Kilka minut po dziewiętnastej. Wsiadamy do dużej ciężarówki stojącej przy Alei Szucha. Wzdłuż jednej ze ścian bocznych samochodu wznosi się trybuna z trzema rzędami siedzeń dla około 50 osób. Przed nami przeszklona ściana boczna ciężarówki. Pod sufitem wiszą niewielkie głośniki. Między widzami mieszczą się także stanowiska operatora dźwięku oraz operatora wideo i tekstu wyświetlanego na ramach łączących poszczególne części przeszklonej ściany. Witają nas dwaj mówiący po angielsku bułgarscy kierowcy, z którymi wyruszymy w drogę. Dzięki kamerze umieszczonej w ich kabinie oraz mikroportom będziemy ich widzieć i słyszeć podczas jazdy. Na przeszkloną ścianę ciężarówki opuszczają się trzy ruchome ekrany pozbawiając nas widoku ulicy. Podczas dwugodzinnej podróży ekrany będą wielokrotnie opuszczane i podnoszone. Ładownia ciężarówki staje się na przemian ruchomą widownią kinową i salą przypominającą trochę "camera obscura". Podczas jazdy (z kilkoma krótkimi postojami) jesteśmy świadkami czterech przeplatających się opowieści: "filmu drogi" z objazdu Europy ciężarówką, relacji z pracy dwóch wiozących nas kierowców, dziejów firmy transportowej Willi Betz oraz realnej wieczornej przejażdżki po Warszawie trasą tirów. Zasłaniające przeszkloną ścianę ekrany sprawiają, że trudno zorientować się jaką dokładnie jedziemy trasą. Obserwując szpary nad opuszczonymi ekranami dedukuję, że jedziemy w stronę Woli i przemysłowo-handlowych przedmieść Warszawy. Na opuszczonych ekranach obserwujemy podróż ciężarówki jadącej dookoła Europy. Ruszamy z Bułgarii. Na ekranie przesuwają się obrazy ulic Sofii, którym towarzyszy dobiegająca z głośników muzyka z Bałkanów. Słyszymy opowieść kierowców o ich pracy - jeździe drogami Europy. Przed naszymi oczami przesuwają się obrazy widziane oczami kierowców w Serbii, Słowenii, Francji, Szwajcarii i Słowacji. Dowiadujemy się o łapówkach wręczanych policjantom i celnikom, noclegach w kabinie ciężarówki, jedzeniu żywności z puszek, prysznicach na stacjach benzynowych. Opowieści - niestety trochę zbyt powierzchownej - towarzyszą popularne melodie z krajów, którymi prowadzi droga. Kierowcy opowiadają także o swojej pracy dla spedytorów, pokazują zdjęcia żon i dzieci, na ekranie oglądamy m.in. obrazy mieszkania jednego z nich (w typowym bloku w Sofii). Projektory umieszczone za naszymi plecami wyświetlają tekst: historię wzlotu i upadku największej firmy przewozowej Europy. Firma Willi Betz z impetem wkroczyła do Europy Wschodniej przejmując m.in. bułgarski odpowiednik PKS-u i dominując na rynku przewozów z Europy do Azji. W ostatnich latach przeciwko właścicielom firmy wytoczono proces o zatrudnianie na czarno bułgarskich kierowców. Ekrany zakrywające ścianę podnoszą się. Przed naszymi oczami przesuwa się przemysłowy krajobraz: rampa kolejowa, wagony i ciężarówki, kałuże, sterty złomu, piramidy kontenerów. Jesteśmy na terenie stacji przeładunkowej przy ul. Ordona. Nagle całą szerokość przeszklonej ściany wypełnia surrealny obraz ogromnej hałdy żwiru, nad którą unoszą się mewy. Wyjeżdżamy z terenu bazy przeładunkowej słychać skrzek ptaków. Na trawniku, wzdłuż którego jedziemy stoi ubrana na biało dziewczyna, która śpiewa do mikrofonu ludową piosenkę. Raz lepiej, raz gorzej słyszymy jej śpiew przez głośniki. Oświetlają ją dwie jaskrawobiałe neonówki. Niezwykły widok stojącej na trawniku śpiewającej dziewczyny powtarza się kilkakrotnie podczas naszej