Zapytajcie Proppa

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Pawel Duczmal, Bez tytułu, 2008, fotografia na pcv, 76 x 51 cm , Foto: Fundacja No Local
Pawel Duczmal, Bez tytułu, 2008, fotografia na pcv, 76 x 51 cm , Foto: Fundacja No Local

Zanim wejdziemy w przestrzeń wystawy, trzeba zwrócić uwagę na miejsce, gdzie została zorganizowana - Pawilon Wyspiański 2000. Pawilon ów już od momentu, gdy ogłoszono projekt jego budowy, nie budził entuzjazmu. Nie budził entuzjazmu dość-nowoczesną-nawiązującą-do-starej-zabudowy architekturą (choć nie jest to przecież zły projekt), nie budziły entuzjazmu umieszczone w „oknach" witraże projektu Wyspiańskiego, których i tak nie widać, nie budziła entuzjazmu w końcu funkcja budynku jako centrum informacji turystycznej. Fundacja No Local zdobyła się więc na niemałą odwagę, decydując się na zorganizowanie wystawy w tak - wydawałoby się - niewdzięcznym i mało obiecującym miejscu. W pewnym sensie do przewidzenia były więc komentarze, jakie możemy przeczytać choćby w recenzji wystawy opublikowanej w „Arteonie", pióra Przemysława Chowania, który pisze: miejsce wydaje się być jednak przypadkowe. Pomysł wystawienia ambitnego w założeniu projektu w pawilonie spełniającym głównie funkcję informacji turystycznej wydaje się dość dziwny. Inne Bajki mają szansę obejrzeć głównie zabłąkani turyści 1. Pytania narzucają się same: czemu „dziwny"?, czemu „głównie zbłąkani turyści"? Rzeczywiście, budynek nie funkcjonuje w powszechnej świadomości jako miejsce wystaw, raczej jako biuro informacji miejskiej, jednak jak czytamy na stornie Biura Festiwalowego, prowadzi ono w Pawilonie działalność wystawienniczą oraz wynajem sali konferencyjnej. Biuro zapoczątkowało również cykl spotkań ze sztuką dla dzieci 2. Nie jest więc tak zupełnie nieprzystosowany - w zamyśle twórców miał pełnić funkcje wystawiennicze, a fakt, że jak dotąd o żadnej wystawie nie było na tyle głośno, by Pawilon z wystawiennictwem kojarzyć, nie sprawia chyba, że jest on już do tej funkcji zupełnie niezdatny. I czy rzeczywiście wybór Pawilonu jako miejsca na wystawę sztuki był - jak czytamy w „Arteonie" - przypadkowy? Znając założenia Fundacji No Local - założenia ambitne i - co istotne - pomimo trudności realizowane, wydaje się, że Pawilon spełnia doskonale oczekiwania Fundacji, jeśli chodzi o funkcje popularyzatorskie - świetne położenie i wyeksponowanie bryły Pawilonu wraz z bardzo zauważalną w mieście kampanią promocyjną rzeczywiście przyciągają wielu turystów, skuszonych dodatkowo darmowym wstępem. Ale jednak trudno stwierdzić, że tacy „zbłąkani" turyści to jedyna publika, jaka do Pawilonu wejdzie. Na pewno niejeden szary miłośnik sztuki też tam trafił. I to nie raz. Przestrzeń wystawiennicza Pawilonu może nie jest najłatwiejsza, ale jest jednak ciekawa i myślę, że nie zdominowała zupełnie prac. Wydaję się nawet, że kuratorki świadomie zaaranżowały ekspozycję tak, by była jak najbardziej dyskretna; prace nie narzucają się widzowi (nawet te największe), to, co mają do powiedzenia, mówią szeptem. To dyskretne szeptanie odnosi się szczególnie do aranżacji mini-kina i do samej formy prac Wojciecha Bąkowskiego, które znajdują się tuż przy wejściu. Po lewej stronie wiszą fotografie Pawła Duczmala, niewielkich rozmiarów, także nie rzucają się w oczy i właściwie można by je niechcący pominąć. Już na tym poziomie widać specyficzny rys wystawy, który wydaje mi się dominować - chodzi tu właśnie o owe skulenie prac gdzieś w kącie, dyskretne szeptanie, jakby ich mruczenie do samych siebie, które zmusza widza do poszukiwania, zgadywania, domyślania się.

