Nieskończone niedokończenie albo niedomknięte drzwi malarstwa. Gilewicz w Entropii

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
ZDJĘCIA Z WYSTAWY WOJCIECHA GILEWICZA NIESKOŃCZONOŚĆ
Wojciech Gilewicz to artysta igrający z materią rzeczywistości, odsłaniający jej iluzyjny charakter i właściwości iście amorficzne. Ukazując artystyczny potencjał kryjący się w zwyczajnych, pozornie niemalarskich obiektach, pogrywa sobie z odbiorcą, czyniąc zeń często element konstytuujący charakter jego prac. Malarstwo, które uprawia jest intrygujące, bo właściwie nie wiadomo, czy zamiarem Gilewicza jest włączenie go w nurt ulicznego życia, gloryfikacja przestrzeni za jego pośrednictwem czy też obnażenie wątłości malarskiego medium oraz jego zdeprecjonowanie. Być może zaś chodzi o coś zgoła innego, mianowicie o stworzenie namacalnego połączenia między przedmiotem przedstawienia a samym przedstawieniem, o efekt przetworzenia zacierający różnicę między obiektem rzeczywistym a namalowanym lub też między fotografią a obrazem olejnym.

W lutym w Galerii Entropia we Wrocławiu Gilewicz zaprezentował swój najnowszy projekt Nieskończoność, na który składają się obrazy oraz wideo powstałe podczas pobytu w Nowym Jorku i w Bat Yam w Izraelu. Artysta znany jest przede wszystkim ze swoich interwencji wprowadzenia płótna w miejsca najbardziej nieoczekiwane, a wręcz niezauważalne w miejskiej przestrzeni, które minimalnie zaburzają porządek rzeczywistości. W swojej twórczości oscyluje gdzieś na cienkiej granicy między sztuką zinstytucjonalizowaną a happeningową działalnością uliczną, mocno angażującą osobę odbiorcy. W 2006 roku artysta również współpracował z Entropią przy projekcie Aporia malarstwa, wtedy jednak wykorzystał malarstwo jako element afektujący i przekształcający tkankę wrocławskich ulic. Można by go posądzać o przewrotność, porównując ówczesne działania z najnowszą realizacją, która miała charakter wybitnie galeryjny. Należy jednak raczej rozpatrywać wystawę Nieskończoność jako kontynuację wcześniejszego projektu. W obydwu realizacjach malarstwo wnika w rzeczywistość, podszywa się pod nią 1, jak twierdzi sam Gilewicz, w obydwu też malarstwo zostaje poddane próbie: najnowsza kolekcja zawiera obrazy, których głównym wyznacznikiem jest nieskończone niedokończenie. Są to prace, które zawisły w galerii tylko po to, aby zaistnieć na chwilę w obecnej odsłonie i aby zmienić w jakiś sposób swój charakter, ale które, prawdopodobnie, po zamknięciu ekspozycji trafią z powrotem do pracowni artysty i ulegną kolejnym przeróbkom i modyfikacjom.

ZDJĘCIA Z WYSTAWY WOJCIECHA GILEWICZA NIESKOŃCZONOŚĆ

Obrazy zaprezentowane w Entropii ukazują (to chyba niezupełnie trafne słowo, należy raczej mówić o tym, że one coś sugerują) zminiaturyzowane i odtworzone niemal z hiperrealistyczną dokładnością billboardy reklamowe. Niektóre z nich można jeszcze zidentyfikować, skojarzyć z konkretną marką, m.in. Jacka Danielsa, większość jednak prezentuje jedynie skrawki realistycznego obrazu zamalowanego abstrakcyjnymi plamami, których kolorystyka jedynie nawiązuje do tego, co znajduje się pod kolejnymi warstwami grubych impastów. Gilewicz działa tu jako kreator i destruktor jednocześnie, przeprowadza proces odwrotny do tego, jaki zastosował chociażby w Rewitalizacjach (2007). Tym razem obrazy zostały wciągnięte we wnętrze galerii i poddane procesowi re-kreacji. Stąd tytuł wystawy - nieskończona jest ilość przemian, jakim mogą jeszcze ulec obrazy, proces zmiany również jest rozciągnięty w czasie do nieskończoności, a samo niedokończenie stwarza przestrzeń do nieskończonych interpretacji. Obrazy Gilewicza kojarzące się dotąd z komplementarnymi elementami przestrzeni publicznej, która może je zawłaszczyć bądź odrzucić, tym razem są przedstawieniami o statusie autonomicznych dzieł malarskich.

