Ekspozycja zaczyna się od niewielkiej przestrzeni z dwudziestoma płaskimi ekranami, na których wyświetlono Demokracje (2009). Materiały dokumentalne pochodzą głównie z Polski, Niemiec, Palestyny i Izraela, ale także z Austrii, Francji oraz z Północnej Irlandii. Każdy z filmów pokazuje grupę ludzi na demonstracji, paradzie, pochodzie lub innym wydarzeniu publicznym takim, jak na przykład pogrzeb znanej osoby. Generalizując, na filmach powiewają flagi, a ich bohaterzy krzyczą domagając się swoich praw, bądź rozpamiętują zwycięstwa i klęski. Przeważają materiały dotyczące konfliktu Palestyna - Izrael oraz filmy z Polski. Ta ostatnia jawi się w nich jako kraj bardzo konserwatywny, gdzie takie wartości, jak Bóg, Honor, Ojczyzna stoją na pierwszym miejscu. Z jednej strony Polacy wymachują biało-czerwonymi flagami, śpiewają patriotyczne pieśni, inscenizują oddawanie życia za ojczyznę, całują święty krzyż i wciąż rozpamiętują swoje krzywdy i martyrologię, z drugiej wymachują tęczowymi flagami i wołają o równe prawa dla wszystkich. Natomiast w Palestynie ludzie na co dzień zmagają się z wojną i okupacją, przy których nasze polskie problemy tęczowych i biało-czerwonych flag bledną. W Europie walczymy o prawa kobiet, mniejszości narodowych i seksualnych, podczas gdy w Palestynie ludzie walczą o podstawowe prawa człowieka. Żmijewski umieścił także brytyjski akcent w instalacji. Materiał z Belfastu pokazuje obchody rocznicy bitwy między protestantami i katolikami pod Boyne w Irlandii, która zakończyła się zwycięstwem protestantów. Z okazji celebracji boyeńskiego zwycięstwa wyprawiane są liczne wystąpienia lojalistów, odbierane przez katolików jako manifestacja siły. Interesujący jest również film, w którym niemieccy kibice świętują zwycięstwo w meczu z Turcją, co w przypadku Niemiec i licznej mniejszości tureckiej w tym kraju nabiera głębszego znaczenia. Aby obejrzeć wszystkie elementy instalacji, potrzeba kilku godzin, ale już po piątym filmie czuje się znużenie, po ósmym wszystkie historie zaczynają zlewać się w jedną całość, w jeden głośny krzyk niemówiący niczego. Z resztą, od samego początku uderza kakofonia dźwięków. Po obejrzeniu dziesiątego filmu traci się rachubę, kto walczy z kim i o co, a po dwudziestym jest się już tak wyczerpanym, że ma się dość oglądania sztuki przez najbliższe dni. Fizyczne doznanie, jakie wywołuje instalacja, jest chyba najlepszą interpretacją pracy, która rejestrując upolitycznioną przestrzeń publiczną ukazuje mechanizmy symbolizacji i atrybuty, za pomocą których rozmaite grupy społeczne definiują swoją tożsamość1 . Żmijewski tak opowiada o swoich doświadczeniach związanych z produkcją filmów: Razem z innymi zwykłymi ludźmi, miałem okazję uczestniczyć w rozmaitych demonstracjach i protestach, razem z innymi mogłem przeżywać swoje uczestnictwo w „masie krytycznej" demokracji - jaka by ta demokracja nie była, faktyczna czy pozorowana, funkcjonująca w państwie wolnym, pół-wolnym lub okupowanym. Każde z tych wydarzeń zostało skrojone na moją miarę i zdawało się być ostatecznym horyzontem mojego politycznego uczestnictwa - iść i krzyczeć hasła lub stać za barierką, oddzielającą mnie od przestrzeni dla VIP-ów. Bo tylko oni mogą dostąpić zaszczytu i rozkoszy pełnego uczestnictwa w akcie politycznej pornografii, jakim jest zbliżenie do centrum wydarzenia2 .