Tomek Śiwiński, Bez tytułu, 2008, akryl na płótnie, 50 cm x 60 cm, Foto: Fundacja No Local
Tomek Śiwiński, Bez tytułu, 2008, akryl na płótnie, 50 cm x 60 cm, Foto: Fundacja No Local

W podziemiu, głównej przestrzeni wystawy, dominującym akceptem są wielkie, kolorowe płótna Agaty Biskup i Tomasza Siwińskiego. Choć znając niepokazane na wystawie prace tych artystów skłaniałabym się do innej interpretacji pokazanych obrazów, staram się spojrzeć na nie inaczej, nie w kontekście sztuki tej dwójki, ale innych realizacji na wystawie. Obrazy Agaty Biskup wydają się wspomnieniami z dzieciństwa, które artystka przywołuje, by pomogły jej oswoić teraźniejsze, dorosłe życie i związane z nim dylematy. Obrazy ukazujące sarenki (Sarenka na śniegu i I co ja teraz zrobię?!) kojarzą się z Rogasiem z doliny Roztoki, smutną lekturą z wczesnych klas podstawówki. Wydaje się, że artystka przywołała obrazy z dzieciństwa, by posłużyły jako rodzaj antidotum, by pomogły zapomnieć o tym, co jest teraz, znaleźć odpowiedź na pytanie: „Co ja teraz zrobię?". Artystka opowiada sobie bajki, które mają osłodzić dorosłość, ale do tych bajek wkrada się coś z „teraz" - jakaś pustka, groza, nawet śmierć. Jest w tych pracach także humorystyczne przerabianie najbardziej kiczowatych motywów malarskich, ukazanie ich w wersji współczesnej, a więc wersji „light" - zamiast majestatycznych jeleni mamy małą, przestraszoną sarenkę. Myślę, że wątek kiczu i „przepracowywania" go jest jednak wątkiem pobocznym i skupianie się na nim bardzo spłyca te prace, dlatego skłaniałabym się do takiego odczytania, które przenosi punkt ciężkości na osobiste doświadczenie artystki.

Przemek Czepurko, Bez tytułu, 2008, mix media, 26,5 x 33 cm (detal), Foto: Fundacja No Local
Przemek Czepurko, Bez tytułu, 2008, mix media, 26,5 x 33 cm (detal), Foto: Fundacja No Local

Wspomnienia z dzieciństwa to główny temat prac Przemka Czepurki. W swoich realizacjach artysta odtworzył dziecięce fascynacje i wspomnienia: model samolotu Lindbergha, który dostał od taty, katastrofę promu Challenger z 1987 roku. Wydaje się, że ta obsesyjna chęć przywrócenia dzieciństwa, dokładnego odtworzenia wspomnień w postaci przedmiotów, jest podobną jak w przypadku Agaty Biskup próbą stworzenia przeciwwagi dla uciążliwej dorosłości. Sztuka jest doskonałym narzędziem - tworząc te obiekty artysta może niejako znowu bawić się zabawkami, mrucząc sobie związane z nimi opowieści, wymyślone dla siebie, opowiedziane tylko sobie i - w zasadzie - tylko sobie zrozumiałe. To rodzaj bajek, którymi dzieci rzadko dzielą się z innymi. Jednak każde dziecko je na własny użytek opowiada i - jak sądzę - każdy z nas swoje własne bajki pamięta.

Obrazy Tomka Siwińskiego wydają mi się być obok prac Agaty i Przemka trochę z innej bajki. Są to prace nie o tęsknocie za dzieciństwem, ale o „bajkowości" i „kiczowatości" współczesnej kultury. W zestawieniu Siwińskiego baśniowość obrazu Caspara Davida Friedricha, natchniona baśniowość, która obecnie może wydawać się nieco kiczowata, wzbogacona zostaje o element kiczu współczesnego - wielką plamę ulubionego odcieniu lalki Barbie. W ten sposób metafizyczny wymiar piękna pejzażu zostaje sprowadzony do zwyczajnie „ładnego" różu. Czy można czytać tę pracę jako komentarz tego, jak Disney'owska słodycz pozbawiła tradycyjne baśnie głębszego, metafizycznego wymiaru? Być może Siwiński chciał powiedzieć coś więcej, także coś o samym malarstwie, o grach nieprzystającymi do siebie formami, które burzą porządek rzeczywistości, jednak w kontekście samej wystawy jego przekaz nie jest dla mnie jasny.

