Obraz się spocił

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Aleksandra Ska w najnowszej instalacji Chudo sięgnęła po eksperyment ze statusem ontologicznym dzieła. Jej obraz nie tylko został obdarzony biologicznym życiem, ale i częściowo obarczył widza męką kreacji.

Pracę można było do niedawna obejrzeć w łódzkiej Galerii Wymiany Józefa Robakowskiego. Swoje doświadczenie z ontologią obrazu Aleksandra Ska zaczęła od odwołania się do mitu początku. Według jej kosmogonii powstanie świata jest równoległe z powstaniem dzieła. Zaciera się przy tym zupełnie różnica między kulturą a naturą, bo stworzenie wszechświata w wykonaniu artystki jest manierystycznie sztuczne, a obraz-relief żyje, oddycha, poci się i wymaga troskliwej, regularnej opieki, niczym roślina doniczkowa. Jak wygląda zatem kosmogonia według Ska? Ekran telewizora wyświetla zmontowane fragmenty czołówek hollywoodzkich producentów filmowych: Dream Works, Paramount Pictures czy MiraMax. Wszystkie (sic!) prezentują widok kosmicznego momentu formowania się czy porządkowania świata przedludzkiego - albo też: postludzkiego. Ujawnia to doskonale multiplikacja i zestawienie ze sobą wyrwanych z kontekstu animacji nieba (nieodłączny element każdej kosmogonii): pochmurnego lub rozgwieżdżonego. Nagłe, rytmiczne rozbłyski projekcji wydobywają z mroku na przeciwległej ścianie obraz-relief, złożony ze zmultiplikowanych abstrakcyjnych form, pobrzmiewających dalekim echem wykonywanych przez Aleksandrę Ska odcisków ciała. Dzieło ocieka tłuszczem, spływającym po nim leniwie niczym pot po ciele w upalny, duszny dzień. Aby obraz żył, należy go odżywiać kolejnymi porcjami lepkiej substancji. I tylko na tej haptycznej płaszczyźnie ci, którzy oczekiwali biżuteryjnej i niezwykle zmysłowej, typowej dla Ska formy, znaleźli to, czego szukali. Całość bowiem wykracza poza zakładany a priori poziom oczekiwań. Artystka kojarzona do tej pory głównie z manifestacjami kobiecości, tu proponuje widzowi zupełnie nową grę: każe mu uczestniczyć we własnym wysiłku creatio ex nihilio, od którego poci się dzieło i brudzi się widz. Dane jest mu choć częściowo wziąć udział w procesie materializowania się dzieła, nawiązać z nim fizyczny kontakt, upaprać się w wysiłku, zmęczeniu i trudzie, poczuć jego organiczność i - pozostającą poza kategorią przyjemności - zmysłowość.

ALEKSANDRA SKA, CHUDO, GALERIA WYMIANY, ŁÓDŹ, 26.06.-17.07.2009.
ALEKSANDRA SKA, CHUDO, GALERIA WYMIANY, ŁÓDŹ, 26.06.-17.07.2009.

Zmęczenie obrazu udziela się. Chwilową ochłodę przynosi ponowne spojrzenie na producenckie spoty. Ale tu znowu zostajemy odesłani do pocącego się obrazu i tak - ad infinitum. Aleksandrze Ska udaje się stworzyć napięcie nieustannego uczestnictwa w procesie, który w swojej asymptotyczności nigdy nie osiągnie zadawalającego stadium. Nigdy się nie sfinalizuje. Ostateczna forma dzieła nie powstanie, nie ujrzymy też wiecznie tworzącego się świata, gdyż fragmenty czołówek zostały brutalnie wyrwane z ciągu narracyjnego. „Wydaje się, że za chwilę wszystko się zmieni, zawiąże się intryga, impulsatorowe światło znajdzie swój sens, początek, rozwinięcie i koniec, epicka historia, która jest o krok od rozpoczęcia zmieni ten pokój, pozbawi wątpliwości" - czytamy w tekście towarzyszącym wystawie. „Obietnica pozostaje tylko obietnicą, nic więcej się nie dzieje. Impulsy świetlne bombardują gęstą materię bezskutecznie."

W ramach procesu wzajemnego odsyłania, przypominającego chwilami grę w energetycznego ping-ponga, wyłania się nowa ontologia obrazu dziejącego się w czasie. Obraz ten ponadto żyje, zarówno na poziomie biologicznym, jak i psychicznym - obdarzony częścią osobowości autorki i stając się w pewnym sensie „obiektem częściowym", w szerszym niż tylko czysto psychoanalityczne, freudowsko-lacanowskie ujęciu (choć i ten aspekt zarówno u Ska w ogóle, jak i w instalacji Chudo odgrywa istotną rolę). Obiekt ten reprezentuje niejako procesy myślowe artystki oraz przerzucone na niego jej męki tworzenia i jej pragnienia. Staje się czująco-myślącym fetyszem. Odnosimy wrażenie, że to obraz pragnie, umiera z pragnienia, rzutuje je na nas w roszczeniowy, domagający się interakcji sposób. Poza elementami czasu i ożywionego fetyszu, mamy zatem jeszcze trzeci element: angażowania widza przez obiekt. Widz staje się koniecznym ogniwem w grze w przerzucanie niespełnionego pragnienia. Ska dokonuje przy tym przesunięć w obrębie trójkąta „artysta - dzieło - odbiorca", zmierzających do równouprawnienia. Zawirusowany widz zaczyna pragnąć i doznawać tej samej tantalowej męki niespełnienia, co artysta i dzieło. Jest też ostatnim ogniwem w łańcuchu pokarmowym pożądania, niczym arystotelesowski ostateczny cel miłości Pierwszego Poruszyciela. Próbując jednak skierować z powrotem ku dziełu rozbudzone w sobie pragnienie, doświadcza stanu opisywanego przez Szekspira w sonecie 153: rozpalony pragnieniem kochanek próbuje ugasić pochodnię miłości w chłodnym źródle but found no cure. Oto źródło wody staje się tożsame z ogniem. The bath for my help lies/ Where Cupid got new fire: my mistress' eyes.

Ontologiczny eksperyment Ska pociągnął za sobą zarówno nowy dla artystki język wizualny, jak i nowy bilans energetyczny. Niedawno w Poznaniu można było uczestniczyć w projekcie artystki Fat Love i obejrzeć wideo o tym samym tytule. Ciekawy kontrapunkt dla łódzkiego Chudo. Fat Love była bowiem wielkim nadmiarem, nieopanowaną, flamandzko-barokową miłością pulchnej dziewczyny do niekończących się pęt kiełbasy i to miłością konsumowaną w samym środku poznańskiego sklepu mięsnego „Prosiaczek". Przyjemność obcowania z tą pracą udzielała się niemal wszystkim zmysłom. Na łódzkiej wystawie zmysłowa rozkosz zmieniła się w zmysłowe umęczenie, a eksplozja przyjemności - w zimną, zasysającą widza implozję.

Aleksandra Ska, Chudo, Galeria Wymiany, Łódź, 26.06.-17.07.2009.

Fot. Galeria Wymiany

ALEKSANDRA SKA, CHUDO, GALERIA WYMIANY, ŁÓDŹ, 26.06.-17.07.2009.
ALEKSANDRA SKA, CHUDO, GALERIA WYMIANY, ŁÓDŹ, 26.06.-17.07.2009.