Woń nie nachalna, ale umiarkowanie zatęchła. „Wylinka” Tarasewicz w Stereo

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
IZA TARASEWICZ, WARKOCZ. FOT. PIOTR ŻYLIŃSKI, DZIĘKI UPRZEJMOŚCI 
GALERII STEREO
IZA TARASEWICZ, WARKOCZ. FOT. PIOTR ŻYLIŃSKI, DZIĘKI UPRZEJMOŚCI GALERII STEREO

Cyfra przy L oznacza numer kolejnej wylinki. Larwa po urodzeniu (wykluciu) to L1, po pierwszej wylince - L2, po następnej - L3 itd. Osobnik od urodzenia (wyklucia), we wszystkich stadiach larwalnych nazywany jest nimfą1.

U wejścia do sali z główną częścią wystawy - trochę niczym jej strażnik - oparty o ścianę stoi Mały człowiek: bliżej nieokreślony, embrionalny kształt nienarodzonego chyba-człowieka; z całą pewnością ssaka. Na obecnym etapie wzrostu pierwszą warstwą skóry małego ciałka jest powłoka z wypreparowanych, wieprzowych pęcherzy; druga, plastelinowa troskliwie ją otula. Co symbolizuje ta dziwna istota bez wyraźnie zarysowanych kończyn i członków? Tego dowiemy się przy ponownym przekraczaniu tego progu - opuszczając wystawę.

Po spotkaniu z samotnie pozostawionym w pierwszym pokoju Małym człowiekiem, w pomieszczeniu obok znajdujemy kolejne ciała - ludzi i zwierząt różnych gatunków, rodzajów i rozmiarów. Chociaż „ciało" to słowo trochę na wyrost, bo jak słusznie można podejrzewać sugerując się tytułem wystawy, pojawia się tu tylko jedna warstwa naskórka - porzucona w gablotach lub na podłodze galerii Stereo.

Sens całej ekspozycji rozpina się pajęczyną pomiędzy pięcioma punktami centralnymi. Każdy z eksponatów za sprawą swej budowy ma coś-niecoś wspólnego z ciałem wieprza, a dokładnie jego jelitami i pęcherzami. U stałych odbiorców sztuki Izy Tarasewicz materia ta budzi uśmiech będący reakcją na coś znanego; oswojonego. Tym razem jednak Iza posługuje się swoim medium zdecydowanie subtelniej. To nie jedna z tych sytuacji, kiedy w bezpardonowy sposób wrzuca do galerii martwe zwierzęce ciało nie pozostawiając widzowi miejsca na jakąkolwiek obronę przed brutalną szczerością przedmiotu. Teraz z wypreparowanych odpadów zwierzęcego ciała tworzy delikatne, „pergaminowe" kształty. Upraszczając: wcześniej wystawy Izy cechowała sterylność podobną do tej panującej w prosektorium; Wylinka wygląda na epizod wyjęty z Muzeum Historii Naturalnej, zatem zupełnie inny rodzaj odkażenia.

Powiew muzeum czuć zapewne ze względu na różnych rozmiarów gabloty, które pojawiają się na wystawie w liczbie trzech. By zgłębić zawartość pierwszej, należy kucnąć lub klęknąć. Naszym oczom ukażą się Punkty - schemat, który mógłby służyć za rycinę do lekcji o prokreacji dla dzieci do lat ośmiu. Dwa punkty, które w drodze kolejnych etapów stają się siecią ludzkich ciałek do 4 centymetrów długości. Kolejna gablotka, wielkości brulionu A4, skrywa Układ autonomiczny wpisany w równe szeregi linii tworzących wzór kalki. I wreszcie trzecie wielkie akwarium - ucieleśniające tytułową wylinkę - prezentuje rzeczony naskórek. Kształty, jakie tam znajdujemy, przypominają ciało węża owiniętego wokół drzewa, a pod nim dwie czaszki: ludzka i zwierzęca - specyficzne trio przywołujące na myśl nie jedno. Dzięki temu zawartość gabloty staje się nie tylko powłoką ciał samych przedstawionych, ale przez takie a nie inne ich zakomponowanie, jest też wylinką całej kultury opartej na Starym Testamencie.

