"Nikt nie powiedział, że życie będzie bezpieczne". Mit Ai Weiwei

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Ai Weiwei, jeden z najsłynniejszych współczesnych artystów chińskich i aktywistów społecznych, stał się wrogiem numer jeden chińskich władz. Artysta bowiem od lat nawoływał do krytycznego osądu wypaczeń, jakich dopuszczają się władze; to spowodowało falę groźby kierowane nie tylko pod jego adresem, ale także jego żony Lu Qing, przyjaciół i pracowników. Międzynarodowe interwencje w tej sprawie przechodzą bez echa. Władze chińskie co najwyżej informują sucho, że aresztowania Weiweia 3 kwietnia br. oraz wielu prawników zajmujących się prawami człowieka, są spowodowane ich konkretnymi wykroczeniami przeciw obowiązującemu prawu.

Ai Weiwei; Photocredit: Tate Photography
Ai Weiwei; Photocredit: Tate Photography

Według oficjalnych oświadczeń pięćdziesięciotrzyletni artysta został aresztowany za "przestępstwa natury ekonomicznej". Został aresztowany, gdy próbował dostać się na samolot lecący z Pekinu do Hongkongu. Asystentowi, który czekał na niego na lotnisku, oficer w cywilu przekazał, że Weiwei ma teraz "inne sprawy na głowie". Niedługo później policja przeszukała jego pracownię w Caochangdi, dzielnicy leżącej w północnej części stolicy; skonfiskowała komputery i przesłuchała asystentów, przy okazji pozbawiając całą okolicę prądu. Wkrótce po aresztowaniu Weiweia jedna z chińskich prorządowych gazet pisała, że artysta przyznał się do zarzucanych mu przestępstw: niepłacenia podatków, rozprzestrzeniania pornografii w internecie oraz... bigamii. Jak się okazało, firma zajmująca się finansami Weiweia zarejestrowana jest na nazwisko jego żony, tak więc zapewnienia chińskich władz, że aresztowanie artysty nie jest związane z jego zaangażowaniem w kwestię praw człowieka, lecz spowodowane machlojkami finansowymi, stają się absurdalne. Żona i siostra artysty zapewniły, że Weiwei ożenił się tylko raz, choć ma dwuletnie dziecko z poprzedniego związku. Co się tyczy zarzutów pornografii, kobiety przypuszczają, że odnoszą się one do satyrycznego autoportretu artysty, na którym nagi Weiwei osłania się tzw. Cao Ní M, czyli konikiem-pluszakiem, symbolem wymyślonym przez chińskich użytkowników internetu w celu ośmieszenia cenzury.

Przez lata chroniła Weiweia międzynarodowa renoma jego ojca, poety cenionego zarówno w Chinach, jak i za granicą, a także to, że właśnie on zaprojektował Stadion Narodowy w Pekinie (tzw. Ptasie Gniazdo), na którym odbyły się ceremonie otwarcia i zamknięcia Igrzysk Olimpijskich w 2008 roku.

Jednak od 2008 roku, kiedy to Weiwei prowadził badania na temat trzęsienia ziemi w Syczuanie i śmierci ogromnej liczby dzieci, które przebywały wtedy w szkołach, władze zaczęły przyglądać mu się uważniej. Powtarzające się agresywne ataki ze strony policji wywołały kilka miesięcy później krwiaka mózgu. Pod koniec zeszłego roku artysta został aresztowany za zorganizowanie uczty z krabów. Weiwei wydał ten pożegnalny bankiet, gdy władze Szanghaju poinformowały go o konieczności zburzenia jego pracowni, na którą rzekomo nie uzyskał pozwolenia (do jej budowy kilka lat wcześniej zachęcał go burmistrz miasta). Wyrażenie "skrabować kogoś" jest używane przez Chińczyków w znaczeniu ironicznym i oznacza ocenzurowanie lub zniewolenie. Władze odczytały dwuznaczność sytuacji i prowokację artysty właściwie - został natychmiast pozbawiony wolności.

Obiegające świat wiadomości o kolejnych represjach władz wobec chińskiego aktywisty i artysty wywołują liczne protesty. W kwietniu przed ambasadami chińskimi organizowano tzw. milczące demonstracje. Ich uczestnicy rozstawiali setki krzeseł przed wejściem do ambasady i w ciszy siedzieli nieruchomo przez wiele godzin, trzymając w rękach zdjęcia Ai Weiwei. Z pomysłem takiej formy protestu wyszedł kanadyjski kurator, zainspirowany jedną z instalacji Weiweia, który w 2007 roku przywiózł do Kassel1001 drewnianych krzeseł z czasów dynastii Qing oraz 1001 chińskich obywateli. Instalacja Fairytale stała się jedną z najgłośniejszych prac wystawionych na documenta 12 w Kassel. Guido Westerwelle, minister spraw zagranicznych Niemiec, nawoływał chińskie władze do uwolnienia Weiweia. W Londynie odbyły się protesty zorganizowane przez artystów chińskiego pochodzenia i sympatyzujących z nimi brytyjskich. Demonstranci rozłożyli przed londyńską Tate Modern zdjęcia blisko 50 artystów aresztowanych przez chińskie władze w ciągu ostatnich lat. Na samej zaś Tate Modern pojawił się ogromny napis Release Ai Weiwei (Uwolnijcie Ai Weiweia).

