Requiem Arbeit Macht Frei

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
AMIR YATZIV, KADR Z FILMU
AMIR YATZIV, KADR Z FILMU

Zazwyczaj wernisaże sztuki współczesnej przekształcają się stopniowo w towarzyskie party, jednak na wystawie Arbeit Macht Frei w galerii Appendix 2 wszystko odbywało się raczej uroczyście. To dlatego, że prace tam pokazane stanowią próbę rzeczy prawie niemożliwej - przeżycia refleksji na temat jednego z najbardziej okropnych pomników męczeństwa istniejących na Ziemi - hitlerowskich obozów koncentracyjnych.

Wiedziałem, że jest to wystawa, której lepiej nie oglądać po długim dniu pracy, więc przyszedłem do Appendix 2 w przedpołudnie dzień po otwarciu, z jasnym umysłem, gotowym na wchłonięcie niemal wszystkiego. Historia kradzieży 18.12.2009 napisu Arbeit Macht Frei z bramy Auschwitz I jest dla wielu ludzi w Polsce wciąż aktualna. Znany jest też fakt dotyczący detalu tego napisu - odwróconej do góry nogami litery B - znaku nieposłuszeństwa i sabotażu wobec niemieckich władz okupacyjnych, podjętego przez grupę więźniów politycznych kierowanych przez polskiego kowala Jana Liwacza. Hasło "Arbeit Macht Frei", tak drastycznie kontrastujące z rzeczywistą funkcją hitlerowskich obozów koncentracyjnych, zostało niemal dosłownie wkłute w historię ludzkości, stając się jednym z najbardziej charakterystycznych symboli piekła, jakie ludzi byli w stanie zorganizować dla innych ludzi. A przecież i ci co przeżyli ten koszmar, gdy dowiedzieli się o kradzieży napisu, odczuli to jako cios wymierzony w symbol cierpienia ich i tych, którzy w obozach zostali zamordowani. Choć wiele nazistowskich obozów koncentracyjnych znajduje się na obecnym terytorium Polski, to dla Polaków nazywanie ich „polskimi" odbierane jest jako szczególnie bolesne i niesprawiedliwe. Wiedzą jednak, że usunięcie tych okropnych świadectw istnienia obozów masowej zagłady oznaczyłoby usunięcie istotnych fragmentów ze zbiorowej pamięci ludzkiej. 17.03.2010 na historycznej bramie Auschwitz I umieszczono kopię skradzionego napisu. Była ona używana w 2006 roku, gdy konserwacji poddawano oryginalny napis.

Wróćmy do wystawy Amira Yatziva, która zaplanowana została dużo wcześniej, nim dokonano kradzieży napisu. W 2006 r. podczas jego konserwacji znaleziono na jego powierzchni 13 plam rdzy. Gdy oryginalny napis znajdował się w laboratorium, zastąpiła go kopia wykonana przez lokalnych rzemieślników. Mniej więcej w tym samym czasie jedno z izraelskich muzeów także zleciło miejscowym specjalistom wykonanie tego samego napisu - oczywiście z odwróconym B. Tak więc dwa zespoły spawaczy wykonywały równolegle kopie tego samego obiektu, nie wiedząc o tym i nie komunikując się ze sobą.

Sednem wystawy Arbeit Macht Frei jest krótki film dokumentalny, w którym Yatziv porównuje tok pracy obu grup. Zadaje im podobne pytania dotyczące wykonania obiektu. Wyjaśnienia spawaczy prezentowane są kolejno, jakby pracownicy za pośrednictwem wideokonferencji spokojnie omawiali proces wykonania kopii napisu, co podkreśla jeszcze okrucieństwo tego, co on w istocie znaczy. Pojawia się rozbieżność w ich wypowiedziach, gdy poruszony zostaje temat detalu litery B - Izraelczycy uważają, że był to może błąd techniczny, podczas gdy kowale polscy stanowczo twierdzą, że to oczywisty znak sabotażu wobec hitlerowskiego okupanta.

Na wystawie prezentowane są też fotografie plam rdzy, powiększone 1000 razy. Artysta mówi, że poprzez powiększenie tych obrazów ich funkcja dokumentacyjna się zaciera, przekształcają się one w abstrakcyjne kompozycje, kolorowe dzieła, a podpisy przekazują informacje w rodzaju: plama nad (albo pod) literą taką a taką. Część widzów mogłaby uznać, że są to niewinne fantazje autora, ale na pewno jest wielu takich, którzy odczuli oburzenie z powodu tych abstrakcyjnych kompozycji w kontrastowych kolorach. A jednak zdjęcia są dokumentami! Zostały wykonane przez pracowników muzeum Auschwitz. Jedyna interwencja Yatziva polegała na ich powiększeniu; artysta nie dodał niczego!

