„Album rodzinny” Jacqueline Livingston

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
JACQUELINE LIVINGSTON, "VINNCEA, VAJRA, BELL W KĄPIELI".
JACQUELINE LIVINGSTON, "VINNCEA, VAJRA, BELL W KĄPIELI".

Odbiór przygotowanej ostatnio przez Gdańską Galerię Fotografii i oddział Muzeum Narodowego w Gdańsku wystawy fotografii Jacqueline Livingston determinuje cały „nadbagaż" towarzyszących pojawianiu się nazwiska artystki kontrowersji. Komentarze skupione na epatowaniu nagością, „podejrzanej" seksualności, wreszcie - słynna sprawa wydalenia Livingston z Cornell University w związku z pracami przedstawiającymi akty męża, teścia i - nade wszystko - masturbującego się siedmioletniego syna artystki. Wszystko to ukierunkowuje nasz odbiór, niejako „przygotowuje" na estetyczny i kulturowy szok w zetknięciu z dziełem. Gdańskie Muzeum Narodowe organizując w Pałacu Opatów wernisaż prac Livingston z cyklu Album rodzinny. Przestrzenie intymności - rozpisanego na lata artystycznego projektu, umożliwia polskiej publiczności zetknięcie się z tą sztuką, dotąd u nas nieprezentowaną. Wizyta w Pałacu Opatów u miłośników sztuki skandalicznej, których apetyt pobudzały liczne wzmianki prasowe zakańczane formułami antycypującymi kontrowersyjność Livingston i zażenowanie odbiorcy, wywołuje rozczarowanie. Czy sprawił to dystans czasowy, czy kulturowa zmiana, jaka zaszła od lat siedemdziesiątych XX wieku, dość, że Album rodzinny nie tyle wywołuje w oglądającym zbożne zażenowanie prowadząc ku estetycznemu szokowi, ile zaciekawienie, chęć konfrontacji nieobecnych w Polsce prac z nad-obecnymi komentarzami. Przesunięcia w estetyce odbioru, rozszerzenie „horyzontu oczekiwań" odbiorcy sztuki czy wreszcie skonwencjonalizowanie burzących niegdyś poczucie decorum widza przedstawień nagości skutkuje spetryfikowaniem tego, co nieznane, czyli budzące estetyczną grozę, skutkuje okrzepnięciem w konwencji. Konwencja zaś gwarantuje estetyczny i odbiorczy komfort, oswojenie wyklucza szok towarzyszący skandalowi. Współczesny odbiorca Albumu rodzinnego nie zobaczy zatem skrajności, raczej artystyczny zapis oscylowania między nimi.

Natura - kultura, nagość - ubranie, męskość - kobiecość, dziecięcość - dorosłość, intymność - publiczność - opozycji można by zbudować więcej, wszystkie w jakiś sposób opisują sztukę Livingston, dotykając innych jej aspektów (szczególnie ta pierwsza dychotomia stała się narzędziem najczęściej przez krytyków wybieranym). Jednak Livingston nie sytuuje się na jednym z biegunów, jej oryginalność zasadza się raczej na wygrywaniu wieloznaczności, na byciu pomiędzy; nie na burzeniu decorum, lecz sprawdzaniu jego elastyczności. Choć natura w sposób oczywisty ulega nobilitacji w obiektywie artystki, to jednak rekwizyty kultury nie zostają usunięte poza kadr, jak na fotografii Leo with Rubix cube and Jackie at Moonstone Beach (Leo z kostką Rubika i Jackie na Moonstone Beach), gdzie z męską nagością sąsiadują kostka Rubika i zdjęte, lecz widoczne, okulary. Jak w pracy Sam meditating, Vajra squirming (Medytujący Sam i wiercący się Vajra), której kompozycja zasadza się na dwudzielności formalnej i przedstawieniowej, meditating i squirming wyznaczają tu bowiem dwie postawy: ruch i bezruch, dorosłość i dziecięctwo, dopełnione w obiektywie Livingston i wpisane w wyraźną, opartą na wyważonych proporcjach ramę kadru. To z kolei przywodzi na myśl inną z prezentowanych w Gdańsku prac artystki - Self portrait - Female Golden Mean (Autoportret - Kobiecy Złoty Środek).

