Wyprowadzić z rzeczy cienie. Po kolejnym Survivalu

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

KRZYSZTOF KAZIMIERZ PAŃTAK, RADOSŁAW JANICKI, STREFA WOLNA OD MONITORINGU, VIDEO-INSTALACJA.
KRZYSZTOF KAZIMIERZ PAŃTAK, RADOSŁAW JANICKI, STREFA WOLNA OD MONITORINGU, VIDEO-INSTALACJA.

Nicolas Bourriaud stwierdził, że sztuka to stan spotkań, dodając, że współcześnie staje się ona raczej częścią tkanki społecznej, niźli czepie z niej inspirację. Jednocześnie zdaniem francuskiego teoretyka dzieło sztuki to społeczna szczelina, która umożliwa re-kreację przestrzeni relacji zanikającą w codziennym życiu z powodu nadmiernej mediatyzacji kontaktów międzyludzkich, coraz częściej zapośredniczonych przez rozmaite elektroniczne gadżety.

Koncepcja Survivalu, którego organizatorzy rezygnują z poszukiwań stałej przestrzeni wystawienniczej, za każdym razem anektując nowe obszary wypełnione odmiennymi kontekstami i historią, sprzyja umacnianiu Bourriadowskiego rozumienia dzieła. Stawiając wyzwania odbiorcom, zderzajac ich każdorazowo z odmienną sytuacją przestrzenną i nowymi narracjami, Survival pozwala na nieustanne podejmowanie na nowo trudu przepracowywania relacji z obiektami i przestrzeniami wystawienniczymi, a za ich pośrednictwem z przeszłością i teraźniejszością poszczególnych miejsc.

Tegoroczna, siódma już edycja Survivalu. Przeglądu Młodej Sztuki w Ekstremalnych Warunkach - zmagań młodych artystów i wrocławskich kuratorów - w tym roku zagościła w Pawilonie Czterech Kopuł, czyli byłych halach Wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych. Coś z posmaku przetrwania w trudnych warunkach miało już samo dotacie do Pwilonu. Okazało się, że to miejsce nie tylko opuszczone, ale i zapomniane przez mieszkańców, choć znajduje się tuż o krok od osławionej Hali Stulecia. Rozpaczliwe pytania zadawne oczekującym na przystanku Wrocławianom pozostały bez odpowiedzi, więc jak każdy porządny uczestnik „szkoły przetrwania" zdałam się na własny instynkt, który na szczęście mnie nie zawiódł. Gdy dotarłam na miejsce, po posępnych murach wytwórni płynęły strugi deszczu. Jak się wkrótce okazało zwiększyło to jeszcze stopień trudności zarówno dla organizatorów (wszyscy, którzy kiedykolwiek mieli do czynienia z nietypowymi warunkami prezentacji sztuki dobrze wiedzą, co oznacza połączenie wilgoci i sprzętu elektronicznego), jak i dla zwiedzających (artykułem pierwszej potrzeby okazały się kalosze i peleryna). Przeskakując kałuże i uskakując przed kapiącą z sufitu wodą, wkroczyłam w świat młodej sztuki.

MICHAŁ SMANDEK, REKONSTRUKCJE, INSTALACJA.
MICHAŁ SMANDEK, REKONSTRUKCJE, INSTALACJA.