podróży. Czasem mijają ją zdziwieni przechodnie nie mogący zrozumieć sensu jej występu. Nie są oni w stanie dojrzeć przez szybę przejeżdżającej ciężarówki słuchaczy jej śpiewu. Opuszczamy teren zabudowany. W końcu wjeżdżamy na ogromny, ogrodzony teren pełen magazynów, ramp i ciężarówek. To giełda żywności w Broniszach. Obok ogromnych tirów firm spedycyjnych mijamy małe ciężarówki rolników i sterty skrzynek z warzywami i owocami. Stajemy przy jednym z magazynów. Otwiera się tylna klapa naszej ciężarówki. Na żywo i na ekranach widzimy wnętrze hali magazynu i słyszymy informacje o handlu żywnością, które przekazuje nam przedstawiciel firmy spedycyjnej. Następnie jedziemy między samochodami dostawczymi rolników sprzedających ziemniaki. Na betonie przed ciężarówkami piętrzą się piramidy worków kartofli. Jeden z naszych kierowców wysiada z ciężarówki i wdaje się w rozmowę ze sprzedającymi. Rozmawiają trochę po rosyjsku, trochę po angielsku. Do transakcji nie dochodzi. Ogrom targowiska robi wrażenie. Towary z tej gigantycznej spiżarni trafiają zarówno do naszych hipermarketów, sklepów osiedlowych, jak i zagranicę. Wracamy do miasta. Przed nami nocny krajobraz przedmieść: magazyny, biura, stacje obsługi i sprzedaży samochodów. Między nimi niewielkie domy z wchłoniętych przez Warszawę miejscowości. Mnóstwo reklam, dużo chaosu i bałaganu. Mijamy samochody, autobusy i ludzi na przystankach. Na terenie jednej ze stacji benzynowych zatrzymujemy się. Kierowcy opowiadają o spędzanych tu weekendach: pichconych na powietrzu posiłkach (w oparciu o przywiezione z Bułgarii pomidory), spotkaniach z innymi kierowcami. Wjeżdżamy na teren gęstej miejskiej zabudowy. Znowu stajemy. Jesteśmy w myjni samochodowej. Powoli przed naszymi oczami przesuwa się krawędź ruchomej ramy ze szczotkami. Na szczęście wnętrze ciężarówki jest szczelne. Mimo to czujemy fetor. Mokra szyba zniekształca obraz wieczornej Warszawy. Ruchomy, panoramiczny ekran ciężarówki pozwala spojrzeć z innej niż zwykle perspektywy. Wracamy do centrum miasta mijając bloki mieszkalne i biurowce. Wszechobecne kolorowe reklamy chwilami denerwują, chwilami dodają blasku chaotycznej zabudowie. Wreszcie zatrzymujemy się i wysiadamy przed bajecznie oświetlonym Pałacem Kultury i Nauki.
Dobiegła końca jedna z pięciu prezentacji projektu "Cargo Sofia-Warszawa" autorstwa Stefana Kaegiego urodzonego w Szwajcarii autora i realizatora spektakli, słuchowisk, akcji parateatralnych i zdarzeń z obszaru "live art". W czym braliśmy udział? W spektaklu, seansie, czy sztuce akcji? Nie ma to dla mnie znaczenia. Rozstrzygnięcie tego pozostawiam docentom historii sztuki. Liczy się wyjęty z potoczności czas, w którym mogłem spojrzeć na Warszawę z perspektywy kogoś innego, z dystansu.
Cargo Sofia-Warszawa, projekt Stefana Kaegiego w ramach Mobile Academy, Warszawa: 31.08-6.09.2006. Współtwórcy Joerg Karrenbauer - wideo, Florian Fischer - dźwięk, Anna Markowicz - śpiew, Adam Sienkiewicz - koordynacja. Projekt był do tej pory prezentowany w Bułgarii, Szwajcarii, Niemczech, Francji, Słowenii, Serbii, Czarnogórze i na Łotwie. Producenci: Instytut Goethego w Sofii, Hebbel am Ufer w Berlinie. Koproducenci: Teatr z Bazylei, PACT Zollverein Essen, Le Maillon Strasburg i THEOREM. Warszawska realizacja powstała w ramach programu Buero Kopernikus - German-Polish Cultural Projects (z inicjatywy Kulturstiftung des Bundes) we współpracy z TR Warszawa.