Obok schludnie oprawionych w szkło pergaminowych form, na podłodze pod ścianą porzucono Warkocz. Trudno wskazać zwierzę, które było jego właścicielem zanim ten legł w przestrzeni galerii. Właściwie mimo tego, że wygląda on trochę jak pysk wilka, trudno oprzeć się wrażeniu, że zrzucony został przez człowieka. Wnętrze obiektu ma kształt sugerujący, że przeznaczone jest do przyozdabiania lub chronienia głowy ludzkiej. Zatem mimo animalistycznej estetyki, Warkocz jest wylinką pozostawioną przez przedstawiciela homo sapiens. Twór wykonany został z pakuł zaimpregnowanych preparatem, który konstytuuje zapach całej wystawy - woń nie nachalna, ale umiarkowanie zatęchła.

Po wstępnym oglądzie Wylinki interpretacje zaczynają mi się rozjeżdżać (co jest precedensem zdecydowanie in plus). Przeczuwam, że liczne płaszczyzny zwiążą się ostatecznie w jeden korpus o kompleksowej, ale spójnej budowie. Póki co, zauważam dwa interesujące wątki-powłoki. A zatem:

IZA TARASEWICZ, WYLINKA. FOT. PIOTR ŻYLIŃSKI, DZIĘKI UPRZEJMOŚCI 
GALERII STEREO
IZA TARASEWICZ, WYLINKA. FOT. PIOTR ŻYLIŃSKI, DZIĘKI UPRZEJMOŚCI GALERII STEREO

L1. Wylinka
Pamiętam dzień, w którym odwiedziłam wystawę w Stereo. Praktycznie przez całą sobotę padał deszcz i od kogoś wcześniej, rano usłyszałam, że wszystko dzisiaj spada. Wylinka także miała w swej budowie pierwiastek ruchu, ale wektor ten z całą pewnością nie był skierowany w dół. Przemieszczanie w sytuacji powołanej do życia w Stereo miało raczej cechy rozprzestrzeniania się i choć okna galerii były estetycznie zamaskowane, to ewidentnie dało się odczuć siłę wyciągającą myśli na zewnątrz, poza przestrzeń nieskazitelnego white cube. Zaprezentowane obiekty w swojej zwartej, ale delikatnej, precyzyjnie utkanej strukturze, skondensowały całą siłę, jaka tkwi w procesie przeistaczania-przepoczwarzania się. Chociaż w przypadku wylinki, którą bierze na warsztat Iza, słowo „proces" wydaje się być niedoskonałe, zbyt ogólne. Tym, które pasuje lepiej jest „przejście".

W trakcie procesu wzrostu młodych węży, stary oskórek staje się zbyt ciasny i gdyby nie był odrzucany, uniemożliwiłby dalszy wzrost. Na wystawie w gablocie szczelnie zamknięte zostało za ciasne już ciało. Odprysk, szczątek procesu, który w tym momencie toczy się już zupełnie gdzie indziej. To, co daje się unaocznić, staje się nieaktualne w momencie, kiedy powstaje. Pozostaje jako efekt uboczny myśli, która ewoluowała i posuwa się w kierunku kolejnej.

Jest jednak i drugie lico. Oryginalnie niesie w swojej strukturze pamięć po oswobodzeniu z dotychczasowej przyciasności. W przestrzeni galerii przy dusznym zapachu pakuł, spreparowany przez Izę naskórek przestaje być niewinny. W swoim ciele zapisany ma ciężar w postaci historii istnienia i pozbawiania istnienia. Przedmioty nie są wyabstrahowane ze swego źródła. Organiczne pochodzenie wiąże je w nierozerwalnym uścisku z życiem - brudną, namacalną obecnością, w którą wpisana jest także śmierć. Pochylając się nad gablotą z Punktami prawidłowo odczytujemy schemat prokreacji - rozprzestrzeniania się życia, ale jako materiał do jego wykonania posłużyły odpady z martwego ciała.

IZA TARASEWICZ, WYLINKA. FOT. PIOTR ŻYLIŃSKI, DZIĘKI UPRZEJMOŚCI 
GALERII STEREO
IZA TARASEWICZ, WYLINKA. FOT. PIOTR ŻYLIŃSKI, DZIĘKI UPRZEJMOŚCI GALERII STEREO

L2. Preparowanie
Proces ten jest wpisany w tkankę całej wystawy. Istnieje pod powierzchnią każdego prezentowanego obiektu, dlatego, mimo iż odczuwalny jedynie w sferze zmysłów, zyskuje status bytu budującego wystawę. Dzieje się tak dlatego, że Iza posługiwała się preparowaniem praktycznie na każdym etapie tworzenia Wylinki.

