PENERSTWO: grupa z Poznania w Słupsku

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Konrad Smoleński, WATCH IT, 2007
Konrad Smoleński, WATCH IT, 2007

Penerem można być już w podstawówce. Szkolna szatnia jest penerską "domówką". Siedzi się na podłodze i podpierając zieloną lamperię, podstawia dziewczynom nogi. Ma się brudne paznokcie, pozaginane rogi książek. W pobazgranym niebieskim tuszem piórniku nosi się obgryzione, zdarte do gryfu ołówki. W jednym zeszycie do wszystkich przedmiotów, na marginesach, rysuje się zachodzące na siebie, przebijające na drugą stronę rysunki. Szubienice i swastyki. Odważne, ale na tyle niedbałe, by nie obnażyć pasji autora. Właściciele chińskich piórników i szlaczków w zeszytach, oglądając po latach prace Radka Szlagi, Tomka Mroza, Konrada Smoleńskiego, Wojtka Bąkowskiego i Piotra Bosackiego będą zmuszeni przypomnieć sobie, dlaczego przez szkolną szatnię trzeba było po prostu szybko przejść, nie odwracając głowy.

Wystawa PENERSTWO, poprzez tytułowy mianownik, wydobywa ciemne, zakazane rewiry fantazji i ekspresji zeszytowych marginesów. W obrazach Radka Szlagi, niezdarnie kaligrafowane niegdyś w zeszycie hasła i bazgroły stają się specyficzną formą znakowości. Przeświecając spod swobodnie nakładanej, często ściekającej z obrazu farby, odtwarzają mozół decyzji postawienia znaku, zapisania tego, co aktualnie jest. Bazgroły Szlagi zdradzają natężony, rozedrgany odbiór świata, który chce zaistnieć w obrazie. Chaotyczność finalnego zapisu, jego frywolność, nagromadzenie, a jednocześnie oszczędność środków powoduje, że same stają się tematami prac. Pociągnięcia pędzla, długopisu, pisaka odsłaniają moment, w którym zmaganie się z ideą malarstwa doprowadza do decyzji postawienia krechy, plamy, wykrzywionej litery, głowy murzyna.

Autoportret na magnetofonie. Mój świat, 2007
Autoportret na magnetofonie. Mój świat, 2007

 Kundelku ujadaj, Perełko rób piekło, animacja, 2006
Kundelku ujadaj, Perełko rób piekło, animacja, 2006

Chłopięca/męska, podejmująca błyskawiczne decyzje odwaga, nie ma problemu z wyborem obiektu swej twórczej ekspresji. Nie waha się przed wykuciem w ścianie swojego znaku. Przed zdarciem tynku do cegieł, żeby powiedzieć WATCH IT (Konrad Smoleński). Semiotyczna siła wyrazu prowadzi swobodną grę ze stroną formalną inskrypcji. Napis jest wykaligrafowany, litery rozprzestrzeniają się na ścianie symbiotycznie się w nią wtapiając. Smoleński nie waha się skierowania widza do ciemnego korytarza piwnicy słupskiego MCK, żeby na jego końcu przeprowadzić konfrontację z grupą onanizujących się wyrostków ( Leje z Ciebie, muzyka Czikita, video Konrad Smoleński, 2003). Pierwotny, amatorski zapis video przedstawiający chłopców w dresach i sportowych koszulkach, świadomych obecności kamery, nie mogących powstrzymać się przed wyjęciem tego, co w rozporkach, został przez Smoleńskiego wykorzystany jako wizualna matryca wideoklipu. Narracja dokumentalna wzbogacona przez dodatkowy materiał wizualny, montaż, wbudowana w konwencję wideoklipu, wzbudza poczucie zażenowania, ale też i ciekawości.

