Performance Jacka Markiewicza - relacja.

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Opuszczony budynek przy ulicy Ciołka 26a, niedaleko bazaru na Kole. Od kilku lat nieużywany. Ulotki przy wejściu anonsują wystawę "Prawdziwe Życie". Zimne wnętrza z burą lamperią. Chłód wyłazi ze ścian. Betonowe podłogi. Pusto. Może dwie osoby. Napisy na ścianach: "Piwo to moje paliwo", Moc we mnie płynie jak po tanim winie", "Legiunia". Zaglądamy w różne kąty tej dziwnej przestrzeni. Jakie było przeznaczenie budynku? Nie bardzo można wywnioskować. Jakieś obniżenie, duża hala, przeszklone ścianki. Zimno. Dobrze w tym zimnie wygląda praca Anki Orlikowskiej: pokój z wnęką, we wnęce leży sterta kołder, na stercie ekran w te kołdry opatulony a na nim wyświetlona twarz, coś sennego i miękkiego kontrastuje z odpychającym otoczeniem. Zwiedzamy dalej. Zatrzymuje nas neon Czerepoka: "Tylko szczęście jest prawdziwym życiem". Po przejściu całości znajdujemy schody do piwnic. Z ciekawości idziemy parę stopni w dół. Jestem z przodu. Na dole w półmroku widzę fotografię. Na fotografii facet ze szpitalnym wózkiem do rozwożenia posiłków. Nagle porusza się! Całkowite zaskoczenie. To nie fotografia. Przede mną stoi człowiek. Wskazuje ręką na wózek i mówi: "Zapraszam". Schodzę dwa stopnie niżej, przyglądam się z bliska. "Proszę usiąść na wózku tyłem do mnie"- mówi. Wahanie. Siadać tyłem do nieznajomego? Siadam. Blat wózka jest z zimnego polerowanego metalu. Za plecami oddech tego człowieka. Wózek rusza. Siedzę po turecku. Widzę tylko to co przede mną. Nie widzę pchającego. Wprowadza wózek ze mną do ciemnej sali. Nagle szczęk drzwi. Huknął nimi z całej siły potęgując efekt zamknięcia. Skuliłem się. Jestem odcięty. Sam na sam z obcą osobą w dziwacznej sytuacji a do tego nie widzę jego twarzy. Co się stanie? Popycha wózek. Ledwo widzę to co przede mną. Jedzie po osi wnętrza. Skręt pod kątem prostym. Zatrzymuje wózek naprzeciw ściany. Dowiózł mnie przed piwniczne zakratowane okienko które majaczy pod sufitem. Taki obraz działa na psychikę. Stoimy. Milczenie. Znów rusza. Wycofuje i w korytarz. Wózek jedzie miękko. Koła oblane gumą. Od czasu do czasu muszę pochylać głowę. Przejeżdżamy przez niskie otwory drzwiowe z żółtym paskowaniem ostrzegawczym. Czuję się na wózku jakbym lewitował przez te przygnębiające, mroczne piwnice. Obcość pierwszy raz widzianego wnętrza, ledwo dochodzące światło, zatęchły i wilgotny zapach. Jadę - a więc inne poczucie równowagi. Rytm i ruch ode mnie nie zależy tylko od tego przewoźnika. Popycha wózek coraz dalej. Jakie wielkie te piwnice. Wjeżdżamy do kolejnej sali, z wielką betonową kolumną pośrodku. Wózek majestatycznie okrąża kolumnę. Jest mi coraz zimniej. Potem wąskie korytarzyki. Pochylam głowę raz, drugi. Mijamy kolejne drzwi. Przede mną otwiera się przestrzeń długiego korytarza. Bardziej go czuję niż widzę. Jest zupełnie ciemny. Prowadzący wózek przyspiesza. Pcha ten wózek za szybko! Jedziemy w ciemność. Mam w wyobraźni schody, zaraz zepchnie mnie ze schodów! Nagłe hamowanie. Przede mną wyrastają stalowe drzwi. Grube. Jak od bunkra z lat sześćdziesiątych. Nie ma wyjścia? Trzyma mnie przed tymi drzwiami długą chwilę, w wątpliwościach. Przyglądam się metalowym detalom. Mam je na wyciągnięcie ręki. Rusza. Jeden zakręt. Drugi. Jesteśmy w punkcie wyjścia. Widzę znajomą klatkę schodową. Tędy schodziłem do piwnicy. Schodzę z wózka na miękkich nogach. Jestem przejęty. Odwracam się żeby zobaczyć jego twarz. Na górze czytam, że to performance Jacka Markiewicza. Zadaję autorowi jedno pytanie. Ile czasu stoi w piwnicy czekając na zwiedzających. Odpowiada, że cały dzień.

Performance Markiewicza zrobił na mnie duże wrażenie. Autor wykreował bardzo ciekawą sytuację. Zaprojektował tor poruszeń i wiózł widza w głąb nieznanej przestrzeni. Wszystkie zatrzymania były w ściśle określonych punktach i stwarzały mocne, symboliczne obrazy: zakratowane okno, zamknięte drzwi. Performance rozgrywał się i w wyobraźni, i w oku uczestnika. Rola performera, który zwykle wykonuje czynności i jest oglądany ograniczała się do prowadzenia wózka. Charakterystyczne było reżyserowanie spojrzenia uczestnika. Najpierw uczestnik patrzył na Markiewicza i wózek. Chwilę później, posadzony na wózku patrzył tylko i wyłącznie przed siebie, na wnętrze. Wnętrze zimnej i ciemnej piwnicy zagrało tu decydującą rolę. Markiewicz wytworzył specyficzną relację uczestnik- performer pełną pomieszanych uczuć: niepewności, zaufania, strachu. Różne miałem skojarzenia: z więzieniem, z obozem. Znam takie sytuacje z literatury. Performance Markiewicza otwierał możliwość ich doświadczenia.

Jan Mioduszewski

Wolaart, wystawa "Prawdziwe życie", kurator: Sarmen Beglarian, Warszawa, 2.12. 2007

Jacek Markiewicz, "Przejażdżka", performance, 2007, foto: Piotr Wysocki 

Performance Jacka Markiewicza
Performance Jacka Markiewicza

Performance Jacka Markiewicza
Performance Jacka Markiewicza

Performance Jacka Markiewicza
Performance Jacka Markiewicza

Performance Jacka Markiewicza
Performance Jacka Markiewicza