Rzecz oczywista – chociaż nie do końca

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
„Rzecz oczywista" - to tytuł jednego z rozdziałów książki Andrzeja Matuszewskiego z 2004 roku pt. „Aspekty". Autor pragnie w niej sobie samemu dowodzić, że istnieją oczywistości, które mają charakter ostateczny. Ale to go drażni. Dlatego uruchamia całą wirówkę intelektualnego wysiłku, aby ową „oczywistość" podważyć, poddać procesowi hermeneutycznego podejrzenia. W procesie tym tropy myślowe zaczynają tworzyć ogród o rozwidlających się ścieżkach, a język walczy sam ze sobą. Zdumiewający tekst, tak jak wszystkie książki Andrzeja Matuszewskiego.

Autor posługiwał się w swym myśleniu i pisaniu często nieodgadnionymi impulsami. Do dziś pamiętam jego nagłe telefony z żądaniem intelektualnego wsparcia: miało ono polegać na odpowiedziach na pytania „kiedy odrzutowiec przekracza barierę dźwięku?" lub „Jaka jest wysokość wodospadu Niagara?". Przy czym wiadomość o jednostce pomiarowej jednego macha, potrzebnej do osiągnięcia pożądanej szybkości, albo o 40 metrach wysokości wodospadu wywoływała w słuchaczu głębokie rozczarowanie: spodziewał się chyba 100 machów dla samolotu i czterech tysięcy metrów dla Niagary. Najwyraźniej oczekiwał ekscytacji jakimiś wielkościami przekraczającymi wyobraźnię.

Nie byłam więc posłańcem dobrych wiadomości, ale zastanawiałam się do czego - u licha - potrzebne były mu dane, które uzyskiwał. Jak przekładały się na jego teksty? Tego nie sposób wytropić.

W miarę pisania kolejnego tekstu wymagania autora rosły, aż do punktu, w którym zażądał ode mnie kwalifikacji fizyka teoretycznego. A to dlatego, ze wspomniałam kiedyś nieostrożnie o marzeniu Einsteina - o jego dążeniu do stworzenia „teorii wszystkiego" i o jego zdystansowaniu się wobec zasady nieoznaczoności Heisenberga. Od tej chwili naprawdę było czego się bać. Ale zarazem mój podziw budziło owo pożądanie niezwykłości, czegoś co przekracza treść pojęcia „rozumienia", czegoś co artysta wzniecał w sobie nieustannie, tkwiąc w przestrzeni swojej samotni, rzadko ją w ostatnich latach opuszczając fizycznie. Nie odczuwał ograniczenia czterech ścian: był w nich wspaniałym intelektualnym wiercipiętą.

Wciąż instynktownie czekam na jego pytania. Wciąż nie mogę się zdobyć na usunięcie z notatnika jego numeru telefonu, ani na wytrącenie go z pamięci: 852-57-81.

Andrzej Matuszewski, 1977
Andrzej Matuszewski, 1977

Wciąż też trudno uwierzyć, że nie ma już wśród nas artysty, który przez dziesięciolecia zasilał pole sztuki, stanowiąc w niej zarazem jednoosobową, niepowtarzalna instytucję. Twórczość Andrzeja Matuszewskiego i jego działania wychwytujące „ducha czasu" (utworzona przezeń galeria i jego wspaniałe sympozja) miały bowiem niebagatelny udział w podjętym w połowie lat pięćdziesiątych przez sztukę polską intelektualnym wysiłku otwarcia się na powojenną nowoczesność. Artysta był uczestnikiem otwierającego ten proces „Arsenału" (1955), określonego przezeń z przewrotna celnością „bardzo dobrą wystawą złych obrazów". Związał się także z poznańską grupą „R55", w obrębie której każdy artysta poszukiwał własnej formuły dotarcia do nowoczesności.

Sam Matuszewski zaczął malować obrazy przy pomocy surrealizującego zabiegu wyjmowania przedmiotów z ich kontekstów. Skierowanie promienia uwagi na przedmiot, na tajemnicę jego konkretu poprowadziło go do zbudowania serii tworów przestrzennych, które artysta opatrzył tytułem „Zdarzenia - dokumenty". Były to konstrukty montowane z kawałków blach na kształt tablic rozdzielczych z systemami otworów, także z jakichś kawałków instalacji, przycisków itp. Wyłączenie tych elementów z ich uprzedniego, „właściwego" kontekstu przemieściło ich znaczenia: znalazły się one w polu słabej rozpoznawalności. Zafunkcjonowały jako byty nie-tożsame. W ten sposób konkret został zakwestionowany w swojej rzeczowości, a cała jego ontologia - podminowana. Czasami we wnękach owych konstruktów artysta umieszczał swoje rysunki, podcinając w ten sposób ich autonomię jako gatunku. Artystę intrygował bowiem proces zderzania się różnych materii i niezbieżnych jakości; stąd na przykład w niektórych utworach serii ostre krawędzie metalu łączą się z kawałkami futra.