Celuloidu blaknący czar

Hasło survival oznacza przetrwanie, w przypadku omawianego przeglądu przetrwać muszą nie tylko młodzi artyści, a właściwie ich projekty prezentowane w skrajnych warunkach, lecz także przetrwać powinna - dzięki ich działaniom - pamięć miejsca, szczególny Zeitgeist jak postulują Tomasz Bajer i Jola Bielańska w instalacji umieszczonej na jednej z elewacji Pawilonu. A przetrwanie to nie jest łatwe, gdyż wytwórnia, w której realizowano takie kultowe produkcje, jak Nóż w wodzie, Popiół i diament, Lalkę czy Samych swoich, swoje lata świetności ma już dawno za sobą. Pozostały po nich hale i wspomnienia, które znikają przesłonięte szarą rzeczywistością zacieków na ścianie, wybitych okien, ciągnącej się całymi połaciami pajęczyny, czy fantastycznych pejzaży malowanych przez różne odmiany pleśni. Jak takie miejsce pogodzić z postulatem płynącym z instalacji Magdalena Marciniec, że Art Must Be Clean? Znacznie łatwiej zamienić go na inny, mowiący o oczyszczającej roli sztuki, wówczas gdy ta ostatnia pełni niemal terapeutyczną rolę zacierając granice pomiędzy tym, co rzeczywiste, brudne, odrapane, liszajowate, a czystym, uporządkowanym, wirtualnym światem wykreowanym dzięki malarstwu czy technice wideo. Kino to wehikuł magiczny, podobną rolę spełniała część prac zaproponowanych na tegoroczny Survival. Przenosiły one widza w świat magii filmowej, paralelnej rzeczywistości, w której projekcje ukazujące powierzchnię lekko zmąconej wody, odwracały uwagę od królującego dookoła brudu, a właściwie przekształcały go w swoistą materię malarską, dopełnienie obrazu wideo (Maja Wolińska, Zacieranie), lub ożywiały pleśń czyniąc z niej narzędzie ekspresji malarskiej (Hubert Bujak, Kumulacje). Magia kina wyczarowywana jest zwykle prostymi środkami, których istotnym elementem są dekoracje. Tworzone z nietrwałych materiałów, dzięki odpowiedniemu oświetleniu i zastosowaniu rozmaitych tricków filmowych nabierają na ekranie niezwykłego wyrazu. Do równie prostych materiałów odwołali się niektórzy artyści, wykorzystując panele (Monika Konieczna, Nie ma czasu) czy kawałki sklejki (Matti Havens, bez tytułu), a nawet stelaże rozmaitych lamp. Ostatnich z wymienionych użyła Patrycja Orzechowska w instalacji pt. Szkielety, tworząc przedziwną plątaninę białych, delikatnych szkieletów abażurowych zawieszonych do góry nogami i żarówek rozbłyskujących wówczas, gdy fotokomórka wyczuła obecność zwiedzającego. Przypominająca balowe żyrandole instalacja umieszczona w opuszczonych halach filmowych, służących przez lata produkowaniu ekranowej iluzji, miała posmak tęsknoty za utraconą świetnością miejsca. Michał Smandek w instalacji Rekonstrukcje wykorzystał geometryczne, białe obiekty wmontowując je w plamy i zacieki jednego z pomieszczeń, przekształcając wilgotne liszaje w element kompozycyjny gigantycznego environmentu, w którym to, co czyste i uporządkowane skutecznie odwraca uwagę widza od panującej wokół destrukcji. Ślady przesłaniania odrapanej rzeczywistości hal nosiła także malarska interwencja w przestrzeń publiczną Piotra Łakomego pod hasłem Buff [czyścić, zamalować]. Zaś skrajnym przejawem ucieczki od rzeczywistości był projekt zaproponowany przez Grupę Gruba Najgorsza, zgodnie z którym miast betonowej surowości hal powinna w tym miejscu zagościć radosna różowość, która niekoniecznie musi być tylko Czystą fantazją.

MONIKA ALEKSANDROWICZ, 35 POEMATÓW NA TEMAT TRANSFORMACJI CZYLI ALTER EGO AUTORA W PODPUNKTACH, INSTALACJA, FOT. KONDRATCZYK.
MONIKA ALEKSANDROWICZ, 35 POEMATÓW NA TEMAT TRANSFORMACJI CZYLI ALTER EGO AUTORA W PODPUNKTACH, INSTALACJA, FOT. KONDRATCZYK.

Magiczny świat kina ożył w pracach Survivalowców za sprawą dotyku iluzji, dzięki której labirynty pomieszczeń i korytarzy przekształcone zostały w wielką scenografię. Skłaniała ona zarówno do refleksji nad nietrwałością wykreowanych światów, jak i pozwalała zrozumieć myśl cytowanego uprzednio Bourriauda, który stwierdził, że przestrzeń wystawiennicza to nie obszar przez który się przechodzi lecz taki, który się przeżywa. Przeżycie owo można rozumieć dwojako. Z jednej strony jako emocjonalne zespolenie lub przeniknięcie w dzieła, które jednocześnie przenikają w przestrzeń, ułatwiając także nam wniknięcie w nią. Z drugiej jako przetrwanie pomimo wyzwań rzucanych przez nagromadzone konteksty, a precyzyjniej rzecz ujmując, dzięki przepracowaniu tych kontekstów prowadzącym do ich głębszego zrozumienia, choć niekoniecznie zaakceptowania. Bez nieustannego przepracowywania przeszłości nie jest możliwe przeżycie teraźniejszości, przeżycie, czyli jej zrozumienie.

