Portret antropologiczny

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Ideą przedsięwzięcia jest nawiązanie do klasycznej formy portretu, niezwykle popularnego w minionych epokach, obecnie przeżywającego renesans jako punkt wyjścia do różnych niekonwencjonalnych działań. Portret Wojciecha Zamiary to nie przedstawienie czy próba wejrzenia w głąb portretowanej osoby i choć formalnie praca ma wiele wspólnego z klasycznym portretem, to artystę interesuje proces, sytuacja, która się wydarza. Wyobraźmy sobie więc, że wchodzimy do zaciemnionego pomieszczenia, panuje w nim cisza, którą mąci jednostajny szum projektorów, a w tej jednej chwili, kiedy stajemy pośrodku sali, spojrzenia kilkunastu par oczu krzyżują się właśnie na nas.

Wojciech Zamiara jest performerem, twórcą wideo-artu, zajmuje się sztuką nowych mediów, instalacją. Jako pedagog związany jest z gdańską ASP, gdzie prowadzi pracownię intermedianą, przez kilka lat szefował galerii w bydgoskim klubie-instytucji, kultowym Mózgu. Tym razem wraca do Zielonej Góry - wcześniej współpracował z galerią po działającą przy tutejszym BWA - ze swoimi najnowszymi pracami zebranymi na wystawie zatytułowanej Patrzę.

Wojciech Zamiara, Patrzę, BWA, Zielona Góra 23.03–3.05.2009.

Jego proste pod względem formalnym, wielowymiarowe i wielowątkowe przedsięwzięcia bazują na wnikliwej obserwacji otaczającego świata. Mocno osadzone w rzeczywistości prace oparte są często na formule żartu. Wystawa Patrzę to część większego projektu, nad którym artysta pracuje od sierpnia 2008. Zamiara tworzy wielominutowe sekwencje wideo, na które składają się utrzymane w tej samej konwencji wideo-portrety. W zaciemnionej przestrzeni zielonogórskiego BWA na ścianach zawisły ekrany, we wnętrzach ustawiono projektory i telewizory. Kiedy drzwi się zamykają, zostajemy sami pośrodku tej intymnej przestrzeni, a ze ścian spogląda na nas kilkanaście par oczu. Postacie patrzą smutno, z wyrzutem, z nieśmiałym uśmiechem, z przejmującym żalem. Po chwili jednak portrety zyskują ludzki wymiar, widzimy zniecierpliwienie (jedna z postaci ziewa), wyczekiwanie (ktoś obgryza paznokcie i patrzy się w sufit), skupienie czy w końcu zdenerwowanie i zmieszanie. Dwa największe portrety - mogę zdradzić, że są to zaprzyjaźnieni z Zamiarą artyści - są spośród kilkunastu prac najbardziej wymowne. Spojrzenia skierowane prosto na/do widza, pozostają bez uśmiechu, a towarzyszące im emocje trudno jednoznacznie zidentyfikować - wyrzut, zamyślenie, smutek, pretensja.

Jednak mimo tej gęstej atmosfery, wystawa nie pozostawia przygnębiającego uczucia smutku. Jest w niej uchwycona pewna sytuacja, obserwacja, zawarta możliwość przyjrzenia się z bliska różnym sposobom patrzenia; jest to swego rodzaju hołd złożony różnorodności i indywidualnej ekspresji.

Patrzenie jako proces ma swoje fazy, etapy, które w normalnych warunkach są nie do uchwycenia. Patrzenie bowiem jest mocno osadzone kulturze, zawsze coś znaczy, nigdy nie jest pozbawione intencji (dobrym tropem jest tutaj język i jego konstrukcje, chociażby symbolika i znaczenie oczu). U Zamiary mamy zaś patrzenie spotęgowane i zmultiplikowane, doświadczamy niepokojącej konfrontacji z Innym i jego „osobistym patrzeniem". Ale też przez ten jeden wycięty i zwielokrotniony moment, możemy doświadczyć przejścia od niepokojącego bycia obserwowanym do bezpiecznej pozycji bycia obserwującym.

Wojciech Zamiara, Patrzę, BWA, Zielona Góra 23.03–3.05.2009.

Co ciekawe, te wideo-portrety nie mają podpisów, nie wiemy tak naprawdę, kim są bohaterowie wystawy: czy są zwykłymi przechodniami, zatrudnionymi statystami, czy rodziną i przyjaciółmi artysty, który właściwie nie podaje żadnego klucza do interpretacji. Hasłem-wytrychem jest tutaj tytuł wystawy - (ja) Patrzę. Uchylę tu jednak rąbka tajemnicy i zdradzę, najwyraźniej wbrew intencji twórcy, że wśród portretowanych osób znajdziemy przyjaciół, współpracowników, innych artystów, a nawet matkę artysty.

Zamiara stwarza pewną okoliczność, niepowtarzalny moment, na który składają się obecności osób utrwalone na taśmach i gości odwiedzających galerię. Nie wiadomo tak naprawdę, kto PATRZY. Nie ma to właściwie znaczenia, Zamiara bada bowiem pewną sytuację, a jej procesowy charakter dobrze oddaje medium, z którego korzysta. Taka intymna, bezpośrednia konfrontacja, pomiędzy osobami, które się nie znają, jest trudna, prawie niemożliwa do osiągnięcia w normalnych warunkach. Mimo, że została ona przez Zamiarę sztucznie (artystycznie) wygenerowana, nie traci swojego dramaturgicznego napięcia.

Patrzę to również przejaw fascynacji Innym, indywidualną ekspresją, podmiotowością. Ta bezwarunkowa konfrontacja z drugim człowiekiem stawia też ogólne pytania o społeczne relacje, pozawerbalną komunikację i jej przejawy, kulturowe uwarunkowania procesów patrzenia, obserwowania, przyglądania się. Pytanie, na które nie znalazłam odpowiedzi, należałoby zadać sami artyście, brzmi: jakie właściwie zadanie postawił on przed swoimi modelami? Czy pozowali oni do wideo-portretu? Jaki stopień dowolności artysta im pozostawił? A może ich zadanie brzmiało: patrz!

Wojciech Zamiara, Patrzę, BWA, Zielona Góra 23.03-3.05.2009.

Fotografie dzięki uprzejmości BWA w Zielonej Górze.

Wojciech Zamiara, Patrzę, BWA, Zielona Góra 23.03–3.05.2009.