Ekspresja penerska przejawia się nie tylko w sztuce podejmowania decyzji, wybierania form, uwalniania się od denerwujących swym natężeniem gestów, które w końcu kompulsywnie się wykonuje. Eksploruje także bardziej podstawowe rejony, jest ciemną plamką każdego aktu percepcyjnego, specyficzną uważnością patrzenia, wyczuleniem, wzrokowym natręctwem. Wskazuje na te elementy w polu widzenia, które biją w oczy warstwą rozświetlonego kurzu, brudu w zakamarku, rysy. W filmie Kundelku ujadaj, Perełko rób piekło, (Wojtek Bąkowski, muzyka: KOT, 2006) Bąkowski uwalnia mikroelementy świata przenicowanego błędem, pozwalając na ich natężone, wibrujące dźwiękiem i substancjalnym drganiem interakcje. Ustawiony w kącie piwnicy obiekt Bąkowskiego ( Autoportret na magnetofonie. Mój świat, 2007), na pierwszy rzut oka wydaje się być porzuconym, starym, pobazgranym dwukasetowym magnetofonem. Nietknięty oświetlającym zabiegiem ekspozycyjnym nie chce się ujawnić. Jest rekwizytem, penerskim akcesorium, częścią tła i obiektem użytkowym jednocześnie. Zoom percypującego oka odkrywa na nim akwarelowy arsenał emblematów znaczących biograficzną narrację: pejzaż, autoportret, zwierzęta, kwiaty, fragmenty ludzkiej anatomii. To przestrzenny, fizykalny ślad chwilowego, poetyckiego olśnienia przyjaciela z podstawówki, Damiana Gusztaba "(…) mój cały świat to parę kaset i magnetofon". Rekombinacja gotowych, zasłyszanych, podpatrzonych elementów buduje także audialny i performatywny wymiar twórczości Bąkowskiego. W swoim performance ( Jezusku, 2007), jest on bezwzględny w ujawnianiu, nagłaśnianiu narracji trudnych, wpychanych nerwowo pod dywan. Stwarza im idealne warunki, scenografię do świdrującego w uszach spektaklu, ciemność, w której dźwięki można zobaczyć.

Radosław Szlaga, bez tytułu, 2006
Radosław Szlaga, bez tytułu, 2006

Radosław Szlaga, bez tytułu, 2006
Radosław Szlaga, bez tytułu, 2006

Syfiarstwo chłopaków z Poznania nie jest niekontrolowane. Nie jest chromością ich artystycznych wypaczeń. Realizuje się raczej w elastycznym obszarze wolnej, zabawnej gry. Nie do końca wiadomo, czy to artyści ustalają jej prawa, czy może PENERSTWO wciąga ich w swoje ryzykowne rewiry. Efekty tego spotkania bywają monumentalne i porażające ( Autoportret Tomka Mroza, 2006), albo kunsztowne ( Dobranocka Piotra Bosackiego, 2006). Mróz swoich sylikonowych obiektów nie konstruuje. Na ich cielesnej, szczurzej, ludzkiej powierzchni znać ślad intymnego, długotrwałego obcowania. Tworzone przez niego postaci zdają się być efektem czułego dotyku i częstego nawiedzania w snach. Bezwstydne i nagie, tworzą pole intymnego spotkania nie tylko z nieposkromioną artystyczną fantazją, ale również (lub przede wszystkim) z ich kategoryczną, cielesną, skórną, porowatą obecnością.

O ile Tomek Mróz wydaje się doznawać w swoich obiektach pewnego rodzaju sublimacyjnego spełnienia, Piotr Bosacki raczej do niego nie dopuszcza. Jego Dobranocka jest nieprzystojną, błyskotliwą i oszczędną animacją, opowieścią o śluzowatych substancjach, epopeją świata pasożytów i historią zabójstwa. Pozwala sobie na dużo, nie poprzez nieokiełznanie, ale poprzez misterność formy. Kiedy chce, buduje arcyinteligentną narrację, kiedy nie, ripostuje śluzowatym, zblazowanym rechotem. Bosacki mógłby tym samym być Królem Penerów, tym, który zna zasady. Nie tylko swobodnie operuje językiem, ale czyta alfabet i reguły gramatyczne.

Choć PENERSTWO nie jest określeniem nowego kierunku w sztuce, to z całą pewnością desygnuje szczególny i rzadki rodzaj wrażliwości, objawiający się w ekspresji, bywa że artystycznej. Nie sądzę, żeby było jedynie męską przypadłością. Jest raczej skłonne do dialogu o sztuce i życiu ponad kilkoma starymi dychotomiami: męskie-żeńskie, gustowne-kiczowate, piękne-brzydkie, obecne-nieobecne. Wnikając do budynku słupskiego MCK-u znaczyło swój ślad w korytarzach, na schodach, w piwnicy, przy toalecie. Szkolna ekspozycja. Nie odwracaj głowy!

Marta Kosińska

PENERSTWO; Wojtek Bąkowski, Piotr Bosacki, Tomek Mróz, Konrad Smoleński, Radek Szlaga; Miejskie Centrum Kultury, Klub Artelier, Słupsk 12.05.2007.


Tomasz Mróz, Autoportret, 2006
Tomasz Mróz, Autoportret, 2006

Tomasz Mróz, Autoportret, 2006
Tomasz Mróz, Autoportret, 2006