Honza Zamojski, Bez tytułu, 2009, projekt zrealizowany w ramach wystawy INNE BAJKI, Foto: Fundacja No Local
Honza Zamojski, Bez tytułu, 2009, projekt zrealizowany w ramach wystawy INNE BAJKI, Foto: Fundacja No Local

W podziemiu mamy jeszcze pracę Honzy Zamojskiego, który swoją bajkę przeniósł w rzeczywistość i zaoferował nam zabawę w „wyspę skarbów". Wiemy, co jest skarbem (diament), wiemy, gdzie jest (w Krakowie), wiemy, że jest (choć nie, tego nie wiemy, bo artysta nie powie). W kuratorskim opisie pracy czytamy wypowiedź Zamojskiego, który twierdzi, że ciekawi go możliwość wykreowania czegoś w rodzaju «urban legend» związanego z zakopanym diamentem. Zabawa to zatem trochę dziecinna, trochę dorosła - teren poszukiwań większy i skarb ponoć prawdziwy.

Po wyjściu z podziemia możemy obejrzeć - z tej perspektywy lepiej widoczne - prace Pawła Duczmala, który fotografuje w przestrzeni miejskiej wszelkie estetyczne „dziwadła". Zdolność dostrzegania czegoś interesującego w na pozór banalnej rzeczywistości jest właściwa dzieciom, tracimy ją jednak stosunkowo szybko i właściwie niewielu tę zdolność zachowuje. Paweł Duczmal pokazuje, że - w przeciwieństwie do Agaty Biskup, Przemka Czepurki czy Honzy Zamojskiego - nie musi odkopywać swych dziecięcych wspomnień, by wrócić niejako do sposobu myślenia dziecka. Prace te mają na celu przede wszystkim - jak czytamy w tekście im towarzyszącym - dokumentować w sposób subiektywny ostatnie relikty estetyki zrodzonej w czasach komunizmu. W kontekście wystawy jednak nie estetyczne konsekwencje takiej dokumentacji są najistotniejsze, ale sam sposób, w jaki artysta do tej działalności podchodzi, sam mechanizm dostrzegania rzeczy dziwnych i włączania ich w ramy jednej opowieści, opowieści - jak w przypadku prac Agaty Biskup i Przemka Czepurki - opowiadanych sobie samemu, niejako na wyłączny użytek.

Paweł Duczmal, Bez tytułu, 2008, Bez tytułu, 2007, Bez tytułu, 2006, fotografia na pcv, 76 x 51 cm, Foto: Fundacja No Local
Paweł Duczmal, Bez tytułu, 2008, Bez tytułu, 2007, Bez tytułu, 2006, fotografia na pcv, 76 x 51 cm, Foto: Fundacja No Local

Z kolei filmy Wojtka Bąkowskiego, które ogląda się lepiej wychodząc z wystawy, są rodzajem bajek dla dorosłych, jakie pisywał choćby Raymond Queneau. Gdy ogląda się Filmy mówione, przychodzą na myśl pierwsze zdania z powieści Zazi w metrze: Ktotutakśmierdzi? [...] Nie idzie wytrzymać, nigdy się nie myją!" 3. W filmie, tak jak w książce, słyszymy utyskiwania i wymyślania, które przebiegają w myślach narratora. Poszczególne sceny filmów: gotujące się kalafiory, brzydkich ludzi i ich nieprzystojne zachowania, psy o absurdalnie nie-psim wyglądzie, smród wyziewów miejskich i ludzkich - wszystko to artysta komentuje sapiącymi pomrukami, a komentarze są z rodzaju tych, na których ze wstydem się łapiemy i broń Boże, by je ktoś usłyszał! Te pełne irytacji i niechęci do świata bajki artysta opowiada sobie sam, trochę ze wstydem, trochę z ulgą, że cały ten świat może sobie bezkarnie „powyzywać".

Przemek Czepurko, Bez tytułu, 2008, instalacja, mix media, 45 x 60 cm, 130 x 12 x 17 cm, Foto: Fundacja No Local
Przemek Czepurko, Bez tytułu, 2008, instalacja, mix media, 45 x 60 cm, 130 x 12 x 17 cm, Foto: Fundacja No Local