Tak powstawał obszar emitujący rozproszone sygnały o przedmiotach. Miał on nadal kształt obrazów, ale zarazem stanowił ich przekroczenie ku tworom przestrzennym. Dlatego artysta nazwał tę serię „końcem obrazu", wkraczając w ten sposób w pole dyskursu, jaki w końcu lat sześćdziesiątych zafunkcjonował w myśleniu o sztuce. W dyskursie tym nie chodziło o „koniec obrazu" czy też o „koniec malarstwa" w sensie dosłownym, lecz o otwarcie procesu redefinicji obrazu - procesie, który, raz wzniecony, zapewne nie zakończy się nigdy.

Sądzę, że Andrzej Matuszewski sam w tamtych latach nie do końca zdawał sobie sprawę, jakiej wagi problemów dotykał swoją sztuką, jakim rodzajem dalekosiężnej intuicji dysponował. Wydaje się, że sztuka bardziej zawładnęła nim, niż on sztuką. On natomiast umiał usłyszeć jej głos. Ów wyostrzony słuch poprowadził go od obrazu do działań w realnej przestrzeni. „Wystawa przedmiotów anonimowych" czy „Akcje Paralelne" były działaniami poza ramą obrazu, podobnie jak „Environment in Red" (Osieki, 1970), gdzie artysta objął czerwienią wnętrze pomieszczenia i znajdujące się w nim przedmioty.

Andrzej Matuszewski, "Akcje paralelne", 1974-76
Andrzej Matuszewski, "Akcje paralelne", 1974-76

Prawie zapomniane już dzisiaj pojęcie „Environment" stało się u progu lat siedemdziesiątych nośnikiem ekscytującego wyzwania: stanowiło ważny moment w postępującym procesie rozhermetyzowania się granic sztuki.

Andrzej Matuszewski odnalazł w zasobach tego pojęcia impuls do własnych intrygujących działań - do gry z przestrzenią, z otoczeniem, z czasem („Akcje Paralelne" pomyślane jako notacje czasu), z efemerycznością przekazu artystycznego. Wszystkie te impulsy skumulowały się w happeningu „Postępowanie", poprowadzonym przez artystę w założonej przezeń w 1964 r. Galerii Od Nowa w Poznaniu. Wydarzenie to było tak sugestywne, że do dzisiaj, po upływie czterech dekad, nie mogę o nim zapomnieć: w jakiś szczególny sposób utkwiło w tkance mojej pamięci. Happening zbudowany został na czynnościach „gotowych", takich jakie ludzie wykonują w codziennym życiu: krajanie chleba, spanie, jedzenie, prasowanie, także fotografowanie w atelier. Czynności te, wyizolowane z ich naturalnego ciągu i kontekstu, wprowadzone - każda osobno - w atmosferę sztuki, nabrały niezwykłej wyrazistości: przestały być pospolite. Zwłaszcza, że publiczność została zrazu od nich odseparowana: poszczególne czynności, wykonywane przez aktorów happeningu pomieszczone zostały w zamkniętych boksach i możliwe były do obejrzenia tylko przez szczelinę wziernika.

Takie usytuowanie zdarzeń sprawiło, że to, co znane stawało się nagle odkryciem czegoś nieznanego. Równie „nieznana" okazała się sytuacja, gdy - wedle zamysłu autora - publiczność została przeprowadzona „na drugą stronę" - w sam środek wydarzeń. Zaproszona do zajęcia miejsca przy stołach, znalazła się wśród uprzednio tam usadzonych manekinów sklepowych. Różnica między postacią ludzką a jej atrapą została nadwątlona, niepokój z powodu tego zbliżenia uzasadniony: manekin jest zawsze „trochę żywy" i sztuka, film i literatura o tym wiedzą. Impulsem do zamiany widzów w uczestników zdarzenia stało się zaproszenie jej do wykonywania „czynności gotowej" - do jedzenia zaserwowanych kurczaków. Przedmioty i czynności doznały nagłej intensyfikacji, poddane zostały zabiegowi „przekrwienia", który wyprowadził je z realności potocznej. Reszty dokonała masa białej piany gaśniczej, wyciekającej na pobojowisko kości z tajemniczego przedmiotu - skrzynki, którą uczestnicy otworzyli, sprowokowani samym faktem jej obecności.

