Człowiek, istota społeczna

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO, 15.08.2008, WARSZAWA.
ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO, 15.08.2008, WARSZAWA.

Dziwny ten świat,
świat ludzkich spraw,
czasem aż wstyd przyznać się.
A jednak często jest,
że ktoś słowem złym
zabija tak, jak nożem.

Czesław Niemen, Dziwny jest ten świat

W wypadku filmów wchodzących w skład cyklu Demokracje bynajmniej nie ma znaczenia prostoduszne pytanie: „Czy to ciągle jest sztuka?" (bo nie ulega wątpliwości, że jest), ale: „Czy to jest dobra sztuka?". Pytanie zasadne, gdyż „sfilmowanie społecznych »demonstracji«" (cytuję ulotkę towarzyszącą wystawie) zapowiadało ni mniej, ni więcej, tylko szczyt publicystycznej doraźności. Ja sam podchodziłem do nowych filmów Żmijewskiego z największym sceptycyzmem. Mój Boże, cóż bardziej oczywistego - mianować się artystą zaangażowanym i nakręcić uliczne demonstracje! Na szczęście nie jest to takie proste, a dwadzieścia filmów nie tyle wciąga, co hipnotyzuje.

O co chodzi? Na dobrą sprawę właśnie o to, co zacytowałem powyżej: o sfilmowanie społecznych „demonstracji". Pytanie - jakich? Otóż: rozmaitych (i stąd cudzysłów). W sensie politycznym, socjologicznym, ideologicznym i symbolicznym. Na wystawie obejrzymy m. in. zapis inscenizacji bitew z Powstania Warszawskiego, „Manify", Drogi Krzyżowej Ludzi Pracy, „Marszu dla życia", parady Lojalistów w 399 rocznicę bitwy pod Boyne, demonstracji kobiet przeciw wojnie w Gazie... i wiele innych manifestacji polityczności. Jak trafnie zauważyła Dorota Jarecka, jest w tym coś z Zapisu socjologicznego Zofii Rydet. Ja dodałbym, że o ile Rydet poruszała się w skali mikro, o tyle Żmijewski bierze pod lupę całe społeczeństwa.

Co z tego wynika? Najważniejsze jest chyba to, że filmy z serii Demokracje wcale nie są polityczne w sensie proponowania, a następnie forsowania określonych politycznych postulatów, np. ekonomicznych. One pokazują coś znacznie ważniejszego, a mianowicie, że polityczność lepi rzeczywistość. Dodajmy od razu: każda polityczność dowolną rzeczywistość (Karyntii, Izraela, Warszawy, Belfastu...). Polityczność, czyli (podążając za definicją Chantal Mouffe) stan, w którym wszystkie grupy społeczne mogą artykułować swoje postulaty w przestrzeni publicznej. Z kolei Jacques Rancière przywołuje w tym kontekście koncepcję Arystotelesa mówiącą, iż „zwierzęciem politycznym" jest dopiero zwierzę, które mówi, które posiada głos. Jeśli nie, pozostaje tylko zwierzęciem. „Polityczność" byłaby zatem widzialnością i słyszalnością poszczególnych grup społecznych w publicznej debacie. Zaś istotą polityczności - czy może tym, co ją uruchamia, naoliwia - jest spór. Czyli to, co filmuje Żmijewski.

ŚWIĘTO PRACY, 1.05.2008, BERLIN, NIEMCY.
ŚWIĘTO PRACY, 1.05.2008, BERLIN, NIEMCY.

Demokracje są więc jednoznaczne, bo ich autor jednoznacznie opowiada się za politycznością (co bynajmniej nie jest takie oczywiste), ale równocześnie także niejednoznaczne, gdyż Żmijewski nie wypowiada się explicite o swoich politycznych wyborach - choć my, odbiorcy sztuki, doskonale je znamy. Innymi słowy, gdyby Demokracje obejrzał ktoś „z zewnątrz", a dodatkowo na neutralnym gruncie (nie kojarzącym się ze sztuką), ujrzałby panoramę poglądów i absolutnie żadnej wskazówki odnośnie politycznych sympatii autora. Warto o tym pamiętać i oglądając Demokracje na chwilę zawiesić na kołku własne. Zobaczymy wówczas polityczne zdarzenia takimi, jakimi były one „naprawdę". Użyłem cudzysłowu, bo Żmijewski z pewnością do miana obiektywnego nie aspiruje, niemniej te filmy mają właśnie coś z chłodnego (ależ tak!), bez mała naukowego zapisu rzeczywistości.