Czytając cytowaną już przeze mnie recenzję opublikowaną w „Ateonie" czy inną, autorstwa Magdaleny Ujmy zamieszczoną na jej blogu4 można odnieść wrażenie, że wystawa nie sugeruje prostego rozwiązania zagadki: jakież i o czym są właściwie współczesne bajki? Jaki z tego wszystkiego morał? I rzeczywiście, trudno na to dopowiedzieć. Macną strona tej wystawy nie jest silny, zwarty, jednolity przekaz, który czyha gdzieś między obrazami, by rzucić się widzowi w twarz, jak ten tylko wejdzie. W moim odczytaniu widz miał raczej na własną rękę szukać odpowiedzi (co prawda podpowiadały mu nieco kuratorskie teksty umieszczone przy każdej pracy) i szukać tych odpowiedzi nie w wystawie jako całości, ale w poszczególnych opowieściach artystów. Nie wydaje mi się, że ich prace wchodzą w dialog, który widz może, jeśli się dobrze skupi, wychwycić. Każda z prac opowiada swoją bajkę, jak już mówiłam, szeptem, razem więc tworzą harmonijny szum. Ich mruczanki nie wchodzą w interakcję, ale dobrze do siebie pasują, dobrze razem brzmią. Można by, parafrazując słynne zdanie Marcela Duchampa o kawalerach i ich czekoladzie, stwierdzić, że na tej wystawie każdy artysta opowiada swoją bajkę sam. Do siebie i o sobie. Mam tu na myśli fakt, że podczas, gdy bajki - w formie, w jakiej istniały od zawsze - miały względnie prostą fabułę, mniej więcej stałą strukturę narracyjną (przeanalizowaną choćby przez Władmira Proppa) i zazwyczaj jasny morał, te, o których mowa na wystawie, to bajki hermetyczne - powstałe z osobistych doświadczeń opowiadających, odnoszące się do ich dzieciństwa, wewnętrznych odczuć będących reakcjami na świat wokół. Są to też bajki opowiadające historie, których fabułę i przekaz może w pełni zrozumieć jedynie ich twórca. Nie da się wyodrębnić w nich wspólnych wątków, wspólnych odniesień tematycznych, sposobu narracji czy jednego morału niegdyś tak oczywistego: dobro zawsze zwycięży. W tym sensie są to więc rzeczywiście bardzo inne bajki. Odczytywałabym je jako te, które jako dzieci tworzymy i opowiadamy sobie sami, lepiąc ich fabułę z obserwowanej rzeczywistości, gdzie bohaterami są ulubione zabawki, zaobserwowani na ulicy ludzie czy wreszcie bohaterowie bajek oglądanych, czytanych, wysłuchanych, słowem: tworzonych na nasz użytek przez dorosłych.

Wystawa Inne bajki ma też być komentarzem na temat infantylizacji współczesnej kultury. Powraca tu wątek Proppa, którego strukturalną analizę narracji w bajkach wykorzystywano w celu analizy kultury popularnej. Jeśli więc bajki opowiadane przez artystów na wystawie nie chcą poddać się analizie, dzieję się tak dlatego, że świat też się zmienił. Mówią nam, że w naszych ponowoczesnych czasach nie ma wielkich spójnych narracji, nie ma jasnych rozwiązań ani prostych odpowiedzi, wszystko jest ambiwalentne, kto zły, kto dobry - nie wiadomo. Wniosek jest zatem prosty - jakie czasy, takie bajki.

Inne bajki, Pawilon Wyspiański 2000, Kraków 07.01-30.03.2009.
Artyści: Agata Biskup, Wojtek Bąkowski, Przemek Czepurko, Paweł Duczmal, Tomek Siwiński, Honza Zamojski.
Kuratorki: Małgorzata Mleczko, Patrycja Musiał / Fundacja No Local.

Tomek Śiwiński, Bez tytułu, 2008, akryl na płótnie, 60 cm x 60 cm i Bez tytułu, 2008, akryl na płótnie, 110 cm x 140 cm, Foto: F
Tomek Śiwiński, Bez tytułu, 2008, akryl na płótnie, 60 cm x 60 cm i Bez tytułu, 2008, akryl na płótnie, 110 cm x 140 cm, Foto: F
Agata Biskup, Sarenka na śniegu, 2006, akryl na płótnie, 200 x 190 cm i Kwiaty, 2006, olej na płótnie, 190 x 180 cm (fragment),
Agata Biskup, Sarenka na śniegu, 2006, akryl na płótnie, 200 x 190 cm i Kwiaty, 2006, olej na płótnie, 190 x 180 cm (fragment),
  1. 1. Przemysław Chodań, Inne bajki, „Arteon" 2009, nr 3 (107), s. 35.
  2. 2. http://www.biurofestiwalowe.pl/. Data dostępu: 25.03.2009
  3. 3. Raymond Queneau, Zazi w metrze, tłum. Maryna Ochab, Warszawa 2005, s. 3.
  4. 4. Magdalena Ujma, Nowe opowieści, http://magdalena-ujma.blogspot.com/search?updated-max=2009-02-28T01%3A10.... Data dostępu: 30.03.2009