Alternatywna rzeczywistość filmu powstaje nie tylko w procesie jego realizacji, lecz także w trakcie odbioru, na styku projekcji i percepcji widza. Rolę tego ostatniego podkreślały zarówno interaktywna instalacja Michała Gdaka i Krzysztofa Żychowskiego pt. Fraus oculi - czyli po prostu interaktywne trompe l'œil wykorzystujące jako naturalny ekran jedną z pawilonowych kopuł - jak i Elevator Marka Grzyba, dzięki któremu odbiorca/użytkownik mógł poczuć się tak, jakby spadał do szybu windy. Niezwykle filmowa była także instalacja wideo Strefa wolna od monitoringu Krzysztofa Kazimierza Pańtaka i Radosława Janickiego, która jednocześnie stanowiła przewrotną grę z miejscem dawniej wypełnionym obecnością kamer.

Na odmiennym poziomie dialog z zastaną materią prowadziła instalacja Tomasza Opani pt. Dokument. Artysta opatrzył znajdujące się przed wejściem do Pawilonu pompatyczne rzeźby Xawerego Dunikowskiego komiksowymi dymkami, w których pojawiają się zdania zaczerpnięte z życia codziennego. Powstał swoisty dokument zwyczajności, która została zmonumentalizowana dzięki wykorzystaniu kamiennych rzeźb.

Jednym z naczelnych gadżetów blichtru filmowego świata jest czerwony dywan. Czasem trudno stwierdzić, co jest ważniejsze relacja z festiwalowych i oskarowych czerwonych dywanów, czy nagradzane filmy. Także zwiedzający wystawę Survival mieli okazję wkroczyć na ów symbol filmowego gwiazdorstwa. Jednak instalacja Starway autorstwa Kingi Nowak i Bogny Podbielskiej była raczej ironicznym komentarzem do minionej świetności wrocławskiej Wytwórni, niż symbolicznym przedmiotem pożądania. Czerwony dywan pozostawał w swoistej relacji z instalacją wideo Maksa Cieślaka Humor i człowieczeństwo ukazującą moment wręczania w 1972 roku Charliemu Chaplinowi honorowego Oskara, która jednocześnie wprowadzała w tkankę wystawy świat projekcji filmowej, będący dalekim echem jednej z wielu przeszłości Pawilonu.

Gdy Daria Milecka oświadcza za pośrednictwem swojego muralu, że wyprowadzi z rzeczy cienie, puentuje tym samym działania części uczestników Survivalu, którzy starali się w pomieszczeniach byłej wytwórni wywołać cienie przeszłości wykorzystując w tym celu rozmaite przedmioty, niemal jak na seansie spirytystycznym. Interesujące wydaje się zestawienie jej muralu z tym stworzonym przez Piotra Bujaka pod hasłem Światłość. Ten powiększony symbol wskazujący stopień jasności ekranu, można odczytać, jako przewrotne przypomnienie, że to wyłącznie od nas zależy, jak duży snop światła rzucimy na przeszłość.

PIOTR ŁAKOMY, BUFF [CZYŚCIĆ, ZAMALOWAĆ], MALARSKA INGERENCJA W PRZESTRZEŃ PUBLICZNĄ,ELEWACJA KOPUŁY NR 4 [OD STRONY PARKU], FOT.
PIOTR ŁAKOMY, BUFF [CZYŚCIĆ, ZAMALOWAĆ], MALARSKA INGERENCJA W PRZESTRZEŃ PUBLICZNĄ,ELEWACJA KOPUŁY NR 4 [OD STRONY PARKU], FOT. KONDRATCZYK.

Fantomy i historyczne iluzje

Podczas tegorocznej edycji Survivalu przeszłość miała Janusowe oblicze. Z jednej strony tworzyły je filmowe dzieje Pawilonu Czterech Kopuł, z drugiej historia Wrocławia, zwłaszcza ta urbanistyczna widziana zarówno przez pryzmat Pawilonu, jak i znajdującej się tuż obok Hali Stulecia (Ludowej).

Za myślą tą, jak również za fantomami wrocławskiej przeszłości podążyła m.in. Kama Sokolnicka, uzupełniając refleksję nad konkretnym miejscem wystawienniczym o szerszy kontekst modernistycznej architektury Wrocławia stworzonej przez Hansa Poelziga i Maxa Berga. Stali się oni bohaterami jej instalacji opartej na dziurze w ścianie, przez którą niczym w fotoplastikonie można zajrzeć w przeszłość, która okazuje się jedynie widmem minionych czasów, podobnie jak ulotna staje się ikona seksu w instalacji Sercu nie żal Piotra Kmity.