Pamiętając zatem, że nasze polityczne identyfikacje wiszą na kołku, na Demokracjach zobaczymy dziarskich młodzieńców w czarnych bojówkach, koszulkach i butach, krzyczących „Feminazistki!", dziarskich młodzieńców w czerwonych koszulkach z żółtymi sierpem i młotem demolujących lokalne sklepiki, manifestantów niosących flagi „Peace" i pozostawiających za sobą zgliszcza oraz tych, którzy wolą uliczne happeningi, manifestantów nawołujących do dialogu z Hamasem i takich, dla których Hamas równa się terroryzm... i tak dalej. A kiedy na powrót staniemy się politycznymi zwierzętami, w jednym i tym samym wydarzeniu ujrzymy ślepą agresję (jeśli jesteśmy przeciw) i rozpaczliwą determinację (jeśli jesteśmy za). To być może najbardziej pouczająca perspektywa.

Tu docieramy do paradoksu, który stał się udziałem nowej (datowanej do „Stosowanych sztuk społecznych") postawy Żmijewskiego. Z jednej strony deklaruje on, że status artysty czyni go lepiej słyszalnym, umożliwia artykulację politycznych postulatów i debatę z naukowcami czy socjologami „jak równy z równym" (kolejne projekty Żmijewskiego dowiodły, że faktycznie jest to możliwe). Innymi słowy, niebieski ptak - owszem, ale tylko taki, który mówi. Z drugiej jednak, bycie „artystą" Żmijewskiego krępuje i skazuje na widownię złożoną z „i tak przekonanych". Stąd odwieczny awangardowy postulat „wyjścia z galerii". Gdzie? Na przykład do kina. I rzeczywiście - Demokracje fantastycznie sprawdziłyby się na festiwalu filmów dokumentalnych. W galerii wiele tracą.

COTYGODNIOWY PROTEST PRZECIWKO OKUPACJI IZRAELSKIEJ, 30.05.2008, BIL’IN, ZACHODNI BRZEG.
COTYGODNIOWY PROTEST PRZECIWKO OKUPACJI IZRAELSKIEJ, 30.05.2008, BIL’IN, ZACHODNI BRZEG.

Ale filmy Żmijewskiego są także świetne - wiem, że składam właśnie pocałunek śmierci - pod względem formalnym; one zwyczajnie oszałamiają: precyzją, świeżością, rygorem. I dowodzą, że Żmijewski to dokumentalista z krwi i kości - jego obrazy mają nerw, są świetnie zmontowane. Żmijewski podchodzi tak blisko wydarzeń - a więc ludzi - jak tylko się da, ale przede wszystkim pozwala im mówić; nie wyłącza kamery w niewygodnym dla siebie (politycznie) momencie. Oglądając Demokracje ma się wrażenie, że patrzy się na dziejącą się tu i teraz historię i jest to wrażenie niezwykłe. Kamera Żmijewskiego - czas użyć wyświechtanego zwrotu - jest jak cyfrowe zwierciadło przechadzające się po gościńcach współczesnego świata. Te kilkuminutowe filmy to całkowita odwrotność języka telewizyjnych „setek", a nawet doraźnej gazetowej publicystyki. Na Demokracjach mówią i feministki, i przeciwnicy aborcji, i księża, i związkowcy, i politycy, i żołnierze, i kobiety, i mężczyźni. I oto okazuje się - podobno wiedzieliśmy o tym wcześniej - że poszczególne grupy składające się na współczesne społeczeństwa mają swoje racje i postulaty. Cały problem w tym, że nie zawsze je słychać.

Tym, co raziło w filmie Oni (2007) było to, co miało być jego istotą: sztuczność zaaranżowanej sytuacji. Sprawiła ona, że oglądaliśmy bynajmniej nie realny konflikt, tylko spektakl przebiegający według do bólu przewidywalnego, choć niewypowiedzianego wprost scenariusza. Po prostu jego uczestnicy - obywatele demokracji medialnej - wiedzieli, że grają i ochoczo tę grę podjęli. Demokracje to najlepszy dowód na to, że polityczności nie zaobserwuje się w laboratorium, ale przeciwnie - trzeba wyjść na zewnątrz i szukać jej na ulicy. I co ciekawe, okazuje się, że jest ona wszędzie, bo wszędzie są ludzie, którzy domagają się uznania swoich racji.

Czy Artur Żmijewski odnalazł w końcu najbardziej poszukiwany skarb polskiej sztuki, czyli nową formułę dla wyrażania ideologicznego zaangażowania? Paradoksalnie siła Demokracji polega na tym, że są one niejednoznaczne - nie przekonują, a tylko pokazują. Czy raczej aż.

Artur Żmijewski, Demokracje, Fundacja Galerii Foksal, do 12 maja (wtorek).

Pokazy między 15:00 a 18:00 od poniedziałku do piątku.

WSZYSTKIE KADRY POCHODZĄ Z CYKLU „DEMOKRACJE" (2009). FOT. DZIĘKI UPRZEJMOŚCI FUNDACJI GALERII FOKSAL.

DEMONSTRACJA ZWIĄZKOWCÓW “SOLIDARNOŚCI” 29.08.2008, WARSZAWA.
DEMONSTRACJA ZWIĄZKOWCÓW “SOLIDARNOŚCI” 29.08.2008, WARSZAWA.