ARTUR ŻMIJEWSKI, DEMOCRACJE, 2009, 20 CHANNEL HD INSTALLATION
Żmijewski jest jednak w wyborze filmów do instalacji niekonsekwentny, co bezpośrednio rzutuje na odbiór pracy, szczególnie przez zagraniczną publiczność. Przeważająca ilość filmów z Polski i kontekst Roku Polskiego w Wielkiej Brytanii spowodowały, że praca została odebrana jako traktująca o polskiej (a nie uniwersalnej) „upolitycznionej przestrzeni publicznej". Dla moich angielskich kolegów, którzy oglądali ze mną wystawę, instalacja stanowiła zestaw z Polski i z Palestyny, nie zauważyli oni bowiem, że Żmijewski zamieścił materiały także z innych krajów. I nie należy się im dziwić, bo tytuły i wyjaśnienia do filmów zostały umieszczone z boku, na osobnej kartce, co oznacza, że nie każdy po nie sięgnął. Doszli oni także do wniosku, że dla Żmijewskiego bardzo ważny jest konflikt Izrael - Palestyna, dlatego że w Polsce panuje antysemityzm. Ponadto nie zrozumieli obecności filmu z Irlandii Północnej, a na koniec uznali, że mamy ogromne problemy z demokracją i ciągle chodzimy na manifestacje. Ja także odniosłam wrażenie, że praca jest bardziej polska niż uniwersalna, i w bezceremonialny sposób potwierdza stereotypy. Pokazany przez Żmijewskiego obraz Polski nasuwa mi na myśl pracę Davida Černý'ego Entropia - stereotypy są barierami do zburzenia (2009) i wizerunek Polski jako pola ziemniaków, na którym mnisi siłują się z gejowskim sztandarem. Praca ta igra z narodowymi stereotypami, czyli z funkcjonującymi w świadomości społecznej uproszczonymi oraz zabarwionymi wartościująco obrazami rzeczywistości3 . Z przymrużeniem oka potraktowałam prowokację Czecha czy pracę Petera Fussa z serii Sometimes I feel ashamed to be Polish (2006) wyśmiewające polską politykę, związek władzy i Kościoła oraz jarmarczną religijność. Pierwszym odruchem był uśmiech, który stopniowo przemieniał się w uczucie niesmaku, gdy zdałam sobie sprawę, że artysta nic nie wymyśla ani nie wyolbrzymia, a prace są wyrwanym z kontekstu wycinkiem rzeczywistości. Podobnie jest z filmami Żmijewskiego, które jednak nie wywołują nawet cienia uśmiechu na twarzy. Demokracje są przesadnie poważne, co niestety nie pomaga w łamaniu negatywnych stereotypów, lecz sprzyja ich sankcjonalizacji.
Wyczerpana i z uczuciem wstydu wdrapałam się na drugie piętro, gdzie honorowe miejsce zajęła projekcja filmu Oni (2007). Wideo jest dokumentacją zaaranżowanych przez artystę warsztatów, podczas których kilka różnych grup prowadziło wizualny dialog na temat najważniejszych dla siebie wartości. Niewinna zabawa zakończyła się podpaleniem jednej z prac, co było równoznaczne z zakończeniem dyskusji. W tej samej sali zaprezentowano również filmy z serii Prace wybrane (2006-2007) - dokumentacje dnia z życia przeciętnych mieszkańców Europy: Doroty, Haliny, Aldo, Salvatore i Patricii. Przy wyjściu obejrzałam jeszcze jedną z moich ulubionych prac Żmijewskiego, Nasz Śpiewnik (2003), czyli portret polskich Żydów mieszkających od czasów II wojny światowej w Izraelu, którzy na prośbę artysty zaśpiewali piosenki z kraju ich dzieciństwa i młodości.
Na ostatnim piętrze pokazano filmy z podróży do Palestyny i Izraela: Pielgrzymka (2003) powstała podczas rzeczywistej wyprawy polskich katolików do Ziemi Świętej, w której Żmijewski wziął udział razem z Pawłem Althamerem; Lisa (2003) prezentuje postać młodej Niemki utrzymującej, że w poprzednim wcieleniu była Żydowskim chłopcem zabitym przez nazistów; Itzik (2003) ukazuje Żyda przekonanego o słuszności swojej nienawiści do Arabów. W oddzielnym pomieszczeniu zaprezentowano szeroko dyskutowane Powtórzenie (2005) będące odtworzeniem Stanford Prison Experiment profesora Philipa Zimbardo. Jako przedostatnią obejrzałam wysoce kontrowersyjny film 80064 (2004), w którym artysta przekonał dziewięćdziesięciodwuletniego, byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, aby „odnowił" sobie wytatuowany, obozowy numer. Na koniec oglądałam najnowszą pracę Żmijewskiego, Two Monuments (2009). Do zrealizowania filmu artysta ponownie wykorzystał konwencję warsztatów, do których zaprosił bezrobotnych Polaków i Irlandczyków z Dublina. Podzielił zaproszonych ze względu na płeć oraz poprosił o zaprojektowanie i wykonanie pomników reprezentujących wzajemne relacje obu narodowości. Uczestnicy warsztatów są dla siebie uprzejmi, choć panuje między nimi lekkie napięcie. Kobiety wchodzą w głębszą relację i zaczynają o sobie opowiadać. Jedna z Polek mówi w pewnym momencie łamaną angielszczyzną: I'm a cleaner [...]