Widma dwójki modernistycznych architektów, twórców Jahrhundrethalle (Max Berg) i - wówczas wystawienniczego - Pawilonu Czterech Kopuł (Hans Polezig), krążyły nad całą wystawą, podbnie jak trudna historia Wrocławia pierwszej połowy XX wieku. Teren zajmowany przez obie budowle został naznaczony silnym piętnem ideologicznym. Pierwsza manifestacja miała na celu upamiętnienie pruskiego zwycięstwa nad wojskami napoleońskimi pod Lipskiem. Bitwa narodów, bądąca największą porażką militarną cesarza Francuzów, została przekształcona w symbol pruskiej potęgi, a uczczenie setnej rocznicy zwycięstwa stało się okazją do manifestacji przemysłowej i intelektualnej siły Wrocławia jako niemieckiego miasta. Od tego momentu tereny zajmowane przez obie budowle służyły rozmaitym prezentacjom (wystawa przemysłu, sztuki współczesnej, architektury modernistycznej powiązana z wybudowaniem w pobliżu wzrocowego osiedla), potwierdzającym nowoczesność i postępowość państwa pruskiego. W 1948 roku, po przyłączeniu Wrocławia do Polski i przekształceniu go w najważniejsze miasto Ziem Odzyskanych, tu właśnie miała miejsce największa ideologiczna manifestacja nowego polskiego porządku politycznego - Wystawa Ziem Odzyskanych. Wówczas też pomiędzy obiektami ustwiono stalową iglicę. Na jej szczycie umieszczono koronę z luster, które jednak zostały strącone w wyniku burzy, jaka rozszalała się podczas otwarcia wystawy, wywołując komentarze o „zemście germańskich bogów".

Do tego motywu odwołał się w swojej instalacji Jerzy Kosałka Niemcy już przyszli, traktując iglicę jako podstawowy element walki ideowej, toczącej się na tych terenach po zakończeniu II wojny światowej pomiędzy niemiecką tradycją a nowym - z ducha piastowskim - statusem Ziem Odzyskanych. Jak zauważył artysta w komentarzu towarzyszącym instalcji to właśnie ta budowla zostanie niewątpliwie zdemontowana - i to w pierwszej kolejności - gdy tylko „przyjdą Niemcy". Symboliczna walka toczona przy pomocy obiektów architektonicznych jest zjawiskiem kulturowym tak odwiecznym, jak monumentalna architektura, a miasta takie jak Wrocław, których status na przestrzeni dziejów ulegał zmiennym kolejom losu, są przepełnione pozostałościami tego typu ideowej „demonstacji siły".

Nieco inny punkt wyjścia zainspirował Wojciecha Saxona i Joannę Klass do stworzenia instalacji pt. Studio Poelzig: War - Medytacje o architekturze wojny i pokoju. Odwołuje się ona do trzech postaci: Hansa Poelziga - wielkiego wrocławskiego architekta, Kaethe Kollwitz - słynnej społecznie zaangażowanej graficzki i rzeźbiarki niemieckiej oraz Teda Westhusinga - pułkownika, zmarłego w Iraku w 2005 roku od rany samopostrzałowej. Każda z tych osób na odmiennych zasadach ksztłtowała oblicze współczesności. Poelzig, podobnie jak Berg, był zwolennikiem racjonalistycznego planowania i zagorzałym przeciwnikiem secesyjnego kaprysu. Wierzył w możliwość zaprojektowania postępu poprzez właściwe zagospodarowanie przestrzeni urbanistycznej. Twórczość Kollwitz wyrastała z jej społecznego zaangażowania, przejawiającego się w działalności na rzecz ofiar postępu symbolizowanego przez krwiożerczą industrializację. Towarzysząc swojemu mężowi - lekarzowi praktykującemu wśród robotników niemieckich - nie tylko gromadziła materiał wizualny do swoich znakomitych rysunków i grafików, lecz niosła także bezpośrednią pomoc jako pielęgniarka-wolontariuszka. Jednocześnie, jak sama podkreślała, jako temat prac robotnicy fascynowali ją przede wszystkim ze względu na wyrazistość swoich twarzy i malujących się na nich przeżyć. Pułkownik Westhusing był znawcą filozofii i literatury angielskiej oraz osobą odpowiedzialną za szkolenie Irakijczyków na przyszłych pracowników prywatnych służb ochrony. Wokół jego - uznanej za samobójczą - śmierci narosło wiele kontrowersji w związku z zarzutami, które pojawiły się tydzień wcześniej, dotyczącymi niewłaściwych praktyk stosowanych podczas prowadzonych przez niego szkoleń. Wszystkie trzy postaci stały się bohaterami wideo-fotograficznej instalacji, w której ich życiorysy splotły się ze sobą nawzajem i z długą historią konfliktów zbrojnych, poczynając od wojen napoleońskich, poprzez dwie wojny światowe aż po amerykańską interwencję w Iraku.