Formalnie Album rodzinny można najprościej podzielić na zdjęcia „reporterskie" i artystycznie przetworzone. Te pierwsze imitują stylistykę zdjęć rodzinnych, drugie - na zasadzie kontrapunktu - dystansując się od spontaniczności i pozornej niedbałości Albumu, przypominają o artystycznym zamyśle całości. Wśród nich uwagę zwraca szczególnie Female Golden Mean nie tylko swą bardzo wypracowaną, kolażową formą, ale i intertekstualnymi konotacjami. Harmonia mikro- i makrokosmosu, żywioły wody, powietrza i ziemi, złoty środek - odwołują się bezpośrednio do filozofii presokratyków i pitagorejczyków, Schematu proporcji ciała ludzkiego Leonarda da Vinci oraz licznych jego naśladowców, lecz wpisanie w tę antropologiczną wypowiedź kobiecości każe się głębiej zastanowić nad wymową pracy, odsyłając do feministycznych wątków w twórczości Livingston (nota bene - gdańską wystawę zorganizowano w ramach cyklu Feminoteka). Jednak także i ten aspekt prezentowanych fotografii nie odciska na nich piętna radykalizmu. Kobiece akty, przede wszystkim Vinceanna nursing Vayra and Bell (Vinceanna karmiąca Vayrę i Bell), Vinceanna nursing Bell in bathtub (Vinceanna karmiąca Bell w wannie) czy Vinceanna, Vayra and Bell in the tub (Vinceanna, Vayra i Bell w wannie), nie odbiegają od ikonicznych przedstawień kobiecości, sytuując ją w sferze macierzyństwa, cielesności matki i dziecka. Nagość piersi Vinceanny można tu odczytać jako nawiązanie do zakorzenionych w ikonografii, choć najczęściej kojarzonych ze sferą religijną, wizerunków matki karmiącej. Taka desakralizacja maryjnego motywu w obiektywie Livingston oznaczałaby uwznioślenie Vinceanny, wpisanie jej w symbolikę Matki, wiecznej kobiecości itd. Jednak postać tę można spróbować czytać także z kluczem psychoanalitycznym.

Związek dziecka z cielesnością matki, obiekt erotyczny, jakim staje się dlań jej pierś - odwołując się do koncepcji Melanie Klein i rozważań Jacques'a Lacana, fizjologiczne podłoże tego związku, pierwotność i naturalność charakteryzują język popędów, archaiczną i jednostkową mowę. Na tym etapie dziecko pozostaje przy piersi matki, w sensie kulturowym - na drzewie (jak na jednej z fotografii Livingston, przedstawiającej dziecko-dzikusa, wampira, roussowskie dziecko natury); dopiero dzięki Ojcu wkroczy w rzeczywistość kulturowych konwencji, gdzie pierwotny stan mowy bełkotliwej zastąpi język symboliczny, dziecko z drzewa zostanie ubrane w białą sukienkę (mini-cykl Bell in the white dress [Bell w białej sukience]). Twórczość Livingston z łatwością poddaje się takiej psychoanalitycznej lekturze, co ma związek tyleż z jej nasyceniem symboliką (np. Self portrait with Apple [Autoportret z jabłkiem]), co jest wynikiem świadomego oscylowania między naturą, ergo - mową pierwotną, akceptacją cielesności, piersią matki itd., a kulturą - językiem, nagością zawstydzającą, która zmusza odbiorcę do zastanowienia, przepracowania cyklu, jako że wstąpił on już w porządek symboliczny, zrywając tym samym związek z własną seksualnością. Na tym polega nie tyle skandaliczna czy kontrowersyjna, ile niepokojąca siła Albumu rodzinnego.