To właśnie w Tate Modern w październiku zeszłego roku otwart wystawę Ai Weiweia, który został zaproszony do wykonania instalacji w Hali Turbin w ramach 11 Unilever Series. Tak jak rok wcześniej Mirosław Bałka Weiwei stworzył pracę, która zarazem zachwyca i niepokoi. Sunflower seeds to, mówiąc najprościej, sto milionów porcelanowych nasion słonecznika rozsypanych po podłodze w Hali Turbin i tworzących jednolity szary dywan. Same nasiona są "produktem" dwuletniej pracy chińskiego miasteczka Jingdezhen, położonego tysiąc kilometrów od Pekinu. Lokalna ludność przez wieki zajmowała się produkcją porcelany dla cesarza, lecz dzisiaj bezrobocie wśród niej ciągle rośnie. Ai Weiwei współpracował z małymi zakładami produkującymi porcelanę w Jingdezhen już wcześniej; jego inicjatywa znacznie ożywiła lokalny rynek pracy. Co więcej, słoneczniki urosły do swego rodzaju mitu: niemal wszyscy całymi dniami malowali i wypalali porcelanowe ziarenka, dziwiąc się, że mają one później tworzyć wystawę.

Ich zdziwienie jest poniekąd zasadne. No bo wysiłek i zaangażowanie tysiąca sześciuset rzemieślników właściwie służy wytworzeniu czegoś zupełnie bezużytecznego. Sama faza wykonawcza konfrontuje nas z niewygodnymi pytaniami: czy etyczne jest czerpanie korzyści z taniej siły roboczej w Chinach dla generowania osobistych zysków? Czym jest kraj, w którym za bardzo małe pieniądze można zaangażować niemal całe miasteczko do wykonywania absurdalnego i surrealistycznego zajęcia, jakim jest malowanie ziaren słonecznika? "Chiny ślepo odpowiadają na zapotrzebowania światowej gospodarki... Moja praca w dużej mierze do tego nawiązuje. Jestem częścią całego procesu, co jest tak naprawdę bezsensowne" - opowiada artysta.

Z daleka instalacja wygląda jak szary żwir rozsypany po ogromnym wnętrzu Hali Turbin. Przypomina instalacje Richarda Longa, przedstawiciela land artu, który tworzył kompozycje z kamieni zarówno we wnętrzach galerii, jak i w górach czy na plażach. Podchodząc bliżej, dostrzegamy jednak kształty ręcznie malowanych słoneczników, które mimo iż tworzą jedną całość, w rzeczywistości stanowią osobne dzieła sztuki. Rola widza jest więc kluczowa w odbiorze pracy chińskiego konceptualisty. Musi on bowiem zweryfikować swoje pierwsze wrażenie i skonfrontować je z tym, co naprawdę widzi. Nie widzi prawdziwych słoneczników, lecz porcelanowe obiekty. Nie jest to jednolita masa, lecz zbiór unikatowych rzeźb. Ai Weiwei proponuje tym samym inne spojrzenie na wyrób chiński, nie jako produkt z metką Made in China, lecz jako samodzielne dzieło sztuki. Masowa produkcja nie musi zatem tworzyć jedynie produktu na sprzedaż, lecz może też zindywidualizowane dzieło, które powstało z ogromnego wysiłku i zaangażowania jednostki.

Rzeźba Ai Weiwei jest więc pracą o niezwykle rozbudowanej narracji. Minimalistyczna i monochromatyczna, gromadzi niezwykle istotne pytania o rolę jednostki we współczesnym społeczeństwie, o jej siłę i znaczenie względem tłumu, a także o indywidualną tożsamość. Te pytania nabierają podwójnego znaczenia, jeżeli rozpatrujemy je w kontekście społeczeństwa chińskiego, które powiększa się w ogromnym tempie i prowadzi do zatracenia własnego "ja" w obliczu mas. Artysta porusza więc kwestie społeczne, wykazując, że "nasze działania i zachowanie pokazują światu, kim jesteśmy i o jakim społeczeństwie marzymy".

