Mistrzowie rzeczywistości. „Nie śpią tylko duchy” w CSW w Toruniu

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Żyjemy w Fortowskich czasach, u źródeł epoki voodoo - magii, przesądów i ignorancji. Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które wie, czym jest życie w oświeconym świecie. Za dwadzieścia lat - jeśli nadal tu będziemy - kołysząc na kolanach swoje wnuki, będziemy opowiadać im historie o złotej erze lat dziewięćdziesiątych: „1996 to był dobry rok!" Będziemy im opowiadać jak to w 1996 roku nie trzeba było nosić plecaka osobistej ochrony laserowej; jak można było zostawiać okna otwarte; jak krowy były jeszcze zwierzętami. A nasze wnuki spojrzą na nas i pomyślą, że zwariowaliśmy1 .

CARL MICHAEL VON HAUSSWOLFF, CAŁOŚĆ DZIAŁAŃ W ZAKRESIE KOMUNIKACJI
Z DUCHAMI
CARL MICHAEL VON HAUSSWOLFF, CAŁOŚĆ DZIAŁAŃ W ZAKRESIE KOMUNIKACJI Z DUCHAMI

Na początku bardzo żałowałem, że Inke Arns i Thibaut de Ruyter - kuratorzy wystawy Nie śpią tylko duchy - nie znaleźli na niej miejsca dla Davida Thomasa; autora powyższych słów, założyciela legendarnego zespołu Pere Ubu, ale chyba przede wszystkim zadeklarowanego członka Chrześcijańskiego Zboru Świadków Jehowy i jednego z najbardziej sugestywnych proroków końca świata takim, jakim go znamy. Ale oczywiście brak jego prac nie może tutaj oznaczać nieobecności. Przeciwnie - jest właśnie w tej pozycji, którą sam przewidział: cała wystawa rozgrywa się na jego kolanach, a kolejne wnuczęta przekonują go, że stolik nie jest już kawałkiem drewna, ale polem elektromagnetycznym.

Wśród owych wnucząt są przede wszystkim Nina Fischer i Maroan El Sani. W Badaniu aury zestawiają fotografie, które uchwyciły mniej więcej to, co widzimy „gołym okiem" z fotografiami kirlianowskimi, które rejestrują wyładowania elektryczne i ukazują nieznane obrazy doskonale znanego świata. Ale jeśli właśnie to odsłanianie ukrytej (nie)rzeczywistości jest motywem przewodnim wystawy, to nie powinno dziwić, że rozgrywa się ona bardziej w porządku słuchu niż wzroku. Trochę dlatego, że przecież duchy raczej słyszymy niż widzimy; i pewnie też z tego powodu, że tak niewiele o dźwięku wiemy. Ale myślę, że przede wszystkim praktyki artystów zajmujących się dźwiękiem w ostatnich kilku dekadach same podsycają tą enigmatyczną niewiedzę - przez swe precyzyjne niedopowiedzenia, naukowo potwierdzane tajemnice i hermetyczne metafory. A w każdym razie argumenty przeciwko oświeceniowemu racjonalizmowi typu jaki jest koń - każdy widzi2 . Jaki jest koń - każdy słyszy już nie działa. To koń? Wciągana w szpule taśma magnetofonowa? Mała dziewczynka?

THOMAS JÜRGENSON, ARCHIWUM BADAŃ AUDIOSKOPICZNYCH
FRIEDRICH JÜRGENSON, ARCHIWUM BADAŃ AUDIOSKOPICZNYCH

Patronem wystawy jest Friedrich Jürgenson, który w 1959 roku w nagraniach usłyszał głosy zmarłych i niewiele później obwieścił światu nazwę swego odkrycia: Electronic Voice Phenomenon. W największym skrócie, jest to efekt dźwiękowy, który jawi nam się jako głos, choć wszystkie inne dane zmysłowe i intelektualne mówią nam, że głosem być nie może. Naturalnie najczęściej głosy takie wyłaniają się z szumu, czyli - jak to kiedyś zwięźle ujął Zbigniew Karkowski - wszystkich dźwięków na raz. No więc jeśli wszystkich na raz, to także głosów tych, którzy są daleko oraz tych, których już z nami nie ma (Archiwum badań audioskopicznych 1959-1987 Jürgensona). A także tych, których głosy znajdują się w postaci fal radiowych dosłownie obok nas, choć tylko specjalne skanery mogą je wychwycić (nagranie Sygnały fantomowe, cienie i wrażliwość Robina Rimbaud znanego także jako Scanner); i tych, którzy podprogowo wychwalają szatana, jak w przypadku odtworzonego od tyłu Into the Void Black Sabbath (Z tamtego świata Lukasa i Jasona Ajemianów to wykonana na podstawie ich transkrypcji przez dziesięcioosobowy zespół odwrócona wersja utworu). Ale być może przede wszystkim wspomnianych małych dziewczynek. Skąd te dziewczynki?