Wrocław to miasto-palimpsest, a teren hal wystawienniczych przy ul. Wróblewskiego jest jak soczewka skupiająca zmienne koleje losu tej metropolii. W jakim kierunku pobiegnie dalej historia hal, w których obok Survivalu zagościły w tym samym czasie wystawy ukazujące z jednej strony Europę jako wielką rodzinę budowaną latami przez ojców-polityków i zwykłych mieszkańców państw Starego Kontynentu (Europa - to nasza historia w Hali Stulecia), z drugiej prezentacja pokazująca trudne dzieje Polski ostatniego dwudziestolecia umieszczone na szerszym tle przemian historycznych i zaopatrzone w artystyczną metaforę (Na okrągło 1989-2009 w Hali Stulecia)? To pytanie pobrzmiewa jak się wydaje w interwencji Pawła Jarodzkiego Próba wskazania właściwego kierunku, na którą składają się wycelowane w różne strony palce. Ich surowe milczenie nie znosiło sprzeciwu, nie przynosiły one jednak odpowiedzi, dokąd nas prowadzą. Może na Wschodni Zachód jak w instalacji Filipa Laskowskiego?

MATTI HAVENS, BEZ TYTYŁU, INSTALACJA, FOT. PALUCH.
MATTI HAVENS, BEZ TYTYŁU, INSTALACJA, FOT. PALUCH.

*

Trudno ogarnąć palimpsestową strukturę wystawy Survival. W labiryncie zbudowanym z różnej wielkości pomieszczeń, schodów, korytarzyków i przejść, rozmieszczono prace, które dążyły do łagodnego współistnienia z przestrzenią, lub przeciwnie zachowywały w stosunku do niej postawę agresywną, przekształcając ją, dominując nad nią lub wręcz ją negując. Zróżnicowanie tematyczne i odmienność rozwiązań formalnych czyniły wyprawę w świat Survivalu wystarczająco ciekawą, by przetrwać nieustanne kapanie na głowę i konieczność brodzenia w błocie i wodzie wlewającej się do Pawilonu wszystkimi możliwymi otworami. Zapewne każdy z odbiorców zbudował podczas tej wedrówki własne relacje tak z teraźniejszością prezentowanych obiektów, jak i z przeszłościa, do której się odnosiły. Wniosek, który mnie osobiście wydał się dominujący, nie jest ani nowy, ani odkrywczy - postrzeganie przeszłości, jako układu nawarstwiających się historii, uświadamia nam, że każda kolejna warstwa jest tylko stanem przejściowym i z łatwością może zostać zastąpiona przez kolejną. To zaś uczy nas, że jakkolwiek słusznym wydawałby nam się aktualny status miejsc i stan historii, nie jest on w żadnym wypadku ostatecznym. Ważne jednak, aby w tym zmiennym nurcie narracji - postrzeganych jako niezmienne w czasie ich kreowania - dostrzec wartość tego, co nazywamy małymi historiami, które budują rzeczywistą tożsamość miejsca. Takie właśnie opowieści zaprezentowali uczestnicy tegorocznej edycji Survivalu, stwarzając szczelinę sprzyjającą wielotorowym refleksjom.

O SURVIVALU CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Iza Kowalczyk, Edyta Zierkiewicz, "Survival" zaradnych dziewczyn i sfrustrowanych chłopców
Marcin Krasny, Przechodzień twój wróg. Piąty wrocławski "Survival"
Magda Ujma, Kaja Pawełek, Ady Prodeus, Piotr Stasikowski, Dojrzewanie "Survivalu" O tym co by było gdyby
Gabriela Dragun, Tropienie sztuki - tropienie miasta

GRZEGORZ ŁOZNIKOW, POLISHING, INSTALACJA, FOT. KONDRATCZYK.
GRZEGORZ ŁOZNIKOW, POLISHING, INSTALACJA, FOT. KONDRATCZYK.