Kiedy już wydaje się, iż Gilewicz postanowił oszczędzić nam pokazu niszczenia swoich obrazów, okazuje się, że w wideo stanowiącym część ekspozycji po raz kolejny poddaje w wątpliwość status malarstwa jako tradycyjnego medium, w którym liczyłby się indywidualny gest twórcy lub przynajmniej jego sygnatura. W filmie zrealizowanym podczas pobytu w Izraelu artysta przekształca małe, kwadratowe, zagruntowane płótna w podłoże dla różnego rodzaju działań obrazujących środowisko naturalne, gospodarcze i społeczne regionu Bat Yam. Płótna same są już gotowymi obiektami malarskimi, uczestniczą jednak w procesach zupełnie obcych malarstwu, są jedynie pretekstem do włączenia malarstwa w obręb codzienności. Gilewicz stara się wdrożyć sztukę w kontekst miejsca, a celem samego filmu jest stworzenie ruchomego obrazu ilustrującego ludzi i zakątki specyficznego miasta, w którym artysta się znalazł. Malarstwo jako takie jest w tym wypadku pretekstem do pokazania magazynów, pracowni, fragmentów krajobrazu. Obraz jako obiekt natomiast występuje w roli bezbronnego, niemego świadka wydarzeń, które prowokuje artysta: wkłada płótno pod wózek widłowy, naraża je na „atak" odłamkami z frezarki, umieszcza na maszynach przemysłowych, w sklepie z ptakami, na placu budowy, przedziurawia je twardymi liśćmi agawy. Konkretne działania dokonywane na kwadratowych, minimalistycznych obrazach nie zostają jednak utrwalone: plamy deszczu czy skrawki metalu albo dziury są tylko chwilowym zaburzeniem struktury malarskiej tych prac, ale nie czynią z nich gotowych obiektów/instalacji. Wydaje się, że Gilewicz w ten sposób nawiązuje do idei nieskończoności symbolizowanej przez białą płaszczyznę płócien, pozostających obojętnymi, w sensie metaforycznym, na dokonywane na nich zbezczeszczenie. No właśnie, czy Gilewicz rzeczywiście dąży do desakralizacji malarstwa. Mam wrażenie, iż dokonuje aktu przemocy z ogromnym dystansem, dlatego nie można jego działań traktować zbyt poważnie, bo więcej w nich autoironii niż ideologicznego zaangażowania.

ZDJĘCIA Z WYSTAWY WOJCIECHA GILEWICZA NIESKOŃCZONOŚĆ

W Nieskończoności, podobnie jak we wcześniejszych projektach, Gilewicz obnaża utopijność wszelkich interwencji artystycznych. Porusza kwestię mitologizacji malarstwa, jak i przestrzeni publicznej, zakładając istnienie obrazów w nieodłącznym związku z artystycznym działaniem, a także działaniem otoczenia. Można pójść dalej w nieskończonych dywagacjach i uznać, iż pyta on o istotę nieskończoności w ogóle, bo przecież możemy ją sobie tylko wyobrazić, stworzyć jej koncepcję, ale nie istnieje ona nawet jako konkretna liczba. Nie istnieje też i na wystawie Gilewicza, będąc tylko ważkim założeniem, domniemaniem, domysłem. Chyba nikt nie uwierzy artyście, iż w nieskończoność będzie nakładał kolejne warstwy farby na wymęczone płótna, już łatwiej wyobrazić sobie Romana Opałkę drżącą ręką kreślącego kolejne cyfry na swoim numerycznym dziele życia. Fajnie jest jednak wyobrazić sobie kolejne warstwy malatury kryjące się za widzianą przez nas płaszczyzną obrazów, kryjące przedstawienia, które w przypadku klasycznych mistrzów malarstwa konserwatorzy odkrywają nam za pomocą promieni ultrafioletowych. I aż by się chciało prześwietlić również prace Gilewicza.

W Nieskończoności Gilewicz składa hołd rzeczywistości, która jest trudna do ujęcia w sposób czysto racjonalny. Tyle razy już słyszeliśmy, że wszechświat jest nieskończony, tymczasem sami dążymy nieustannie do dokładnego wykańczania wszystkiego, zamykania rozpoczętych spraw, nie pozostawiania niczego w procesie zwyczajnego dziania się. Gilewicz natomiast pozostawia uchyloną furtkę własnej twórczości i czerpie satysfakcję z obserwacji, w jaki sposób jego malarstwo samo siebie kwestionuje, jakie reakcje determinuje i jak się nieustannie w ten sposób przedefiniowuje.

Wojciech Gilewicz, Nieskończoność, Galeria Entropia, Wrocław 04-26.02.2010.

Zdjęcia A. Rerak, Galeria Entropia

ZDJĘCIA Z WYSTAWY WOJCIECHA GILEWICZA NIESKOŃCZONOŚĆ
ZDJĘCIA Z WYSTAWY WOJCIECHA GILEWICZA NIESKOŃCZONOŚĆ
ZDJĘCIA Z WYSTAWY WOJCIECHA GILEWICZA NIESKOŃCZONOŚĆ
ZDJĘCIA Z WYSTAWY WOJCIECHA GILEWICZA NIESKOŃCZONOŚĆ
  1. 1. Wojciech Gilewicz, cyt. za: http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_gilewicz_wojciech, data dostępu: 20.02.2010.