolę odgrywa choreografia polegająca na zintegrowanych ze sobą ruchach artystów.

Restauracja Europa (Gordian Piec, Piotr Gajda, Mariusz Marchewa-Marchlewicz, Piotr Laszek, Maciej Neneman) fot. M. Piasecka
Restauracja Europa (Gordian Piec, Piotr Gajda, Mariusz Marchewa-Marchlewicz, Piotr Laszek, Maciej Neneman) fot. M. Piasecka

Restauracja Europa fot P. Grzybowski
Restauracja Europa fot P. Grzybowski

Restauracja Europa fot. P. Grzybowski
Restauracja Europa fot. P. Grzybowski

Każda edycja festiwalu ma niewątpliwie jakąś wartość dla uczestników tego wydarzenia, ponieważ sztuka performansu dzieje się w określonym miejscu i czasie i trudno oddać te wrażenia w recenzji. W tym wypadku służy ona raczej odpowiedzi na pytanie, jak sztuka performansu ewoluuje, jakie tendencje w niej przeważają. Kolejne edycje festiwalu podnoszą jego znaczenie, ale również zobowiązują. Wydaje się, że to, o co powinni zadbać teraz organizatorzy, to usystematyzowanie i poddanie analizie obszernej dokumentacji sztuki akcji, którą zgromadzili do tej pory. Może stworzenie i przyjrzenie się archiwum pozwoli nakreślić problemy, którymi należy zająć się w przyszłych edycjach.

Interakcje - międzynarodowy festiwal sztuki performansu, edycja 13, Piotrków Trybunalski, 9-13.05.2011