. I hate Poland because I can't live in my country. Dalej opowiada, że zostawiła dzieci w z matką, a mąż jest we Francji. Inna wyznaje, że musi sobie tak organizować dzień, aby nie mieć czasu wolnego, nie myśleć i nie płakać. Jedna z Irlandek mówi natomiast: Nie mam pracy, bo Ania ma moją pracę. Na koniec panie konstruują pomnik symbolizujący równość obu narodów. Nie została natomiast pokazana dyskusja mężczyzn, tylko kilka stereotypowych historii polskich robotników, którzy wyjechali do Irlandii za chlebem. Żmijewski poruszył w filmie bardzo aktualny, a jednocześnie słabo eksplorowany artystycznie temat współczesnej emigracji Polskiej w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Zaproszenie do projektu bezrobotnych robotników także wydaje się jak najbardziej na czasie, bo w brytyjskiej i irlandzkiej prasie pojawiają się czasem głosy o zabierających pracę Polakach. Nie da się jednak uciec od wrażenia, że artysta chciał doprowadzić do konfliktu (do którego doszło podczas warsztatów z filmu Oni) pomiędzy uczestnikami. Spotkanie zakończyło się jednak pokojowo, zapewne dlatego, że (przecząc kolejnym stereotypom) społeczeństwo irlandzkie jest niezwykle gościnne. Sami Irlandczycy mają z Polakami wiele wspólnego, włączając w to długoletnią tradycję emigracji oraz religię katolicką. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu Irlandczycy byli traktowani w Anglii z ogromną nienawiścią, a na sklepach wisiały tabliczki: No dogs, no Irish, no Blacks. Może inaczej potoczyłyby się warsztaty, gdyby zostały przeprowadzone w Anglii? Zapraszając do udziału w nich tylko jedną grupę społeczną, robotników, Żmijewski potwierdził stereotyp Polaka pracującego na zmywaku. Natomiast badania ośrodka Kinoulty Research4 (dane z 2007 roku) podają, że 29 procent Polaków w Irlandii pracuje w sektorze budowlanym, 20 to pracownicy biurowi, a 13 specjaliści (informatycy, lekarze). Wyższe wykształcenie posiada 34 procent, natomiast tylko 8 podstawowe lub zawodowe. Jakie są jeszcze stereotypy o Polakach? Ciągle przeklinamy, jesteśmy niebieskookimi blondyn(k)ami, kobiety nadużywają solarium, a mężczyźni siłowni. Ciężko pracujemy za najniższą stawkę krajową, najczęściej w restauracjach i fabrykach. Ledwo mówimy po angielsku, rozumiemy za to rosyjski, a Polska znajduje się gdzieś w Europie Wschodniej. Cóż... nie oczekuję od sztuki idealizacji rzeczywistości, ale domagam się powiewu świeżości, łamania schematów i stereotypów, a nowe prace Żmijewskiego (mam tu na myśli Demokracje i Two Monuments) z pewnością tego nie robią.
Żmijewski należy do czołówki polskich artystów cenionych tak w kraju, jak za granicą. Na swój sukces zapracował konsekwentną praktyką artystyczną, która początkowo badała mechanizmy i funkcje ciała i umysłu (np. Ogród botaniczny / ZOO [1997], Oko za oko [1998], Na spacer [2001], Lekcja śpiewu [2001]). Głębokie zainteresowanie fizycznymi i psychicznymi ograniczeniami człowieka stało się dla Żmijewskiego głównym źródłem artystycznych poszukiwań. Wcześniejszych filmów na wystawie jednak zabrakło, pokazano natomiast realizacje z ostatnich siedmiu lat: dotyczące ksenofobii, antysemityzmu oraz piętna drugiej wojny światowej. Ekspozycję zdominowały „wielkie produkcje" artysty, czyli para-naukowe i społeczne eksperymenty, którym nie można odmówić zaangażowania dużej liczby osób i pieniędzy, prac logistycznych, a także determinacji. Filmy Oni oraz Demokracje poruszają temat wojen ideologicznych, który powinien być odczytany uniwersalnie, jednak kontekst masowej emigracji Polaków po roku 2004 do Wielkiej Brytanii sprawia, że są one bardziej polskie, niż zapewne chciałby tego sam artysta. Co gorsza, potwierdzają stereotypy o Polsce, a więc nie zmuszają do dyskusji, nie zmieniają utartych sposobów myślenia i może właśnie w tym tkwi (o zgrozo!) ich zagraniczny sukces.
Artur Żmijewski, Cornerhouse, Manchester, 13.11.2009-10.01.2010