Piktorialne zauroczenie

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Wystawę Jana Bułhaka w warszawskim Muzeum Narodowym trzeba koniecznie obejrzeć. Nie ma tutaj zbytniego pośpiechu, ponieważ ekspozycja ta będzie pokazywana także w innych miastach Polski, chociaż zapewne nie zawsze w tak dużym wymiarze. Wystawę tą trzeba obejrzeć, bo pokazane na niej prace dość dobrze tłumaczą, trudne czasem do zrozumienia meandry rozwoju powojennej polskiej fotografii, w tym szczególnie dość długą obecność w niej nurtu piktoralnego. Ponieważ na ekspozycji przygotowanej przez Małgorzatę Plater-Zyberk znalazły się wyłącznie oryginalne odbitki, wykonane ręką Bułhaka, mamy też rzadką okazję przyjrzenia się bliżej, możliwościom warsztatu tego fotografa, zwłaszcza, że udostępnione zostały prace wykonywane na przestrzeni blisko 50 lat.

Jan Bułhak, Widok Z wieży kościoła św. Jana w Wilnie, materiały prasowe.
Jan Bułhak, Widok Z wieży kościoła św. Jana w Wilnie, materiały prasowe.

Pierwsze zaskoczenie to jakość powiększeń. Jan Bułhak nazywany w poświęconych mu tekstach zwykle "mistrzem techniki bromowej" bywa tutaj… zaledwie poprawny. To spora niespodzianka. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na czasy, w których działał oraz jakość ówczesnych papierów fotograficznych, a konkretnie ich zdolność przenoszenia kontrastu. Jednak w konfrontacji ze zdjęciami, np. współczesnych mu: Alberta Rengera-Patzsha, czy też Augusta Sandera - chodzi tutaj oczywiście o wykonane w podobnym czasie odbitki vintage, jakie można zobaczyć w berlińskich galeriach, handlujących tym typem fotografii - Bułhak wypada blado, zaskakująco blado. Widać tutaj dość podstawowe problemy z prawidłową reprodukcją obrazu, szczególnie w przypadku odbitek o większych rozmiarach.

Drugie zaskoczenie dotyczy stałej obecności piktoralnych kanonów w jego fotografii. Zawsze wydawało mi się, przynajmniej na podstawie zestawu najczęściej reprodukowanych zdjęć Bułhaka, czy też tych drukowanych w przedwojennych czasopismach, np. w adresowanym do młodzieży Płomyku, że z grona przedwojennych piktoralistów, paradoksalnie jego prace zawierały najmniejszą dawkę tego rodzaju estetyki. Nic z tych rzeczy, warszawska ekspozycja skutecznie rozwiewa takie przypuszczenia. Twórca programu "fotografii ojczystej" z uporem godnym lepszej sprawy stosuje ciągle te same chwyty kompozycyjne zaczerpnięte wprost z estetyki młodopolskiego malarstwa. Owszem, kilkakrotnie pojawiają się ujęcia wzorowane na fotograficznej awangardzie z lat 30 (np. ujęta w skośnym skrócie fasada modernistycznego kościoła św. Józefa w Zabrzu), ale to prawdziwy wyjątek i bez żadnej konsekwencji dla powstających po nim prac.

Jan Bułhak, Wilno. Pożar, 1916, brom tonowany, Muzeum Sztuki w Łodzi
Jan Bułhak, Wilno. Pożar, 1916, brom tonowany, Muzeum Sztuki w Łodzi