W filmie Wykład o schizofonii, który można rozumieć jako swego rodzaju przewodnik po wystawie, objaśnia to jego autor, Erik Bünger. Jego sugestie opierają się na dostrzeżeniu pewnego podobieństwa między historią nagrywania i przypadkami opętania. W obu pojawiają się głosy właśnie małych dziewcząt. Pierwsze nagranie Thomasa Edisona to wszak dziewczynka śpiewająca Mary Had a Little Lamb. Co więcej, siedemnaście lat wcześniej Édouard-Léon Scott de Martinville wynalazł fonoautograf - baryłkę, do której wpuszczany był dźwięk, a następnie zapisywany w postaci białych gryzmołów na kartce papieru poczernianych dymem lampy naftowej3 . I oto w 2008 roku naukowcy odkryli ów zapis, zeskanowali go i skonstruowali wirtualną igłę, która odczytała zapisany na kartce papieru dźwięk. Czy może być jakakolwiek wątpliwość, czym jest wysoki, przesterowany skowyt?

Dźwięk nie tylko w tych dwóch przypadkach, ale w znakomitej większości prac na tej wystawie jest głosem małej dziewczynki ujawniającym dokładnie to, czym nie jest: niewinność i czystość, które zapowiadają perwersję i przerażenie. I korespondują z rzeczywistością nieznaną - uwodzącą i odsłaniającą przestrzeń inną niż ta, którą widzimy, przenikającą nas w sposób prosty, ale niezrozumiały. To wszystko znakomicie oddaje jedna z bardziej skromnych, ale efektownych prac na wystawie - Duchy opiekuńcze Jana Petera E.R. Sonntaga. Króciutki korytarz prowadzący nie wiadomo dokąd, całkowicie ciemny i wypełniony dźwiękami sugerującymi akustykę zupełnie inną niż ta w korytarzu galerii. Możemy podążać wyłącznie za dźwiękiem i oczywiście perwersyjną przyjemnością obcowania z lękiem zagubienia. Dźwięk jest tym, czego nie widzimy. Niemal wszystkie z toposów jego historii ostatnich stu lat są tutaj wyeksponowane - jego przenikanie, wszechobecność, niematerialność, obcość, akuzmatyczność, tajemniczość. I być może na pierwszym miejscu - nasza wobec niego nieporadność, bezbronność, łatwowierność, żeby nie powiedzieć po prostu: naiwność.

SAM ASHLEY, WYKRYWACZ DUCHÓW
SAM ASHLEY, WYKRYWACZ DUCHÓW

Na innej ścianie znajduje się instalacja Sama Ashley'a Wykrywacz duchów - plątanina kabli, głośników i innych urządzeń elektronicznych tworzących system na tyle niestabilny, że bardzo wrażliwy na zmianę pod wpływem bodźców z zewnątrz. Widzowie (!!!), jak informuje podpis pod instalacją, mogą mieć na nią bezpośredni wpływ. Ich ciała a nawet nastroje mają wpływ na wytwarzane dźwięki4 . No więc nauczony, że częścią mojej tożsamości jest pole elektromagnetyczne, zbliżam się i oddalam. Dmucham i mówię. Powoli irytuję się i usilnie próbuję się rozbawić. I myślę: genialnie wrażliwa jest ta ścienna inteligencja - nie daje się nabrać na moje zagrywki; reaguje brakiem reakcji. I nawet kiedy łudzę się, że ją zdemaskowałem - pozostaje niewzruszona. Nieco onieśmielony przechodzę więc do pomieszczenia z transmisją „autorstwa" Tima Heckera. Radio Marti / Radio Havana, czyli odtwarzane w podwójnym stereo nagrania z tych dwóch radiostacji, których dokonał asystent (!!!) Stana Douglasa - kolegi Heckera (!!!). Ale nie należy lekceważyć tego ostatniego - to w końcu dzięki jego miksowi w transmisji pojawiają się głosy z przeszłości. Kubańczyków oczywiście. To oni, tam - przecież ich słyszymy! I jeszcze ci, których tożsamości nie możemy znać, gdyż ujawniają się tylko w szumie radiowym - zapewne jako „electronic voice phenomenon". Mniej więcej tak samo tajemniczo jak „obecność" czegoś, co jednak pozostało nieobecne5 , którą widzimy na zdjęciach Corinne May Botz. Żeby nie było wątpliwości - praca zatytułowana jest Nawiedzony dom. A zdjęcia robione były w domach, w których odnotowano obecność duchów.