Weiwei zabiera głos na tematy społeczno-polityczne nie tylko poprzez sztukę. Podczas aresztu domowego pod koniec zeszłego roku artysta komentował postępowanie chińskich władz na portalu Twitter. Także przed Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie krytycznie analizował ich znaczenie dla chińskiej propagandy na swoim blogu, który kilka miesięcy temu został w całości ocenzurowany. W Tate Modern tuż przy instalacji zostały umieszczone mikrofony i monitory, by można było odpowiedzieć na pytania artysty dotyczące instalacji, a także nagrać wypowiedź na jej temat. Komunikacja, która jest jednak najszybsza poprzez internet, służy Weiwei do poznawania nowoczesnego społeczeństwa, które dziś ujawnia się najbardziej otwarcie właśnie w internecie. Internet pozwala także na mówienie prawdy o chińskiej rzeczywistości, umożliwia indywidualny bunt i krytykę władzy.

Instalacja prezentowana do 2.05.2011w Tate nawiązywała także do relacji między władzą a podporządkowanym jej społeczeństwem. Ai Weiwei kojarzy ziarna słoneczników z krwawą Rewolucją Kulturalną przeprowadzoną przez Mao Zedonga w latach 1966 - 1976. W oficjalnych, propagandowych reprezentacjach cesarza przedstawiano jako słońce, społeczeństwo zaś jako słoneczniki, które zwracają się ku światłu. Słoneczniki symbolizują więc obywateli Chin - sto milionów ziaren odpowiada pięciokrotnej liczbie mieszkańców Pekinu. Wykonane z porcelany, nie mają szansy zakwitnąć, rozwinąć się i wyzwolić. Zbite w jedną masę tworzą "lud", manipulowany przez władze.

Słoneczniki mają jednak także pozytywne konotacje. We wspomnieniach artysty jedzenie i dzielenie się ziarnami słonecznika było jednym z niewielu ludzkich zachowań w czasach okrucieństwa i terroru. Ziarna wyrażają więc nadzieję i przypominają o altruizmie i solidarności.

Założeniem instalacji była jej interaktywność: artysta zachęcał do spacerowania po porcelanowym dywanie, do podrzucania ziarenek, do zabawy nimi. Ze względów bezpieczeństwa Tate musiała jednak zamknąć wstęp zaledwie kilka dni po wernisażu. Myśląc jednak o pomyśle Ai Weiwei, można go rozumieć na dwa sposoby: stąpanie po słonecznikach stawia nas w roli uzurpatorów dominujących nad jednostkami. Z drugiej strony zabawa i samo wkroczenie na bezkresny dywan oswaja nas z pozornie jednolitą masą i pozwala budować relację. Jesteśmy w stanie przyjrzeć się dokładniej każdemu ziarnu, dostrzec więcej, niż patrząc na instalację z lotu ptaka. Tak jak chińscy robotnicy czy żołnierze tworzą szarą masę jedynie w oczach obojętnego obserwatora - można jednak i na nich, i na porcelanowe słoneczniki spojrzeć jak na odrębne, samodzielne byty.

Praca Ai Weiwei jest na pozór niezwykle prosta - to odczucie można było mieć także patrząc na olbrzymi kontener Bałki (How it is, 2009) w zeszłym roku - ale niesie bogatą narrację, zadaje podstawowe pytania dotyczące jednostki, a także współczesnego społeczeństwa. Ponadto stanowi odważny komentarz polityczny. Można ją czytać na dwóch poziomach: impresyjnym, subiektywnie doświadczając instalacji, lub intelektualnym, przypominając sobie wszystkie statystyki, liczby i fakty związane z chińską rzeczywistością. Słoneczniki mogą się podobać, mogą zaskakiwać, ale mogą też frustrować.

W lutym tego roku w Sotheby's odbyła się aukcja 100 kg ziaren słonecznika. Fragment pracy wystawionej w Tate został kupiony przez anonimowego nabywcę za 560 000 $, osiągając tym samym cenę bliską cenie słynnej puszki Campbell Andy'ego Warhola (716600$) i przewyższając trzykrotnie przewidywaną cenę.

Weiwei jest dziś jednym z najsłynniejszych chińskich artystów, a zarazem kronikarzem swoich czasów. Jego sztuka to niezwykle odważny komentarz polityczny, przypominający trochę działalność rosyjskiej grupy artystycznej Wojna, która w 2007 roku zorganizowała ośmioosobową orgię w sali Muzeum Zoologicznego, wyśmiewając w ten sposób zachęty Miedwiediewa do zwiększenia przyrostu naturalnego. Proste działania czy minimalizm widoczny w sztuce Weiweia generują znaczenia i interpretacje o sile, która jest w stanie przestraszyć nawet władze chińskie. Za ten bunt Weiwei płaci wysoką cenę, ale jak sam mówi: "Nikt nie powiedział, że życie będzie bezpieczne".

The Unilever Series: Ai Weiwei (Instalacja); Sunflower Seeds 2010; Photocredit: Tate Photography; © Ai Weiwei
The Unilever Series: Ai Weiwei (Instalacja); Sunflower Seeds 2010; Photocredit: Tate Photography; © Ai Weiwei