AMIR YATZIV, FOTOGRAFIA
AMIR YATZIV, FOTOGRAFIA


Autor proponuje, aby widz podjął próbę introspekcji, spróbował zrozumieć własne odczucia wobec powierzchownej atrakcyjności obrazów, a jednocześnie wyobraził sobie przerażające ramy, z których te obrazy zostały wyjęte. Można powiedzieć, że Yatziv stara się przełamać stereotyp postrzegania Holokaustu - pokazując ten napis w inny sposób, otwiera jakby nową niszę w dzisiejszej rzeczywistości; sięgając do technologii i współczesnych osób, aktualizuje okropności, które ten napis symbolizuje, uaktywnia je we wrażliwości współczesnych widzów.

Kiedy przyszedłem do galerii, jej pracowniczka uruchomiła film i włączyła światło lamp skierowanych na fotografie. Po obejrzeniu filmu chwilę porozmawialiśmy o wernisażu, o wystawie oraz o tym, co mnie zachęciło do odwiedzenia wystawy. Powiedziałem, że jestem z Kiszyniowa i że pisałem dla mołdawskiej gazety tekst o kradzieży Arbeit Macht Frei , ale także o kradzieży, zaginięciu i zniszczeniu w Kiszyniowie prac, w tym nagrobków dłuta wspaniałego besarabskiego rzeźbiarza pochodzenia żydowskiego, Lazara Dubinovschiego (znanego też jako Dubinovski, może ma nawet polskie korzenie). Spróbowałem też opisać jej pomnik Requiem, ostatnie jego dzieło, nad którym pracował od 1977 do 1982 r., ponieważ i ono, jak wystawa Yatziva, stanowi medytację na temat Holokaustu. Requiem zostało zainstalowane w Muzeum Społeczności Żydowskiej w Bukareszcie.

Opisałem pracowniczce galerii ten pomnik: postać jakby z wydrążonym ciałem, a właściwie tylko szal, z którego zwisają dwie wielkie spracowane ręce; szal odtwarza kształt osoby, która nie istnieje. Jestem pewien, że Dubinovschi wiedział, że więźniowie w Auschwitz dodali do słynnego hasła Arbeit Macht Frei trzy słowa: durch den Schornstein. „Praca czyni wolnym [do wyjścia] przez komin".

LAZAR DUBINOVSCHI „REQUIEM”
LAZAR DUBINOVSCHI „REQUIEM”

Chciałem opowiedzieć o ścieżce z cementu prowadzącej do Requiem, po której, na prośbę Dubinovschiego, gdy cement był jeszcze świeży, przeszły dwie kobiety, które przeżyły Auschwitz. Ślady ich stóp w betonie zostały zachowane dla przyszłych pokoleń. Jednak w galerii rozpoczął się znów pokaz filmu Amira Yatziva, gdyż projektor był ustawiony na funkcję repeat. Zabrzmiały pierwsze nuty ścieżki dźwiękowej skomponowanej przez Itamara Aravota. Nie byłem w stanie kontynuować rozmowy. Próbowałem kilka razy coś powiedzieć, ale nie mogłem wykrztusić ani słowa. Udało mi się w końcu poprosić o wyłączenie projektora. Po chwili ciszy doszedłem do siebie i skończyłem swoją opowieść o Requiem.

Powiedziałem też, że w Mołdawii niewiele dyskutowano dotąd na temat nazistowskich obozów koncentracyjnych; nie wie się o nich wiele. Być może dlatego, że takie dyskusje prowokowałyby niechybnie niepożądane przez komunistyczną władzę rozmowy o Gułagu. Właściwie większość osób w moim wieku nie wie nawet, gdzie znajdowały się siedziby lokalnych NKWD, gdzie komuniści torturowali i mordowali naszych krewnych. U nas zamiast zastanawiać się nad tymi „pomnikami męczeństwa", wybiera się ich przenoszenie, niszczenie i zapomnienie. Może nie było to najlepsze sformułowanie, ale powiedziałem, że cieszę się, iż pomniki męczeństwa - hitlerowskie obozy koncentracyjne - znajdujące się na terytorium Polski nie zostały zniszczone i że Polacy pieczołowicie zachowują te zabytki, które nie tylko są świadectwami okropnych cierpień, ale też pozostają w pamięci i ją kształtują.

Wychodząc z galerii, starałem się wyjaśnić samemu sobie, czy niepokojące uczucia, które przed chwilą mnie ogarnęły, były spowodowane opisem Requiem, wystawą Yatziva czy muzyką Itamara Aravota; a może wszystkimi pracami razem wziętymi? Trudno rozstrzygnąć. Jednak jedna rzecz była jasna: prace te mają wstrząsającą siłę, rzadko spotykaną w przedmiotach i aktach współczesnej sztuki.

Amir Yatziv, Arbeit Macht Frei, galeria Appendix 2, Warszawa, 18.02-27.03.2010

AMIR YATZIV, KADR Z FILMU
AMIR YATZIV, KADR Z FILMU