CORINNE MAY BOTZ, NAWIEDZONY DOM
CORINNE MAY BOTZ, NAWIEDZONY DOM

A jeśli w kubańskich falach radiowych słyszymy głosy zza światów, a na zdjęciach widzimy duchy, to dlaczego nie mielibyśmy wierzyć, że Barack Obama nie żyje? Jak znakomicie pokazuje Bünger, w spocie reklamowym Yes, We Can minimalne przesterowanie głosu decyduje o tym, że słyszymy bardziej fonograficzne wspomnienie Obamy, niż jego głos (jeśli któryś z wyborców w ogóle słyszał kiedyś jego głos). Co oczywiście przenosi go do świata, w którym znajdują się już od dawna Martin Luther King i John F. Kennedy - klasyków, których historia wyniosła na piedestał m.in. za pomocą odtwarzanych do dziś przemówień. Obama jest wspomnieniem samego siebie - o tyle paradoksalnym, że głos namawiający do głosowania na niego w bliskiej przyszłości pochodzi z głębokiej przeszłości.

Ale właśnie - czy przeszłość to nie za mało? Jest przecież niczym w porównaniu z przyszłością! Idźmy więc dalej - skoro na taśmach Jürgensona znajdują się głosy zmarłych, to na pewno również nienarodzonych. Jeśli szum jest każdym dźwiękiem, to domagajmy się KAŻDEGO dźwięku. A przecież już w 1977 roku francuski ekonomista Jacques Attali mówił, że jeśli wsłuchamy się w szumy i dźwięki każdego społeczeństwa, to usłyszymy jego przyszłość. Nie dałoby się tego jakoś nagłośnić, tak żebyśmy po wizycie w Toruniu wiedzieli, dokąd zmierza Nowy Jork czy Bazylea? Bo inaczej zamiast danych dźwiękowych możemy się tylko domyślać... że przyszłość będzie epoką magii, przesądów i ignorancji. Że nie będą już mogli objaśniać jej ani politycy, ani naukowcy - przecież nikt im nie wierzy tak czy inaczej. A właściwie: każdy ma już sprawdzony sposób krytykowania ich perswazyjnych komunikatów. A skoro nie oni, to kto jeszcze pozostaje, jeśli nie artyści - projektujący nowe relacje społeczne, tworzący ogólne teorie naukowe i posługujący się procedurami opartymi na intuicji i wyobraźni. Jasne, to jest wystawa o alternatywnej nowoczesności, choć powiązanej genetycznie z tą nowoczesnością, której istotą jest racjonalizacja; o tym, jak ultra-racjonalna technologia produkuje swoje własne duchy. Ale może jeszcze bardziej o naiwności, która powstaje na ich styku - odrobina strachu i obcości nigdzie nie działa bardziej skutecznie i bardziej paraliżująco niż tam, gdzie mamy namiastkę wiedzy i kontroli. Trzeba tylko umieć słuchać. Względnie - czytać podpisy pod pracami. Jak znajdującą się na jednej ze ścian okładkę płyty Master of Reality Black Sabbath, z której wylało się trochę niebieskiej farby.

Nie śpią tylko duchy. O duchach i ich mediach, CSW Znaki Czasu, Toruń 26.03-30.05.2010
Kuratorzy: Inke Arns, Thibaut de Ruyter
Artyści: Lucas & Jason Ajemian, Archiwum anonimowego obserwatora duchów (kurator: hans w. koch), Sam Ashley, Corinne May Botz, Erik Bünger, Damien Cadio, Nina Fischer / Maroan el Sani, Agnès Geoffray, Kathrine Günter, Carl Michael van Hausswolff, Tim Hecker, Martin Howse, Międzynarodowe Towarzystwo Nekronautyczne / INS, Friedrich Jürgenson, Joep van Liefland, Chris Marker, Jorge Queiroz, Scanner, Jan Peter E.R. Sonntag, Suzanne Treister.

Fot. Wojciech Olech, dzięki uprzejmości CSW w Toruniu

  1. 1. W oryginalne - fortean times. Jest to odniesienie do działalności Charlesa Forta - słynnego amerykańskiego badacza zjawisk paranormalnych, ale także do tytułu magazynu „Fortean Times" poświęconego ich badaniom. Fragment koncertu David Thomas & Two Pale Boys Live In Meadville wydanego na pięciopłytowym albumie Monster, Cooking Vinyl 2004
  2. 2. Słowa te pochodzą z pierwszej polskiej encyklopedii pt. Nowe Ateny, biblii oświeceniowego racjonalizmu ukończonej przez Benedykta Chmielowskiego w roku 1746.
  3. 3. Por. praca Erika Büngera Wykład o schizofonii.
  4. 4. Sam Ashley o swojej pracy w katalogu wystawy, s. 9.
  5. 5. Thibaut de Ruyter o pracy Botz w katalogu wystawy, s. 10.