Andrzej Matuszewski, "Postępowanie", happening, 969. foto: Tadeusz Rolke
Andrzej Matuszewski, "Postępowanie", happening, 969. foto: Tadeusz Rolke

Nieczęsto zdarza się, aby jeden utwór - w tym wypadku w postaci happeningu - narysował tak wiele ścieżek dla biegu myśli i zdefiniował tak wiele obszarów, których zapragnęła dotykać sztuka. Nie przez przypadek Galeria Od Nowa stała się miejscem, w którym zaczęli się pojawiać artyści i teoretycy z kręgu rodzącej się wówczas refleksji konceptualnej. Byli to m.in. Jarosław Kozłowski, Włodzimierz Borowski, Jan Chwałczyk, Jerzy Rosołowicz, Andrzej Turowski, Jerzy Ludwiński. Nie przez przypadek też Poznań, obok „wschodzącego" wówczas Wrocławia, stał się ogniskiem najbardziej nowoczesnej myśli o sztuce, zmierzającej wprost do jej ponowoczesnego wnioskowania. A to zgodnie z wyrażoną przez J.F.Lyotarda myślą, że coś, aby być nowoczesne, musiało być najpierw ponowoczesne.

W drugiej połowie lat siedemdziesiątych Andrzej Matuszewski poszerzył imponująco obszar swoich działań, otwierając rozległe przestrzenie dla sztuki innych artystów i teoretyków. Zorganizował, w cieniu tępej atmosfery PRL-u, sobie tylko wiadomym sposobem wspaniałe sympozja o znamiennych tytułach „Interwencje" (Pawłowice, 1975), „Artycypacje" (Dłusko, 1976), „RelARTacje" (Dłusko 1977) i SytuARTacje (Jankowice, 1978).

Sam artysta odstąpił od robienia sztuki, nie przestając być artystą. Był nim nadal w swoich niespokojnych tekstach. Był nim także w pilnym obserwowaniu wystaw i instalacji w prowadzonej przez Tomasza Wilmańskiego Galerii AT, która stała się dla niego, coraz bardziej podupadającego na zdrowiu, jedynym, ale tak wiele ukazującym oknem na świat. W tej galerii odbyło się też jego ostatnie spotkanie z publicznością.

Kiedy Andrzej Matuszewski odszedł z naszego świata - ludzi, którzy go znali, podziwiali, którym tak wiele zaofiarował i których czasami złościł, pomyślałam, że takie rzeczy nie powinny się zdarzać. W każdym razie nie w tym przypadku. Pozostaje ufać, że wymiary mega-przestrzeni, w której żegluje teraz ten niespokojny duch, spełnią jego oczekiwania.

Powyższy tekst wygłoszony został podczas panelu dyskusyjnego towarzyszącego wystawie Hommage a Matuszewski, Galeria AT, Poznań, 16 - 27.02.2009

W wystawie udział wzięli: Włodzimierz Borowski, Jan Chwałczyk, Andrzej Dłużniewski,
Stanisław Fijałkowski, Mariusz Gill, Wanda Gołkowska, Jerzy Kałucki, Jarosław Kozłowski,
Hanna Łuczak, Wojciech Müller, Andrzej Paruzel, Ireneusz Pierzgalski, Anna Rodzińska, Tadeusz Rolke, Kazimierz Sita, Jerzy Treliński, Ewa Twarowska, Tomasz Wilmański.
Kurator: Jarosław Kozłowski, współpraca: Tomasz Wilmański.