Niepokoi zresztą także sam tytuł - album rodzinny to wszak z jednej strony synonim intymności, nostalgii, wspomnienia, z drugiej zaś konwencji, pewnej społecznej umowy na formę dokumentowania własnych biografii, budowanie tożsamości poprzez iluzję pokoleniowej ciągłości, genealogii, czasem prestiżu, jak w przypadku zdjęć z drogich wakacji, których pokazywanie staje się towarzyskim rytuałem, zresztą - opresyjnie wymierzonym w odbiorcę. Kwestia odbiorcy jest tutaj istotna. Album rodzinny bowiem zdaje się być interesujący i wartościowy wyłącznie dla ludzi utrwalonych na zdjęciach, ewentualnie ich potomków, niejako z założenia wyalienowując ludzi z zewnątrz, spoza plemiennej wspólnoty, sytuując ich w roli „obcego", „podglądacza". I takie też uczucia wzbudza wystawa. Wrzuceni w sam środek czyjejś biografii, rodzinnych relacji i drobnych, nieważnych z punktu widzenia sfery publicznej zdarzeń, zaczynamy uprawiać swoisty voyeurism, z czasem odnajdując orientację w relacjach między „modelami". Dwadzieścia pięć wystawionych w Gdańsku fotografii pochodzi z różnych epok w życiu przedstawionych postaci - prace z lat osiemdziesiątych sąsiadują z tymi np. z 2001 roku, co sprawia wrażenie nieuporządkowanego albumu. W miarę jego kartkowania rozpoznajemy kolejnych członków rodziny, zauważając na ich twarzach upływ czasu - Hotel roof top with Sam (Sam na szczycie dachu hotelu), a zaraz potem - Sam with Bell, tumb sucking (Sam i Bell ssąca kciuk). Album rodzinny implicytnie zawiera w sobie wanitatywne rekwizyty, pełni funkcję czasomierza, skurcza biografie do paru momentów, ukazując ich chwilowość i nieuchronną przemijalność. Jednocześnie to te chwile, w całej swej banalności, poprzez utrwalenie w kadrze uświadamiają nam dzięki zwizualizowaniu prawdziwą materię, z jakiej utkane jest życie. Dwie fotografie - Sam, Vinceanna and Vayra at Grassroots Festival (Sam, Vinceanna i Vayra na Grassroots Festival) oraz Vinceanna and Bell at Grassrooots Festival (Vinceanna i Bell na Grassroots Festival) - są tego najlepszą eksplikacją: przedstawiają nie-dzianie-się-niczego, rodzinny festyn, nudę niedzielnego popołudnia „w gronie najbliższych", czyli tak naprawdę to, co buduje nasze biografie, co niepostrzeżenie staje się materią naszego życia, chwile manifestacji bycia w jego najczystszej postaci, przesączania się czasu.

Album rodzinny - choć przybiera postać wizualnego medium przekazującego egzystencjalną i tanatyczną prawdę - jednocześnie skutecznie ją zafałszowuje, dokumentując rytuały, chwile podniosłe i starannie przygotowane, zabijając spontaniczność starannie skadrowanymi zdjęciami weselnymi, urodzinowymi, wakacyjnymi itd., które zdają się nieporadnie udawać codzienność. Album rodzinny to zatem również konstruowane lepsze „my" rodziny - odświętne, eleganckie, zanurzone w kulturze i jej konwencjach; wreszcie - odzwierciedlające społeczne stereotypy i wzorce, role wynikające z płci, wieku czy statusu. Biorąc pod uwagę ten aspekt rodzinnych albumów, najwyraźniej uwidacznia się oryginalność Livingston. Nie tylko bowiem zrezygnowała ze zdjęć „świątecznych", ale i zdecydowała się na wzmagającą wrażenie spontaniczności i migawkowości chwili dokumentalną stylistykę fotografii, tuszującą wszelkie konstrukcyjne zabiegi. Co więcej, wyłączyła z przestrzeni kadru rekwizyty sfery publicznej, postaci są tutaj ujmowane wyłącznie w przestrzeni domowej, w przestrzeni intymności, jak podpowiada podtytuł wystawy. Ostateczną dekonstrukcję społecznych konwencji przeprowadza poprzez zabieg ukazania nagości modeli: zdjęcie ubrań staje się tutaj synonimem odrzucenia stereotypu, przed którym najsilniej w swej sztuce broni się Livingston, wybierając niejednoznaczność. A taka artystyczna decyzja w prosty sposób prowadzi w odbiorze nie do szoku, lecz trudności z zamknięciem fotografii w bezpiecznej dla widza konwencji.

Redakcja "Obiegu" przeprasza pana Bogdana Konopkę za omyłkowe zilustrowanie tekstu jego zdjęciami. Pomyłka wynikła z winy redakcji, nie zaś autorki tekstu.

 

Jacqueline Livingston, Album rodzinny. Przestrzenie intymności, Muzeum Narodowe w Gdańsku, Oddział Sztuki Współczesnej, organizator - Gdańska Galeria Fotografii, w ramach cyklu Feminoteka, 27.04-31.05.2009; kuratorka: Mariola Malinowska-Balińska.

Wydarzeniem towarzyszącym wystawie była otwarta sesja naukowa Sztuka wobec intymności (27.04.2009), w której udział wzięły: Jacqueline Livingston, dr Ewa Majewska i Małgorzata Paszylka-Glaza.

WIDOK WYSTAWY
WIDOK WYSTAWY