Teraz mały cytat z katalogu wystawy "Piękno Ziemi Śląskiej" (1938), z programowego manifestu pt. "Istota fotografii ojczystej": Dzisiejsza fotografia ojczysta rodzi się niewątpliwie z prądów zdrowego nacjonalizmu, nurtujących cała Europę, z pragnienia, by wszystko, co własne, narodowe, poznać, zobrazować, pokazać, a następnie - pomnożyć, wywyższyć, rozwinąć, wzbogacić. Dzisiejsza fotografia dobrowolnie zaprzęga się w służbę idei mocarstwowej, służbę idei państwa, zespolonego ściśle z narodem i ojczyzną. Oglądając zdjęcia eksponowane w salach warszawskiego Muzeum Narodowego, przed oczami stanął mi ten żenujący tekst. O analogiach bułhakowskiej "fotografii ojczystej" ze wspieranym przez władze III Rzeszy kierunkiem heimat fotografie i o późniejszej transformacji założeń tego nurtu tego na potrzeby rodzimego socrealizmu, pisał kiedyś wyczerpująco i obszernie Maciej Szymanowicz w kwartalniku "Fotografia". Obojętne, czy lubi się piktoralne mgliste pejzaże, czy też preferuje ostrzejszą "nową rzeczowość", warszawska wystawa dość dobitnie uzmysławia, pewien niebezpieczny aspekt ideologizacji fotografii, sprowadzający się przede wszystkim do ignorowania pewnych tematów.

Przez całe swoje życie Bułhak fotografował polski krajobraz. Zanim jeszcze wymyślił i skodyfikował swój państwowotwórczy program, z zauważalną konsekwencją wybierał głównie "narodowe", czy też powiedzmy, "swojskie" motywy zdjęć. Sporządzane przez niego pieczołowicie dokumentacje poszczególnych regionów Polski (efekty tych fotograficznych wypraw, ich autor wklejał do tematycznych albumów), posiadają w ten sposób dość wyraźne luki. Kiedy oglądamy zbiory tych fotografii, II RP jawi nam się jako państwo w zasadzie jednonarodowe i jednowyznaniowe, co oczywiście było (i jest) grubym fałszem.

Popularność Bułhaka w czasach przedwojennych i admiracja dla jego osoby przez długie lata PRL-u, to zjawisko tajemnicze i kuriozalne zarazem. Rozumiem, że jako pisujący o fotografii teoretyk oraz współzałożyciel fotograficznych zrzeszeń, był osobą znaną i wpływową. Ale przecież przedwojenna fotografia nie rozwijała się w próżni czy pod szklanym kloszem. Proste porównanie zdjęć twórcy "fotografii ojczystej" z powstającymi równolegle pracami z kręgu tak zwalczanej przez niego "nowej rzeczowości", Amerykanów z FSA, czy np. radzieckich fotografów propagandowych (pokazywanych zresztą w Polsce, w połowie lat 30.) jest dla tego pierwszego bolesnym knockautem i to bynajmniej nie w ostatniej rundzie.

Jan Bułhak, Śląsk. Chorzów, 1921-1922, karta pocztowa 1939, brom, Biblioteka Narodowa
Jan Bułhak, Śląsk. Chorzów, 1921-1922, karta pocztowa 1939, brom, Biblioteka Narodowa


Nurt piktoralny w powojennej fotografii polskiej, widoczny szczególnie wśród twórców zrzeszonych w - zakładanym również przez Bułhaka - Związku Polskich Artystów Fotografików, trwał przez cały PRL i co ciekawe, właściwie ciągle ma się dobrze. Popularność tej archaicznej estetyki można oczywiście tłumaczyć jej czysto użytkowym wykorzystaniem w wydawanych masowo propagandowych albumach turystyczno-krajoznawczych, które na państwowe zamówienie tłukli fotograficy ze ZPAF-u. Jednak obfitość piktoralnych sosów (przyprawionych tu i ówdzie dygitalem), jakie pojawiły się podczas zorganizowanej przez to zrzeszenie w 2005 roku wystawy pod jakże znamiennym tytułem "Gdzie jesteśmy" (www.zpaf.pl), która miała być pewnego rodzaju posumowaniem twórczych dokonań jego członków, może wprawić co najmniej w zdumienie.

Wojciech Wilczyk

Jan Bułhak, Muzeum Narodowe w Warszawie, 14 grudnia 2006 - 11 lutego 2007 r., komisarz wystawy: Małgorzata Plater-Zyberk