Zima życia

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

We wszystkich kręgach kulturowych konwencje obrazowań śmierci mieszczą się w spektrum od obślizgłych, zaślinionych, wygłodzonych zombie po przestylizowane, patetyczne, mniej lub bardziej przymglone, kadry cmentarne jakby od Friedricha. Przy czym ujęcia naturalizujące, uplasowane gdzieś pośrodku tej skali, wydają się najmniej popularne. Również postępowania związane z pochówkiem są silnie zrytualizowane. Zmarły, ożywiany przez wspomnienia mu bliskich, zatraca cechy rzeczywistej istoty ludzkiej. Poza kulturą śmierć jest prostym zdarzeniem biologicznym, mało spektakularną częścią obiegu materii w przyrodzie. Jakub Jasiakiewicz próbuje mierzyć się z tym zagadnieniem, traktując śmierć jako normalną część życia, jako zimę życia. Jednocześnie węszy nuty fałszu w estetyzacjach śmierci w obrzędach z nią związanych. W szczególności w pozornym smutku cyklicznych pierwszolistopadowych wycieczek, pretekstów dla rodzinnych spotkań (obecność obowiązkowa).

Większość realizacji Jasiukiewicza pokazanych w Galerii 13 Muz to kombinacje wątków dotyczących śmierci i jej pochodnych z poczuciem bliżej nieokreślonej opresji. Krążą wokół nastrojów społecznych wywołanych potęgowo rosnącą liczbą coraz to nowych zagrożeń, nawarstwiających się i konkurujących ze sobą na listach przebojów bloków informacyjnych etc. Od terroryzmu, przez epidemie, aż do nieuchronnego końca świata w 2012 roku czy potworności, które spowoduje radioaktywna chmura. Fuzja tych niusów jest dość konfundująca. Weźmy na przykład taką gazetkę: na okładce APOKALIPSA 2012!, dalej reklama funduszu emerytalnego "Spokojna jesień", więcej o masakrze w 2012, polityczne pyskówki, kto nie poda komu ręki, kto będzie gospodarzem Euro 2016... Chęć bycia na bieżąco w aktualnościach skutkuje poczuciem nieokreślonego niepokoju, w porywach wygłupieniem przechodzącym w rechot albo zobojętnieniem i przesiadką do świata lektur z działu science-fiction bądź fantasy, które są przynajmniej bardziej konsekwentne od rzeczonego pisemka.

"Zima Życia" Jakuba Jasiukiewicza jest reakcją na powyższe. Wystawa łączy rozwinięty o nowe formy projekt "Dawka letalna" oraz powstałe w trakcie pobytu rezydencjalnego w Bratysławie wideo "Pogoda ducha". Poszczególne realizacje nie tworzą spójnej opowieści, to raczej impresje na temat. W reakcji na bieżące niebezpieczeństwo spod znaku skażonej chmury, na wernisażu Jasiukiewicz zorganizował konkurs, w którym do wygrania była porcja jodu wystarczająca na miesięczną kurację chroniącą przed napromieniowaniem. Zakup nagrody okazał się jednak kłopotliwy ze względu na nagły deficyt tego pierwiastka w aptekach...

"Poczekalnia"
"Poczekalnia"

Wchodzimy do galerii. Kącik, w którym można się rozsiąść i przykładowo wymienić wrażeniami na temat wystawy, zajęty jest przez worki na zwłoki. "Poczekalnia" - czyżby ofiary nieśpiesznych usług służby zdrowia? Uformowane są na kształt ludzkich ciał, w dodatku w dość swobodnych pozach, na wzór towarzystwa kawiarnianego. Ciał nie widać, śladów rzezi się nie stwierdza. Czy Tarantino nie nadużywa Heinza?

Komentarz poniekąd ekologiczny: o ile zwłoki w większej części zasilą cyrkulację materii, to udział trwalszych plastikowych opakowań jest w owym procesie problematyczny. Ad rem. Worki, w dość dobitny sposób wskazują na metody obchodzenia się z martwym ciałem w naszym kręgu kulturowym. Przede wszystkim kierują uwagę na okres między momentem zgonu a pochówkiem. W tym czasie przygotowywana jest ceremonia pogrzebowa, ciało natomiast przeczekuje w kostnicy, gdzie w niskich temperaturach sztucznie powstrzymywane są procesy gnilne do chwili oficjalnego pożegnania zmarłego w gronie bliskich. Ciało wyłączone jest z naturalnego obiegu materii, by w dzień pogrzebu przypominało swój stan sprzed zgonu. Zamknięte worki mogą także symbolizować anonimowe ofiary, które ginęły w starciach pod szyldem jakichś poronionych idei. Pomnik przypadkowego żołnierza.

Salonik z workami udekorowany jest fotografią o tytule "Ścierwo". Okolice wiosny, chyba park. Na pierwszym planie widać leżącą, manierycznie skręconą sylwetkę ludzką obsiadłą przez muchy. W tle zarysy spacerowiczów. Między pierwszym a drugim planem w zasadzie nie ma związku. Pijany/chory/martwy jest niezauważany albo ignorowany. Przez zabiegi upiększania śmierci, preferowanie piękna i glamouru w kulturze nie bardzo już umiemy sobie z czymś takim jak "Ścierwo" radzić. Nade wszystko budzi ono odrazę; odruchowo odwracamy wzrok zamiast pomóc. Turpizm był intrygującym, ale tylko epizodem w historii literatury i sztuki, przerabianym w programie szkoły średniej. Fanklub von Hagensa to raczej kameralna grupa. Wszelkie potworności zarezerwowane są raczej dla mało szanowanej twórczości klasy B.