Na samym początku procesowi ulec musiały pęcherze i jelita wieprzowe. Przeszły zatem kąpiel w kwasie mrówkowym wymieszanym z solą. Następnie, kiedy trwały naciągnięte na stelaże i czaszki, rozpoczął się kolejny etap preparacji. Tym razem była to preparacja form - wylinek.

Zawsze pociąga mnie, kiedy w działaniu, jakie podejmuje artysta, ukryty jest element absurdu. W Wylince nie muszę się zbyt długo zagłębiać; wychwytuję to od razu. Cała mozolna praca Izy zamyka się na tworzeniu czegoś, co z definicji jest efektem ubocznym. W tym momencie należy odwołać się do innego znaczenia słowa „preparowanie". Tworzenie wylinek nabiera znaczenia z uwagi na fakt, że jest fabrykowaniem przedmiotów, które w sytuacji naturalnej powstają samoistnie podczas wzrastania ciała owadów, gadów i stawonogów. Nie chodzi tu nawet o naśladowanie owego produktu zjawiska naturalnego, ale o decyzję na akt produkowania reszty. Dlaczego Iza decyduje się na produkowanie imitacji, falsyfikatu? Ponieważ tworzy wylinkę nie tyle zwierzęcą, co ludzką.

Pokorne pochylenie się nad tą właśnie pozostałością okazuje się celowe. Następstwem jest bardzo subtelny obraz o niezwykle istotnej treści. O zaistniałym rytuale przejścia świadczy jedynie strzępek, który został przez ten proces wypluty. Ostatecznie formy zyskują lekkość charakterystyczną dla papieru pergaminowego. Patrząc na wylinki, czuje się, że wykonywane były z wielką pieczołowitością, ale zupełnie bez trudu. Przypominam sobie pewną rozmowę o pracach Izy; padło w niej stwierdzenie, że one po prostu wychodzą jej z rąk. Kontemplując Wylinkę trudno oprzeć się wrażeniu, że tak jest istotnie. Siła obiektów kryje się w ich milimetrowej grubości.

Nimfa
Opuszczając salę mijamy po raz kolejny Małego człowieka. Wedle definicji na wstępie jako jedyne ogniwo wystawy jest nimfą. O ile wszystkie inne elementy Wylinki materializują pozostałość, on zdecydowanie żyje. Uosabia cykl, którego ślady stanowią główną część prezentacji. Chcąc nazwać ten cykl słowami, ryzykuję wynik dość trywialny, jak zwykle bywa z wykładaniem kwestii podstawowych. Pisząc, że Mały człowiek (jak również cała Wylinka) opowiada o przeistaczaniu dokonującym się w człowieku, czuję, że coś mu odbieram.

Parę dni po obejrzeniu wystawy trafiłam na tekst Joela Hoffmanna Bernhard. Opis narodzin tytułowego bohatera zawiera fragment, który pokazał mi, o jakie znaczenie wzbogacił całą wystawę ów obiekt o embrionalnym kształcie. Oto ten fragment: Narządy Bernharda formowały się pomału (nie powstał cały w jednej chwili), zanim stał się w pełni ukształtowanym dzieckiem. Co więcej, wewnątrz niego znajduje się kolejne dziecko, a w nim następne i tak bez końca2 . Ten obiekt stojący u wejścia do wystawy dał jej oddech i wzbogacił o kolejną wartość - trwanie. W osobie Małego człowieka cała sytuacja w Stereo zyskała drugi otwór. Wyobraziłam sobie oś ciągnącą z tą samą siłą w dwóch kierunkach. Wzrost i przeszłość, która go powoduje, rodzą w obserwatorze uczucie ciągłości. To wspaniałe, kiedy sztuka jako twór całkowicie nienaturalny potrafi mówić o rzeczach prawdziwych.

Iza Tarasewicz, Wylinka, Galeria Stereo, Poznań 29.03-23.04.2010

IZA TARASEWICZ, MAŁY CZŁOWIEK. FOT. PIOTR ŻYLIŃSKI, DZIĘKI UPRZEJMOŚCI GALERII STEREO
IZA TARASEWICZ, MAŁY CZŁOWIEK. FOT. PIOTR ŻYLIŃSKI, DZIĘKI UPRZEJMOŚCI GALERII STEREO
  1. 1. http://pl.wikipedia.org/wiki/Wylinka, dta dostępu: 20.05.2010.
  2. 2. Joel Hoffmann, Berhnhard, „Literatura na świecie" 2004, nr 11-12, s. 235.