Wystawa zorganizowana dla upamiętnienia Andrzeja Matuszewskiego nie przypadkowo odbyła się w Galerii AT, której działalność zainaugurował w roku 1982 odczytem Przyczyny i skutki, był też stałym gościem prawie na wszystkich wystawach galerii. Do wystawy zostali zaproszeni artyści z całej Polski, którzy stanowili najbliższy krąg znajomych i przyjaciół Matuszewskiego, tak przed laty, jak i w ostatnim czasie. Wywodzą się z różnych generacji pokoleniowych i reprezentują różne podejścia do materii sztuki. Artyści generacji bliskiej Matuszewskiego (wybitni przedstawicieli polskiej awangardy:Stanisław Fijałkowski, Ireneusz Pierzgalski, Wanda Gołkowska, Jan Chwałczyk, Tadeusz Rolke, Włodzimierz Borowski, Jerzy Kałucki, Anna Rodzińska) wystąpili obok artystów, którzy wywodzą się z generacji twórców startujących w latach 70. (Andrzej Dłużniewski, Jarosław Kozłowski, Wojciech Müller, Andrzej Paruzel, Jerzy Treliński, jak i młodszych, którzy debiutowali w latach 80. (Ewa Twarowska, Tomasz Wilmański, Hanna Łuczak, Mariusz Gill, Kazimierz Sita). Wystawa stanowi swoisty hołd dla Andrzeja Matuszewskiego, jednego z najwybitniejszych polskich artystów XX wieku, oryginalnego i nowatorskie twórcy, animatora życia kulturalnego i teoretyka sztuki.

Galeria AT, „Hommage a Matuszewski”
Galeria AT, „Hommage a Matuszewski”
Galeria AT, „Hommage a Matuszewski”
Galeria AT, „Hommage a Matuszewski”

Andrzej Matuszewski ukończył studia w PWSSP w Poznaniu w 1950 r. Całe życie związany był z Poznaniem; współzałożyciel Grupy R-55; w latach 1964-1969 prowadził galerię odNOWA - jedną z pierwszych niezależnych galerii w Polsce; uczestniczył w plenerach w Osiekach; był organizatorem ogólnopolskich sympozjów: m.in. "Interwencje" (Pawłowice 1975), Artycypacje (Dłusko 1976), Relartacje (Dłusko 1977), Sytuartacje (Jankowice 1978); uczestniczył m.in. w Ogólnopolskiej Wystawie Młodej Plastyki Arsenał'w Warszawie (1955), w Biennale Form Przestrzennych w Elblągu (1965), w festiwalach Złotego Grona w Zielonej Górze (1963, 1965), w Sympozjum Artystów i Naukowców w Puławach (1966), w Sympozjum Plastycznym Wrocław ‘70 we Wrocławiu (1970), w wystawie Artyści Poznania 1945 - 1985, Muzeum Narodowe w Poznaniu. Autor książek: Artykulacje 1993, Aspekty 2004, Refleksje 2006. W 2008 roku Galeria Miejska Arsenał w Poznaniu wydała listy artysty w książce p.t. Andrzej Matuszewski.Listy do Leszka Przyjemskiego 1984-1987 z archiwum Museum of Histerics. W latach 80. był wykładowcą w PWSSP w Poznaniu. Prace artysty znajdują się m.in. w kolekcji Muzeum Narodowego we Wrocławiu i w Poznaniu.

Jego twórczość artystyczna, obejmująca bardzo wiele przedsięwzięć tj. malarstwo, ceramika, psycho-przedmioty, happening, environment, cykle rysunkowe, czy tzw. akcje paralelne, ujawniała, jak twierdzi Bożena Kowalska, "zdolność czy potrzebę Matuszewskiego do niezwykłego, a jednocześnie przekornego kształtowania lub przeistaczania tkanki rzeczywistości". Najistotniejsze jego realizacje to m.in. cykle malarskie Raki i Młynki z 1955 r., seria Zdarzenia - Dokumenty z lat 1966-67, environment 21 przedmiotów z 1968 r., happening Postępowanie z 1969 r., Environment in Red z 1970 r., cykle rysunkowe R, Odylaskalia, Arkusze, MT czy Pararysunki z 1972 r. oraz Akcje paralelne z lat 1974-76.

Andrzej Matuszewski zmarł po długiej chorobie 6 maja 2008r.

Bożena Czubak, Andrzej Paruzel, Jarosław Kozłowski – wernisaż 16.02.2009
Bożena Czubak, Andrzej Paruzel, Jarosław Kozłowski – wernisaż 16.02.2009
Andrzej Dłużniewski, Tomasz Wilmanski, prof. Alicja Kępińska – wernisaż 16.02.2009
Andrzej Dłużniewski, Tomasz Wilmanski, prof. Alicja Kępińska – wernisaż 16.02.2009
prof. Alicja Kępińska, Ireneusz Pierzgalski – wernisaż 16.02.2009
prof. Alicja Kępińska, Ireneusz Pierzgalski – wernisaż 16.02.2009

Okładka książki wydanej przez Galerię Miejską w Poznaniu.
Okładka książki wydanej przez Galerię Miejską w Poznaniu.