Na piętrze uszykowane są dalsze atrakcje.

"Dawka letalna"
"Dawka letalna"

Wejście do sali wystawienniczej nieco przysłaniają starannie poukładane paczki, tworzące coś na kształt muru. Paczki zawierają biały proszek (być może przez te zawiniątka powstała afera na parterze). Z rachunków artysty wynika, że ilość kokainy odpowiadająca masie pokazanego proszku stanowi dawkę śmiertelną dla wszystkich mieszkańców miasta Szczecin - "LD405944 człowiek(inh.)". Bierzmy i bawmy się, aż do śmiertelnego zejścia.

Strategia ta przypomina nieco równania znakomitego Felixa Gonzaleza-Torresa. Ów nieżyjący już artysta przeliczył sumę własnej masy ciała i ciała swojego kochanka na ilość cukierków tworzących w galerii dywan; cukierkami w tym wypadku można się było bez większych konsekwencji - a całkiem smakowicie - zajadać.

Wracamy do poprzedniego tematu. Oglądamy wideo projektowane poziomo na postument. Jasiukiewicz poddał się zabiegom kosmetyki pośmiertnej, które przeciętnie zajmują tytułowe "13 minut". Wykonywane są z myślą o ekspozycji ciała podczas mszy żałobnej. Artysta jest obmywany, golony, strzyżony, ale również przycięto mu włosy w nosie, uregulowano brwi, przypudrowano, podkolorowano. Trudno podejrzewać, że Jasiukiewicz w ten sposób obchodzi się ze sobą przy toaletce. Zabiegi te polegają nie tylko na tuszowaniu niesmacznych pierwszych oznak rozkładu ciała. Wizerunek postaci nie jest już identyczny z naturalnym. Jest lepszy.

"Trzynaście minut"
"Trzynaście minut"

"Komora Lemkina" to obiekt, którego centrum stanowi książka zadrukowana mieszaniną czarnej farby z substancją wysoce toksyczną. Można ją przeglądać i zmieniać jej położenie tylko przez rękawiczki chroniące od kontaktu z trucizną. Całość jest hermetycznie zamknięta w przezroczystej obudowie. Tytuł realizacji pochodzi od postaci Rafała Lemkina, który w pierwszej połowie XX wieku stworzył i upowszechniał pojęcie ludobójstwa. Jak ujawnia artysta, praca jest metaforą odnoszącą się do zbrodni przeszłości, gdzie przy okazji natchnionych rozgrywek politycznych ginęło mnóstwo niekoniecznie zaangażowanych w nie ludzi (patrz worki - czarne karty historii). Może także symbolizować nawiedzone treści, spaczone ideologie prowadzące do owych rzezi, czy lirykę tanatalną, które to, między innymi, wpłynęły na sprowadzenie wyobrażenia śmierci do abstrakcji i przez to przysłonięcie jej najbardziej konkretnych, biologicznych aspektów.

"Komora Lemkina"
"Komora Lemkina"

"Komora Lemkina" w głębi "Dawka letalna"
"Komora Lemkina" w głębi "Dawka letalna"

Kontakt z trującą lekturą nie jest jednoznaczny - obiekt jest zabezpieczony, ale ciągle toksyczny. Doskonale przejrzysta obudowa powoduje wrażenie zmniejszenia dystansu od jadowitej mieszanki.

Na pociechę, także zmęczonym algorytmami scenariuszy oferowanymi w multipleksach, Jasiukiewicz proponuje wideo o sympatycznym tytule "Pogoda Ducha". Połamano tu chyba większość prawideł konstrukcji obrazu filmowego. Kolejne sceny nie wiążą się ze sobą narracyjnie, tym bardziej scena końcowa nie konkluduje poprzednich. Spajają je postacie, ale już nie aktorzy. Postacie rozpoznajemy dzięki kostiumom, lecz tylko przy wysokim stopniu koncentracji, bo te są niespecjalnie charakterystyczne. Bohaterowie czasem wchodzą ze sobą w jakieś niepojęte interakcje, a czasem działają jakby niezależnie od siebie, co skutkuje wrażeniem nakładających się osobnych zdarzeń z równoległych rzeczywistości. Przestrzenie, w których toczy się akcja, zdają się mało uzasadnione, podobnie czas trwania poszczególnych scen.

"Pogoda ducha"
"Pogoda ducha"

Fragmenty wydające się dramaturgicznie istotne są stosunkowo krótkie, w przeciwieństwie do przedłużonych scen, które jawią się raczej jako dalszoplanowe. Powoduje to przekierowanie uwagi z fabuły na inne aspekty obrazu. Beznamiętny głos narratora, który opisuje wyłącznie główne cechy rozplanowania kadru, wydaje się z początku jedyną stałą. Po chwili okazuje się, że i ta narracja jest niekonsekwentna, spóźniona, niekompletna. Zwłaszcza kiedy akcja jest bardziej złożona, przyjęta metoda opowiadania okazuje się niewydolna. Całość można by określić jako miksturę humoru skandynawskiego (Anders Thomas Jensen, Roy Andersson) z praktykami sadystycznymi uprawianymi na widzach przez austriackich reżyserów (Michael Haneke, Ulrich Seidl). Czy optymistycznie nastrajający tytuł ma się jakoś do przedstawionego materiału? Czy uzupełnia "Dawkę letalną", czy raczej ją kontruje?

 

Fot. Jakub Jasiukiewicz

 

Jakub Jasiukiewicz; Zima życia; kurator: Ked Olszewski; Galeria 13 Muz, Szczecin, 25.03- 27.05.2011.

"Poczekalnia"
"Poczekalnia"